Rozdział 17

15K 670 58
                                    

Przyłożyłam kolejną sukienkę do ciała, stojąc przed krzywo zawieszonym lustrem. Dzisiaj rano Liam i Niall pomogli mi przenieść resztę moich klamotów i teraz mogłam oficjalnie powiedzieć, że mam swój kąt. Co prawda mieszkanie wymagało jeszcze wiele pracy. W pokoju znajdowało się tylko łóżko, kilkanaście kartonów wypełnionych moimi ubraniami, reszta niezłożonych jeszcze mebli i lustro, które zawiesiłam dosłownie chwilę temu. Były właściciel zdążył wyremontować jedynie łazienkę i kuchnie, przed swoją śmiercią. Smutne, ale przynajmniej nie musiałam załatwiać swoich potrzeb w wiadrze.

Zirytowana odrzuciłam trzecią już sukienkę na łóżko, grzebiąc w kartonie za kolejną. Tym razem padło na czarną, bawełnianą sukienkę z plecami z koronki. Na grubych ramiączkach i bez dekoltu. Przygryzłam wargę, gładząc jej materiał i spoglądając na swoje odbicie. Sukienka wydawała się być odpowiednią. Nie była jakoś wyjątkowo skromna, ale też nie była wyzywająca. Odłożyłam ją na łóżko, przeciągając biały, luźny podkoszulek przez głowę. Przez chwilę rozważałam założenie stanika, jednak decydując się na pójście bez niego. Szybko włożyłam sukienkę i zapięłam zamek z boku. Materiał nie był przylegający, od wcięcia w talii w dół, sukienka była delikatnie rozkloszowana i sięgała przed kolano. Podrapałam się po nosie, rozglądając się za butami. Wcześniej wyciągnięte, czarne szpilki na platformie, stały obok futryny. Wcisnęłam je na bose stopy, ponownie wracając do lustra. Całość prezentowała się dobrze. Włosy spięte w wysoki kok, odsłaniały wzór na koronce z tyłu.

Spojrzałam na telefon, z przerażeniem odkrywając że Harry powinien być tu lada moment. Pędem ruszyłam do łazienki, po drodze łapiąc kosmetyczkę. Czerwona szminka była moim jedynym makijażem. Spryskałam się perfumami i wróciłam do pokoju szukając czegoś co mogłabym ubrać na ramiona. Padło na czarny żakiet. Do ręki wzięłam jedynie telefon, na ekranie zamigała wiadomość od Harry'ego informująca mnie, że jest już pod kamienicą. Z kluczami w ręce ruszyłam do drzwi.Gdy już upewniłam się, że są zamknięte, umieściłam pojedynczy kluczyk pod sylikonową obudową telefonu i wsunęłam go do kieszeni żakietu.

Chłodne powietrze dmuchnęło mi w twarz, kiedy wyszłam przez stare, drewniane drzwi na zewnątrz. Harry stał oparty o czarny samochód z uśmiechem na ustach. Biała wyprasowana koszula była włożona w czarne jeansy, a na ramionach miał równie czarną marynarkę. Nie ubrał krawatu, bo zapewne nie potrafił go zawiązać, ale to dobrze, przynajmniej nie będzie się czuł niekomfortowo.

- Hej. - uśmiechnęłam się, stając przed nim.

Chwycił poły mojego żakietu i stanowczo przyciągnął mnie do siebie. W ostatniej chwili odwróciłam głowę, przez co jego usta trafiły na policzek. Zmarszczył brwi w niezrozumieniu. Uśmiechnęłam się, bawiąc się jego kołnierzykiem.

- Nie całuję się na pierwszej randce. - wyjaśniłam, nonszalancko wzruszając ramionami.

- Żartujesz. - mruknął, sunąc nosem po moim policzku w kierunku ust. Zrobiłam krok w tył. - Ty nie żartujesz.

Uśmiechnęłam się, na co tylko wywrócił oczami. Otworzył dla mnie drzwi od strony pasażera i kiedy wsiadała, ucałował mój kark, zamykając je za mną. Zajęłam wygodny fotel, patrząc jak okrąża auto i wsiada na miejsce kierowcy.

- Zapnij pasy.

Przytaknęłam, wykonując jego polecenie.

- Gdzie jedziemy?

- Do restauracji. - uśmiechnął się, kładąc dłoń na moim kolanie. - Mam nadzieję, że jesteś głodna.

- Zawsze jestem głodna. - zauważyłam, kładąc rękę na jego i pocierając kłykcie. Palcem wskazującym przejechałam po odznaczających się żyłach. - Myślisz, że sobie poradzą?

Uncle HarryDär berättelser lever. Upptäck nu