Rozdział 8

15.5K 667 37
                                    

Ostatnie kilka dni spędziłam na przygotowaniach do Wielkiej Imprezy Niespodzianki dla Leona, w skrócie WINDL. Nazwa nie bardzo przypadła do gustu moim wspólnikom, ale to ja tu byłam królową operacji, a oni nie mieli nic do gadania. Dzisiaj Zayn i Lou mieli za zadanie zająć się małym, Perrie i El miały przygotować i powysyłać zaproszenia, pod czas kiedy ja i Styles, wybieraliśmy tort. Nie wiedziałam, że to tak trudna i męcząca praca, dopóki nie stanęłam przed wyborem. Wpatrywałam się w dwa torty, stojące na ladzie przede mną. Oba był czekoladowe, gdyż zgodnie  z Harrym stwierdziliśmy, że to właśnie jest ulubiony smak Leona. Wielkością również były takie same, oba wielkie, niemal jak sam chłopiec. Różniły się jedynie tym, że jeden ozdobiony był figurkami i kształtami dinozaurów, a drugi samochodzikami.

- Jak myślisz, Harry? - zapytałam marszcząc brwi. Odwróciłam się w kierunku mojego towarzysza, zakładając ręce na biodra. - Który ci się bardziej podoba?

- Żaden. - wzruszył ramionami, rozglądając się po sklepie.

- To dobrze, bo ty nie masz gustu. Wybiorę sama. - postanowiłam, znacząco patrząc na jego koszulkę w żółto-czarne paski. W komplecie z czarnymi spodniami, myślę, że spokojnie mógł kandydować na miss ula.

- Ja nie mam gustu? - usłyszałam, tuż obok mojego ucha. Odwróciłam się przodem do niego, co jak się okazało, nie było wcale takim wspaniałym pomysłem jak sądziłam. Ręce Harry'ego zaplotły się na moich lędźwiach, przyciągając mnie do siebie jeszcze bardziej, chodź nie sądziłam, że było to możliwe. Przez te kilka dni, bardzo często zdarzało nam się naruszyć granice przestrzeni osobistej, zawsze jednak ktoś lub coś nam przerywało. Nie byłam pewna, czy to raczej dobrze, czy może źle. Z jednej strony, definitywnie ciągnęło mnie do niego i sama niejednokrotnie prowokowałam takie sytuacje, z drugiej nie byłam pewna czy to był dobry pomysł. Bądź, co bądź był moim pracodawcą, a naprawdę nie chciałam stracić tej fuchy z powodu jakiegoś głupiego romansu. Tu już nawet nie chodziło o pieniądze jakie zarabiałam u niego, a były one spore, chodziło przede wszystkim o Leona. Zależało mi na nim najbardziej na świecie i wiem, ze on też się do mnie przyzwyczaił. Stracił w swoim krótkim życiu już wystarczająco dużo, ważnych osób, a ja nie miałam zamiaru być kolejna.

Nasze czoła zetknęły się ze sobą, a oczy nie traciły kontaktu. Palcami prawej ręki, bawiłam się nitką wystającą ze szwu na jego ramieniu. Westchnęłam, kiedy jego nos, potarł o mój. Uśmiechnął się i delikatnie pocałował moje czoło, nos, prawy policzek, lewy policzek, brodę, sprawiając, że miałam ochotę tak po prostu przyciągnąć go za ten kudłaty łeb, żeby w końcu dotknąć jego ust. I kiedy miało to nastąpić, usłyszałam klaśnięcie. Oboje spojrzeliśmy w stronę lady, za którą stała rozanielona kobieta. Zabrałam ręce z ramiona Harry'ego i obróciłam się przodem do niej, przez co teraz moje plecy były ciasno przyciśnięte do jego torsu.

- Rozumiem, że szukają państwo tortu weselnego. - zaświergotała, schylając się pod ladę. - Mam tutaj kilka naprawdę pysznych i efektownych, jak ja to mówię, arcydzieł.

- Nie, my nie...- próbowałam zaprzeczyć, ale przerwał mi, wyraźnie rozbawiony sytuacją, Harry.

- Szukamy tortu dla dziecka. - stwierdził tak po prostu, kładąc głowę na moim ramieniu.

Kobieta nieco zaskoczona i nie ukrywajmy, zawiedziona, spojrzała najpierw na mój brzuch, a później na mnie, po czym prychnęła. Nie rozumiałam tego ani trochę, bo po pierwsze jestem dorosła, więc nawet jeśli dziecko, tak jak ona zapewne sobie myśli, było nasze, to przecież nic złego. A po drugie, jestem jej klientem. Co z zasadą : "nasz klient, nasz pan."

Styles chyba również zauważył dziwne zachowanie kobiety, bo poczułam jak jego klatka, delikatnie wibruje, a za uchem usłyszałam cichy chichot.

Uncle HarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz