Rozdział 45

12.4K 792 693
                                    

W dzień, w który ma odbyć się bal, wszystko wydaje się nierealne.

Od rana siedziałam w domu Brooke, która z przejęciem rozwalała na swoim biurku kosmetyki i powtarzała, że nie wie, jak się pomalować. Przez ostatnie tygodnie miała tyle pomysłów, że kiedy przyszło co do czego, kompletnie nie wiedziała, jak zabrać się za makijaż. Jej suknia w kolorze butelkowej zieleni wisiała na drzwiach od pomieszczenia i błyszczała w ostatnich promieniach słońca, które przedzierały się przez szerokie okno.

Jej pokój był ogromny, więc każda z nas miała tutaj miejsce dla siebie. Byłam w trakcie upinania moich włosów w elegancką fryzurę, gdy z frustracją zatrzasnęła szufladę i obróciła się w moją stronę.

– Myślisz, że do tej sukienki pasuje mocny czy delikatny makijaż? – pyta z przejęciem. Widzę jej odbicie w lustrze i przewracam oczami na widok frustracji wypisanej na jej twarzy. Uśmiecham się delikatnie.

– Pomaluj się tak, żebyś dobrze się czuła – sugeruję jej i wypuszczam krótsze kosmyki z upięcia, żeby spływały po bokach mojej twarzy. Sięgam po jej lokówkę i przez moment majstruję z moimi włosami, żeby ładnie się zakręciły. Brooke zrobiła to już wcześniej i teraz jej ciemne włosy opadają kaskadami na jej ramiona.

– Nie pomagasz – oskarża mnie, po czym odwraca się w stronę lusterka na toaletce i przez moment wpatruje się we własne odbicie. – Czerwona pomadka to będzie to – wnioskuje po chwili ciszy.

– I nic, poza tym? – pytam z lekkim rozbawieniem. Ogląda się na mnie przez ramię i piorunuje mnie wzrokiem.

– Ty się tam lepiej zajmij swoimi włosami – ostrzega, po czym po raz kolejny odsuwa szufladę i w niej grzebie. W końcu wyciąga z niej jeszcze kilka kosmetyków i nareszcie zaczyna się pakować. – Mamy za mało czasu. Mogłyśmy zabrać się za to wcześniej. Chłopaki mają być tutaj za godzinę – gada pod nosem, a ja kręcę głową.

– Zdążymy – uspokajam ją, po czym poprawiam skończoną fryzurę i usatysfakcjonowana odpinam lokówkę od prądu. Siniaki na mojej twarzy zdążyły już zblednąć, dlatego kiedy się pomaluję, nie będzie ich kompletnie widać. To napawa mnie nadzieją, że może nie będę wyglądać tego wieczoru tak strasznie.

Mimo że bal odbywa się dzisiaj wieczorem, nadal waham się, czy powinnam na niego iść. Cały czas z tyłu głowy towarzyszy mi myśl, że mojej siostry tam nie będzie i strasznie mnie to zniechęca. Powstrzymuję jednak wyrzuty sumienia i idę za radą moich przyjaciół: choć raz przestać się tak wszystkim zamartwiać.

Nie wiem, czy mi się to uda, ale w końcu sama biorę się za malowanie i czterdzieści minut później kończę z ładnie pomalowaną twarzą i podkreślonymi tuszem i kreskami oczami. Na powieki nałożyłam też błyszczący cień i machnęłam usta delikatną pomadką w jasnym, przyjemnym kolorze. Wyglądam dobrze. A przynajmniej do tego próbuję się przekonać.

Kiedy Brooke kończy swój makijaż, usatysfakcjonowana przygląda się sobie w lustrze i z równym zadowoleniem lustruje mnie wzrokiem.

– Będzie pięknie – zapewnia i posyła mi uśmiech. Faktycznie użyła krwistoczerwonej pomadki i zrobiła ciemny makijaż oka, który ładnie będzie pasować do jej zielonej sukienki. – Czas się ubrać. – Klaszcze w dłonie i zrywa się z miejsca. Nie mogę nadziwić się jej entuzjazmowi, ale dzięki jej pozytywnym emocjom sama się rozluźniam.

Uciekam do łazienki, żeby nałożyć na siebie czarną, długą sukienkę z brokatowym tiulem. Góra opina mój biust, a pasek związuję wokół mojej szyi. Obie z Brooke pomagamy sobie zapiąć zamki z tyłu i gotowe sięgamy po szpilki. Moje również są czarne z zapięciem na kostce, którego przez długość sukienki jednak nie widać. Brooke za to ubiera czerwone, które pasują do jej ust. Dzieli się ze mną biżuterią. Na mojej szyi dalej wisi naszyjnik Remo, ale tym razem wkładam go pod materiał sukienki, bo do takiego wiązania nie pasuje na zewnątrz. Nie mam serca go ściągać, szczególnie po tym, jak wyjaśnił, ile dla niego znaczy i co symbolizuje w tym mieście. Mimo wszystko czuję się z nim pewniej.

ElitaWhere stories live. Discover now