Rozdział 29

57 6 1
                                    

Już pierwsze chwile spędzone przez nich na obozie kempingowym „Spokojna toń" utwierdziły Liam'a w przekonaniu, że rozbijanie namiotu nigdy nie było mu pisane. Nie oznaczało to oczywiście, że poprosił kogoś o pomoc, bo w oczach każdego mężczyzny byłoby to jednoznaczne z podwójnym upokorzeniem. Po zaciętych zmaganiach z nieostrymi kołkami, wybitnie twardym gruntem i stekiem płynących z jego ust przekleństw za każdym razem, gdy namiot upadał, dopiął celu. Udało mu się, co prawda po kilku próbach, lecz nie zdziwi się, jeśli w środku nocy cała mizerna konstrukcja zwyczajnie runie na jego głowę, by pogrążyć bogu ducha winnego chłopaka w nieprzeniknionej ciemności brudnozielonego materiału. Skończył znacznie później niż inni, toteż wycierając ręce o spodnie, dumny ze swojego dzieła ruszył w stronę namiotów przyjaciół. Różnicę dostrzegł niemal od razu. Ich się nie chybotały, wyglądały ogólnie stabilniej i generalnie lepiej. Zajrzał do namiotu Samanthy , gdzie dziewczyna grała razem z Jenny w karty.

-Jak ci poszło? – spytała ściskając w dłoniach tasowaną właśnie talię – myślałam, że nie skończysz do wieczora – Jenny zachichotała, a Sam szturchnęła ją lekko stopą na znak, żeby przestała. Poczuł, że się czerwieni.

-No wiesz – teatralnie zakasłał – raczej całkiem nienajgorszej – podrapał się po głowie, a dziewczyna wyszła z namiotu, by przyjrzeć się efektowi jego nie do końca udanych starań.

– O Bogowie – wybuchła śmiechem tak głośnym, że aż musiała złapać się za brzuch – Panie i panowie, Liam Payne nie potrafi rozbić namiotu!

-Cicho! – chłopak doskoczył do niej i zakrył dziewczynie usta dłonią, lecz ku na szczęście nikt tego nie słyszał – Sam – powiedział cicho zabierając rękę z jej buzi- Pomóż – odchrząknął – Proszę?

-No dobra – sam podciągnęła spodnie i zdecydowanym ruchem podwinęła rękawy bluzki, zawijając je na łokciach. Spojrzawszy na namiot złapała się za głowę – Kto uczył cię wbijać te kołki? Nie odpowiadaj – Liam zagryzł wargi obserwując jak dziewczyna poprawia wszystko to, czego on nie potrafił zrobić. Teatralnym gestem udała, że ociera pot z czoła, po czym opierając ręce na biodrach zdmuchnęła z twarzy kasztanowy kosmyk – wisisz mi przysługę. Nawet nie wiesz, jak ogromną. Spociłam się jak mysz.

-Co tylko chcesz – odparł z wdzięcznością. Miał ochotę przytulić Sam, ale się powstrzymał.

-Co wy tam wyprawiacie? Noc was zastanie! – krzyknęła z namiotu obok Jenny, a oni dostrzegli jak zachodzące słońce zostawia na niebie pomarańczowa poświatę pośród odcieniu fioletu i różu.

-Ma rację – Samantha puściła mu oko – za godzinę ognisko. Weź gitarę. Masz szczęście, że chociaż granie idzie ci lepiej niż rozbijanie namiotu – Jenny spojrzała na nią pytająco, jednak Sam tylko machnęła ręką – Do zobaczenia!

Liam wrócił do swojego namiotu, żeby nastroić gitarę. Nie minęła nawet jedna noc, a on już zawdzięczał Sam swoje być albo nie być. Uratowała go przez całkowitą kompromitacją na oczach wydziału.

***

Ku ogromnemu samozadowoleniu chłopaka, bilans pierwszego dnia spędzonego na kempingu „Spokojna toń" nie składał się z samych strat. Był kiedyś harcerzem i co prawda, nawet jeśli jego przygoda z harcerstwem nie trwała na tyle długo, by nauczyć się rozbijać namiot, w swojej krótkiej karierze skauta opanował do mistrzostwa sztukę rozpalania ogniska. Rach ciach, szastu prastu, krzemień tam, coś innego tu, iskierka, płomień. Brawa studentów, kiedy iskierki przekształcają się w słaby, tlący delikatnie na kilku belkach płomień. Zaczęli dorzucać do niego stare gazety, a w miarę, jak ogień rósł, dokładali gałęzie. Kilku chłopaków poklepało Liam'a po ramieniu, a on zapisując w dziennym bilansie to małe zwycięstwo wstał i obejrzawszy się dojrzał Sam bijącą mu brawo z głośnym okrzykiem.

A milion little pieces | 1Dحيث تعيش القصص. اكتشف الآن