Kraków
Ten dzień zaczął się bardzo wcześnie. Nic na to nie wskazywało, a jednak o świcie okazało się, że jedna z klaczy zaczęła rodzić. A poród nie należał do najłatwiejszych. Maciej i Jagna mieli dużo pracy, a na szali wisiało życie obojga koni. Klacz kwikała, rżała, wierzgała. Cały proces wyraźnie sprawiał jej ból, a utwierdzała to przekonanie krew, która co jakiś czas wypływała z dróg rodnych.
- Ojcze... - jęknęła Jagna, gdy szkarłatna kałuża znów się powiększyła.
- Nie poddawaj się.
- Ale ta krew...
- Nic nie jest jeszcze przesądzone.
Rzuciła mu pełne powątpiewania spojrzenie, które całkowicie zignorował. Był skupiony na tym, by wypadać jakiekolwiek nieprawidłowości w brzuchu konia. Ona klęczała z boku, czekając, aż się przyda.
- Dobrze, idź po płótna i ciepłą wodę - polecił - Prędko! - rzucił, gdy nie odrywała tępego wzroku od krwi.
Otrząsnęła się, wstała i wybiegła po odpowiednie rzeczy. Zaczerpnęła gwałtownie rześkiego powietrza. Odkąd została z ojcem zerwana z łóżek, praktycznie nie zmienili ubrań. Oboje byli w strojach do snu, jeno Maciej narzucił kamizelkę, a Jagna szlafrok z trochę już za krótkimi rękawami. Włosy związywała w biegu, przez co teraz pozwoliła sobie na poprawienie koku.
- Jagno! - usłyszała za sobą wołanie.
Zignorowała je. Wpadła jak wicher do jednego z przystajennych pomieszczeń, w którym koniuszy trzymał różne potrzebne rzeczy. Zabrała kilka półcień z półki. Wyszła stamtąd równie szybko, prawie wpadając na właścicielkę głosu.
- Uważaj jak chodzisz - ofuknęła ją.
Odsunęła się i strzepnęła drobne pyłki z granatowej sukni. Poprawiła też blond włosy, splotła dłonie na wysokości łona i westchnęła, patrząc na Maciejównę.
- Królowa pragnie...
- Nie mam czasu - weszła jej w słowo i wyminęła dwórkę.
Ta jednak ani myślała jej odpuszczać. Uniosła poły sukni i ruszyła wściekle za nią.
- Nie obchodzi mnie to. Królowa i jej córka pragną wybrać się na przejażdżkę. Masz przygotować konie.
- Nie mam czasu - powtórzyła, szukając wzrokiem wiadra.
- Jesteś służącą, masz robić, co ci każą i kiedy ci każą.
Rudowłosa przystanęła i odetchnęła głęboko. Złość wzięła górę i zapomniała o rodzącej w bólach klaczy. Odwróciła się przodem do rozmówczyni. Dwórka Małgorzata zawsze jej dokuczała.
- Nie jestem byle służącą - wysyczała.
- A kim? Księżniczką? Hrabianką? - zapytała z drwiną.
- Mój ojciec jest szanowany na dworze. Sam król...
- Król nie dba o kogoś takiego jak twój ojciec - przerwała jej - A tym bardziej kogoś takiego jak ty.
Nabrała głęboko powietrza, powstrzymując łzy. Wiedziała, że nie ma najwyższej pozycji, ale przecież nie była aż tak uboga. Zacisnęła usta.
- Jagno, do cholery! - ze stajni dobiegł ją wściekły głos ojca.
Wzdrygnęła się i rzuciła się biegiem w stronę budynku. Woda nie była ciepła, ledwie letnia. Maciej wciąż masował brzuch, tym razem już wyraźnie podenerwowany.
CZYTASZ
Córka Koniuszego
Historical Fiction🐴 I tom przygód Jagny Maciejówny 🐴 - Puść ją - powiedział, widząc jak jego małżonka się męczy - Przecież w stajni jest grzeczna. - Ale to nie dom. Jeszcze, nie daj Bóg, gdzieś mi ucieknie albo wstydu narobi. - Nie narobi - zapewnił, wyciągając d...