Rozdział Piętnasty

2.3K 149 0
                                    

Londyn, 2013

Margaret czuła, że zawiodła samą siebie. Obwiniała tylko i wyłączenie siebie o to, że Louise uciekła. Miała świadomość, że, gdyby nie zrobiła awantury o ten cholerny wisiorek, który Harry dał swojej córce – z pewnością, do tego by nie doszło. Jednak brunetka mogła tylko ‘gdybać’. Ucieczka siedmioletniego dziecka wydaje się być nieprawdopodobna, ale nie niemożliwa. Równie dobrze, mogłoby się to wydarzyć w każdej chwili.

Najzabawniejsze było w tym wszystkim to, o ile to było w ogóle możliwe, że Louise nigdy nie miała objaw nieposłuszeństwa, czy też wczesnego buntowania się, w tym wypadku, bardzo wczesnego. Zachowywała się grzecznie, kiedy kazano jej coś zrobić – robiła to. Czasami, miała inne zdanie w danej kwestii, ale nigdy nie wzbudzała takiego strachu w swojej rodzicielce jak tego wieczora, kiedy wyszła z domu.

Padolsky, po telefonie, jaki wykonała do Harry’ego, założyła na stopy botki, płaszcz na ramiona i szalik wokół szyi, by być gotową do wyjścia. Łzy spływały po jej bladych policzkach. Dziewczyna nawet nie zwracała uwagi na to, że tusz, będący na jej rzęsach mógł się całkowicie rozpłynąć, czego w rezultacie nie chciała powstrzymać. Nie obchodziło ją to, jak wyglądała. Jej jedynym priorytetem było odnalezienie córki.

Styles powiedział, że w drodze do domu Mer, rozejrzy się po okolicy i sprawdzi ławki, sklepy, boiska – po prostu wszystko, co nieco uspokoiło Margaret. Recepcjonistka wpadła nawet na pomysł, by zadzwonić na policję, jednak ci nie byliby w stanie niczego zrobić, ponieważ można było zgłosić zaginięcie dziecka dopiero po 24 godzinach. Bynajmniej tak powiedział jej Harry, który wyperswadował jej tę koncepcję.

Minuty dłużyły się jej w nieskończoność. Minęło może z dziesięć od telefonu Louis’a, który poinformował Mer, iż za chwilę będzie. Mimo kontuzji, chłopak stawał na przysłowiowej głowie, byle tylko znaleźć się przy swojej ukochanej i wesprzeć ją w tym momencie. Margaret nie wymagała od niego tego, by rzucał wszystko i do niej przyjeżdżał, nie. Po prostu, w tamtym momencie, chciała poczuć jego bliskość i móc się wtulić w jego tors, by choć na chwilę wyobrazić sobie, że wszystko będzie dobrze. Ani na sekundę, przez jej głowę nie przestawały przewijać się scenariusze, jakie mogłyby się wydarzyć w tę zimną noc. Bała się o Louise bardziej niż o kogokolwiek innego. W końcu, mała brunetka była jej jedyną rodziną. Jedyną osobą, którą kochała (oczywiście, nie wykluczała dopisać do tych osób jeszcze Louis’a).

Dzwonek do drzwi wyrwał ją z zamyślenia. Rzuciła się biegiem do nich i otworzyła drewniane drzwi, a jej oczom ukazał się szatyn o cudownym spojrzeniu. Jego tęczówki błyskały troską. Louis, gdy ujrzał brunetkę – nie pytając o nic, wziął ją w swoje ramiona i pozwolił, by dała upust swoim emocjom. Potrzebowała tego jak nikt inny. Mer musiała poczuć, że jest ktoś, na kim może polegać.

Tomlinson objął Padolsky i zaczął pocieszająco masować jej plecy, jednak zdawał sobie sprawę z tego, iż nie poczuje zbyt wiele skoro miała na sobie płaszcz. Margaret schowała głowę w zagłębieniu jego szyi i pozwoliła łzom całkowicie opuścić jej oczy. Delikatny zapach perfum jej chłopaka pieścił jej nozdrza, choć sama jego obecność odrobinę podniosła dziewczynę na duchu.

- Znajdziemy ją, Mer. – szepnął szatyn, przymykając oczy i nasłuchując, czy aby brunetka przestała płakać. Nigdy nie lubił, kiedy dziewczyny płakały. – Nie mogła pójść daleko.

Recepcjonistka nieco się uspokoiła, jednak nadal była pełna obaw. A która matka by nie była? Mimo braku doświadczenia, który zdobywała z każdym dniem na nowo, nie była złą mamą dla swojej córki. Słuchała jej i starała się pomagać na tyle, na ile potrzebowała tego siedmiolatka. Ucieczka dziecka z domu zawsze było rozczarowaniem dla rodziców i zachodzeniem w głowę – co zrobili źle. Jednak w tym wypadku, Mer doskonale wiedziała, czego nie powinna była robić, a raczej, co powinna. Powinna była powiedzieć Louise, że Harry Styles był jej ojcem i czekać na reakcję córki, a nie zwlekać z tym tygodniami. Lu mogła poczuć się zraniona, mimo tego, że była tylko siedmiolatką.

Another time, another life // l.t.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz