always by your side

662 42 52
                                    

(3rd person)

Był poniedziałkowy ranek, który Liam zaczął dziwo z chęcią. Posiadanie psa ma wiele plusów, jak i również minusów. Jednym z nich jest ranne wyprowadzanie zwierzątka na spacer. Dość trudno było dla blondyna przyzwyczaić się do wcześniejszego wstawania, ale z drugiej strony miał przynajmniej jakąś motywację by ruszyć się z łóżka.

Dziwne uczucie towarzyszyło mu kiedy była godzina szósta rano, a on był już całkowicie gotowy do wyjścia.
Zazwyczaj zawsze robił wszystko na ostatnią chwilę i przychodził zawsze spóźniony. Pozostawiony bez pomysłu postanowił powoli wyjść do szkoły.

Odpuścił dzisiaj sobie jazdę autobusem i całą drogę do szkoły przeszedł pieszo. Przymrużając oczy to liceum, do którego uczęszczał wcale nie było tak daleko jak mogło się wydawać, jednak młodemu blondynowi droga do budynku zajęła lekko ponad godzinę.

Miał farta, że miał dużo czasu na dotarcie. Jak na tak wczesną godzinę zdążył już dużo przejść. Poranny spacer z psem i godzinna droga do szkoły akurat dobrze na niego działały. Zawsze czuł się pozytywnie po wykonaniu jakieś czynności fizycznej, lecz lenistwo jednak często wygrywało.

Pociągnął za klamkę od wejściowych szkolnych drzwi i po wejściu zauważył, że zdążyło się już zebrać kilku uczniów. Na korytarzu nie było tak głośno jak zazwyczaj jednak była to tylko kwestia czasu, aż wszyscy się zejdą.

Kierował się korytarzem do szatni. Przyglądał się nagrodom wyróżnionych absolwentów. Portret Lydii jako najlepszej uczennicy szkoły, nagrody Peter'a i Derek'a Hale'a za wygrane zawody w koszykówce oraz nie mogło zabraknąć Scott'a, najlepszego gracza lacrosse'a w historii szkoły. Blondyna dziwiła jedynie nagroda Stiles'a, który nawet nie umiał prawidłowo utrzymać kija.

Wszedł do szatni, gdzie nikogo nie było oprócz siedzącego na ławce bruneta. Nie zauważył nawet, obecności Liam'a, bo pochłonięty był w rysowaniu kolejnego szkicu. Dunbar mimowolnie uśmiechnął się patrząc jak kolega starannie wykonuje każdy ruch ołówkiem.

- Damn, ten rysunek jest jeszcze lepszy niż poprzedni - skomentował Dunbar wystraszając drugiego.

Podszedł nieco bliżej i podniósł ołówek, który upadł brunetowi. U kucnął przed nim trzymając ołówek w dłoniach, a na twarzy posiadał spokojny uśmiech. Theo wyglądał na zaskoczonego, ale po paru sekunach w końcu wziął zgubę z dłoni młodszego.

- Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć - rzekł delikatnie blondyn.

Obserwował jak z jego twarzy powoli znika strach, a on sam się rozluźnia. Na usta wkradł mu się mały i zarazem nieśmiały uśmiech. Nie potrafił długo utrzymać kontaktu wzrokowego z kucającym przed nim blondynem i uciekał wzrokiem gdzie tylko się dało.

- W porządku, nic się nie stało - odezwał się cicho i ponowił spotkanie ich oczu.

Liam uśmiechnął się i podszedł do szafki, by następnie schować w niej kurtkę. Zielonooki wciąż siedział jak zamarznięty patrząc na własny rysunek. Brak komforu i lekki strach młodszy mógł wyczuć z kilometra. Zdradzały go najprostrze czyny.

Wzrok mocno wlepiony w jeden punkt, spięte mięśnie, płytki oddech i delikatnie drżące dłonie. Wszystko to wprowadziło Liam'a w lekkie poczucie winy, czuł się głupio, że przez niego starszy był w takim stanie. Zatem, podszedł ponownie i zajął miejsce przy brunecie.

Natomiast rozkojarzony Reaken spojrzał na niego niepewny co zaraz zrobi. Theo nie ufał ludziom, tak naprawdę nie ufał sam sobie. Każdy udaje miłego jedynie ze względu na własne korzyści. Był przekonany, że na tym świecie nie ma ludzi dobrodusznych. Bynajmniej już ich nie ma...

Stranger Boy- ThiamWhere stories live. Discover now