Rozdział 2

25K 818 301
                                    

W ekspresowym tempie ubieram dresy i bluzę. Mimo że włosy mam jeszcze wilgotne, narzucam na głowę kaptur i łapię za telefon. Zatrzymuję się przy drzwiach od pokoju na dobre kilkanaście sekund i uważnie nasłuchuję dźwięków dochodzących z dołu. W końcu ostrożnie otwieram drzwi i wychylam się na pogrążony w mroku korytarz. Z dołu nie widzę żadnego światła, więc moi rodzice albo pojechali, by załatwić sprawy związane ze śmiercią Audrey albo siedzą w swoich gabinetach i zajmują się pracą. Spinam się delikatnie, ale towarzysząca mi cisza w końcu pcha mnie w kierunku wyjścia.

Stawiam ciche, ostrożne kroki, by przypadkiem nie zwrócić uwagi mojej matki, która wielokrotnie udowodniła mi, że ma sporo do powiedzenia w sprawie mojego wieczornego wychodzenia z domu. Do tej pory stara się kontrolować każdy mój ruch, ale to nie oznacza, że daję się jej tak łatwo. Jeśli myśli, że zamierzam siedzieć w domu po tym, co się dzisiaj wydarzyło, grubo się myli.

Przedostaję się na dół i rozglądam się po jadalni. Na szczęście nikogo nie ma, dlatego spokojniej sięgam po białe adidasy i wciskam je na stopy. Zarzucam na ramiona czarną puchową kurtkę, po czym łapię za kluczyki od samochodu i czym prędzej kieruję się do garażu.

Zatrzymuję się w progu, kiedy w pomieszczeniu dostrzegam dwa samochody. Czarny Chevrolet Camaro stoi bliżej mnie, ale i tak skupiam uwagę na białym BMW należącym do mojej siostry. Moje serce wybija szybki, nierówny rytm, kiedy przypominam sobie, ile wspomnień mam związanych z naszymi nocnymi podróżami, ile emocji towarzyszyło nam podczas kierowania tymi samochodami. Ta myśl jednocześnie mnie dobija i sprawia, że uświadamiam sobie, że nie mogę się zatrzymywać. Muszę jak najszybciej dowiedzieć się, kto ją zabił.

Nie widzę innej opcji. Jestem pewna, że Audrey nie odebrałaby sobie życia sama. Jestem pewna, że nigdy nie pokusiłaby się na tak desperacki ruch. Znałam ją. Łączyły nas więzy krwi, ale również tajemnice, o których wiedziałyśmy tylko my dwie. Tajemnice, które nigdy by mi jej nie odebrały.

Nie w taki sposób.

Otwieram auto i wsiadam do środka. Pachnie tutaj wanilią, bo jeszcze kilka dni temu Audrey kupiła mi nowy zapach do samochodu i powiesiła na lusterku. Taki sam znajduje się w jej aucie. Szczegół, który sprawia, że moje serce boleśnie się ściska, nie jestem w stanie przełknąć śliny i znowu świat wokół mnie cichnie.

Skup się, myślę w końcu i odpalam silnik. Pilotem otwieram drzwi prowadzące do garażu i bez zastanowienia wyjeżdżam, skupiając się na tym, co potrafię najlepiej. Zaciskam palce na kierownicy, przesuwam nimi po znajomej skórze i zmieniam bieg, kiedy brama przed domem również się otwiera. Wsłuchuję się w cichy pomruk silnika i odcinam się od wszystkich towarzyszących mi emocji. Muszę poznać prawdę. Muszę dowiedzieć się, co się stało. Jak najszybciej.

Ruszam prosto na obrzeża Filadelfii, a z każdym kilometrem, który dzieli mnie od domu, czuję coraz większą kontrolę. Mijam znajome osiedla, krążę po ulicach, które mają mnie zaprowadzić jak najdalej od rzeczywistości panującej w centrum miasta. To tutaj, gdzie wokół nie ma żywej duszy i nikt rozsądny by się nie pokusił o dotarcie, czuję się jak ryba w wodzie.

Parkuję kilkanaście metrów wcześniej, bo nie chcę, by ktokolwiek mnie rozpoznał. Gaszę silnik i wsuwam do kieszeni klucz. Chowam włosy pod materiał kurtki i narzucam jeszcze jeden kaptur, by upewnić się, że przynajmniej część mojej twarzy będzie zakryta. Dopiero wtedy decyduję się wysiąść na zewnątrz. Ziąb na dworze sprawia, że delikatnie się wzdrygam i wciskam dłonie do kieszeni kurtki. Od razu ruszam w stronę kilku opuszczonych kamienic i mijam je pospiesznie, nie chcąc napotkać przy okazji kogoś nieodpowiedniego. Cały czas zbliżam się do wyznaczonego miejsca i cały czas moje serce bije coraz mocniej. Jestem pewna, że nie jestem tutaj sama, a ta myśl wręcz mnie paraliżuje. Upartość wygrywa jednak ze zdrowym rozsądkiem. Skręcam w prawo i zatrzymuję się tuż przed ogrodzeniem. W tej ciemności, gdzie nie dociera żadne światło, doskonale mogę zauważyć tor wyścigowy i dwa samochody stojące na linii startu. Miejsca na widowni są pozajmowane przez jakąś grupkę znajomych, a właściciele aut, zamiast się ścigać, o czymś rozmawiają. Z tej odległości nie jestem w stanie rozpoznać ich twarzy, ale jestem pewna, że ich znam. Zaciskam palce na siatce i próbuję zastanowić się nad kolejnym krokiem. Nie pokazywałam się w tym miejscu od wielu tygodni, ale zapach palonej gumy i benzyny nie jest mi obcy. Oczami wyobraźni widzę, jak mknę tą drogą moim samochodem i wygrywam kolejny wyścig.

ElitaWhere stories live. Discover now