Rozdział 21

12.2K 690 109
                                    

- Nie może być aż tak niedobre. - westchnęłam zirytowana. Od kilkunastu minut siedzieliśmy przy stole jedząc lazanie. Leon już dawno się uspokoił i teraz grzebał widelcem w talerzu ze zniesmaczoną miną. - Jak zwykle przesadzacie.

- Mało przyprawione i makaron jest gumisty, ale wszystko co robisz jest dla mnie pyszne. - Harry uśmiechnął się ukazując swoje dwa urocze dołeczki i cmoknął w moim kierunku. Ton jego głosu nie bardzo mnie do tego przekonał, ale cieszyłam się, że chociaż się stara. 

- Poza tym, robisz najlepsze kanapki na świecie. - Leon wstał ze swojego miejsca i wgramolił się na moje kolana. Uśmiechnęłam się na jego urocze stwierdzenie. - Zawsze możemy zamawiać obiady na wynos. Nie martw się.

- Chyba macie racje. Ta lazania faktycznie smakuje jak opona. - wzruszyłam ramionami. - Idziemy do kawiarni na jakieś ciasto?

Zaproponowałam to głownie dlatego, że dawno nie odwiedzaliśmy kawiarni i naprawdę stęskniłam się za właścicielką. Jeszcze nie zdążyłam jej podziękować za opiekę nad Leonem. Chłopcy wydawali się być zachwyceni moim pomysłem, gdyż niecałe pięć minut później wszyscy siedzieliśmy w aucie. Po tym jak Harry kilkukrotnie upewnił się, że pasy Leona są dobrze zapięte, sam zasiadł za kierownicą i ruszył. Droga do kawiarni była krótka i upłynęła nam głównie na śpiewaniu piosenek lecących w radiu.

W kawiarni jak zawsze było tylko kilka ludzi, więc bez większego problemu znaleźliśmy wolny stolik. Miejsce przy oknie było na uboczu co dawało nam odrobinę prywatności. Harry posadził Leona na jednym ze stołów,  odsunął stołek dla mnie i dopiero wtedy zajął swoje miejsce. 

- Moi ulubieni klienci. - po mojej prawej stronie usłyszałam dobrze znany mi głos. Kątem oka zobaczyłam, jak szczęka Harry'ego się napina, kiedy dłoń kelnera poklepała moje ramię. Charlie zazwyczaj był miły, ale czasami przekraczał granicę przestrzeni osobistej i sprawiał, że czułam się niekomfortowo. Wielokrotnie dawał mi do zrozumienia, że jest mną zainteresowany, chociażby przez liczne zaproszenia na randki. Nie poddawał się nawet kiedy zakomunikowałam, że nie jestem zainteresowana. Miałam tylko nadzieję, że nie wypali nic głupiego w towarzystwie Harry'ego

POV Harry

Ostatnim razem nie miałem okazji przyjrzeć się kawiarni, więc kiedy zajęliśmy miejsce, pierwszą rzeczą jaką zrobiłem, było rozejrzenie się. Stonowane barwy kawiarni i przyjemne dla oka światło, sprawiało, że aż miło było wypić kawę w takim miejscu. Na ścianach wisiały obrazki kawy i różnych, ładnie wyglądających deserów. Kawiarni stała przy jednej z mało uczęszczanych dróg, więc było tu cicho. 

W kierunku naszego stolika zbliżał się wysoki blondyn z niebieskimi oczami. Plakietka zawieszona na koszuli w kratę mówiła, że ma na imię Charles. Przez dłuższą chwilę zastanawiałem się skąd kojarzę to imię, ale kiedy chłopak przywitał się z Ruby, przypomniałem sobie. To właśnie ten koleś proponował pomoc w remoncie MOJEJ dziewczynie, po to żeby teraz dotknąć MOJEJ dziewczyny. Nie podobało mi się to. Bardzo. Jeszcze raz zmierzyłem go od góry do dołu. Był wysoki, może mojego wzrostu, na pewno nie wyższy. Był chudy jak patyk, a co za tym idzie nie miał mięśni. Nie powiem, trochę mi ulżyło, bo to znaczy że kiedy będę mu musiał przyłożyć, a jeśli nie przestanie się gapić na Ruby TAKIM wzrokiem, to będę musiał to zrobić już zaraz, to przynajmniej wiem że mi nie odda. To pocieszające. 

- Co dla was? - zapytał i nie przejmując się moim towarzystwem, w dalszym ciągu pochłaniał wzrokiem Ruby. 

- Lody czekoladowe i herbata. - pisnął Leoś.

- Dla mnie duża, czarna kawa i sernik. - wyczytałem z dopiero co otwartej karty. - A dla ciebie, Kochanie? 

Objąłem ramieniem delikatne ciało Ruby, masując dłonią jej kark i dokładnie zaznaczając słowo "kochanie" na co kelner spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem. Ruby na szczęście zareagowała tak jak miałem nadzieję, że zareaguje. Uśmiechnęła się w moim kierunku, kładąc rękę na moim udzie i delikatnie je ściskając w uspakajającym, lub jak na mój gust, prowokującym geście. 

