Zostaję w mieszkaniu Remo na całą noc i ponownie budzę się w jego łóżku z samego rana. O tym, co działo się między nami kilka godzin wcześniej po rozmowie chyba nie chcę myśleć, jednak, kiedy wchodzę do kuchni w jego czarnej koszulce, moje policzki oblewają się gorącym rumieńcem. Remo opiera się o kuchenną wyspę w szarych dresach, nagą klatką piersiową i z kubkiem w ręku. Kiedy przypominam sobie, w jaki sposób jego mięśnie napinały się wczoraj, speszona odwracam wzrok, a on lekko się uśmiecha. Ma zmierzwione włosy i przygląda mi się tak intensywnie, że nie potrafię go ignorować.
– Wyspałaś się? – pyta, jakby nigdy nic i bierze łyk kawy. Biorę wdech i ostrożnie do niego podchodzę.
– Muszę wrócić do domu – przyznaję cicho, nie odpowiadając na jego pytanie. – Może w jakiś sposób... może w jakiś sposób uda odzyskać mi się te pieniądze. Poza tym nie mogę spędzać tutaj czasu non stop i ukrywać się przed rodzicami, i zabójcą. Mam szkołę – przypominam i przygryzam nerwowo wargę, spoglądając na zegarek. – Właśnie zaczęła się biologia – mamroczę, gdy wskazówka zegara przesuwa się na ósmą piętnaście.
W odpowiedzi chłopak sięga po moją dłoń i przykłada ją do swojego policzka. Nim wstałam, zdążył zgolić kilkudniowy zarost i jego skóra na policzku jest przyjemnie gładka. Patrzy mi głęboko w oczy, po czym muska ustami każdy mój palec, a mnie przechodzi przyjemny dreszcz. W klatce piersiowej czuję ciepło, które jedynie nabiera na sile.
– Możesz zostać tutaj, ile tylko chcesz – mówi. Nie zakazuje mi wyjść. Dobrze wie, że nie zatrzyma mnie tutaj siłą, ale cień, który przemyka przez jego twarz, podpowiada mi, że nie ma ochoty, bym wychodziła. A już szczególnie, żebym wróciła do domu rodzinnego.
– Wiem. – Uśmiecham się delikatnie. – Dziękuję.
Odsuwam dłoń i przez moment jeszcze na niego patrzę, niepewna, co powinnam zrobić. Remo spodziewa się po mnie jakiegoś ruchu, ale chyba nie takiego, jaki wykonuję, gdy sięgam po kubek z jego kawą i go sobie przywłaszczam. Biorę spory łyk, patrząc mu bezczelnie prosto w oczy, na co cmoka trzy razy językiem z udawaną dezaprobatą.
– Wystarczy poprosić, Lucy – komentuje i lekko unosi brew, gdy biorę łyk po raz kolejny. – Jak to możliwe, że wydajesz się taka niewinna, a ukrywa się w tobie istny demon? – pyta, oczywiście tylko się drocząc, a ja zasłaniam połowę twarzy kubkiem, by ukryć uśmiech, który rozkwita na moich wargach.
Jest po prostu... normalnie. Przyjemnie spokojnie, tak, jakby od teraz każdy poranek miał w ten sposób wyglądać. A przecież oboje zdajemy sobie sprawę z tego, że spokój nigdy nie może trwać wiecznie.
Szczególnie w naszym przypadku.
– Właśnie dlatego tak bardzo mnie lubisz – przypominam mu, a Remo już otwiera usta, by mnie poprawić. Zamiera jednak i po chwili zmusza się do kolejnego uśmiechu.
– Z grzeczności nie będę wyprowadzać cię z błędu. A teraz oddaj to. – Odbiera mi kubek, podchodząc od tyłu. Niespodziewanie druga jego dłoń ląduje na moim biodrze i chłopak przyciąga mnie do siebie gwałtownie, tak, że z mojego gardła ucieka cichy pisk. Jestem teraz uwięziona między wyspą kuchenną, a chłopakiem, który nachyla się i gorącym powietrzem dmucha prosto we fragment mojej szyi. Kurczowo zaciskam palce na kubku i parskam. – Oddawaj – powtarza rozkaz, a ja kulę się. Jego palce przesuwają się prosto na mój brzuch i przebiegają po moich żebrach, sprawiając, że nie mogę powstrzymać kolejnego parsknięcia.
– Już! – kapituluję, odkładając kubek na blat i ze śmiechem próbuję się uwolnić. – Już oddałam! Zostaw! – wołam z rozbawieniem, gdy nagle odwraca mnie w swoją stronę. Patrzę na niego z uśmiechem, a w tym samym momencie spogląda na moje wargi i wygłodniale się w nie wpija. Zarzucam mu ręce na kark i wypuszczam pełne zadowolenia westchnienie, gdy obejmuje mnie i przyciska do blatu. Jego usta smakują kawą i znów... wolnością. Uwielbiam to. Uwielbiam to, że przy nim problemy nie mają żadnego znaczenia. Spędzając z nim czas, po prostu odgradzam się od rzeczywistości. To wtedy wokół mnie istnieje bezpieczna przystań, do której zawsze mogę wrócić.
YOU ARE READING
Elita
RomanceBycie idealnym było największym brzemieniem, jakie musiała nosić na swoich barkach. Lucy Graves wychowała się w rodzinie idealnej. W rodzinie, w której każdy posługiwał się wyćwiczonym uśmiechem, w której nigdy nie poznała ciepła ani bliskości. Lucy...