#11

1.2K 102 11
                                    

Ten rozdział to porażka, ale nie miałam innego pomysłu na niego. Mam nadzieję, że przyszły będzie lepszy od tego...

Jeśli jeszcze czytasz, proszę, skomentuj i zagłosuj. Chcę znać Twoją opinię. xx

Od trzech dni nastolatka ciągle esemesowała z chłopakiem, który robił na niej coraz większe wrażenie. Nie chodziło tu tylko o jego wygląd, ale także o charakter i sposób w jaki ją traktuje. Był niezwykle dla niej miły i starał się jej pomagać poradzić sobie z jej problemami, jakie jej życie zdążyło przysporzyć w ciągu kilku ostatnich miesięcy.

Wiedziała jednak, że oprócz przyjaźni z jego strony nie mogła liczyć na nic więcej. Chodziło jej oczywiście o miłość. Bo przecież co ona mogłaby mu zaoferować? Ciągłe użalanie się nad sobą, ogarniający ją smutek, czy też okaleczanie się? Nawet wyglądem nie przypominała kogoś pięknego i wartego czyjeś uwagi. Zdecydowanie postanowiła traktować Zayn'a tylko i wyłącznie jako dobrego przyjaciela. 

Wczorajszego wieczora, przy rodzinnej kolacji, ojciec Violet oznajmił, że musi wyjechać na trzydniową służbową delegację do innego miasta. Byłoby kłamstwem, gdy siedemnastolatka przyznała, że nie cieszy się z wyjazdu taty. Oznaczało to dla niej chwilę swobody, a przede wszystkim możliwość spotkania się z Malikiem. bez zbędnego ukrywania się. Jej rodzicielka nie miała nic przeciwko wyjściu z tym o to młodzieńcem, bo była przekonana, że nie skrzywdzi jej córki. Wręcz cieszyła się, że jej pociecha w końcu gdzieś wyjdzie.

Tak o to Vivienne pomagała siedemnastolatce upiąć włosy w wymyślnego koka, bo do spotkania zostało nie całe dwadzieścia minut, a Violet jak to miała w zwyczaju zawsze robiła wszystko na ostatnią chwilę. Kiedy okiełznały fryzurę, dziewczyna stanęła przed lustrem i przyglądała się swojemu odbiciu. Letnia kwiecista sukienka przed kolano, z długimi rękawami idealnie przylegała do jej szczupłego ciała, a białe krótkie conversy świetnie ze sobą komponowały. Nie nakładała na twarz żadnego makijażu, gdyż uważała to za zbędne, bo przecież tak Zayn już ją taką widział i o dziwo nie uciekł z krzykiem.

Rodzicielka cmoknęła ją w czoło i zostawiła samą w pokoju, gdyż w domu rozległ się dźwięk dzwonka, zwiastujący czyjeś przybycie. Zapewne Malika. Nastolatka odetchnęła głęboko i opuściła swój pokój, wcześniej zabierając małą torebkę, w której znajdowały się same najpotrzebniejsze rzeczy. Gdy schodziła po schodach, usłyszała jak Zayn wraz z jej mamą rozmawiają o tym, gdzie się wybierają. Kawiarnia i spacer. Na usta dziewczyny wkradł się delikatny uśmiech. Odchrząknęła, a wzrok ich obojga się spotkał.

Chłopak ubrany był w czarne obcisłe spodnie, białą koszulkę, a czarno-czerwone adidasy dopełniały  

jego outfit. Jego włosy były postawione delikatnie do góry, a kilkudniowy zarost wpasowywał się w jego wiek. Gdy spojrzał na nią od góry do dołu, był wręcz zachwycony jej wizerunkiem, Uśmiechnął się do niej uroczo i puścił oczko.

- Ślicznie wyglądasz, Violet - wykrztusił po chwili i podszedł do dziewczyny, cmokając ją w prawy policzek. 

Na twarzy nastolatki wkradł się drobny rumieniec, a w dole kręgosłupa poczuła ogarniający ją dreszcz.

- Dzięki, Ty też nie najgorzej, Zayn - puściła mu oczko, na co ten zachichotał. - Miałeś problem z dojazdem? - spytała, gdy jej rodzicielka się ulotniła.

- W sumie to nie. Użyłem nawigacji i o to jestem - rozłożył ręce, prezentując siebie w całej okazałości.

- To co idziemy czy może masz jakiś inny pomysł na spędzenie ze mną czasu? - dźgnęła go w bok i wyszczerzyła się w jego stronę.

- Nie zapomniałaś o czymś? - poruszył znacząco brwiami, na co nastolatka prychnęła.

- No tak, zapomniałabym, że jesteś materialistą i zależy ci tylko na nabyciu, a następnie skonsumowaniu mojej kanapki! - popatrzyła złowrogo na niego, a ten najwidoczniej się zmieszał.

- Ale ja tylko.. - podrapał się nerwowo po karku, czując zakłopotanie. Nie chciał zrazić dziewczyny do siebie, ani spowodować, że zacznie o nim myśleć w taki sposób, Zrobiło mu się głupio.

Po kilku sekundach dziewczyna roześmiała się głośno, nie mogąc już dłużej powstrzymać się przed wybuchnięciem śmiechem. Śmiała się z jego zakłopotanej miny i w głębi duchu stwierdziła, że podobał jej się jego widok, kiedy nie był taki pewny siebie. 

- Ale zabawne - mruknął niezadowolony, a następnie pociągnął ją za rękę w stronę wyjścia.

- Gdybyś widział swoją minę! - pisnęła, a Mulat rzucił jej wymowne spojrzenie. 

- Violetto, proszę się uspokoić, bo wywiozę cię do lasu - urwał i szepnął jej do ucha - i nie będę już tym miłym kolesiem - kiedy to powiedział, musnął ustami delikatnie płatek ucha dziewczyny.

Nastolatka wystawiła mu język i puściła jego dłoń, by pójść jeszcze do kuchni po obiecaną kanapkę.

- Proszę - wręczyła mu ją i założyła kosmyk włosów za ucho. 

- Nie musiałaś - oznajmił z błyskiem w oku i zaczął rozpakowywać swoją nagrodę.

- Spokojnie, nie dawałam nic, czym mógłbyś się zatruć - zaśmiała się, a on odgryzł mały kawałek i zaczął go przeżuwać.

Wykręcał twarz na wszystkie strony, udając, że to co je jest strasznie niedobre, co oczywiście było kłamstwem. Kanapka zrobiona przez nią, smakowała mu bardziej niż te od Harry'ego. Jedząc, ciągle utrzymywał z nią kontakt wzrokowy. Widział jak zależy jej na pozytywnej opinii, ale postanowił jej trochę podokuczać. Przełknął ostatni kawałek i oblizał usta.

- I? - spytała z uniesioną brwią.

- Nigdy w życiu nie jadłem tak okropnej kanapki, aż zaczyna mnie powoli boleć brzuch - specjalnie złapał za niby bolące miejsce i wystawił język. 

Violetta naprawdę włożyła w przygotowanie całe swoje serce, ale na darmo, gdyż w jej odniesieniu poniosła porażką. I to nie pierwszy ani ostatni raz. Gdy Mulat zauważył jak posmutniała, postanowił skończyć za żartami i powiedzieć prawdę.

- Ej, nie smuć się - pogłaskał ją po ramieniu.

- Nie smucę - powiedziała prawie niesłyszalnie.

- Mam oczy, Viol - dał jej pstryczka w nos, tak jak robi to swojej siostrze, gdy jest smutna. - Była przepyszna i przy najbliższej okazji, poproszę cię o zrobienie jeszcze jednej - na jej ustach ponownie wkradł się uśmiech. 

Chłopak zamknął ją w szczelnym uścisku i cmoknął w czoło. Nie zdawał sobie sprawy, że właśnie dzięki takim czynom dawał jej do zrozumienia, że mogłoby coś więcej się między nimi wydarzyć. Najwidoczniej nie był aż na tyle inteligentny, a te wszystkie czyny robił po prostu z przyzwyczajenia. Traktował ją tak jak młodszą siostrę i nawet nie dopuszczał do siebie myśli, że ona może coś czuć do niego więcej. Niestety nasze rozumowanie lubi często płatać na figle.

- Okej, idziemy - odsunęła się od niego i ruszyła w stronę wyjścia, a on tuż za nią.

- Wróć przed dziesiątą! - krzyknęła Vivienne, gdy Zayn rzucił krótkie do widzenia w kierunku rodzicielki dziewczyny.

A więc kierunek - kawiarnia.

Alone || Z. M. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz