Rozdział 12

127 8 2
                                    

Minuty oczekiwania na baristkę o lawendowych włosach ciągnęły się w nieskończoność, wprawiając i tak znudzonego już Harry'ego w coraz większe zniecierpliwienie. Dziewczyna wyszła na przerwę i równie dobrze mogła wrócić z niej za pięć minut jak i za pół godziny - o dłuższym okresie czasu wolał nawet nie myśleć. Dopiero pod jej nieobecność dotarło do Harry'ego, że ręce bolały go wręcz niemiłosiernie od ciągłego trzymania gazety, którą nawiasem mówiąc przeczytał od deski do deski. Nigdy nie lubował się w czasopismach, toteż było to jego pierwsze doświadczenie tego rodzaju. Nie było ono nazbyt ciekawe, ani przesadnie nudne. Z rodzaju tych, które nie zmieniają nic w życiu i szybko się o nich zapomina. Odłożył sfatygowany numer Times'a na specjalnie przeznaczony do tego drewniany stojak i zrezygnowany wpatrywał się wiszący w rogu sali telewizor. Naprawdę dziwnie było widzieć na nim swoją twarz. Nie, żeby nie był do tego przyzwyczajony, jednak za każdym razem wprawiało go to w lekkie zakłopotanie. Ciemnoskóra baristka, Christina chwilę temu zniknęła gdzieś na zapleczu, co lekko go uspokoiło. Nie lubił, gdy nagle ktoś orientował się, że ma do czynienia z gwiazdą. Powodowało to u ludzi całą falę nienaturalnego zachowania, którym Harry gardził ponad wszystko. Sława miała swoje plusy, jednak odkąd skończyli pracę nad albumem i nie miał co ze sobą począć, dostrzegał coraz więcej idących za nią ograniczeń. Drzwi lokalu otworzyły się z cichym chrzęstem, a Harry'ego owionęło świeże powietrze wypełnione zapachem ziemi i kałuż po stopniałym śniegu. Lawendowowłosa dziewczyna wbiegła do baru z wyrazem przerażenia na twarzy, co sprawiło, że wszystkie jego mięśnie napięły się jak do skoku. Był gotów pobiec jej na pomoc, przyłożyć komuś, kto wprawił ją w ten rodzaj przerażenia. Gdyby tylko wiedział, że w tym wypadku obiektem jego gniewu stałby się on sam. Zatrzymawszy się na środku lokalu, młodsza baristka wlepiła wzrok w jego poruszającą się na ekranie telewizora sylwetkę i pokręciła głową z niedowierzaniem. Zmarszczył brwi starając domyślić się, co spowodowało u niej taką reakcję. Gdy Christina wróciła z zaplecza, zaczęły coś szeptać między sobą, jednak żadna nie spojrzała w jego stronę nawet na krótki moment. Jeszcze przez chwilę obserwował obie kobiety przy pracy, lecz choć nie ważne, jak bardzo pragnął zaczekać, aż dziewczyna skończy pracę, zdawał sobie sprawę, że gdyby posiedział w lokalu choćby godzinę dłużej, zaczęłoby to być coraz bardziej podejrzane. Christina i tak co jakiś czas łypała na niego podejrzliwie, a on nie chciał narazić się na zdemaskowanie. Przeklinał się w myślach, że nie chciał pokazać lawendowowłosej dziewczynie swojej twarzy, tylko siedział jak ostatni kretyn zasłaniając się czasopismem. Z jednej strony bardzo tego pragnął, a z drugiej myślał o Louis'ie. Zobaczywszy jak dziewczyna znika na zapleczu zerwał się z fotela i poszedł zapłacić. Uśmiechał się do Christiny miło, a ona odwzajemniła mu się tym samym, jednak jej mina jasno mówiła, że mógłby już sobie pójść.

-Mogę prosić rachunek? - spytał ściskając w dłoni brązowy portfel. Pragnął jak najszybciej wręczyć baristce pieniądze i oddalić się, zanim jej młodsza koleżanka wróci. Był tchórzem. Instynkt podpowiadał mu, że nie tylko chciał, ale i powinien ją poznać, jednak rozum stanowczo tego zabraniał. Tym razem musiał myśleć racjonalnie.

-Pięć funtów - powiedziała Christina podając mu świstek zadrukowanego czarnym tuszem papieru. Niepewnym ruchem dłoni wręczył kobiecie banknot, który jeszcze chwilę temu gorączkowo ściskał w zimnych ze strachu palcach. Spojrzała na zwitek o nieregularnym, wygiętym kształcie, ale przyjęła go bez słowa.

-Reszty nie trzeba - odrzekł przełykając ślinę, a gdy zobaczył lekko poruszającą się, prowadzącą na zaplecze, składającą się z dziesiątek kolorowych frędzli zasłonkę, odwrócił się na pięcie i ruszył zdecydowanym krokiem do wyjścia - idiota - mruknął sam do siebie, kręcąc głową, jednak pragnął jak najszybciej znaleźć się na zewnątrz. Ledwo przestąpił próg lokalu, a poczuł telefon wibrujący w jego kieszeni. Louis. Nie mógł wybrać gorszego momentu na rozmowę. Westchnąwszy odblokował klawiaturę i odebrał - Co jest?

A milion little pieces | 1DWhere stories live. Discover now