Rozdział 15

98 9 3
                                    

  Wsiadła do autobusu, by dostać się do ulubionego sklepu plastycznego w centrum miasta. Zajęła jedno z niewielu wolnych miejsc siedzących i ziewając przeciągle oparła policzek o okienną szybę. Obserwowała jadące obok niej samochody, a wśród nich jeden, poruszający się szybko i zwinnie, jak nie z tego świata motocykl. Koleś powinien zainwestować w lepszy tłumik, pomyślała słysząc głośny warkot, gdy światło zmieniło się na zielone, a on ruszył i niedługo później zniknął jej z oczu. Przejechała dwa przystanki, by wysiąść z mozolnie kluczącego uliczkami miasta pojazdu w stanie skrajnego odrętwienia. Pomyślała, jak miło byłoby wypić napój energetyczny, jednak szybko odegnała tę myśl. Równie dobrze mogłaby wypić kawę z dużą ilością cukru, ale przynajmniej nie miałaby wątpliwości co do pochodzenia żadnego z nich. Skierowała się w stronę przejścia dla pieszych, które dzieliło ją od sklepu plastycznego – pomieszczenia, do którego wchodziło się po jasnych, marmurowych schodkach. Przechodząc przez pasy zauważyła, że nieopodal zostawiony jest motocykl, klasyczny, czarny Ducati, jeden z lepszych prezentował się wyjątkowo atrakcyjnie na tle starej, zniszczonej kamienicy, w której znajdował się sklep. Pokonała schodki krótkimi susami i weszła do sklepu rozpinając skórzaną kurtkę. Pomieszczenie wypełniały regały niemal do sufitu wypełnione farbami i sprayami, ogromne kubły ołówków posortowanych według miękkości wkładu, a u sufitu wisiały zaczepione na cienkich nitkach przykładowe płótna według rozmiaru. W wysuwanych ze ściany szufladach znaleźć można było kredki, suche i olejne pastele, różne rodzaje piórek do atramentu, skończywszy na zwyczajnych długopisach. Za ladą wystawione były kleje i wszelkie materiału do decoupage'u, papiery o różnych grubościach, bibuły i tym podobne.

-Dzień dobry – przywitała tego samego sprzedawcę co zawsze, na oko pięćdziesięcioletniego, zajmującego się szeroko pojmowaną grafiką i projektami Simon'a. Przychodziła do niego odkąd tylko przeprowadziła się do Londynu i od jej pierwszej wizyty nawiązała się między nimi nić porozumienia. Wystarczyło, że Nadine powie, jaki efekt chce uzyskać, on od razu pospieszy jej radą odnośnie metody, by był jak najbardziej zadowalający.

-Cześć Nadine – uśmiechnął się do niej odkładając tableta, na którym zazwyczaj wykonywał zlecone mu prace. Oparł duże, silne dłonie na blacie, a rękawy jego wyświechtanego, granatowego swetra wyglądały na rozciągnięte od podwijania ich do łokci – Co dziś dla ciebie będzie? - długie, czarne włosy związane miał w kucyk.

-Wezmę suche pastele – zastanowiła się i od razu wybrała te, które bardzo lubiła, a akurat jej się kończyły – błękitną i w odcieniu lasu – gdy opisała kolory Simon od razu wyszedł zza lady i tworzył odpowiednią szufladę wielkiej szafy wyciągając z niej dwie kredki we wskazanych kolorach. Nadine pomyślała o temacie, który na ostatnich zajęciach zadała jej Madame Lefay. Tematem jej następnej pracy miała być tajemnicza natura. – i farby olejne.

-Wybierz sobie, co cię interesuje – wróciwszy zza lady wyciągnął paletę, na którą składało się chyba pięćdziesiąt przykładowych kolorów. Nadine zagryzła wargę  uważnie studiując wzrokiem wszystkie z nich. Wahała się między brązami i zieleniami, aż w końcu postanowiła wziąć je wszystkie – Jakiś poważniejszy projekt? – spytał z uśmiechem.

-Można tak powiedzieć – wzruszyła ramionami – Simon, ostatnio kupiłam u ciebie papier, ten 220 gram. Czy mogę używać na nim farb? – spytała wpatrując się w niego i starając się przypomnieć sobie jak najdokładniej fakturę arkuszy.

-Nie powinno być problemu, ale gdyby coś poszło nie tak, masz moją wizytówkę – uśmiechnął się – To będzie wszystko? – spytał pakując kredki i tubki z farbami do papierowej torby. Przytaknęła wyciągając portfel – To będzie osiemnaście funtów. Zagryzła wargę podając mu dwudziestofuntowy banknot. Ilekroć coś jej się kończyło, lub miała do wykonania poważniejszy temat, zostawiała w tym sklepie fortunę.

A milion little pieces | 1DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz