45.

66 5 7
                                    

Monachium

W innych okolicznościach zapewne cieszyłaby się na kolejną ucztę, a przynajmniej byłaby miło nastawiona. W tym wypadku jednak nie miała najmniejszej ochoty tam iść, a gdy się okazało, że musi się pojawić, była przerażona. Przez cały ten czas chodziła posępna, ale i wystraszona - wzdrygała się i podskakiwała, gdy ktoś niespodziewanie się obok niej pojawiał lub odzywał. Wilhelm to widział, ale nie mógł nic poradzić. Jagna musiała iść, czy tego chciała, czy nie. Każdy kiedyś się ośmieszył, ale w końcu musiał wrócić. Zajrzał do niej, gdy Machna kończyła dociągać sznurki w gorsecie.

- Na pewno? Nigdy nie prosiłaś, żeby było tak mocno.

- Przy zaciśniętym brzuchu odechce mi się pić piwa i przynajmniej się nie ośmieszę - prychnęła.

Wilhelm stanął krok od progu, nie chcąc przeszkadzać. Dłonie złączył za plecami i czekał na żonę. Służka skończyła i odsunęła się, rejestrując obecność rycerza. Ten przyłożył palec do ust i gestem głowy nakazał jej odejść. Jagna podeszła do kuferka i pogrzebała w nim.

- Musimy iść do miasta - oznajmiła - Mam tylko perły i naszyjnik od Wilhelma. Maria pewnie będzie niezadowolona, gdy pokażę się z gołą szyją.

- Załóż perły - odezwał się Wilhelm - Będą pasować do welonu.

Maciejówna podskoczyła i odwróciła się gwałtownie, patrząc z szybko bijącym sercem na męża. Ten akurat sięgał po wspomniany welon z oparcia krzesła.

- I do sukni również - dodał.

Wzięła wdech. Na wieczór wybrała ciemnofioletową. Tę samą, w której zaraz po weselu jechała do jego majątku, by tam mogli skonsumować małżeństwo. Włosy kazała sobie upiąć w ciasny kok, by żaden najmniejszy kosmyk z niego nie wypadł. Policzki lekko ozdobiła różem, usta również. Dłonie odrobinę nasmarowała łojem, którego zazwyczaj używała do smarowania końskiego rzędu, by ukryć ich spracowanie. Brakowało jedynie naszyjnika i welonu.

- Mogę? - spytał, wskazując na welon.

Przytaknęła i odwróciła się tyłem. Wilhelm podszedł do żony.

- Nisko - poprosiła - Tuż nad kokiem.

Zrozumiał. Wpiął klamerkę i ułożył materiał na jej plecach i ramionach. Potem sięgnął po sznur pereł. Odgarnęła welon na bok. Gdy zapinał naszyjnik na karku, lekko musnął go też ustami.

- Pięknie wyglądasz, skarbku - szepnął - I nie przejmuj się innymi. Baw się tak jak zawsze - przesunął dłońmi po jej bokach, przyciągając ją lekko do siebie - Tak jak lubię.

***

Z walącym sercem weszła z mężem do sali. Tym razem pojawił się z nimi również Andreas. Zapewne, żeby mnie pilnować... Jak kundla... Para książęca już tam była. Jagna niechcący wyłapała wzrokiem fraucymer. One też na nią spojrzały, szepnęły coś między sobą i zaczęły chichotać, zerkając na nią z kpiną i wyższością. Zaraz odwróciła wzrok. Pozwoliła mężowi poprowadzić się do przypisanego im miejsca. Odsunął dla niej krzesło, za co była mu wdzięczna. Czuła na sobie spojrzenia wszystkich i nogi miała zbyt miękkie, by zdołała normalnie usiąść. Od razu skupiła wzrok na talerzu przed sobą. Sługa podszedł do nich i zaczął nalewać im wina. Gdy napełnił kielich Jagny, Wilhelm coś do niego szepnął. Skinął głową, po czym gdzieś zniknął.

Gdy wrócił, postawił przy nich dzban z wodą. Rudowłosa nabrała głęboko powietrza, patrząc na niego jak na srogą karę. Wilhelm to zauważył i przykrył jej dłoń swoją. Nie odważyła się na niego wejrzeć, za bardzo ściskało ją w żołądku. Z tego też powodu to on się do niej nachylił.

Córka KoniuszegoWhere stories live. Discover now