47. (+)

93 4 14
                                    

Wieś niedaleko Monachium

Przewrócił się na drugi bok, wyszukując swojej małżonki. Jednak zamiast natrafić na jej ciepłe ciało, czuł pustą pościel. Chłodną. Otworzył sennie oczy i utwierdził się w przekonaniu, że Jagna już nie spała. Podniósł się i rozejrzał po sypialni - był sam. Nawet na święta nie da sobie odetchnąć... Odrzucił kołdrę i koc, wstał, narzucił na ramiona futro i wyszedł. Na korytarzu od razu uderzył go zapach czegoś smacznego. Zawędrował do kuchni i przystanął w progu, widząc, kto tam się krząta. Oparł się barkiem o framugę.

Jagna pichciła coś zawzięcie, mamrocząc do siebie pod nosem. Wciąż miała na sobie nocny strój, jednak w pasie przewiązała sobie fartuszek, który dostała od Hanki. Rude pukle związała w niedbały kok, żeby jej nie przeszkadzały. W powietrzu unosił się słodki zapach miodu i czegoś jeszcze. Zaciągnął się nim z lubością, ciesząc oczy pięknym widokiem. Wszedł do kuchni, gdzie po przeciwnej stronie od pieca, szafek i innych mebli wisiało pranie. Odgłos kroków wyrwał rudowłosą z amoku i wtedy dostrzegła obecność męża. Podszedł do niej i, obejmując w pasie, ucałował w głowę.

- Co takiego gotujesz?

- Placki - oznajmiła z dumą - Greta mnie nauczyła. Właśnie miałam cię budzić.

- Pachną cudownie - szepnął, zamierzając odciągnąć ją od gotowania.

Zaczął muskać jej szyję ustami, ale skutecznie uciekała od pieszczot.

- Wytrzymaj do jutra - poprosiła - Jest jeszcze Adwent.

- To tylko jeden dzień...

- Właśnie - odwróciła się do niego przodem - Pomożesz mi poroznosić kołacze dla mieszkańców. Jeden dzień minie jak mrugnięcie okiem - uśmiechnęła się do niego.

- Kołacze? - zmarszczył czoło.

- Coś słodkiego na święta od pani Wilhelmowej.

- Czy ja też dostanę od niej coś słodkiego? - szepnął, zbliżając do niej twarz.

- Jak zasłużysz...

Nie zdołała się uchronić od pocałunku. Pozwoliła jednak tylko na jeden.

- Idź już usiąść. Zaraz podam śniadanie.

***

Nie pozwolił jej ciągnąć sanek z pakunkami. Oprócz kołaczy, Jagna podarowała każdej rodzinie zestaw słomianych ozdób do powieszenia na iglastym drzewku, które ozdabiało każdy świąteczny dom. Polubiła tę tradycję. U nich, w głównej izbie, drzewko już stało i czekało na ozdoby. Jagna chciała je ustroić w Wigilię.

Śnieg skrzypiał pod ich stopami, gdy zmierzali do ostatnich domostw. Maciejówna uparła się, że koniecznie chce zajrzeć do konia, któremu przy poprzedniej wizycie pomogła. Wieść o dobrych panach, którzy rozdawali prezenty na święta, zdążyła się rozejść i rzeczony mężczyzna powitał ich już od progu. Weszli na moment do środka. Jagnie serce się ściskało, gdy widziała, w jakich warunkach muszą żyć i to przy srogiej zimie.

- Jak się miewa wasz koń? - zapytała, nie mogąc już wytrzymać z ciekawości.

- Ah, wspaniale! Twoje zioła, pani, bardzo pomogły. Teraz nawet z większą werwą pracuje.

- Mogę go zobaczyć?

Mężczyzna zaraz zaprowadził Jagnę do stajni, gdzie stał ogier. Wilhelm został w środku, w towarzystwie żony gospodarza i trójki dzieci.

- Cudowną macie małżonkę, panie Wilhelmie - powiedziała z uśmiechem - Dobra z niej kobieta.

- Bardzo dobra - pokiwał głową, lekko się uśmiechając.

Córka KoniuszegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz