#25

640 55 14
                                    

Jeśli czytasz, proszę, skomentuj i oddaj głos. ♥

Bahari - Wild Ones

Po wyczerpującej rozmowie z ojcem, nastolatka szykowała się do spania. Kładąc się do łóżka, na wyświetlaczu jej komórki pojawił się numer Zayn'a. Niemal natychmiast na jej usta wkradł się uśmiech i przejechała palcem po zielonej słuchawce, przystawiając urządzenie do ucha. Miała nadzieję usłyszeć głos swojego chłopaka po drugiej stronie, lecz było całkiem inaczej. Zamiast usłyszeć pytanie o swoje samopoczucie , jej słuch dobiegły czyjeś krzyki i błaganie o pomoc. Przestraszona zaczęła nawoływać ukochanego, czując coraz bardzie napływające uczucie niepokoju. Niestety nie uzyskała żadnej odpowiedzi. Kompletnie oszołomiona wstała z łóżka i pobiegła czym prędzej do pokoju rodziców. Na szczęście żadne z nich jeszcze nie spało. Cała roztrzęsiona tłumaczyła im, co przed chwilą się wydarzyło. Violet zaczęła płakać z niewiedzy, co dzieje się z Malikiem. Z minuty na minutę, w jej głowie tworzyły się coraz to gorsze scenariusze. Josh jako jedyny zachował zdrowy rozsądek i po chwili zastanowienia oznajmił, że muszą jak najszybciej udać się do mieszkania chłopaka. Vivienne również towarzyszyła im w tej podróży, starając się uspokoić córkę, mówiąc, że wszystko będzie dobrze. 

Na ich nieszczęście nikogo nie zastali w mieszkaniu. Ta mała nadzieja, którą miała w sobie, zniknęła w mgnieniu oka, zastępując ją okropną rozpaczą. Nie zostało im nic innego jak obdzwonić wszystkie możliwe w okolicy szpitale. Kiedy rodzice zajmowali się tym, Violetta zadzwoniła do jednego z przyjaciół chłopaka. Niestety nawet Louis nie miał pojęcia co mogło się stać, ale zdeklarował się zadzwonić do Harry'ego, gdyż możliwe byłoby, aby on wiedział cokolwiek. Siedemnastolatka dziękowała Bogu, że miała numer do Tomlinson'a, który kilka dni wcześniej podał jej Zayn, gdyby w razie czego coś się działo, Tommo zawsze jest pod ręką. W ostateczności okazało się, że Mulat wylądował w szpitalu św. Heleny. Nie zastanawiając się zbyt długo rodzina Spencer natychmiast się tam udała.

Zdenerwowana i niesamowicie niespokojna nastolatka próbowała dowiedzieć się, co przytrafiło się jej chłopakowi i gdzie się znajduje, jednak to nie było takie łatwe. Nikt z personelu nie chciał powiedzieć czegokolwiek. Nawet na prośbę rodziców dziewczyny, nie uzyskała żadnych informacji. Dopiero, gdy w klinice pojawił się Louis wraz z Harry'm i ich dziewczynami, cała sprawa ruszyła. Dlaczego? Otóż pan Tomlinson zaczął wykłócać się z dyżurującą pielęgniarką, ostrzegając, że zgłosi sprawę do ordynatora szpitala, a ona nie będzie miała możliwości dalszego pracowania tutaj. Przestraszona młoda kobieta natychmiast wezwała lekarza prowadzącego sprawę Malik'a. Oprócz tego, że został pobity nic więcej się nie wyjaśniło. Musieli czekać aż dwudziestoparolatek się obudzi i udzieli pozwolenia na wizytę. Nie byli z tego zadowoleni, ale nie mieli innego wyboru. Na całe szczęście życiu ukochanemu dziewczyny już nic nie zagrażało. 

Czwórka przyjaciół zdeklarowała się zaopiekować Violettą, nakazując rodzicom nastolatki udać się do domu, bo to czekanie byłoby dla nich zbyt męczące, a na dodatek po co robić sztuczny tłum. Obiecali dzwonić do państwa Spencer w przypadku każdej nowej wiadomości.

Około godziny ósmej rano zjawił się lekarz, informując, że jedna osoba może wejść na oddział. Jednogłośnie wszyscy wskazali na Violet. W końcu to żadna nowość, bo dziewczyna była z nim najbliżej powiązana, choć dopiero ich związek rozkwitał. Doktor Suarez podczas wędrówki do sali, pobieżnie wyjaśnił jak czuje się chłopak i dlaczego tutaj trafił. Jeden z przechodniów był świadkiem tego zdarzenia. Opowiedział policji, że było trzech napastników, którzy znęcali się nad chłopakiem, bijąc i kopiąc, gdzie popadnie. Według niego wyglądało to na jakieś porachunki, bo przecież nie od tak ktoś kogo napastuje. W głowie Spencer od razu pojawiły się pewne przypuszczenia, ale tym postanowiła zająć się później, bo teraz najważniejsze dla niej było zobaczenie ukochanego.

