Rozdział 55

2.4K 71 9
                                    

Uniosłam do góry brwi, nie rozumiejąc. W pierwszej chwili wydawało mi się, że się przesłyszałam. Zdawało mi się, że żartuje i za chwilę wybuchnie głośnym śmiechem, ale jego poważny wyraz twarzy szybko sprowadził mnie na ziemię.

- Co to znaczy? - zapytałam, kręcąc głową.

Jego szczęka znów się lekko zacisnęła. Całe jego ciało zdawało się być spięte. Błądził wzrokiem dookoła, aż w końcu zrobił kilka kroków w głąb pokoju. Obserwowałam go uważnie, gdy mnie wybijał i podchodził do okna. Stanął do mnie tyłem i wyglądał na zewnątrz. Wpatrywałam się w jego ciężko unoszące się i opadające barki, i w pewnej momencie zaczęłam zastanawiać się, czy aby na pewno chcę znać odpowiedź.

- Wykupili mnie - wydusił po pewnym czasie.

Musiałam wytężyć słuch, by go usłyszeć. Miałam zmrużone oczy, nerwowo poprawiając się na łóżku, a moje serce zaczęło niemalże galopować.

- Kto? - nie odpuszczałam.

Złapałam za rąbek kołdry i zaczęłam go nerwowo obracać w dłoniach. Pomimo miękkiego materaca, nagle zaczęło mi być nadzwyczaj niewygodnie. 

- Cora była chora - powiedział, odwracając się w moją stronę.

Ciężko było mi dostrzec jego twarz w ciemności, ale czułam na sobie ten jego palący, zimny wzrok, przez co momentalnie chciałam się w sobie skulić. 

Przełknął ciężko ślinę, a jego jabłko adama się poruszyło.

- Potrzebowaliśmy pieniędzy na leczenie - kontynuował. Miał tak pusty głos, że jego dźwięk zaczynał mnie boleć - Łapałem się wszystkiego, co się dało. W tamtym czasie liczył się dla nas każdy grosz - zamilkł na moment, oblizując swoje wargi - Propozycja walk była dla mnie, jak wygrana na loterii. Trochę pieniędzy, za krótką bójkę. Początkowo nie było tego wiele, ale znacznie więcej, niż mogłem zarobić w warsztacie - zmrużył oczy i spojrzał prosto na mnie - Gdy William nas okradł, nie miałem wyboru. Rzadko kiedy ktoś walczy niezależnie. Próbują złapać się wszystkiego byleby cię wykupić. A ja byłem pod ścianą. U nas w klubie trzymali pieniądze, zanim je rozdzielili i nam je dali - oparł się o parapet, zakładając ręce na piersi - A wtedy nic nie miałem.

Coś boleśnie ścisnęło mnie w sercu. Nie mogłam sobie wyobrazić, jak bardzo zagubiony musiał wtedy być. I jak mój brat, swoją głupią decyzją, przyczynił się do czegoś tak okropnego. 

- Złożyli mi propozycję nie do odrzucenia. Walczę w każdej walce, którą wymyślą, a oni dadzą mi pieniądze na leczenie - mówił dalej - Cora nie żyje, ale to nie kończy naszej umowy. Nic jej nie kończy.

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Usta otwierały mi się, ale nie byłam w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Łamał mnie jego widok. Nie potrafiłam patrzeć, na to, jak bardzo był przybity i zraniony, nawet gdy uporczywie starał się to ukryć.

- Żadne pieniądze jej nie uratowały - usłyszałam nagle jego pusty głos - A byłem pewien, że jestem w stanie kupić jej życie.

Na drżących nogach wstałam z łóżka i zrobiłam kilka kroków w jego stronę. Bałam się, że mogę go wystraszyć, że mój nagły ruch sprawi, że mnie odtrąci. Niepewnie chwyciłam go za nadgarstki i zmusiłam by na mnie spojrzał. Zimno bijące z jego oczu, niemal zamrażało krew w moich żyłach.

- Ja... - wydusiłam drżącym głosem - Nie wiedziałam - powiedziałam, kręcąc głową - Tak mi przykro.

Atmosfera nieprzyjemnie zgęstniała. Przełknął ciężko ślinę i wyrwał swoje ręce z mojego uścisku. Wzruszył lekceważąco ramionami, jakby starał się przekonać mnie lub bardziej siebie, że to nic takiego.

LOST (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now