Rozdział Szósty

3.3K 186 1
                                    

Londyn, 2013

Dochodziła godzina szesnasta trzydzieści. Harry, jak to zwykle miał w zwyczaju, dopiero, co wyjechał ze swojego parkingu. Czarny Rover Range należał do Niall’a jednak ten pożyczył go Styles’owi. Chłopcy znali się poprzez Louis’a, który rozsławił trochę kawiarnię Irlandczyka na wyspach brytyjskich.

Harry docisnął pedał gazu, by zdążyć na jeszcze zielone światło, które, w ułamku sekundy zmieniło swoją barwę na pomarańczową i czerwoną. Miał nadzieję, iż nie załapie się na mandat, bo i tak był już spóźniony.

Pięć minut po wyjeździe spod swojego mieszkania, znalazł się pod adresem, który podała mu Margaret. Uważał, że Mer utrzymuje w tajemnicy to, kim jest Louise. Widział to dziecko na oczy może z dwa razy, jednak nie był na tyle głupi, by nie zauważyć, iż oboje byli do siebie cholernie podobni. Nie miał za złe Padolsky tego, że nie powiedziała mu o dziecku. Ba, ona nawet w stu procentach nie potwierdziła tego, iż on ma dziecko.

Wysiadł z samochodu i skierował się na pierwsze piętro. Ku jego zaskoczeniu, na klatce schodowej było ciepło, więc poluźnił trochę swój szalik na szyi, jednak beanie zostawił na głowie. Stanął przed numerem pięć i nabrał powietrza do płuc.

Po kilku sekundach, które minęły od zapukania do drzwi – stanęła przed nim drobna dziewczynka, uczesana w dwa warkocze. Prosta grzywka opadała jej na czoło, a zielone oczka wpatrywały się w bruneta z zainteresowaniem.

- Mamo, przyszedł jakiś pan! – słowa Louise natychmiast otrzeźwiły Styles’a. Mamo. Jedno słowo zmienia wszystko. Coś zakuło go w sercu. Czyżby on był ojcem tej uroczej istotki?

W progu stanęła brunetka ubrana w pudrową, luźną bluzkę z napisami oraz czarne rurki. Włosy miała falowane i opadające jej na ramiona, a usta pomalowane delikatnie morelowym błyszczykiem. Oczy podkreślone kredką oraz tuszem. Kiedy Harry zszedł wzrokiem w dół, ujrzał czarne botki na koturnie ze srebrnymi zdobieniami.

- Lu, to jest Harry Styles. To właśnie on zostanie z tobą dzisiaj wieczorem. – Powiedziała ciepło Mer, nie spuszczając wzroku z chłopaka.

- Jestem Louise. – uśmiechnęła się mała brunetka podając Styles’owi drobną dłoń, a wtedy w jej policzku, chłopak mógł dostrzec dołeczek.

- Mów mi Harry. – odwzajemnił gest dziewczynki. Miał nadzieję, że nie wyglądał na bardzo zaskoczonego tym, co się właśnie wydarzyło, ponieważ od środka był rozdarty. – Co chciałabyś dzisiaj robić?

Dziewczynka zamyśliła się, po czym odparła wesoło:

- Ograć Ethan’a w Fifę!

Harry kucnął przed Louise.

- To będzie trudne, bo ostatnio sam z nim przegrałem. – w tamtym momencie droczył się z młodą Padolsky. – Ale razem może nam się udać.

Przybił z dziewczynką piątkę.

- Lu, idź załóż buty i kurtkę. – poprosiła Mer tym samym zwracając uwagę Harry’ego – Proszę, abyś jej nie mówił o wszystkim, Harry. Ona ma siedem lat i jest dość… specyficzna.

- Powinna wiedzieć, kto jest jej ojcem. – upierał się Styles. Nawet nie wiedział kiedy Mer utwierdziła go w przekonaniu, iż tak właśnie jest.

- Nie jest na to gotowa.

- Maggie, proszę.

- Jeszcze nie teraz, dobrze? – Mer sama nie rozumiała, dlaczego to powiedziała. Nie miała w planach mówić swojemu dziecku, kim był jej ojciec. Chciała wychowywać córkę sama, jednak Harry jej to uniemożliwił. Zjawił się w Londynie. – Zrozum to, proszę cię.

Another time, another life // l.t.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz