Rozdział 22

2.5K 69 5
                                    

Sobotę spędzałam w Coffee Heaven. Wir pracy pomógł mi zapomnieć o ostatnim tygodniu. Odciąć się od nieprzyjemnych myśli i zająć czymś pożytecznym.

Ostatnie noce niewiele spałam. Oczami wyobraźni wciąż widziałam Harry'ego. Echem obijały się w mojej czaszce jego słowa - na zmianę, te z naszej randki oraz te w restauracji. Wszystko i nic - tak piękne połączenie.

Byłam na siebie zła. Można powiedzieć, że w ogóle go nie znałam, a pozwoliłam by wkradł się do mojej głowy. By zagnieździł się w niej na stałe. Coś w nim mnie intrygowało. Sprawiało, że szybciej biło mi serce, nawet na najmniejsze wspólnie o Harry'm. I chociaż bardzo chciałam się od tego odciąć, nie potrafiłam.

Polerowałam szklanki, gdy dzwonek nad drzwiami dał znać, że ktoś wszedł do środka. Powoli uniosłam wzrok, czując jak niewidzialna nić wiąże mi gardło na supeł.

John stał w progu, rozglądając się dookoła. Miał na twarzy ten sam, co zawsze, uprzejmy uśmiech. Ubrany był w granatowe jeansy i brązową, luźną bluzę. Mówiąc, że zdziwił mnie jego widok, to za mało. Stałam w osłupieniu, przyglądając się jego profilowi. Czy świat był aż tak mały?

Widziałam, jak odwraca wzrok w moją stronę, a nasze oczy na którą chwilę się spotykają. Pomrugałam szybko, odkładając szkliwo na blat i posyłając mu ciepły uśmiech.

- Nie wierzę - powiedział rozbawiony, stając na przeciwko mnie - Czy to jest przeznaczenie?

Wszystko we mnie się spięło. Czułam się głupio, nie potrafiąc się zdobyć na taką samą ilość pozytywnych emocji względem niego. A przecież lubiłam go. Był sympatyczny, miły, uprzejmy i do tego niebywale inteligentny.

- Może to fatum? - zażartowałam, udając skwaszoną minę.

Chłopak złapał się teatralnie za serce i wydęł usta w jęknięciu.

- No wiesz co? To zabolało - odpowiedział.

Pokręciłam głową, z rozbawieniem. Sęk w tym, że problem nie był on, a ja. Zdawałam sobie sprawę, że mój gwałtowny spadek sympatii, był przysłonięty Harry'm. John sprawiał, że gdy tylko na niego spojrzałam przypominałam sobie o Wilson'ie.

- Co podać? - zapytałam miło, opierając dłonie o blat.

Chłopak wbił wzrok za mnie, czytając nasze krótkie menu.

- Co mogłabyś zaproponować?

Zastanowiłam się chwilę, również odwracając się za siebie.

- Myślę, że mamy na tyle dobrą czarną kawę, że nawet nie muszę proponować ci czegoś bardziej wymyślnego - powiedziałam w końcu.

Chłopak uniósł z uznaniem brwi.

- W takim razie czarna kawa - zgodził się.

Powoli wystukiwałam zamówienie w komputer. Przyjęłam zapłatę i schowałam ją do kasy. Nim zdążyłam unieść wzrok na chłopaka, widziałam jak ten zmierza już w stronę jednego ze stolików. Wpatrywałam się w jego szerokie plecy, przygryzając dolną wargę. Czułam lekkie ukłucie żalu w sercu. Nie powinnam tak go traktować. Moje ostatnie zachowanie względem John'a w kawiarni, ciążyło na moich barkach.

Sięgnęłam po jedno z ciast i wyłożyłam je na mały, biały talerzyk. Zrobiłam kawę i ustawiłam wszystko na tacy. Pewnie szłam w stronę blondwłego chłopaka. Uśmiechnęłam się do niego miło i pierwszy raz od dawna, naprawdę szczerze.

- A to w ramach przeprosin - powiedziałam, kładąc przed nim kawałek sernika - Za moją ostatnią ucieczkę.

Patrzyłam na niego, niepewnie. Miałam nadzieję, że ten gest trochę rozładuje między nami atmosferę. Bo nawet jeśli tego po sobie nie pokazywał, czułam że miał niewielki żal.

LOST (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now