Rozdział Dwudziesty Trzeci

2.1K 116 3
                                    

 Londyn, 2013

    Margaret była nieco zestresowana tym, co miało się wydarzyć w najbliższych kilku minutach. Siedząc w fotelu i stukając jakąś bliżej jej nieznaną melodię o ramię mebla, wpatrywała się co kilka sekund na zegar ścienny, który jakby robiąc jej na złość - chodził coraz to wolniej. Brunetka nigdy nie odczuwała czegoś takiego. Sama zastanawiała się, dlaczego zaproponowała, by była dziewczyna jej chłopaka spała w tym samym mieszkaniu, co ona, jednak nie potrafiła postąpić inaczej. Była osobą, która nie odmówiłaby pomocy, choćby niewiadomo co - to jedna z jej słabości.

    Eleanor mogła spotkać tylko raz, na meczu Louis'a, jednak wtedy nie było aż tak możliwości ku rozmowie. Obie dziewczyny, fakt, nie były zbytnio zainteresowane grą, ale tematu do konwersacji w jakiś sposób zabrakło. I właśnie tego obawiała się też Padolsky. Że Calder i ona nie znajdą wspólnego języka, zwłaszcza po tym, co przeszła młodsza brunetka w ostatnim czasie. 

      Mer, poczuła pewnego rodzaju chęć do wsparcia ekspedientki. W końcu coś je łączyło, a raczej ktoś. Louis, z pewnością nie był obojętny Eleanor, co zdążyła już zauważyć Margaret. Wiedziała, że się przyjaźnią i nie chciała, by szatyn wybierał między nią, a swoją eks dziewczyną. Padolsky nie należała do osób, które tylko czyhały na przykrości innych ludzi. Taka była jej matka. Bezwzględna kobieta, którą lubiano za to, że zawsze była na bieżąco z informacjami na temat innych sąsiadów, a sama zatajała przed wszystkimi swoje życie. Brunetka zastanawiała się, dlaczego tak sympatyczna i opiekuńcza kobieta jak Jay Tomlinson, przyjaźniła się z kimś takim jak Anne Padolsky.

    Jej dalsze rozmyślenia przerwało pukanie do drzwi. Dziewczyna wstała z fotela i podeszła do nich, by następnie wpuścić do środka swojego chłopaka w towarzystwie przyjaciółki. Eleanor nie wyglądała na zadowoloną, jednak posłała Mer delikatny zarys uśmiechu.

    Przez krótką chwilę, Mer poczuła się obco we własnym mieszkaniu. Dotarło do niej uczucie, które nie powinno dotrzeć. Obecność Calder sprawiła, iż recepcjonistka zwątpiła we wszystko, co dotąd ją otaczało. Na te kilka sekund, przed jej oczami pojawił się obraz pary stojącej przed nią, będących razem. Zakochani - tak wyglądali. Trzymali się za ręce, posyłali sobie spojrzenia, uśmiechy gościły na ich ustach, a migoczące tęczówki były jakby odzwierciedleniem wszystkiego, co czuli.

    Jak za machnięciem magicznej różdżki - wszystko zniknęło. Margaret przymknęła na dłuższą chwilę oczy, by potem ponownie ujrzeć swojego ukochanego w  towarzystwie Eleanor. Właśnie w tamtej chwili, gdy uniosła swój wzrok na brunetkę, ujrzała pod jej okiem bardzo słaby, praktycznie już znikający siny okrąg, co sprawiło, iż serce jej przestało niemalże bić. Uderzyła w nią powaga całej sytuacji, o której wiedziała jeszcze tak mało. Zrehabilitowała się, posyłając swojemu gościowi przyjazny uśmiech. 

    Calder, z początku nie wiedziała jak się zachować, ale kiedy usta Padolsky uformowały się w przyjazny gest, dziewczyna nie mogła go nie odwzajemnić. Mimo tego, iż zdawała sobie sprawę z tego, że Mer chciała jak najlepiej - wiedziała jednak, że brunetka nie jest świadoma niebezpieczeństwa, z jakim wiązała się sama znajomość z El. A gdy pomyślała  o tym, iż z jej powodu, ktokolwiek mógłby stać się ofiarą mężczyzny, niezdolnego poczuć cokolwiek, żołądek zawijał się jej w supeł.

    - Wszystko okej? - Margaret bardziej zapytała Louis'a niż Eleanor, gdyż ten posyłał jej dziwne spojrzenia. Chłopak skinął głową i zdjął ze swojej szyi szary szalik, po czym pomógł z płaszczem Eleanor. Kiedy para pozbyła się już ubrania wierzchniego, Padolsky zaprowadziła Calder do jej tymczasowego pokoju, a Louis zaszedł do pokoju córki swojej dziewczyny.

Another time, another life // l.t.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz