Cz. 35

178 12 0
                                    

TRZY TYGONIE PÓŹNIEJ

Miłosz POW. Od przeszczepu minęły już 3 tygodnie, z Sarą jest już coraz lepiej. Początki były bardzo trudne mała nie chciała jeść, źle się czuła, wymiotowała już tak bardzo się bałem, że coś się nie udało, że moja mała księżniczka nie będzie zdrowa, ale z dnia na dzień jest coraz lepiej. Sara powoli zaczęła jeść, już nie wymiotuje ma więcej siły. Lekarz mówi, że będzie dobrze, że przeszczep powili się przyjmuje, trzeba być dobrej myśli. Skończyłem opowiadać bajeczkę, moja mała księżniczka poszła spać, jak ostatnio miała w zwyczaju po obiedzie. Mała poobiednia drzemka 45 minut do godzinki i pewnie wstanie. Ucałowałem ją w czółko, już miałem zabierać się za kolejną książkę, którą przyniosła mi moja żona, kiedy za szybą ujrzałem jego.
- Co tu robisz? - Warknąłem podchodząc do szyby. Nie nawiedziłem go, to on zabrał mi moje szczęście.
- Przyszedłem zobaczyć co u Sary - Odparł tak od niechcenia.
- Nawet nie udawaj, że Cie to interesuje - Spojrzałem na niego z pogardą. Tak bardzo go nie nawiedziłem.
- Nie ciesz się, tak zabiorę Ci ją i mamuśkę - Zaśmiał się parszywie.
- Odpieprz się od niej i mojej żony - Warknąłem wściekle,  chciałem żeby ten człowiek zniknął m z oczu.
- Przypominam, że nie jest już Twoją, a nie długo będzie moją. Urodzi mi dziecko i będziemy szczęśliwi. 
- Tknij ją, a obiecuje Ci że nic mnie nie powstrzyma, żeby obić Ci mordę - Patrzyłem na niego z chęcią mordu.
- A nie mówiła Ci, że to moje dziecko było. Co myślisz, że Twoje. Pf - Prychnął, obrał zupełnie inną taktykę. Chciał, żebym był zazdrosny. Nie wiedział tylko jednego, ufałem jej jak nikomu innemu. Już zbyt wiele wycierpieliśmy przez brak zaufania. 
- Była z Tobą i zdradzała Cię ze mną - Prychnąłem tym razem ja - Ciężko by było, żeby była z Tobą w ciąży, skoro skarżyła się, że dość kiepski jesteś w te klocki, że udawała że było jej dobrze, żeby nie było Ci przykro, że jak by nie myślała o mnie, to by zasnęła - Widziałem w jego oczach, że dopiąłem swego - Zresztą pomyśl, była z Tobą dwa lata i nic. Pojawiam się w jej życiu, kochaliśmy się całą noc, ciągle było nam mało i zaszła w ciąże. To chyba coś jest nie tak, nie sądzisz? - Zaśmiałem się, gdyby mógł to by wybuchł. Chciałem coś dodać, ale usłyszałem moją księżniczkę. Znowu mówiła przez sen, bez wahania zostawiłem go tam samego i poszedłem do córki. 
- Zniszczę Cię rozumiesz, zniszczę. Pożałujesz, że stanąłeś na mojej drodzę- Krystian krzyczał ściekły. Kiedy ponownie odwróciłem się w jego stronę, moja księżniczka spała.
- Daruj sobie nie boję się Ciebie - Warknąłem ponownie podchodząc do szyby, która nas dzieliła.
- Tak myślisz? Pilnuj się, bo coś może ci się stać - Krystian zaśmiał się szyderczo.
- Grozisz mi? Nie boję się. Dla nich mogę zrobić wszystko. Twoje groźby nie robią na mnie wrażenia. A jak je tylko tkniesz, sam gorzko pożałujesz. Jestem gotowy zrobić wszystko, dosłownie wszystko - Odwarknąłem mu. On tylko patrzył jak zaczarowany.
- Jeszcze zobaczymy. Pilnuj się - Ex Natalii rzucił i wściekły odszedł.
TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
- Panie doktorze, czy jest to pewne? - Musiałem mieć pewność.
- Przede wszystkim musimy powtórzyć podstawowe badania i dla pewności zrobić kilka innych dodatkowych.
- Czy to coś poważnego? Ona czuje się dobrze.
-To jest pozytywna wiadomość ale trzeba trzymać rękę na pulsie. Mała nie może się teraz przeziębić, ani złapać żadnej infekcji. Pan też jeszcze dostaje te kroplówki witaminowe i suplementy diety. Kiedy przyjdą wyniki wszystko będzie pewne.
- Mam prośbę, aby póki co nie mówił nic mojej żonie, mamie Sary. Ja sam z nią porozmawiam, jak już wszystko będzie pewne - Lekarz tylko przytaknął, po czym opuścił sale. Podszedłem do łóżeczka moja córeczka smacznie spała. Doktor Michalak, mówił, że sen jest najlepszym lekarstwem. 
- Cześć - Zacząłem jak tylko odebrała telefon - Asia mam do Ciebie sprawę, ale to zostaje między nami jasne? Natalia nie może wiedzieć ... Proszę Cię ... Przyjedź pogadamy, to naprawdę ważne ... Jutro ? Natalia o 18 ma zawieść moją mamę do lekarza, tak o 17.30 muszą wyjść ... Dziękuje, naprawdę ... To do jutra. 
Kolejnego dnia Natalia pojawiła się zaraz po pracy, specjalnie zerwała się wcześniej, żeby móc przyjść do szpitala przed wizytą mamy u lekarza.
