Rozdział 39

2.2K 72 8
                                    

Gdy byłam mała, William nieustannie powtarzał mi, że w życiu nic nie dzieje się przez przypadek. Uważał, że każde wydarzenie, jest wynikiem przeznaczenia. Długo się nad tym myślałam, wypatrując ludzi na ulicy. Ciężko było mi odnaleźć w tym sens. Jak los miałby łączyć nasze drogi? Czy świat nie jest na tyle duży, aby dało się łatwo w nim zgubić?

Zdaję sobie sprawę, że chciał w ten sposób przekazać mi coś innego. Że być może chodziło mu o naszą sytuację, może o śmierć matki, a może sam potrzebował wierzyć, że mimo wszystko w tym całym bólu, jest coś głębszego. I nie wiem dlaczego przypomniałam sobie o tym właśnie wtedy, gdy patrzyłam na Harry'ego. Może podobnie, jak William i ja w końcu poczułam potrzebę wierzenia w coś więcej.

Przypomniałam sobie nasze pierwsze spotkanie w klubie i to jak los nieprzerwanie łączył nasze drogi. Jeśli to nie było przeznaczenie, to czym innym było?

- Skoro John ci tak powiedział, to na pewno tak było - odparł zimno.

Przełknęłam ślinę, czując się coraz gorzej. Miałam wrażenie, że coś zmieniło się w jego wyrazie twarzy, gdy wpomniałam o John'u, ale trwało to tak krótko, że nie mogłam być tego pewna.

- Nie możesz chociaż raz być poważny? - odpowiedziałam, czując że tracę cierpliwość.

Mój oddech stał się nierówny. Nie przeszłam aż tak długiej drogi, by się przekomarzać i grać w tą głupią grę. Chciałam w końcu poznać prawdę.

- Czego ty chcesz, Jenny? - zapytał, kręcąc głową.

Miał zmrużone oczy. Kiła kosmyków włosów opadało mu na twarz. Cała jego postawa wskazywała na ogromny dystans. Przypomniałam sobie weekend w domu ojca James'a i nie potrafiłam pojąć, jak tak wiele rzeczy mogło się od tego czasu zmienić.

- Powiedz mi w końcu prawdę - starałam się brzmieć pewnie.

Chwilę nie odpowiadał, po prostu mi się przyglądając. Atmosfera nieprzyjemnie zgęstniała, a ja nadal miałam poczucie, że brakuje mi tlenu.

- Nawet gdybym chciał ci ją powiedzieć, to nie mam pojęcia, o co ci chodzi - odparł, odbijając się od szafki i robiąc krok do przodu - Jest późno, a mnie nie bawią te puste pretensje. Wybacz.

Zamurowało mnie. Czy on właśnie mnie wypraszał? Moje oczy się powiększyły, gdy minął mnie i zaczął iść w stronę przedpokoju. Podążałam za nim wzrokiem, a coś we mnie zachciało krzyczeć.

- To wszystko było naprawdę? - wydusiłam, lekko drążym głosem - To wszystko między nami. To było naprawdę, tak?

Nie obchodziło mnie już to, że brzmię żałośnie. Że mój głos był przesiąknięty błaganiem. Widziałam, jak odwracał się w moją stronę i ciężko przełykał ślinę. Nie patrzył jednak na mnie długo, po chwili spojrzał gdzieś przed siebie i ciężko westchnął.

- John powiedział, że mnie wykorzystałeś - powiedziałam, gdy zdałam sobie sprawę, że najprawdopodobniej się nie odezwie - Że chciałeś się zemścić na William'ie za Molly.

Wzrok Harry'ego padł błyskawicznie na mnie. Już nie był tak obojętny, jak wcześniej. Zdawało mi się, że widzę, jak złość powoli całego go ogarnia. A ja zaczynałam żałować swoich słów. Coś jednak we mnie nie chciało odpuścić. Nie, gdy w końcu zdobyłam się na odwagę.

- Tak było? - zapytałam - Byłam zemstą?

Nie byłam pewna, czy chcę znać na to odpowiedź. Prawda była taka, że pragnęłam tylko, by zaprzeczył. Nie wiedziałam nawet co będzie, gdy się tak nie stanie.

Zacisnął mocniej szczękę. Trawaliśmy w ciszy dłuższą chwilę. Moje serce biło tak mocno, że zastanawiałam się, czy jest w stanie je usłyszeć. Przetarł dłonią, zmęczone oczy i w końcu na mnie spojrzał.

LOST (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now