Wróciłem wzrokiem do Carliego, którego twarz wyrażała zawód. Posłałem mu spojrzenie pod tytułem "I co teraz lamusie". 

- Dla Ciebie, to co zawsze? Tiramisu i latte? - uśmiechnął się z wyższością. Widzę, że się nie poddajesz kolego, dobrze zobaczymy. 

Palce które przed chwilą masowały kark Ruby, przeniosłem w jej spięte włosy, bawiąc się końcami kucyka, a drugą rękę umiejscowiłem na jej kolanie, przez co moje ciało było odwrócone w jej kierunku. Wzrok denerwującego jak diabli blondyna, podążył za moją ręką, która teraz bawiła się rąbkiem kwiecistej sukienki. 

- Na pewno nie masz ochoty na coś nowego? - zagruchałem, uśmiechając się niewinnie. 

Ruby przez moment uważnie mierzyła mnie wzrokiem, czasami zerkając  stronę Charlesa i otwierając usta. Nim jednak zdążyła coś powiedzieć, Leon przerwał zirytowany. 

- Kobiety są takie niezdecydowane. - mruknął. - Chce swoje lody czekoladowe i herbatę. 

- Och, ja. - Ruby zaczęła, a przez zmarszczkę na czole wywnioskowałem, że trybiki w jej mózgu pracują ze zdwojoną siłą. W końcu, westchnęła i przemówiła. - Tym razem jednak wezmę sernik i może czekoladę na gorąco. 
O tak! Dobra dziewczynka.

- Jesteś pewna? - Charlesa wyraźnie nie dawał za wygraną i w tej chwili naprawdę chciałem mu wybić zęby. 

- Tak, jest. - krzyknął Leon, wyrzucając ręce w powietrze. Moja krew. - Dasz mi w końcu te lody, czy mam je sobie sam przynieść! 

Kelner westchną zrezygnowany, znikając za drzwiami prowadzącymi zapewne na zaplecze. Leon oznajmił nam, że zdenerwował się niesamowicie i aż mu się siku zachciało. Odmówił kiedy zapytałem, czy mam iść z nim. Ostatnio zrobił się bardzo samodzielny, co napawało mnie niesamowitym poczuciem dumy. Mój mały chłopczyk powoli stawał się facetem, co udowodnił chociażby dzisiejszą sytuacją. W dalszym ciągu targała mną chęć uduszenia dzieciaka, który powiedział coś tak paskudnego na temat Leona.  

- Co to było Harry? - dziewczyna odwróciła się przodem do mnie, przez co była teraz tyłem do miejsca gdzie chwile wcześniej wchodził blondyn. 

- Nie mam pojęcia o czym mówisz. - wzruszyłem ramionami i zacząłem bawić się jedną z papierowych serwetek. Musiałem czymś zająć ręce, żeby nie ruszyć w stronę zaplecza. Dłoń Ruby wylądowała pod moją brodą, zmuszając mnie tym samym na spojrzenie w jej kierunku.

- Jesteś zazdrosny? 

- No coś ty. - prychnąłem. - Niby o co? O tego cherlaka? No błagam cię, przecież on nawet nie wygląda jak prawdziwy mężczyzna. I on chciał ci robić remont. - zaśmiałem się. - Pewnie nawet nie uniósłby pędzla.

Mój uśmiech od razu zniknął, kiedy zobaczyłem jak niebieskie oczy, należące do tego fagasa, wpatrują się w Ruby. Czy ten facet nie znał granic? Kiedy jego wzrok spotkał się z moim, chwyciłem twarz dziewczyny i nie spuszczając wzroku z tego dupka, mocno ją pocałowałem. Pisnęła zaskoczona, kiedy delikatnie ugryzłem jej dolną wargę, chwile później gładząc ją językiem. Zaskoczona, czy nie, oddała pocałunek z równie ogromnym żarem, zaplatając ręce na mojej szyi. Nigdy jeszcze nie całowałem jej tak agresywnie. Odsunęła się dopiero, kiedy Charlesa postawił przed nami nasze zamówienia. Uśmiechnąłem się do niego z wyższością.

- Cóż. - Ruby zacmokała, kręcąc głową z rozbawioną miną. - Dobrze, że nie jesteś zazdrosny, bo faktycznie nie masz o co. Nie jest w moim typie. - wzruszyła ramionami, nachylając się w moim kierunku. - Ale jest taki jeden, który jest totalnie w moim typie.

- Kto? - zapytałem, lekko poddenerwowany.

- Ty. 

Okey! Przemyślałam sprawę kolejnych części (dwóch konkretnie) i jeżeli w dalszym ciągu będziecie wykazywać chęć czytania, to ja jak najbardziej jestem na tak :)
Teraz przede mną okres, kiedy nie będę miała dużo czasu, więc rozdziały bd pojawiać się rzadziej, ale myślę że jak tylko zacznie się czerwiec, to poświęcę się pisaniu :)

 http://uncle-harry-ff.blogspot.com/

ask//snapchat : carmellkowelove ZAPRASZAM
Twitter @noellkid

Do następnego xoxo

Uncle HarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz