XLVI. Lisa Amaryl Vesner

516 16 0
                                    

Nelly

W salonie tyłem do mnie siedział nie kto inny jak Lisa. Za nic nie pomyliłabym jej charakterystycznego ombre z żadnym innym. Kiedy odwróciła się przodem, zniknęły wszelkie wątpliwości. Przede mną stała Lisa Vesner, dziennikarka którą obdarzyłam zaufaniem. Jej uśmiech mówił, że dokładnie takiej reakcji się po mnie spodziewała.

- Miło cię widzieć, Nelly Jocelyn Hood-Carts - oznajmiła sztucznym głosem.

- Szkoda, że nie mogę powiedzieć tego samego o tobie, Liso Amaryl Vesner - odparłam unosząc głowę.

Udało mi się ją zaskoczyć, co uznałam za niezły znak. Raczej mało który więzień zachowuje się dumnie i wyniośle stojąc przed osobą, która zaplanowała całe przedsięwzięcie. Ponadto zapewne myślała, że nie poznam jej drugiego imienia. Nie było to szczególnie trudne, zwłaszcza dla kogoś o moim statusie społecznym. Chodzi mi o to, że ze względu na swoją sławę weszło mi w nawyk sprawdzanie każdego, kogo do siebie dopuszczam.

- Dobrze odrobiona lekcja daje niewielką przewagę, Nelly. Być może udało ci się zrobić na mnie wrażenie, ale nic ci to nie daje - mówiła niemal rozbawionym tonem.

- Tak? Zobaczymy - byłam zadziwiająco spokojna jak na sytuację, w której się znalazłam.

W środku cała się gotowałam, lecz na zewnątrz byłam wyprutą z emocji lalką. Dla takich momentów aktorstwo się przydaje.

- Dobrze, a teraz Troy, odprowadź naszego gościa na dół proszę - uśmiechnęła się tajemniczo.

- Oczywiście - przytaknął. Zostałam brutalnie pociągnięta w kierunku schodów.

Ponownie zostałam zamknięta w piwniczce, sama z książką. Westchnęłam ciężko i zabrałam się za czytanie. Kiedy skończyłam, postanowiłam dokładnie rozejrzeć się po swojej celi. Nic specjalnego, drzwi, materac z kocem i maleńka szafka. Stwierdziłam że być może znajdę w niej coś przydatnego, więc ją otworzyłam. Niestety, złudna nadzieja. W środku była tylko kolejna książka i mój zegarek. Trochę mnie to podniosło na duchu, ale nadal niekoniecznie wiedziałam jak wdrożyć w życie mój plan. 

Luke

Z zewnątrz domek nie wyglądał jakoś niesamowicie. Nie miał ogrodzenia ani widocznych kamer. Ale na pierwszy rzut oka wiedziałem, że coś jest w nim nie tak. 

- To miejsce przyprawia mnie o dreszcze. Bierzmy Nelly i spadajmy stąd - mruknął Mike. W duchu przyznałem mu rację, na tej działce było coś nieprzyjaznego. 

- Musimy zaczekać na policję - zaprotestowała cicho ale stanowczo Talia. - Jestem pewna że ten oszołom nie działa sam.

- Zgadzam się z Talią, znam jego możliwości. To prosty haker i stalker, nic więcej. Żaden wybitny myśliciel ani nic z tych rzeczy - dopowiedział rozwiewając nasze wątpliwości Calum. 

- Okej, ale jak myślicie, ile Nel jeszcze wytrzyma z tym psychopatą? - spytałem starając się nie wyobrażać sobie niczego.

- Uwierz mi stary, da sobie radę - poklepał mnie po plecach mulat. 

Po prawie godzinie czekania w ukryciu, ktoś zaparkował przed domkiem. Z pojazdu wysiadło dwóch mężczyzn z pistoletami w dłoniach. Podeszli do nas, by ustalić plan działania.

- Państwo zostajecie tutaj, z wyjątkiem brata dziewczyny. Będzie pan robił za naszego przewodnika, dobrze? - starszy Hood skinął głową z determinacją. 

Policjanci weszli na teren działki, a Cal za nimi. Drzwi były otwarte, co powinno mnie zdziwić. Uznałem jednak, że Troy po prostu czuje się zbyt pewnie i nie zwróciłem na to zbytniej uwagi. Minęło dziesięć minut, piętnaście, dwadzieścia i nic. Nagle drzwi frontowe niemal wyleciały z zawiasów a ze środka wybiegła ciemnowłosa dziewczyna. Ruszyłem w jej kierunku z wyciągniętymi ramionami. Wtuliła się we mnie i zaczęła szlochać. Z domku wyszli stróże prawa ze skutym chłopakiem oraz dziewczyną. Nie mogłem skojarzyć jej twarzy, ale widziałem szok Talii. Młoda kobieta wyszeptała jakieś imię, a stojący obok niej Michael znieruchomiał. 

- Luke to... to Lisa zorganizowała to wszystko ja... nie mogę w to uwierzyć... - wszystkie te informacje dotarły do mnie z pewnym opóźnieniem. 

*PÓŁ ROKU PÓŹNIEJ*

- Mamo, tato, babciu. Chcieliście wiedzieć co się stało tuż po wypłynięciu informacji o moim powrocie na scenę. Jestem gotowa wam to opowiedzieć, jeśli nie będziecie mi przerywać - powiedziała Nelly. W salonie siedzieli rodzice Hood, babcia rodzeństwa, ja, oraz Nel z Calem. 

- Dobrze. Myślę, że już pora wysłuchać twojej historii - oznajmiła ich matka.

- To było tak...

--------------------------------------------------------------
Hejka naklejka!

Został nam już tylko Epilog tej historii. Niedługo na moim profilu pojawi się kolejne dzieło, ale najpierw muszę zdecydować które. A uwierzcie mi, jest z czego wybierać. No cóż, do zobaczenia JUTRO w Epilogu i notatce podsumowującej,

Wasza Nimrell

Sławna siostra I LH ✔Where stories live. Discover now