Rozdział 61

2K 75 14
                                    

Siedziałam na jednym z krzeseł, przy kuchennej wyspie. Pusto wpatrywałam się w kubek, z którego unosiła się para. Ethan stał trochę dalej ode mnie, opierając się o szafki i trzymając w dłoniach herbatę. Od kilku minut żadne z nas nie odważyło się odezwać.

Byłam wykończona, a w mojej głowie wciąż na zmianę przewijał się obraz William'a i Harry'ego. Ich widok łamał mi serce, a bezradność sprawiała, że powoli rozpadałam się na kawałki. 

Obawiałam się tego, jak moje życie będzie po tym wszystkim wyglądać. Czy będę w stanie to znieść i wrócić do normalności? Jakaś część mnie umarła, gdy zdałam sobie sprawę z tego, jak wygląda ich życie.

- Myślałam, że mnie nie lubisz - odważyłam się przerwać ciszę.

Uniosłam wzrok na bruneta. Patrzył prosto na mnie, niemal wiercąc dziury w moim czole. Nadal zachowywał między nami dystans i nie do końca rozumiałam, dlaczego pozwolił mi tu jeszcze chwilę zostać. Wciąż wyglądał na kogoś, kto nie ma ochoty spędzać czasu w moim towarzystwie.

- Bo nie lubię - odpowiedział sucho.

Westchnęłam, kiwając głową. Kto by się spodziewał?

- A mimo to pijemy sobie razem herbatkę - odparłam z ironią.

Czułam, że nieustannie mi się przygląda i pewnie w każdej innej sytuacji, byłabym przez to przytłoczona, ale nie teraz. Teraz już niewiele rzeczy miało jakieś znaczenie.

- Spójrz na siebie - powiedział nagle, przez co zmarszczyłam brwi - Nie pasujesz tu - machnął ręką, zataczając koło - Jesteś zapłakana, wystraszona... Nie jesteś w stanie znieść tego na dłuższą metę.

Przełknęłam ciężko ślinę, poprawiając się nerwowo na krześle. Nie miałam pojęcia, co odpowiedzieć.

- Namieszasz mu w głowie, a później zostawisz - kontynuował - Dla ciebie to tylko odskocznia od nudnej codzienności, a dla nas życie.

Pokręciłam od razu głową, protestując. Nie zgadzałam się z nim.

- Nie zostawię go - odpowiedziałam pewnie.

Zaśmiał się nieprzyjemnie pod nosem, odrzucając do tyłu głowę. Widziałam, jak odkłada kubek na blat za sobą i robi krok do przodu.

- Będziesz tu wbiegać za każdym razem i płakać? - zapytał, patrząc prosto w moje oczy - Pomijając już to, że to nikomu nie pomaga, to jak długo będziesz w stanie to znieść?

Popatrzyłam automatycznie w stronę drzwi, za którymi znajdował się Harry. Nie chciałam dopuścić do tego, żeby słowa Ethan'a miały dla mnie jakiekolwiek znaczenie, ale dotknął miejsca, które niebywale mnie zabolało. Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób. Nigdy nie wybiegałam myślą w przyszłość. Czy naprawdę byłam w stanie to znieść?

Nie odpowiedziałam. Zamiast tego, bawiłam się nerwowo dłońmi, stukając palcami o blat wyspy. Może miał rację? Byłam na to za słaba?

Kolejne minuty spędziliśmy w ciszy. Chociaż bardzo chciałam zapomnieć o jego słowach, wciąż na nowo odtwarzałam je w swojej głowie. Tak bardzo się martwiłam i tak bardzo byłam zmęczona. Nienawidziłam tych głupich walk i nawet, gdy bardzo starałam się zrozumieć, dlaczego ktoś może to sobie robić, nie potrafiłam.

Herbata powoli mi się kończyła, a ja wiedziałam, że lada moment będę musiała stąd wyjść. Tylko bardzo nie chciałam tego robjc. Nie do końca miałam gdzie wracać. Myśl, by zatrzymać się u Ashley lub James'a, była dla mnie niczym kara. Nie zniosłabym ich współczujących spojrzeń i pocieszających słów. Nie ja byłam osobą, która najbardziej potrzebowała wsparcia.

LOST (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now