22. "Say something, I'm giving up on you."

1.4K 132 6
                                    

   Minęły trzy dni, odkąd Zayn był świadkiem dziwnej wymiany zdań między jego Elsą i Sarithą. Jego? Czy on naprawdę tak pomyślał? Prawda była taka, że dziewczyna z dnia na dzień, coraz bardziej mieszała mu w głowie, a on nie miał innego wyjścia, jak tylko poddać się temu uczuciu bez walki. Elsa stanowiła świeży powiew powietrza w jego nudnym i samotnym życiu, więc niby czemu miałby z tego rezygnować? Nie chciał i nie mógł tego zrobić. 

   Mimo wszystko, nie mógł zaprzeczyć, że od momentu kłótni dziewczyn, Zayna nie opuszczało dziwne przeczucie, że coś złego się stanie. Nie wiedział, co, ale jak to mówią "czuł pismo nosem". Miał głęboką nadzieję, że intuicja go zawodzi, jednak owa nadzieja roztrzaskała się wraz z dzwonkiem do jego drzwi, w których zaraz pojawił się Louis. Malik widząc go, wytrzeszczył oczy, gdyż dawno nie widział przyjaciela w tak fatalnym stanie. Nawet nie musiał zgadywać, że stan Tomlinsona ma coś wspólnego z Sari i Harrym, oczywiście się nie mylił.

"Stary, co z tobą? Co się stało?" 

  Szatyn wtoczył się do mieszkania Zayna. Wtoczył to dobre słowo, gdyż był zalany w trupa i cudem był fakt, że jakoś trafił do przyjaciela. Jego ubranie było pomięte, oczy przekrwione, a na twarzy widniał kilkudniowy zarost. Śmierdział dymem papierosowym, a jego oddech przesiąknięty był wódką. Zayn czuł to nawet z odległości metra. 

  Tommo doczłapał do sofy i usiadł na niej zamaszyście, a z kieszeni jeansowej kurtki wyjął piersiówkę i upił łyk jej zawartości. 

"Co się stało? Harry Styles się stał. Saritha ... Nawet nie pytaj ..." Mruknął, znowu pijąc, dopóki Malik nie wyrwał mu alkoholu z rąk.

"Oddawaj mi to, do kurwy nędzy!" Warknął oburzony, a wtedy brunet poszedł do kuchni, wylał do zlewu całą wódkę, jaka była w naczyniu, a następnie wrócił do salonu i rzucił piersiówką w Tomlinsona, a on jakimś cudem ją złapał.

"Pusta?! Malik, ja Cię kiedyś wykastruję, zobaczysz!" 

"Aż drżę." Parsknął brązowooki, siadając obok przyjaciela, który w akcie frustracji zaczął ciągnąć swoje włosy. "Lepiej powiedz mi dokładnie, co się stało." 

"Wrócił były Sarithy. Były ..." Chłopak zaśmiał się ironicznie, ale doskonale widoczne było jego rozżalenie. "On z nią nigdy nie zerwał, po prostu zniknął na całe lata, a teraz nagle się pojawił i chce naprawić swoje błędy. Rozumiesz to, kurwa?! On chce naprawiać swoje błędy z moją dziewczyną! Po moim, kurwa trupie. Niedoczekanie jego. Niech się trzyma od niej z daleka, złamas jeden. A ona nawet mi o nim nie powiedziała. Dowiedziałem się o tym, gdy do niej przylazł, a potem przyparłem ją do muru i zaczęła mi wszystko tłumaczyć. " 

"Gdzie jest teraz?" Zapytał brunet, patrząc ze współczuciem na Lou. 

"Sari? Pewnie z nim, nie mam pojęcia. Wyszedłem z domu dawno temu. Wiesz, co stary? Miłość to gówno. Nie pakuj się w to, póki jeszcze możesz."

"Ty serio mnie to mówisz? Mnie, facetowi, którego zostawiła narzeczona i odeszła ze swoim najlepszym przyjacielem?" Zapytał z wyrzutem Malik, sięgając po papierosa i odpalił go, zaciągając się po chwili nikotyną. 

"Dobra, cofam to. Ale jak ona mogła, do chuja, mi tego nie powiedzieć? I kim ten Harry w ogóle jest, co on sobie myśli?!"

"To przyrodni brat Elsy." Odpowiedział brunet, a Tommo zrobił wielkie oczy, słysząc tę rewelację.

"Ty wiedziałeś? Wiedziałeś o nim i nic mi nie powiedziałeś? Taki z ciebie, kurwa przyjaciel?!" Żyłka na jego szyi pulsowała tak, jakby zaraz miała pęknąć, a z jego oczu niemal dosłownie, wystrzeliwały iskry. 

"Uspokój się! Dowiedziałem się kilka dni temu, jak wracaliśmy z El do jej mieszkania, a na klatce schodowej zastaliśmy płaczącą Sarithę."

"Płakała przez niego ..." Szepnął Tommo, jakby do siebie. "Ona nadal go kocha, prawda?" Spytał z miną zbitego psa. 

"Nie siedzę jej w głowie. To nie mnie powinieneś o to pytać. Porozmawiaj z nią, musicie to sobie wyjaśnić." 

"O ile, jest co wyjaśniać ... Kiedy wyszedłem, płakała i prosiła, żebym został i jej nie zostawiał, ale ... Dla mnie tego było już za dużo. Musiałem stamtąd wyjść, by nie zwariować od natrętnych myśli o niej i ... O nich razem." 

  Zapadła cisza, której żaden z nich nie przerwał. Siedzieli tak parę minut, może więcej, bo kto by to liczył. Dopiero dźwięk telefonu Malika zburzył ten pozorny spokój. Ten sięgnął do kieszeni i zobaczył, kto dzwonił. Odebrał bez zastanowienia. 

"Zayn ... przepraszam, że dzwonię tak późno, ale czy ... czy Louis jest może u ciebie?" Usłyszał po drugiej stronie zapłakany głos Sarithy, która pociągnęła nosem. 

"Tak, jest. Chcesz z nim rozmawiać?" Lou, słysząc to posłał przyjacielowi długie spojrzenie i pokręcił głową, a potem wbił wzrok w podłogę.

"Nie, nie ... ja chciałam tylko się upewnić czy z nim wszystko w porządku."

"Nie jest, ale to wyjaśnicie sobie sami, kiedy wróci do domu."

"On nie chce ze mną rozmawiać, Zayn ..." Wyszeptała, a zaraz potem dało się słyszeć zduszony szloch. "Muszę kończyć, dobranoc." Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź Zayna, rozłączyła się. 

   A brunet zastanawiał się jak im pomóc i wiedział, że będzie potrzebował Elsy do realizacji swojego pomysłu. 

_____________________________________________________

a/n nowy rozdział melduje się ; D. spodziewałyście się tego? mam nadzieję, że nie i chociaż troszkę Was zaskoczyłam. za tydzień zaczynają mi się ferie, więc jest szansa na więcej rozdziałów, ale nic nie obiecuję ; >

jeśli Ci się podoba - zostaw mi gwiazdkę lub komentarz, ily! <3 

night changes II z.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz