Rozdział 6

15.6K 665 28
                                    

- Cholera. - wymamrotałem, po raz kolejny próbując zawiązać krawat, z marnym skutkiem. Męczyłem się z tym od dobrych dwudziestu minut i jestem niemal pewien, że przeczytałem już prawie wszystkie poradniki w internecie. Nie pomagał mi w tym kołnierzyk ciasno zapiętej, białej koszuli, który sprawiał, że czułem się duszony. Zirytowany do granic możliwości, spojrzałem na zegarek. Ruby powinna być lada moment, tak jak moja taksówka. Nie miałem najmniejszej ochoty iść na jakąkolwiek imprezę, a zwłaszcza na imprezę urodzinową. Nawet nie lubiłem dziewczyny, która dzisiaj obchodziła swoje dwudzieste urodziny. Była jedną z tych, które uważały, że skoro ich piosenka została wykorzystana w reklamie pasty do zębów, to śmiało może nazywać się gwiazdą muzyki pop.

Spojrzałem na drzwi, kiedy usłyszałem dźwięk przekręcanego klucza. Ruby wkroczyła do domu zgięta w pół, ciężko łapiąc oddech.

- Autobus mi uciekł, musiałam jechać następnym. - wymamrotała, łapiąc się za lewą stronę brzucha. - O Jezus, chyba mam wylew.

- Słaba kondycja? - nabijałem się z niej, jednocześnie nalewając wody do szklanki. Pełne naczynie przesunąłem po blacie w jej kierunku, patrząc jak chwile później je opróżnia, wcześniej majtając ciche "dzięki". - Biegłaś tu z przystanku i złapałaś taką zadyszkę? To jakieś pięć minut spacerem.

- Nie krytykuj mnie. Lepiej powiedz, dlaczego ubrałeś się jak na pogrzeb. Myślałam, ze idziesz na urodziny.

- Bo idę. - wzruszyłem ramionami. - Zawiążesz mi krawat?

- Naprawdę uważasz, że dwudziestoletnia dziewczyna, chce żeby ludzie przychodzili na jej urodziny w garniturze, z miną jakby ich zsyłali do syberyjskiego obozu pracy?

- Jestem jej szefem, jak mam się ubrać?

- Jesteś też młodym facetem, nie chcesz chyba żeby miała cię za rozgoryczonego dziada.

- Nie lubię jej. - poskarżyłem się i jestem pewien, że wyglądem teraz jak Leon, kiedy nie chce zjeść warzyw.

- Myślałam, że lubisz wszystkie kobiety. - podeszła do mnie, chwytając za końce zwisającego na mojej szyi, krawatu.

- Też tak myślałem, a później poznałem ją. - zacząłem, ale widząc jej roześmianą minę, dodałem. - A później ciebie, a wtedy już wiedziałem, że nie da się wszystkich lubić.

Zrobiła zszokowaną minę, uderzając mnie w ramię, ale chwile później roześmiała się radośnie, wiążąc mój krawat. Kiedy skończyła, spojrzała na mnie. Od kilku dni nasze relacje znacznie się poprawiły, można powiedzieć, że się lubiliśmy. W dalszym ciągu sprzeczaliśmy się i dokuczaliśmy sobie na każdym kroku, ale teraz wynikało to raczej ze wzajemnej sympatii. Może to śmieszne, a wręcz dziecinne, ale naprawdę uwielbiałem ją denerwować. Coraz częściej łapałem się na myśleniu o niej, jak o dziewczynie. To znaczy, od początku wiedziałem, że jest atrakcyjna, ale nawet przez myśl nie przeszło mi, to że moglibyśmy umówić się na randkę, na przykład. A teraz, zdarzało mi się wyobrażać, że robimy razem rzeczy, których przyjaciele robić nie powinni.

- O której planujesz wrócić?

- Za godzinę.

Spojrzała na mnie karcąco.

- Nie przesadzaj. Nawet jeśli jej nie lubisz, to pamiętaj, że to jej urodziny. Bądź miły.

- Postaram się. - odburknąłem, sięgając po marynarkę, leżącą na oparciu krzesła. - Okej, więc ja idę. Leon jest na górze i bawi się w pokoju.

POV Ruby

Kiedy drzwi zamknęły się za Harry'm, skierowałam się w stronę schodów. Można powiedzieć, że się stresowałam. To pierwszy raz kiedy miałam zostać z Leonem tak późno wieczorem, a do tego czekała mnie noc spędzona w domu Stylesa. Wiedziałam, że kiedyś nadejdzie taki moment, ale miałam nadzieję, że stanie się to później. Z opowiadań Horana, wiem że Harry nie szczędził sobie imprez i uwielbiał towarzystwo kobiet, zanim został prawnym opiekunem Leona. Dlatego też, boje się że dzisiaj, kiedy wypije trochę alkoholu, wrócą jego stare nawyki i przyprowadzi do domu jakąś lafiryndę. Co wtedy zrobię? Będę musiała zabrać małego do siebie, ale znowu tłuc się autobusem o późnych godzinach, to nie najlepszy pomysł.

Uncle HarryWhere stories live. Discover now