Rozdział 21

285 8 0
                                    

- Sam, przestań! - jęknęłam ze śmiechem, kiedy chłopak po raz kolejny opowiedział  żart. Nagle wszyscy przy stoliku zamilkli, a dłoń obok mnie uderzyła z impetem w stół. Przeniosłam wzrok na nią, a potem na jej właścicielkę.
- Jesteś głucha czy jak?! - warknęła z jadem Ruth, ciągle trzymając dłoń na stoliku.
- O co ci chodzi? - spytałam nieco zdezorientowana. Piersi niemal wylewały się z jej obcisłej bluzki, a makijaż krzyczał ,,hej, ludzie, jestem łatwa!". Jej koleżanki patrzyły na mnie z mordem i z wyższością. Kątem oka zobaczyłam, że moi znajomi byli zdenerwowani i byli gotowi w każdej chwili  do kontrataku. Posłałam im uspokajający uśmiech. Miałam zbyt dobry humor, żeby dać go zepsuć jakiejś zazdrosnej lasce.
- Ostrzegałam cię, że Matt jest mój, a ty mnie nie posłuchałaś - wymierzyła we mnie palcem, a jej twarz poczerwieniała ze złości. Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo przerwał mi głęboki, męski głos.
- A ja cię ostrzegałem, żebyś nie groziła Venus - za moimi plecami pojawił się brunet. Mięśnie miał napięte, a w oczach widziałam zaciekłość. Z poobijaną twarzą wyglądał na jeszcze bardziej groźnego. Poczułam się znacznie pewniej, kiedy usłyszałam jego głos. Wiem, że bym sobie poradziła z Ruth, no i miałam Emily, Mirandę i chłopaków, ale jednak to jego Ruth najbardziej słuchała.
- Ale...Matti - spojrzała na niego lekko wystraszona. Poczułam jego ciepłe ręce na moich ramionach i całe napięcie, które odczuwałam, odeszło.
- Nie chcę cię więcej widzieć w jej pobliżu - rzuciła mi kolejne mordercze spojrzenie, ale nie zrobiło to na mnie wrażenia, w przeciwieństwie do jego słów, na które zrobiło mi się cieplej na sercu.
- To jeszcze nie koniec - dodała, patrząc na mnie uważnie.
- Wystarczy! - Matt uniósł głos, na co dziewczyna się wzdrygnęła i zabierając ze sobą koleżanki, wyszła ze stołówki. Ci, którzy siedzieli bliżej naszego stolika, uważnie oglądali i przysłuchiwali się wymianie zdań. Tak to jest, kiedy ludzie interesują się cudzym życiem, zamiast swoim. Tymczasem brunet usiadł koło mnie i posłał mi lekki uśmiech.
- Wszystko w porządku? - spytał, gładząc delikatnie mój policzek. Czułam jak się rumienię, serce przyspiesza swoje bicie o kilka razy bardziej, a brzuch mi się zaciska. Wiedziałam, że moi przyjaciele się na mnie patrzą, ale ja, mogłam patrzeć tylko w te jego brązowe tęczówki, które za każdym razem mnie hipnotyzowały.
Przewróciłam nieco rozbawiona oczami i lekko się zaśmiałam.
- Oczywiście. Poradziłabym sobie - mruknęłam, a tym razem to on się zaśmiał.
- Nie wątpię.
- Brawo braciszku. W końcu zachowałeś się jak prawdziwy mężczyzna - powiedziała z ironią Miranda, ale wesołe ogniki latały w jej oczach.
- Jedz - wskazał palcem na jej lunch, co ją chyba trochę zdenerwowało, ale już tego nie skomentowała.
- No, proszę, nasza Venus ma już swojego rycerza. Już nas nie potrzebuje - Sam udał, że płacze na ramieniu Em, a ja nie wiedziałam czy się śmiać, czy może zapaść się pod ziemię.
- Dobra, dobra. Jeszcze mu trochę brakuje do tego określenia - zaoponowała Emily, głaszcząc Sama po włosach.
- Jesteście straszni - burknęłam i włożyłam frytki do ust. Po chwili każdy znów zajął się swoimi sprawami. Dłoń Daddario leżała swobodnie na moim kolanie, a ja nie bardzo miałam ochotę ją strzepywać.
- Urwiesz się ze mną? - usłyszałam jego cichy szept przy moim uchu. Jego ciepły oddech muskał moją odkrytą szyję, wywołując ciarki na całym ciele.
- Chcesz mnie porwać? - rzuciłam mu wyzywające spojrzenie, co przyjął z łobuzerskim uśmiechem.
- Uwierz mi, księżniczko, gdybym  chciał cię porwać, zrobiłbym to bez twojego pozwolenia - mruknął i pogładził lekko moje kolano.
- Pod jednym warunkiem... - nie zwracaliśmy uwagi na ludzi wokół nas, całkowicie skupiając się na sobie. - Nie będę tego żałowała - skończyłam, a w jego oczach zobaczyłam jakiś błysk, ale nie miałam pojęcia co on oznaczał.
- W takim razie, uciekajmy stąd - chwycił mnie za dłoń i podniósł z krzesła. Wszyscy posłali nam zdziwione spojrzenia, ale nie zdążyłam im nic wyjaśnić, bo Matt już ciągnął mnie do wyjścia ze stołówki. Emily i Miranda posłały mi spojrzenie ,,masz nam wszystko potem opowiedzieć" i uśmiechały się do sobie znacząco. Po chwili zniknęli za drzwiami, a my znaleźliśmy się w korytarzu. Szybko wzięliśmy z szafek rzeczy i razem z brunetem ruszyłam przez parking do jego Bentley'a. Nie myślałam wtedy o konsekwencjach, które mnie spotkają. Tak naprawdę nigdy nie byłam na wagarach i wiem, że mama będzie na mnie o to zła, ale szybko zepchnęłam tę myśl i skupiłam się na chłopaku obok mnie.
- To gdzie mnie znowu zabierasz? - spytałam zaciekawiona, patrząc na jego profil. Z całych sił powstrzymywałam się, żeby nie pocałować jego siniaków i ran. Matko, jestem popieprzona! Nie powinnam w ogóle tak myśleć, ale nie mogłam przestać i chciałam czy nie, ale nie potrafiłam zaprzeczyć temu, że zaczynałam się w nim zakochiwać.
- Spodoba ci się - odwrócił na małą chwilę wzrok z jezdni, posyłając mi uśmiech. Nasze ręce były splecione, odkąd wstaliśmy z naszych miejsc ze stołówki, oczywiście z małą przerwą, żeby wejść do samochodu. Było mi przyjemnie i czułam się przy nim bezpiecznie. Rany, gadam jak te wszystkie dziewczyny w tych tanich komediach romantycznych, ale nie mogłam inaczej powiedzieć. Włączyłam radio, pod bacznym wzrokiem Matthew, wsłuchując się w lecący kawałek i obserwując świat za oknem. Zbliżały się święta, a w witrynach sklepowych pojawiało się coraz więcej ozdób. Nowy Jork był pokryty białym puchem i jak zawsze tętnił życiem. Nie odzywaliśmy się do siebie, nie czując chyba nawet takiej potrzeby. Cieszyliśmy się ciszą i sobą.

Nowe JutroWhere stories live. Discover now