W końcu Violetta weszła do sali Malika. Na jego widok do jej oczu same cisnęły się łzy. Podeszła do jego łóżka i usiadła na dostawionym krzesełku, nie mogąc wykrztusić z siebie ani pół słowa.

- Nie płacz, skarbie - powiedział zachrypniętym głosem, gdy zobaczył jak po jej bladym policzku spływa pojedyncza łza.

Jak miała nie płakać skoro osoba, która była dla niej całym światem wyglądała jak jedno wielkie nieszczęście. Sam obraz w jej głowie jak jest katowany, przyprawiał ją o ból serca. Jego twarz była pełna zadrapań i siniaków. Podpite oko, rozcięta warga, głowa owinięta w bandaż i pęknięto żebro, to były wystarczające powody do płaczu. To niesamowicie okropne uczucie widzieć ukochaną osobę w takim stanie, a najgorsze jest to, że nie możesz odebrać tego bólu, który mu towarzyszy.

- Boże, Zayn... Zabiję tego kogoś kto ci to zrobił. Przysięgam - wycedziła przez zaciśnięte zęby, gdy obległa ją niepohamowana złość, na osoby, które w tak okrutny sposób potraktowały niczemu winnemu chłopaka.

Złapała za jego dłoń i obdarzyła ją malutkimi pocałunkami. Nie mogła sobie wyobrazić jak mogło do tego wszystkiego dojść.

- Nic mi nie będzie - próbował rozluźnić obecną sytuację, posyłając jej półuśmiech, ale zaraz się skrzywił, bo nawet tak mała czynność sprawiała mu ból.

- Proszę cię! Jak nic ci nie będzie? Spójrz jak ty wyglądasz. Masz szczęście, że w ogóle żyjesz. Wiesz jak ja się o ciebie bałam? Myślałam, że już nigdy więcej cię nie zobaczę... A ty mi mówisz, że nic ci nie będzie?! - podniosła głos, będąc poirytowana jego głupim stwierdzeniem. Nie lubiła jak zgrywał twardziela.

- Shh, Viol... Obiecałem, że nigdzie się nie wybieram i zawsze będę przy tobie, pamiętasz? - wlepił w nią swój intensywny wzrok.

- Po prostu nie wyobrażasz sobie jak strasznie się bałam - głośny szloch ponownie opuścił jej usta, a ona oparła głowę na jego dłoni, szepcząc prawie niesłyszalnie - kocham cię, Zayn. Tak strasznie cię kocham. Nie mogę cię stracić.

- I nie stracisz. Ja ciebie też kocham.

W przypływie silnych emocji, Malik wyjawił tak długo skrywane w swoim serce uczucia do nastolatki. Chciał to zrobić w bardziej romantycznych okolicznościach, a nie leżąc, w pół żywy, na łóżku szpitalnym. Niestety z uczuciami nie da się wiecznie walczyć i utwierdzasz się w nich w najmniej oczekiwanym momencie. Dokładnie w takim jak ten.

Słysząc te piękne słowa z ust ukochanego, rozpłakała się jeszcze bardziej, bo tak długo czekała, aż w końcu to usłyszy. To było jej spełnienie marzeń. Z każdym kolejnym dniem myślała o tym jak będzie się czuć, gdy jej wymarzony chłopak nareszcie przyzna się do odwzajemnienia jej uczucia, które z każdą chwilą się zwiększało. Jednak musiała coś jeszcze ważnego załatwić, by móc czerpać niesamowitą radość z tego, czego się dowiedziała. 

Pospiesznie pożegnała się z chłopakiem, bo trapiąca ją sprawa musiała dojść do końca. Jak najszybciej na szpitalnym korytarzu odnalazła Louis'a i pociągnęła go za rękaw fioletowej bluzy, odciągając go tym samym od Elisabeth. Stojąc z nim twarzą w twarz oznajmiła mu o co chodzi, widząc jego zakłopotaną minę.

- Zawieź mnie do Aarona, natychmiast.

Potrzebuję trochę przerwy, ale zanim ją sobie zrobię, dodam jeszcze rozdział w moje urodziny, czyli 1 sierpnia i dopiero wtedy zniknę z Wattpad'a na jakiś czas. xx

Alone || Z. M. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz