Rozdział 25

11K 732 56
                                    

- Jesteś co do tego pewna? - Harry zadał mi to pytanie już po raz tysięczny tego dnia. I chodź wcale nie byłam pewna, przytaknęłam. Nie mogłam zrezygnować teraz, kiedy staliśmy po drugiej stronie ulicy i mieliśmy doskonały widok na kawiarnię w której miało odbyć się spotkanie. - Pamiętaj, że gdyby cokolwiek się działo masz...

- Zadzwonić, lub uciec z krzykiem, bo ty cały czas tu będziesz. - wyrecytowałam marnie naśladując jego głos, czym wywołałam u niego śmiech.

- Grzeczna dziewczynka. - mruknął, całując mnie w czoło. - Dasz sobie radę.

- No pewnie, że dam. - uśmiechnęłam się. - Przecież mnie nie zje. Poza tym, będzie tam masa ludzi. I ty jesteś cały czas na widoku.

- O o się akurat nie martwię. - mruknął. - Nie chce po prostu, żeby powiedział ci coś niemiłego. Co mogłoby sprawić ci przykrość.

- Cokolwiek by nie zrobił, nie przejmuje się tym. - zapewniłam, chodź wcale nie byłam tego taka pewna. Nachyliłam się w jego stronę, składając pocałunek na jego ustach żeby zakończyć tą konwersacje, póki jeszcze się nie rozmyśliłam, no i może po części dlatego, że miałam na to ochotę. Jak zawsze zaczęło się niewinnie. Delikatne pocałunki, zmieniły się w jeden długi. Zaplotłam ręce na jego szyi, bawiąc się małymi loczkami. Skrzynia biegów wbijała mi się w brzuch, ale smak pulchnych ust Harry'ego skutecznie odwrócił od tego uwagę. Uśmiechnęłam się, kiedy jedna z jego rąk połaskotała mój brzuch.

- Powinnaś iść,póki jeszcze nie zawróciłem. - mruknął, opierając swoje czoło o moje.

- Skoro nalegasz. - zaśmiałam się, ostatni raz cmokając go w policzek i wyszłam z auta, kierując sie w stronę kawiarni.

Pomalowanym na zielono paznokciem, stukałam o blat stolika w kawiarni. Nerwowo rozglądałam się na boki w poszukiwaniu czegoś na czym dłużej mogłabym skupić swoje myśli. Harry przywiózł mnie na miejsce spotkania znacznie wcześniej niż planowana godzina. On również od rana był spięty i widocznie chciał mieć to wszystko za sobą. I wcale mu się nie dziwię, bo i tak wykazał się niesamowita wyrozumiałością. Gdyby on miał się właśnie spotkać z jedną ze swoich byłych, prawdopodobnie przekłułabym go do kaloryfera w piwnicy.

Jeszcze raz przyjrzałam się jednemu z wielu obrazów wiszących na czerwonej ścianie. Nie mam pojęcia co na nim było. Obstawiałam fokę wyrzuconą na brzeg, pytanie tylko dlaczego była różowa. Przekręciłam głowę, aby zobaczyć czy zmiana perspektywy coś. Nie. To w dalszym ciągu wygląda jak różowa foka wyrzucona na brzeg. Zmarszczyłam nos, odwracając wzrok i skupiając się tym razem na wielkiej fotografii. Ta z kolei przedstawiała dwa lwy, rozszarpujące jakieś inne, mniejsze zwierzątko. Prychnęłam zdegustowana, sprawdzając godzinę na czarnym zegarze wiszącym nad ladą. Charlie powinien być tu lada moment. Nie mogłam się doczekać, głównie dlatego, że miałam dość tego dziwnego miejsca. Nie mam pojęcia co kierowało tym kolesiem, że zaproponował spotkanie właśnie w takim lokalu.

Kelnerka przyniosła wcześniej zamówioną wodę, dokładnie w momencie kiedy po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk małego, złotego dzwoneczka wiszącego nad drzwiami. Obróciłam się w stronę wejścia do kawiarni i z nerwów przygryzłam wargę prawie do krwi. W moim kierunku szedł właśnie wysoki brunet w czarnym garniturze i niebieskim krawacie. Na jego ustach jak zawsze widniał czarujący uśmiech, a w oczach błyszczała pewność siebie. Nie zmienił się ani trochę od naszego ostatniego spotkania. Kiedy był zaledwie kilka kroków ode mnie, wstała ze swojego miejsca. Wyciągnęłam dłoń, on jednak kompletnie ją zignorował i przyciągnął mnie do mocnego uścisku, przy okazji całując mój policzek. Kiedyś taki gest prawdopodobnie wywołałby w moim organizmie dziwne reakcje, jak dreszcze czy skurcze żołądka. Teraz jednak, sprawił, że poczułam się niekomfortowo. Jego dotyk był niczym w porównaniu z dotykiem Harry'ego. Właśnie!  Kątem oka wyjrzałam przez okno, gdzie w samochodzie siedział Harry. Już z daleka mogłam zobaczyć, że ten rodzaj przywitania nie przypadł mu do gustu ani trochę. Szubko więc odsunęłam się od mojego byłego narzeczonego, stając w odpowiedniej odległości.

Uncle HarryWhere stories live. Discover now