Rozdział 29

17.5K 865 617
                                    

Hejka, wybaczcie tę przerwę w publikacji rozdziałów, ale miałam trochę spraw na głowie, którymi musiałam się zająć. W ramach przeprosin ten rozdział jest nieco dłuższy i trochę się w nim dzieje, więc mam nadzieję, że będziecie zadowoleni. Na Instagramie i Twitterze będę informować, kiedy pojawi się kolejny. Miłego czytania i koniecznie podzielcie się później wrażeniami!

Ściskam, Natalia <3

***

Wśród gęstego dymu i zapachu benzyny nasze spojrzenia się krzyżują. Choć Remo jest głodny zemsty i zapewne tylko krok dzieli go od pochopnej decyzji, bez wahania rusza w moją stronę. Wstrzymuję oddech, obserwując, jak stawia każdy kolejny krok i zmniejsza dzielącą nas odległość. Chaos i zimno przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. Gdy pojawia się wystarczająco blisko, jego dłonie opadają na moje policzki. Stanowczo unosi moją głowę, by nie przerwać naszego kontaktu wzrokowego, a ja mocniej zaciskam palce na czarnej chuście.

            – Jesteś cała? – pyta zachrypniętym, pełnym napięcia głosem i uważnie lustruje wzrokiem moją twarz. Jego dłonie są ciepłe i ogrzewają moje zmarznięte policzki. Moimi włosami szarpie wiatr, ale odgarnia je dopiero, kiedy potwierdzam lekkim skinieniem głowy. W jego oczach dostrzegam błysk ulgi, który natychmiast zostaje zastąpiony przez wściekłość. Puszcza mnie, odwraca się i odnajduje moją dłoń, którą zamyka w uścisku. Wtedy jego spojrzenie pada na zbliżającego się do nas Victora. Przywdziewa na twarz chłodną maskę.

            – Pierwszy punkt wieczoru mamy już za sobą – mówi z czystym zadowoleniem i błyska zębami w uśmiechu. Jego marynarka łopocze na wietrze, ale pozostaje niewzruszony na ziąb panujący na dworze. – Możesz być z siebie dumny, udowodniłeś, że do ciebie należy – dodaje.

            – Co ty sobie myślałeś?! – wybucham jako pierwsza, ruszając w jego stronę. Powstrzymuje mnie trzymający moją dłoń chłopak, który przez cały ten czas morduje Victora spojrzeniem. Przyciąga mnie w swoją stronę tak stanowczo, że wpadam na niego z impetem i spoglądam na niego z niedowierzaniem. – Co, gdyby nie wygrał? Miałabym oddać się w ręce jakiegoś...

            – Spokojnie, Lucy Graves. – Unosi dłoń. – Przecież Remo nigdy nie przegrywa. Prawda?

            Krzyżują spojrzenia, a ja zgrzytam zębami, bo nawet nie chcę myśleć, do czego to wszystko prowadzi.

            – Zanim zapytasz – dodaje po chwili Victor. – Nawet nie tknąłem jej palcem. Nic się jej nie stało – zapewnia. Remo spogląda na mnie, jakby mu nie ufał i chciał jeszcze raz się upewnić. Zaciskam zęby. – A skoro te formalności mamy już za sobą, powinniśmy przejść dalej. Wyścig zaczyna się za dosłownie chwilę.

            – Chcę wziąć udział w wyścigu razem z nim – upieram się dalej.

            – Nie taka była umowa – przypomina, mruga do mnie, po czym odchodzi, jakby nic się nie stało. Stoję w odrętwieniu, patrząc na jego oddalającą się sylwetkę i nie umiem zrobić kolejnego kroku. Zmęczenie oblepia całe moje ciało, a towarzyszące mi wcześniej emocje sprawiają, że moje gardło ostrzegawczo się zaciska. Czuję, jakby ktoś wbijał w moją krtań tysiące igieł.

            – Nienawidzę go – wykrztuszam i uwalniam dłoń z jego uścisku. – Nie chcę, żebyś brał w tym udział sam – dodaję, odwracając się do niego i z irytacją odgarniam włosy z twarzy.

            – Czyżbyś zaczęła się o mnie martwić? – pyta i puszcza do mnie oko, jakby chciał rozluźnić nieco atmosferę. Moje serce wybija szybki, nierówny rytm, bije tak mocno, że wręcz czuję, jak obija się o moje żebra. Po chwili nachyla się, ujmuje mój podbródek i szepcze do mojego ucha: – Jeśli to cię pocieszy, przez tę noc nie zmrużyłem oka, Lucy.

ElitaWhere stories live. Discover now