Natalia POW. Już niedługo święta, wyniki naszej księżniczki były dobre. Miałam cichą nadzieję, ze oboje może już zostaną wypisani. nawet kiedyś lekarza dał mi taką nadzieję.
- Cześć kochanie, jak tam nasza malutka? Jak Ty się masz? - Tak cholernie tęskniłam za nimi.
- Śpi teraz, jak chcesz obudzę ją. Dziś nawet dobrze się czuje, a ja tęsknię. Nie wiesz jak bardzo -Puścił mi oczko.
- Oj Góral, Góral - zaśmiałam się lekko-Ja też tęsknię za wami, chciała bym was przytulić. Idą święta, wiesz, że to nasze pierwsze wspólne we troje?
- Wiem Misia, ale jednak tak mi z tym źle , ale jeszcze w tym roku nie zasiądziemy wspólnie do wigilii - Posmutniał, a mnie zrobiło się tak cholernie źle.
- Ale Miłosz, cos z Sarą? Miłosz mów prawdę? - Nie powiem przestraszyłam się.
- Spokojnie Misia. Lekarz chce zlecić badania dodatkowe, a teraz święta, urlopy. Zamieszanie po prostu, a i sezon infekcji. Kochanie moi rodzice.
- Wiem rodzice, będą wiem. Sara jest najważniejsza. A może ja będę tu w wigilię, przed salą? -spytałam z nadzieją. 
- Nie Misia nie. Wiesz jak to jest, lepiej w domu zostań z rodzicami. Będzie późno, święta to inaczej odwiedziny, wieczór. Sama będziesz do domu, po nocy wracać - Kręcił, czułam, że kręci coś.
- Nie chcesz mnie? - Udałam obrażoną.
- Chcę Misia, ale wiesz jak jest. Rodzice sami będą siedzieć? A na drugi dzień razem spędzimy cały - Uśmiechnął się.
24 GRUDNIA
Liczyłam na to, że ten dzienny spędzimy razem. Nasza 3 i rodzice. Niestety mój mąż i moja księżniczka nie mogą jeszcze wyjść. Święta spędza w izolatce, było mi cholernie przykro, że nie będzie mniej obok nich. To mogły być nasze pierwsze święta, pierwsze wspólne święta. Jednak najważniejsze jest to, że nasza księżniczka jest już w znacznie lepszej formie i z dnia na dzień jest coraz lepiej.
- Mamusiu, a Mikołaj mnie tu znajdzie? Spytała Sara kiedy tak staliśmy pod szybą.
- Oczywiście córeczko, że wie że tu jesteś, ale prezenciki zostawi u nas, s ja jutro z samego rana przyniosę - Uśmiechnęłam się do niej. Mała aż klasnęła w rączki.
- Supel! A Tatusiowi też?
- No ja nie wiem czy tatuś był grzeczny - Zaśmiałam się 
- Baldzo! Tatuś był Baldzo gseczny!
- To może rózgę dostanie - Zaśmiałam się.
 - Kicia tylko? - Spojrzał na mnie nieco smutny.
 - Rózgę i rózgą pasuje? - Śmiałam się patrząc na niego. Tak bardzo mi ich brakowało. 
- Misia chyba zasługuje na trochę więcej co nie - Puścił mi oczko - Znacznie więcej. Już nie mogę się doczekać, aż odbiorę swój prezent - Popatrzył na mnie znacząco.
- Nie wiem jak długo jeszcze będziemy się tak widzieć - Popatrzyłam na niego smutno.
 - Mamusiu a co dostanie tatuś?
- Rózgę, taką wielką rózgę - Zaśmiałam się.
- Mama Mikołaj chyba się pomylił. Tata był baldzo gzecny w tym loku. Odnalazł nas, tutaj tsyma mnie za loncke i nie boli jak psytula wtedy, cyta, opowiada mi bajeczki - Wymieniała jaj najęta.
- Właśnie kochanie grzeczny byłem jak aniołek - Udał smutnego, chodź tłumił śmiech.
- Tatuś dostanie specjalny prezent od Mikołaja i mamy, ale to niespodzianka - Puściłam mu oczko.
- Same niespodzianki, a ja muse nic nie mówić - Mała westchnęła i pobiegła na łóżeczko.
- Miłosz o czym ona mówi? - Spojrzałam wymownie na Miłosza.
- Jak to dziecko. Misia dziś wigilia z teściami nie boisz się? - Zaśmiał się.
- Twoich rodziców? A co mam bać się?
- Nie ,nie. Dobrze, że będą z Tobą Matylda w pracy dziś - Mówił czule.
- Ach tak, szkoda, że wy nie możecie - Westchnęłam.
- Wiem, ale już nie długo na pewno. Jeszcze nie jedne święta przed nami Kochanie.
Ze szpitala wyszłam tuz po ich obiedzie, chciałam pomoc mamie przy kolacji. Owszem była nas tylko trójka, ale zawsze cos jest do pomocy. Jutro przecież chcemy odwiedzić razem Miłosza i Sarę. Najchętniej zakopała bym się pod kocem i przespała ten wieczór, czekając na jutro. Jednak nie wypadało, nie mogłam zrobić tego rodzicom. Specjalnie przyjechali do Wrocławia, abym nie była sama. Mama była wcześniej bo u lekarza, ale zawsze mogła wrócić do domu, mimo wszystko została. Moja teściowa nakryła stół na sześć osób, tłumaczyła, że dwa miejsca symbolicznie jako, że Sara I Miłosz są z nami, a jedno wedle tradycji. Już mieliśmy zaczynać się łamać opłatkiem, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Bałam się, że szanowny pan Wieczorek mnie nawiedził, a nie miałam ochoty na kłótnię z nim. Rodzice jakoś tak dziwnie spojrzeli na siebie.
 - Mamo, tato otworzę - Z drżącym sercem otworzyłam drzwi.


I never stopped loving youWhere stories live. Discover now