Rozdział 4

16K 698 27
                                    

Z uwagą przyglądałem się drobnej dziewczynie, która stała teraz na samym środku mojej kuchni z papierową torbą w wyciągniętej ręce.

- Co to jest? - zmarszczyłem brwi ze zdziwienia. 

- Śniadanie. Dla ciebie, do pracy. - wyjaśniała, jakby to była najoczywistniejsza oczywistość. 

- Nie musiałaś, ale dziękuję. Odbierzesz Leona?

Przyjąłem od niej pakunek i dalej jej się przyglądałem. 

- Po to mnie zatrudniłeś. 

- Nie zatrudniłem cię, sama się zatrudniłaś. - parsknąłem, kręcąc głową z powątpiewaniem. Dalej nie wiem jak doszło do takiej sytuacji. Codziennie odmawiam ludziom, zarządzam firmą, a ona tak po prostu...sama się zatrudniła.

- Ciebie też miło widzieć Harry. - dziewczyna uniosła brew i skrzyżowała ręce na piersiach, patrząc na mnie.

- Chyba nie sądzisz, ze mógłbym ją zatrudnić! - spojrzałem na Perrie jak na obłąkaną psychicznie kobietę, nie było nawet takiej opcji, żebym przyjął do pracy taką babę. - Przecież ona ma nierówno pod sufitem! - pokręciłem ręką w okolicy swojej głowy, żeby pokazać jak bardzo szajbnięta jest Ruby.- Kuku na muniu!  

- Nie bądź nie miły! - skarciła mnie. - Leon ją lubi!

Spojrzałem na malca siedzącego na moich kolanach, a ten tylko energicznie pokiwał głową. Przeniosłem wzrok na Ruby, która przyglądała mi się przez chwilę po czym uśmiechnęła się ukazując niemal cały swój zgryz i oznajmiła:

- Zgadzam się. 

- Co? - zapytałem lekko zdezorientowany. Zgadza się z tym, że jest nienormalna? 

- Przyjmuję twoją ofertę. Przyjdę jutro z samego rana. 

Zaklaskała w dłonie, podskakując radośnie wybiegła z pomieszczenia, niczym sarna. Okej?

- Ale ja nie złożyłem ci ŻADNEJ oferty! Hallo! 

I tak właśnie skończyłem z tą obłąkaną dziewuchą w kuchni. Zawitała do mych progów pół godziny temu. Zegarek wskazywał 6.30, a ona zdążyła zrobić już drugie śniadanie dla mnie i Leona, kawę i wstawiła pranie. Może, gdyby nie jej paskudny charakter, byłbym zadowolony. Tymczasem przez ostatnie trzydzieści minut dowiedziałem się, że źle używam pralki, niedokładnie prasuję ubrania, a mój ekspres do kawy bulgocze nie tak jak powinien, ja sam też jestem do dupy gospodarzem i ogólnie mój dom to rozpacz i nędza.

- Ale skoro już tu jesteś, musisz wiedzieć że Leon jest bardzo nieufny. Może nie będzie chciał zostać pod twoją opieką, dama rozumiesz lubi cię, ale cię nie zna. - gestykulowałem rękami, szukając odpowiednich słów opisujących sytuacje z Leonem. - To, że bawił się z tobą bawił kiedy byliście ze znanymi mu ludźmi, nie znaczy że teraz się do ciebie zbliży, wiesz on naprawdę...

Głośny chichot wypełnił pomieszczenie, odgłos bosych stóp odbijających się od parkietu i na końcu cmok, typowy dla całusa w policzek.

- Ruby!

 Leon mocno oplatał szyję panny Payne, swoimi małymi ramionkami, a ona podtrzymywała jego ciało w powietrzy.

- Ciebie też miło widzieć, szkrabie. - wymamrotałem niezadowolony, tym że chłopczyk nawet nie zwrócił na minie uwagi, zbyt pochłonięty uściskami niebieskowłosej. Co on w niej widział? Okej, była ładna, ale dla niego chyba jednak troszkę za stara. Poza tym, to właśnie ja ogrzewałem go każdej nocy, to ja chodzę z nim do łazienki, kiedy boi się potworów i to ja myje jego włosy! Nie ona! Ja! - Pójdę się przygotować do pracy, a wy możecie... - nawet na mnie nie spojrzeli. - A wy dalej możecie mnie ignorować, czy coś.

Uncle HarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz