Rozdział 15

2.7K 76 12
                                    

- Jenny, wstawaj! - usłyszałam przytłumiony głos.

Poczułam, jak robi mi się ziemno, a miękka kołdra zsuwa się z mojego ciała. Pomrugałam szybko oczami, próbując przyzwyczaić się do światła. Wciąż zamglonym wzrokiem, prześledziłam pokój, by odnaleźć tego, kto zakłócił mój spokój.

Z boku łóżka stał roześmiany William. Jego przydługie włosy, zaczesane były za ucho. Ubrany był w czarne, luźne dresy i w bluzę, tego samego koloru. Rękawy miał podciągnięte do łokci, a jego dłonie zaciskały się na materiale pościeli.

Zmierzyłam go złowrogim spojrzeniem, unosząc wysoko brwi.

- Czy ty zwariowałeś? - zapytałam, podnosząc się na łokciach.

Zbliżyłam się do niego, by złapać za rąbek kołdry, ale szybko zrobił krok do tyłu, uniemożliwiając mi to. Pokręcił przecząco głową i szerzej się uśmiechnął.

- Nie ma tak łatwo - powiedział.

Czułam jak narasta we mnie frustracja. Było mi zimno, bolała mnie głowa i jedyne czego teraz chciałam, to znów zatopić się w głębokim śnie.

- William, nie jestem w nastroju na żarty - odparłam powoli, przecierając dłonią twarz.

Wczorajsza impreza dawała mi się we znaki. Czułam jak uderza we mnie kac. Nie miałam siły wchodzić z William'em w jakieś głupie przepychanki.

- Na szafce masz tabletkę - poinformował mnie, wskazując ręką na blat - Weź prysznic, ogarnij się i zejdź na dół. Dochodzi pierwsza, a na obiad ma przyjść Linda, pamiętasz?

Otworzyłam szczerzej usta. Szybko wstałam z łóżka, ale zakręciło mi się w głowie, więc znów na nie opadłam. Wpatrywałam się w sufit, z chęcią błagania bogów, by zdjęli ze mnie ciężar wczorajszej popijawy.

Kompletnie zapomniałam o obiedzie z Lindą. Cholernym obiedzie, na którym tak bardzo zależało naszemu ojcu.

- Już się zbieram - wyjąkałam.

William rzucił pościel na łóżko, po czym usiadł tuż obok mnie. Chwilę wpatrywał się we mnie bez słowa, z uśmiechem na ustach.

- Wyglądasz strasznie - powiedział - Mam nadzieję, że chociaż było warto.

Uniosłam się do góry, by dałać mu kuksańca w ramię. Chłopak jęknął, po czym teatralne złapał się za rękę, w którą wcześniej go uderzyłam. Z wyrzutem wydęłam usta.

- Było - odpowiedziałam szczerze.

***

Godzinę później siedziałam już przy wyspie w kuchni. Ojciec chrzątał się po pomieszczeniu, nerwowo klnąc pod nosem. Wyglądał tak zabawnie, w brudnym fartuszku i sterczącymi we wszystkie strony włosami.

Cały ten obiad był dla niego niezwykle ważny. Nie gotował za często, ale gdy już to robił, nie można było mu odmówić talentu. Gotował jak prawdziwy mistrz kuchni. Nie rozumiałam dlaczego tym razem, tak się denerwował. Wciąż czegoś próbował, twierdząc, że nie jest odpowiednio smaczne. Wszystko wypadało mu z rąk, a ja widząc tragedię dziejącą się na moich oczach, miałam ochotę nieustannie wzdychać.

- Spokojnie - zaczęłam wstając i podchodząc do niego - Jeśli nadal będziesz się tak denerwował, to Linda nie będzie miała co zjeść.

Zabrałam mu drewnianą łyżkę z ręki i zaczęłam mieszać sos. Zmniejszyłam ogień i spojrzałam na niego czujnie. Mąka wplątała mu się w siwo-czarne włosy.

- Idź się przebierz. Wyglądasz koszmarnie - mrugnęłam do niego - Ja dokończę.

Chwilę stał wpatrując się we mnie i zastanawiając nad moimi słowami. Wydawał się nie być pewny, czy pozwolenie mi przejąć pałeczkę, jest dobrym pomysłem. W końcu jednym z moich największych talentów, było doprowadzanie kuchni do ruiny.

LOST (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz