Rozdział Czterdziesty Szósty

1.9K 93 1
                                    

Sydney, 2014

Lot z Londynu do Sydney trwał około 22 godzin. Trzeba było przyznać, iż w stanie Margaret tak długi i wyczerpujący lot powinien być zabroniony, jednak ginekolog, z którym spotkała się w dzień, kiedy umówił ją z nim Louis, powiedział, że wszystko jest w porządku, byle tylko na siebie uważała i nie jadła ryb, ani innych podobnych rzeczy.

Musiała przyznać, że naprawdę nie spodziewała się po swoim chłopaku takiej opiekuńczości i troski; nikt nigdy jej tyle nie okazywał czułości, co piłkarz. Bolał ją tylko fakt, iż była zmuszona się poddać i pozwolić chłopakowi na pokrycie kosztów ich podróży. Rozumiała, że chciał jej coś pokazać, jednak nie mogła pozwolić mu na finansowanie każdej zachcianki, wyjazdu; nie była z nim dla pieniędzy, a jeszcze dochodziło to, że Tomlinson był chwilowo wyłączony z treningów. Już nie wspominając o zapewnieniach Jay; gdy dowiedziała się, iż będzie babcią, na samym początku była w szoku i nie chciała dopuścić do siebie tej myśli. Jednak z każdą kolejną minutą, przyglądając się Mer i swojemu synowi, stwierdziła, że nie ma nic piękniejszego od posiadania dziecka, słońce. Nie ma też słów, którymi mogłabym wyrazić swoją radość. Boże, będę babcią! I to w tak młodym wieku!, a Padolsky słysząc jej wypowiedź, uśmiechnęła się promiennie, przytulając kobietę do siebie i powstrzymując łzy, które zaczęły się jej formować w kącikach oczu.

Podobną reakcję uzyskali od Fizzy; dziewiętnastolatka nie mogła uwierzyć własnym uszom. Nie potrafiła wykrztusić z siebie ani jednego słowa; podeszła do swojego brata i go uścisnęła, podobnie zrobiła z Margaret, szepcząc jej, iż nie wyobrażała sobie czegoś tak niezwykłego. Z całą pewnością była szczęśliwa, ponieważ na zakupach, na które poszły razem z Gemmą i Jay, siostra Louisa nie szczędziła sobie zakupu dziecięcych ciuszków, co zmusiło Mer do tłumaczeń względem Styles. I tak oto większość jej znajomych już wiedziała, iż spodziewała się dziecka.

Teraz Padolsky siedziała w wielkim hotelowym pokoju z otwartą walizką na przeciwko siebie, zastanawiając się, co takiego ubrać. Był piękny, słoneczny dzień, praktycznie środek lata w Sydney, więc brunetka miała dylemat. W zasadzie, to nie miała potrzeby ukrywania swojego brzucha ciążowego pod dużymi sukienkami, ponieważ nie był on jeszcze aż tak bardzo widoczny.

Para przyleciała wczorajszego wieczoru do Crowne Plaza Hotel Coogee Beach, gdzie bardzo miło ich powitano. Mer natychmiast napisała esemesa do Fizzy, która wręcz ją ubłagała, aby dała jak najszybciej znać o tym, iż dotarli bezpiecznie na miejsce. A ponieważ Brytyjka nie była w stanie wykonać normalniej rozmowy telefonicznej, postanowiła napisać krótką, jednak treściwą wiadomość.

Następnego dnia, planowali, by przejść się po okolicy i poznać nowe miejsce.

Gdy wskazówka zegara wybiła dwunastą cztery, z łazienki wyszedł Louis ubrany tylko w granatowe spodenki do pływania, a jego włosy poruszały się z każdym jego krokiem. Chłopak podszedł do swojej dziewczyny, zajmując miejsce obok niej i przyglądając się przez kilka sekund w jej ubrania.

- Nie mów mi, że przez cały ten czas, kiedy byłem w łazience, ty nadal nie wybrałaś, co założysz. - Mer nie patrząc się na niego, mogła stwierdzić, iż się uśmiechał.

- To wcale nie jest takie łatwe, na jakie wygląda. - mruknęła brunetka, biorąc do ręki błękitny top i wpatrując się w niego głupio.

Piłkarz wywrócił oczami, uśmiechając się.

- Owszem jest.

Margaret odrzuciła top i przeniosła swoje zmęczone spojrzenie na Tomlinson'a. Widząc go bez koszulki, jęknęła; uwielbiała się mu przyglądać jak był prawie, że topless. Wtedy była w stanie podziwiać jego liczne tatuaże, które zazwyczaj ukrywa pod koszulką. I ten wyrzeźbiony, idealny tors...

Another time, another life // l.t.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz