The Mafia Boss

By Wiki2074

38.6K 1.2K 604

Opowieść o dziewczynie której najwiekszym marzeniem było zostanie liderem mafii, gdy wreszcie jej się to udał... More

1. Jak zwykle wszystko na mnie.
2. No to lecimy.
3. Devin to ty?
4. Kobieta capo mafii? Doprawdy bardzo śmieszne.
5. Już nigdy w życiu nie zaśmiejesz się z kobiet, a ja tego dopilnuję.
6. A gdzie Devin?
7. Nieźle pani capo.
8. Co profesor o tym sądzi?
9. Jeszcze tego pożałujesz!!
10. Co się do cholery stało z twoimi rękami!?!
11. To może teraz ja spróbuję?
12. Nie rób sobie krzywdy... proszę...
13. Nie zależy mi by ich pozabijać, po prostu zrobić dymy.
14. To ja idę potańczyć na stole.
15. Oni ją porwali...
16. Straciła dużo krwii, nie mamy dużo czasu.
17. Co ja ci do cholery zrobiłam?!
18. Gadaj z jakiej mafii jesteś!
19. Jesteś pieprzonym psychopatą!
20. Nie! Zostaw ją! Trzymaj mnie, ale ją zostaw!!!
21. Czego chcesz i gdzie ona jest?!
22. Odbijemy Devin
23. Umarła... zabił ją...
24. Devin? Aaa, masz na myśli naszą słodką Katie?
25. El... Lea łamała wszystkie możliwe zakazy drogowe.
26. Impreze czas zacząć.
27. Moje ,,bądźmy dobrej myśli" szlag trafił.
28. Sean, proszę nie idź...
29. Devin? Wszystko dobrze?
SPECIAL NA 10K//// WYWIAD Z BOHATERAMI
30. Ja tu decyduję kogo zabić, a kogo nie, jasne?!
31. Chętnie pójdę z tobą na randkę Seanie O'Brienie.
32. Halo, ziemia do Cary!
33. Żałujesz, że się zgodziłaś na dzisiejszą randkę?
34. Sądzisz, że powinnam z nią porozmawiać czy nie jest jeszcze gotowa?
35. Na klozetce leżał jakiś ciężko pobity facet.
SPECIAL 20K ODSŁON
36. Do zobaczenia w piekle sukinsynie.
37. Sean może nawet nie żyć lub być w ciężkim stanie...
38. Robisz co chcę: nikomu nie staje się krzywda

🌲🎅🏻☃️ROZDZIAŁ ŚWIĄTECZNY☃️🎅🏻🌲

449 11 41
By Wiki2074

*24.12, godzina 10:03, dom Cary*

-ŚWIĘĘĘĘTAAAAA!!!! - krzyknęła Devin wbijając mi do domu, wręcz taranując biedne drzwii. Dobrze, że ma klucze bo inaczej to w ogóle. Szczerze to nawet jej nie słyszałam bo zwyczajnie spałam.
Rudowłosa szybko rozejrzała się po salonie i kuchni kontrolując czy nigdzie mnie tam niema. Potem pędem wpadła do mojej sypialni pchając drzwii z całej siły i krzycząc najgłośniej jak potrafii.

-ŚWIĘĘĘĘTAAAA!!!!!! - wzięła rozpęd i wydarła się skacząc na łóżko, a konkretnie na mnie.

-JAPIERDOLE CO SIĘ DZIEJE! - wrzasnęłam gwałtowanie obudzona, zszkokowana, spanikowana, wystraszona, zdziwiona i mogłabym tak wymieniać w nieskończoność, ale chyba wszyscy wiemy i tak jak wyglądałam i jak się czułam. Szybko chciałam się lekko unieść ale wtedy spadła na mnie Devin, miażdząc mnie. przy tym. Matko jak to bolało... - AŁAAA MATKO, DEVIN KURWA CO TY ROBISZ ZAWAŁU DOSTAŁAM! BOŻE JAK MNIE WSZYSTKO BOLI MOŻESZ ZE MNIE ZEJŚĆ PROSZĘ? - krzyknęłam.

-MAMY ŚWIĘTA NIE KLNIJ TYLE. PIERDOLIĆ LEPIEJ TEŻ NIE PIERDOL, BO CHYBA NIE CHCESZ BACHORA POD CHOINKĘ. MMM CHYBA, ŻE Z SEANUSIEM MAMY JUŻ COŚ WIĘCEJ NIŻ JEDNĄ RANDKĘ NA KONCIE, I DOSTANIESZ DOŚĆ ,,NIETYPOWY" PREZENT.

-ZARAZ CIE ZABIJE! - nadal darłyśmy się jak idiotki tylko, że ja zepchnęłam z siebie dziewczynę po czym usiadłam na niej okrakiem i zacząłam podduszać poduszką.

D jakimś cudem, teraz mnie zrzuciła i usiadła na mnie. Już zamknęłam odruchowo oczy bo widziałam, że chyba planuję to co ja i już się zamachnęła. Byłam gotowa przyjąć poduszkę na ryj. Nagle poczułam uderzenie czymś, co ewidentnie nie było poduszką. Otworzyłam zaskoczona oczy. Miałam cała mokrą twarz, a na około leżały kawałki śniegu, który zaczynał się topić. Czułam, że mam go nawet we włosach. Devin kuliła się ze śmiechu w kącie łóżka, a ja mrugałam szybko z lekko rozwartymi ustami rozgladając się i analizując co się właśnie stało.

-Nie no ja cie zabije... - powiedziałam pół szeptem nadal rozglądając się.

-No no uważaj uważaj. A teraz podnieś dupsko i idziemy ogarniać rzeczy na imprezę.

-Uhhh no już. Ja się idę przebrać i umyć, a ty to posprzątasz za kare.

-Cara to tak nie działa.

-Yy ale co ma tak nie działać. No patrz bieresz i zbierasz pozostałości śniegu, możesz ewentualnie wytrzepać to i gotowe.

-To, że jesteś Cara nie znaczy że możesz mi dać karę. - zamrugałam szybko paręnaście razy, a moja mina przybrała wyraz jakże znanej i popularnej emotki, której używamy gdy chcemy bez słów kazać komuś spierdalać. Chyba wszyscy wiemy o którą chodzi.

-Powiedzmy tyle że to imię daje mi swoje przywileje i daję ci karę w postaci posprzątania tego zanim wrócę.

-Skoro twoje imię daje ci przywileje, to przepraszam bardzo ale jakie moje mi niby daje?

-Yhym yhym, bardzo interesujące. Aleee, odpowiedź jest bardzo prosta i jest nią... - zawachanie, Cara improwizuj improwizuj - Deeeeeeeeeeebil?

-Debil? I co to ma niby znaczyć?

-Sądzę, że obydwie znamy odpowiedź na to pytanie.

-DZIĘKI.

-Tak tak, też cię kocham. - powiedziałam i wstałam z łóżka.

Przeciągnęłam się i spojrzałam na dziewczynę. Dopiero teraz zauważyłam że ma na sobie jeden ze słynnych kiczowatych sweterków świątecznych, konkretnie zielony. To ten który kupiła rok temu po świętach na wyprzedaży.

-Pamiętaj, że wszyscy mają przyjść w swetrach świątecznych. - rzuciła Devin. Matko jakby mi w myślach czytała.

Po tym zaczęłam szukać swetra. Ten mój też był zielony, ale przedstawiał sanie, renifery i Mikołaja, a ten Devin elfy z prezentami. Gdy przygotowałam ubrania, weszłam do łazienki i zaczęłam się ogarniać. Jakiś czas później byłam gotowa i wróciłam do sypialni.

-Posprzątałam! - krzyknęła ewidentnie dumna z siebie dziewczyna.

-Jestem pod wrażeniem.

-Teraz idziemy, chodź. - dziewczyna złapała mnie za rękę i zaczęła ciągnąć do kuchni. - musimy upiec pierniczki i ogólnie jakieś ciasto.

-Idę Devin, spokojnie.

-Ja jestem bardzo spokojna.

-Tak tak, właśnie widzę. - zaśmiałam się.

-Ja po prostu się cieszę no.

Dotarłyśmy do kuchni, przygotowałyśmy wszystkie składniki do pieczenia... no w sumie wszystkiego, potem tam umyłyśmy ręce i te sprawy.

-Ym Cara?

-Tak?

-Tylko wiesz, jeśli się ubabrzemy to już po naszych outfitach.

-Cholera racja, problem w tym, że chyba nie dokońca mam jakieś fartuszki i te sprawy. Czekaj czekaj... mam pomysł! - powiedziałam głośno w przypływie inspiracji twórczej, po czym otworzyłam jakąś szafkę i wyjęłam z niej worki na śmieci. - zabawimy się w projektanów - powiedziałam lekko się uśmiechając do Devin, która stała oparta o blat z podniesioną brwią.

Szybko ogarnęłam jakieś nożyczki i w 2 workach wycięłam dziury na ręce i głowę, po czym jeden z nich wręczyłam dziewczynie.

-Najnowsza kolekcja od projektantki Cary Moretti. - dodałam pomagajac dziewczynie założyć worek na siebie.
Następnie ona pomogła mi, a chwilę później włączyłam nam świąteczne piosenki a konkretnie ,,Last Christmas"
Zaczęłysmy robić masę według przepisu. Te worki to jednak dobry pomysł bo jestesmy całe uwalone mąką. Po jakimś dłuższym, nieokreślonym czasie skończyłyśmy piec wszystko i posprzatałysmy.

-Musimy jeszcze ogarnąć jedzenie. - powiedziałam, wytrzepując o siebie dłonie

-Część zrobimy same, ale większość już zamówiłam.

-Szybka jesteś. No dobra, to co musimy zrobić?

-Ym, zróbmy pierogi i jakieś krokiety

-Skąd ja mam je wziąć?

-Yy, ze sklepu.

-Dobra mam pomysł, ty skoczysz do sklepu, a ja w tym samym czasie zacznę sprzątać mieszkanie. - zaproponowałam. - no chyba, że wolisz się zamienić.

-Nie nie, ja pójdę do tego sklepu. - powiedziała i zaczęła się ewidentnie zastanawiać jak zdjąć swój ,,fartuszek".

-Poczekaj, to trzeba rozciąć. - dopowiedziałam, po czym wzięłam nożyczki i przecięłam worek, przez co Devin mogła go zdjąć jak kamizelkę. Dziewczyna poszła w stronę drzwi, a ja sama zajęłam się rozcinaniem mojego worka. Kiedy już to zrobilam zabrałam się za sprzątanie mieszkanka. Ehh trochę to zajmie. Najpierw zamiotłam podłogę w salonie, potem ją umyłam i miałam się wziąć za mycie mebli, ale wróciła zdyszana Devin.

-Matko co ci się stało. - powiedziałam podchodząc do dziewczyny i pomagając jej sciągnąć kurtkę.

-No bo... one... one mnie...

-Proponuję oddychać.

-Staram się...

-Zacznijmy od początku. One cię...?

-GONIŁY...

-Kto cie gonił? - dopytywałam zdziwiona.

-DZIECI... BACHORY... - krzyknęła wreszcie, a ja momentalnie miałam ochotę wybuchnąć śmiechem bo wyobraziłam sobie tą sytuację, ale dobra, próbowałam się powstrzymać. Założyłam rękę na ręke, prawie dusząc się od śmiechu i słuchałam dalej.

-Zaczeły krzyczeć... że... czy... czy jestem... panią Mikołajową... bo mam rude włosy.. a ja że nie... to ... to one że napewno tak... bo ona też miała taki nietypowy kolor i... i że kłamię... a ja że za dużo filmów oglądają i... poszłam i widziałam jak idą za mną... to przyspieszyłam a... a one zaczęły biec... to ja uciekać... i... i zgubiłam je w jakiś bocznych uliczkach i biegłam aż tu... - teraz już nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem. Śmiałam się do rozpuku podczas kiedy dziewczyna patrzyła na mnie tym swoim morderczym wzrokiem. - yhym wiedziałam, że zrozumiesz, dzięki.

-Wybacz, ale, ale sobie to wyobraziłam. - wydusiłam z siebie przez łzy śmiechu.

-Bierz te pierogi i to drugie, i zniknij mi z oczu. - powiedziała kierując się w stronę kanapy.

-A ty co?

-Zostaw mnie, zmęczyłam się.

-Wstawaj śmierdzielu, masz mi pomóc.

-Nie.

-WSTAAAAAAWAJ!

-Nie, spierdalaj.

-MASZ WSTAĆ BO INACZEJ...

-BO CO.

-BO, BO, BO CIĘ ZWOLNIE.

-NIE ZWOLNISZ MNIE.

-NIE, ALE ZAŁATWIE CI WIĘCEJ PRACY.

-Dobrze, dobrze szefuńciu już wstaję. Zobacz stoję. Przepraszam, idę gotować pierogi. - powiedziała i wyminęła mnie idąc w stronę kuchni.

-To jeszcze nie bo będą zimne. Pomożesz mi sprzątać. Myjemy meble. - powiedzialam i rzuciłam szmatą w jej kierunku, która niefortunnie wylądowala na jej twarzy.

Po jakimś czasie wreszcie posprzątałyśmy i przyszła pora na ogarnięcie stołu. Na szczęście to poszło bez większych problemów. Chociaż to.

-KURWA DEVIN JA PRZECIEŻ CHOINKI NIE MAM! - wykrzyczałam.

-No to sobie faktycznie szybko przypomnialaś.

-Która godzina?!

-Ymm coś po 14.

-Okej, okej jest jeszcze nadzieja, ubieraj się, jedziemy po choinkę.

W ekspresowym tępie założyłyśmy buty i kurtki po czym wzięłam portfel i praktycznie pobiegłyśmy do samochodu. Obrałam kurs na miejsce w którym wiem, że może coś jeszcze być. Po dotarciu, i przeczekaniu miliona czerwonych świateł, szybko wyszłyśmy z samochodu. Choinek nie było już prawie wcale i były bardzo mocno poprzebierane. Rozdzieliłyśmy się i ja zaczęłam od rzędu po prawej stronie, a Devin po lewej.

-Devin! Chyba coś mam! - zawołałam dziewczynę podnosząc w tym samym momencie duża, na około 2,5 metrową choinkę.

-O matko. - powiedziała wyłaniając się zza rogu.

-Bierzemy ją. Pomóż mi ją podnieść.

-Jak ty masz zamiar to wogóle przenieść?

-Zaraz się coś wymyśli. Dobra odsuń się trochę do tyłu.

Zaczęłam powolutku opuszczać choinkę w stronę Devin. W końcu wyśliznęła mi się z rąk i spadła prosto na dziewczyne, której jakimś cudem udało się ją złapać.

-Cara zamorduje cię!

-Ups. - Teraz ja złapałam za pień choinki i podniosłam go. - Chyba zbyt dawno nie byłam na siłowni, matko jakie to cholerstwo ciężkie.

-Teraz ruszaj się bo musimy dojść aż tam, żeby zapłacić.

Jakimś cudem udało nam się tam dojść i sie nie przewrócić. Zapłaciłam, a nawet mili panowie pomogli nam zamocować choinkę na dachu auta. Po dotarciu pod apartamentowiec naszym kolejnym problemem było to jak wnieść choinkę jeszcze mieszcząc się z nią w windzie. Jakoś jednak udało nam się, wręcz wepchnąć tam choinkę, a nawet potem ją wyciągnąć. Następnie zjechałyśmy do piwnicy by wziąć stojak i jakieś bombki. Ubrałyśmy drzewko nawet niczego nie tłucząc i nie zabijając się przypadkiem. Na koniec tylko drobne poprawki, albo dosprzątanie czegoś i dom był gotowy. Devin wykładała ciasta na stół i rozkładała talerze, sztućce, szklanki itp., podczas kiedy ja wrzucałam pierogi do gotowania i wkładałam krokiety do piekarnika.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwii. Przetarłam ręce szmatką i poszłam otworzyć.

-Dzień dobry, zamówione jedzenie na Wigilię dla Pani Devin, opłacone z góry. - jak zobaczyłam ilość reklamówek z jedzeniem jaką trzymał to myślałam, że padnę.

-O, dziękuję.

-Do widzenia, wesołych świąt!

-Wesołych świąt. - odpowiedziałam po czym zamknęłam drzwii. - Devin, jedzenie przyjechało! - położyłyłam wszystkie torby na stole. - zaszalałaś z ilością.

-Wiem. - powiedziała zaglądając do jednej z toreb i otwierając styropianowy kartonik z jedzeniem. - Uuu jeszcze ciepłe, mniam.

Oby dwie wróciłyśmy do kuchni by powykładać jedzenie do różnych naczyń. Gdy to skończyłyśmy, to akurat pierogi i krokiety były gotowe więc je również wyłożyłam i zaczęłyśmy wszystko znosić na stół. Podsumowując wszystko było już gotowe, zostało położyć prezenty pod choinką i gotowe. Poszłam do moejgo pokoju, otworzyłam szafę i wygrzebałam z niej dokładnie 4 torebki z prezentami, po czym wróciłam do salonu i ułożyłam je pod drzewkiem. Devin widząc co robie przytachała swoje torby i również je położyła.

-Wreszcie. - powiedziałam i usiadłam na kanapę, a za chwilę dołączyła rudowłosa.

Nasze siedzenie jednak nie potrwało zbyt długo, gdyż usłyszałyśmy dzwonek do drzwii. Jakimś cudem podniosłam leniwe dupsko i poszłam otworzyć drzwii najprawdopodobniej pierwszemu gościowi, a może raczej pierwszej. Gdy otworzyłam drzwii zobaczyłam Leae z zapakowanymi prezentami.

-Hej Cara. - powiedziała dziewczyna wchodząc do środka i odkładając na chwilę prezenty by mnie przytulić, co odwzajemniłam. - O cześć Devin. - rzekła, gdy zobaczyła D idącą w naszym kierunku. Też się wyściskały.

Devin pokazywała dziewczynie gdzie położyć prezenty, podczas gdy znowu zadzwonił dzwonek. Tym razem był to Carlo. Oczywiście powtórzyło się to co przed chwilą. Brakowało nam tylko Seana, na którego nie musieliśmy długo czekać bo przyszedł akurat w trakcie moich przemyśleń.

-Cześć. - powiedziałam uśmiechając się przy tym.

-Cześć. - odpowiedział.

Na chwilę oboje się zawiesiliśmy, ale z pomocą przyszła Devin, która przechodząc ,,przypadkowo" popchnęła mnie w stronę Seana. Lekko się otrząsnełam i wróciłam do rzeczywistości. Też go przytuliłam i pokazałam miejsce na prezenty.

Wszyscy staliśmy, więc chwyciłam opłatek ze stołu i wszyscy składaliśmy sobie życzenia. Powtarzające się życzenia to oczywiście pieniądze, zdrowie, miłość itp itd. Klasyk. Wreszcie nadeszła pora na moją ulubioną część. Żarcie mniam. Jedliśmy rozmawiając i żartując ze sobą.

-Pośpiewajmy piosenki świąteczne! - dostala jakby magicznego i cudownego oświecenia Devin.

-Czemu nie. - odparł Carli, a cała reszta za sygnalizowała, że się zgadzają.

-ALL I WANT FOR CHRISTMAS IS YOUUU. - zaśpiewałyśmy razem z D i L.

-YOUUUU BABE. - powiedzmy tyle, że Sean i Carlo bardzo przejęli się tematem śpiewania i dawali z siebie 101%

-Mam pomysł, mam pomysł! - przerwałam im. - ja i Devin nahczymy was włoskich piosenek!

-To będzie tragedia narodowa ale pomysł świetny. - skomentowała, Devin.

-Tak! Dawaj. - dodała Lea, a ja z Devin naradziłam się od jakiej piosenki zacząć.

-No to zacznijmy może od Tu scendi dalle stelle? - zaproponowałam Devin.

-Mi pasuje. A więc, tak my wam mówimy tekst wy go powtarzacie, potem to zaśpiewamy. - wytłumaczyła Devin, a po chwili wszyscy pomavhali głowami. Zaczęłyśmy jednocześnie mówić tekst.

-Tu scendi dalle stelle (tu szendi dalle stelle)

-Tu szerdi dale stele

-Szendi i pamiętajcie o podwójnym ,,l". O Re del Cielo (o re del czelo)

-o re de czelio.

-Nie nie, czelo. - poprawiła Devin.

-czeo? - zapytała Lea.

-czeLo. - próbowałam im wbić do głowy.

- E vieni in una grotta. (E wieni in una grotta)

-E wieni in una grotta.

-Chociaż coś... - wymruczała pod nosem Devin.

-Al freddo al gelo (al freddo al dżejlo)

-al freddo al dżejloj.

-No no no no no! Dżejlo. Repeti, Dżejlo. Dżejlo. - Devin zaczynały targać emocje.

-Devin wdech i wydech.

-È così difficile? No.

-DEVIN NIKT OPRÓCZ NASZEJ DWÓJKI NIE WIE O CZYM MÓWISZ, WIĘC TWOJE OPR SIE ZMARNOWAŁO. Dobrze, a więc kontynuujmy.

-Chyba dobrym pomysłem byłoby zmienienie piosenki na inną. - zaproponowała ruda.

-Taaaa, chyba tak. - potwierdziłam i zaczęłam myśleć o innych piosenkach świątecznych z Włoch.

-Dobra już wiem,

-O no, dobra dobra

-Quel lieve tuo candor, neve. (Kłel ljewe tuo kandor, newe.

-Słucham? - powiedział Sean.

-Devin, immagino di arrendermi.

-Anch'io.

-Wiecie co dobra, może my wam zaśpiewamy. - zaproponowałam.

-To chyba lepszy pomysł. - dodała Lea.

-Dobra to na trzy. - stwierdziła. - trzy, czte i trzy czte ry.

-Nie wyszło ci. - powiedziałam z tym zrezygnowaniem i zawiedzeniem w głosie.

-Hm?

-Miało być na trzy, nie ma cztery.

-Dobra ty to lepiej się nie odzywaj. Śpiewamy tą pierwszą. Raz, dwa, trzy.

-Tu scendi dalle stelle,
(tu szendi dalle stelle)
o Re del cielo,
(o re del czelo)
e vieni in una grotta al freddo e al gelo,
(e wieni in una grotta al freddo e al dżejlo)
e vieni in una grotta al freddo e al gelo.(e wieni in una grotta al freddo e al dżejlo)
O Bambino mio divino,
(O bambino mio diwino)
io ti vedo qui a tremar.
(Jo ti wedi kłi a tremar)
O Dio beato!
(O dio beato)
Ah, quanto ti costò l'avermi amato!
(Ah, kłanto ti kosto lawermi amato)
Ah, quanto ti costò l'avermi amato!
(Ah, kłanto ti kosto lawermi amato)
A te, che sei del mondo il Creatore,
(A te, ke sej dal mondo il kreatore)
mancano panni e fuoco, o mio Signore,
(mankano panni e fłoko, o mio signiore)
mancano panni e fuoco, o mio Signore.
(mankano panni e fłoko, o mio signiore)
Caro eletto pargoletto, quanto questa povertà più m'innamora!
(Karo eletto pargoletto, kłanto kłesta, powerta, piu minnamora)
Giacché ti fece amor tu soffri ancora.
(Dżake ti feke amor tu sofru ankora)
Giacché ti fece amor tu soffri ancora.
(Dżake ti feke amor tu sofru ankora) - zaśpiewałyśmy razem z dziewczyną, a gdy skończyłyśmy reszta zaczęła klaskać.

-Tak wiemy, jesteśmy świetne. - zaśmiałam się.

-Ma się ten talent. - dodała Devin zarzucając włosy do tyłu.

-Sądzę, że to ten moment, w którym powinniśmy sie rzucić, niczym dzikie zwierzęta, na prezenty. - powiedziałam i skierowalam się w stronę kanapy, a pozostali powtórzyli to co ja.

W sumie dopiero teraz bardziej się przyjrzałam temu, co mają na sobie. Wszyscy kiczowate sweterki świąteczne. Mm dobrze, dobrze, prawidłowo. Lea miała czerwony sweter i wielkim białym napisem ,,Merry Christmas" i wszędzie biąlymi snieżynkami, ten Seana był cały brązowy z oczami, nosem, rogami, itp Rudolfa, czy jakiegoś tam renifera. Carlo natomiast miał granatowy z różnymi bombkami zawieszonymi ja jakby... jemiole? Gdy wszyscy zajęli miejsca na kanapie. W głowach, zapewne wszystkich, powstało pytanie, którego waga jest ogromna. ,,Kto teraz do cholery podniesie dupsko po te prezenty?".

-Moi mili. Szukamy kandydatów na łosie, które podniosą dupsko i przynisą prezenty. - powiedziałam patrząc na resztę.

-Toooo może skoro ja i Cara już dzisiaj popisałyśmy się zdolnościami, to teraz wasza kolej. - zaproponowała z uśmiechem. - Pomińmy już to, że zostałam zmuszona do niesienia choinki. - dopowiedziała a ja uderzyłam ją w ramię.

-I to że goniły cię dzieci oskarżając o bycie panią Mikołajową.

-Co?! - zaczął śmiać się zdzwiony Carlo.

-Tego akurat już nie musieli wiedzieć... - dodała ciszej Devin patrząc na mnie.

-Upsi dupsi. - odpowiedziałam.

-Uciekałaś przed dziećmi, które myślały, że jesteś żoną świętego Mikołaja. Nie powiem, ciekawie. - dodała Lea.

Sean nie powiedział nic, nawet próbował się nie śmiać, ale nie wychodziło mu.

-To kto pójdzie po te prezenty? - zapytała zrezygnowana Devin.

-Dobra ja pójdę. - powiedziała Lea. - Carlo rusz się i mi pomóż. - chłopak tylko przewrócił oczami i razem z dziewczyną wstali, po czym podeszli pod choinkę. Po niedługiej chwili wszyscy mieli pod nogami swoje prezenty.

-Nie rozpakowujcie ich jeszcze. Razem z Leą sgwierdziliśmy, że po prostu otworzenie ich będzie nudne, więc lekko to urozmaicimy. - zaczął Carlo.

-Cofamy się do lat szkolnych. Losujemy jeden przedmiot lekcyjny i musimy wykazać się wiedzą z tego przedmiotu. Teoretycznie nawet nie wiedzą, tylko powiedzieć coś co pamiętamy.

-To może być ciekawe. - sywierdził Sean.

Chwilkę później oby dwa łosie wrociły na miejsca i szybko zainstalowały jakąs apke z kołem fortuny i wpisali wszystkie zajęcia.

-Kto zaczyna? - zapytał Carlo.

-Może alfabetycznie, ale żeby nie było, że dlatego bo jestem pierwsza to od tyłu. - zaproponowałam.

-W takim razie Sean, kliknij. - Lea pokazała chłopaki telefon, a on kliknął w napis ,,kręć". Po chwili koło zatrzymało się na matematyce. - Uuuu matma.

-a² + b² = c² czytaj wzór na Pitagorasa.

-Pita pita goraaaaas. - przypomniało mi się nagle, a Devin spojrzała na mnie spojrzeniem o nazwie ,,błagam Cara nie zaczynaj. Ahh te historie z matmy.

Następną osobą była Lea. Plastyka.

-Co ja mam wam z plastyki powiedzieć?

-Wyjedź z jakąś definicją albo czymś takim. - zaproponował Carlo.

-No to, eee... o wiem wiem, nie jednak nie wiem... Puentylizm to taka metoda czy coś w ten deseń malowania, że obraz składa się z pierdyliona kropek, nachodzących na siebie i tworzących większą całość.

-Wooow, artystka. Teraz ja. - Devin od razu zakręciła. WF? Jakim cudem mam popisać się wiedzą z wf'u?

-ZRÓB SALTO. - krzyknęłam.

-Ha ha. Bardzo śmieszne. Dobra chodziłam kiedyś na balet, uwaga uwaga. - wstała odeszła kilka kroków i zaczęła się kręcić. Nie mam zielonego pojęcia jak to opisac albo jaka to pozycja czy tam ruch, ale tak machała nogą ręce miała złożone razem i się kręciła. W końcu przestała. Ustała próbując utrzymać równowagę i miała iść w naszym kierunku, ale tak jej się kręciło w głowie, że przewróciła się w bok i wleciała prosto w choinkę. Bombki pospadały, a Devin ,można powiedzieć, zawisła albo bardziej usiadła na łańcuchach. Qszyscy siedzieliśmy przyglądając się temu co się stało. - Żyje. - powiedziała nagle dziewczyna podnosząc rękę do góry.

Wybuchłam nie kontrolowanym śmiechem, a oczy wszystkich skierowały się na mnie. Po chwili inni też zaczęli się chichrać. Gdy lekko się uspokoiłam i podeszłam do Devin i pomogłam jej się wygrzebać z choinki

-Moja biedna choinka. - nadal płakałam ze śmiechu.

-Dzięki, że sie o mnie martiwsz Caruś, ale spokojnie nic mi nie jest. DZIĘKI, ŻE PYTASZ.

Wszyscy wróciliśmy na kanape, i teraz nadeszła kolej Carlo. Geografia.

-Mount Everest to najwyższa góra świata, ma prawie 9000 metrów nad poziomem morza.

-He he moja kolej. Chwila co. Nieeee nie róbcie mi tego. Nieeeeee.

-Co masz? - dodpytał Sean.

-CHEMIĘ. Ale dobra, dobra ja dam radę. Nie wiem czy jesteście na to gotowi.

-Na ciebie i chemię nigdy ale dawaj. - stwierdzila D.

-Pamiętaj chemiku młody, wlewaj zawsze kwas do wody. Bum.

-Twoja wiedza mnie powala. - stwierdziła rudowłosa. - Dobra, a więc przechodzimy do otwierania.

-Może zróbmy tak, że najpierw otwieramy prezenty od danej osoby i tak dalej i tak dalej. - zaproponował Sean.

-Zgoda. - powiedział Carlo. - to teraz jedziemy od początku alfabetu.

-Czyli najpierw otwieracie ode mnie. - powedziałam, a wszyscy szukali prezentu ode mnie.

Pierwsza była Devin. Jej mina była cudowna.

-Dostałam... mózg?

-Stwierdziłam, że przyda ci się nowy bo ten stary ewidentnie zgubiłaś, nie musisz dziękować.

-To najpiękniejszych prezent jaki w życiu dostałam, dziękuję. - udała, że wyciera łzę.

Lea dostała termiczną torbę rybę, Sean gigantyczną piersiówkę, natomiast Carlo tabletki, o magicznych właściwościach. Wiem co myślicie, ale to nie o to chodzi. Mówie o tabletakch o nazwie ,,Rusz dupę". Od Carlo ja dostałam nadmuchiwany kostium sumo, Devin płetwe syreny, Sean biurkowy worek bokserski, a Lea tańczący głośnik przypominający kota. Devin natomiast mi podarowała kapcie ryby, Carlo kubek w kształcie głowy klauna ,,to". Lea opaskę na oczy do spania z napisem ,,f*ck off". W przypadku Seana, Devin dowaliła. Co dostał Sean? Bluzę. Ale z czym na przodzie i tyle? MOIM RYJEM.

-Chyba wszyscy rozumiemy hue hue. - powiedziała Devin, podczas kiedy Sean był mega zdziwiony, ja miałam laga, a Lea z Carlo się śmiali. - nie musisz dziękować.

-Tak, ym przyda się. Dzięki. - stwierdził Sean.

-Zabije cię kiedyś. - wyszeptałam do Devin. Myślałam już, że nie słyszała, ale spojrzała na mnie kątem oka i uśmiechnęła się lekko jednym kącikiem ust.

Teraz była kolej Leai. Ja dostałam podgrzewaną poduszkę w kształcie rogala, Devin czapkę z uchwytem na dwa picia i megafonem, Sean latającego pączka frisbee, a Carlo hantle w kształcie kutla z piwem. Ostatni był Sean. Od niego Lea dostała ręcznik wyglądający jak 100 dolarów, Devin papier toaletowy cały wyglądajacy jak jedno dolarówki, ja natomiast kaktusa świecącego w ciemności, a Carlo zegar chodzący do tyłu. Wszyscy śmialiśmy się z prezentów i rozmawialiśmy. Powinnam chyba wytłumaczyć ,,orginalność" prezentów. Wszyscy umówiliśmy się, że dajemy sobie dziwne, śmieszne i nawet bez sensowne prezenty. Z nikąd zadzwonił dzwonek do drzwii.

-Spodziewamy się kogoś jeszcze? - zapytała Devin.

-Z tego co mi wiadomo to nie. - odpowiedziałam marszcząc brwii.

Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Przede mną stał mężczyzna ubrany cały na czerwono, z biała brodą, czapka mikołaja i workiem na najprawdopodobniej prezenty.

-Mikołaj? - zapytałam zdzwiona, a moja wszysvy obrócili się w moją stronę, a bardziej osoby za drzwiami.

-HA!! Wiedziałam, że on istnieje!! - krzyknęła Devin.

Z min innych widziałam, że mieli niezłego laga i byli mega zdzwieni. Z ruchu ust S wyczytałam nawet ,,o cholera".

-Yy kurier. - odpowiedział niedoszły ,,Mikołaj".

Widać było jak emocje z twarzy wszystkich opadły, a Devin była jak ,,znowu to samo". Podpisałam co trzeba, po czym mężczyzna wyjął z worka paczkę dla mnie, podał mi ją po czym rzucił szybkie do widzenia i poszedł.

-Nie wiem jak wy ale skądś kojarze tego typa. - odezwałam się do reszty.

*RANDOMOWY TYP POV.*
Postanowiłem w te święta sobie dorobić, to sobie myśle. Suhaj musisz się wziąć do roboty. Połaziłem, popytałem, poszukałem i se znalazłem, ze szukają kuriera, co się wbije w kostium Mikołaja i będzie roznosił paczki. To mówie biorę. Dobra dzisiaj mam pierwszy dzień. Paczka do jakiegoś wywalonego w kosmos apartamentowaca ulala, nadziany człowiek. Dobra pukam do drzwii, i kto mi otwiera? WIEDŹMA. A KTO ZA NIĄ? JEJ SEKTA. Przeżyłem palpitacje serca, zawał, i jeszcze milion innych rzeczy po czym wreszcie sie odezwała.

-Mikołaj?

Nie wiem czy powinienem się śmiać, płakać, jedno i drugie, czy co innego.
To się w końcu odezwałem.

-Yy kurier.

Potem podpisywanko i wszystko, ale matko jednyna. Jaki zawał i teraz jeszcze wiem gdzie mieszka, ja mam nadzieję, że mnie nie rozpoznała bo jeszcze mi coś zrobi...

*Tymczasem Święty Mikołaj na dachu innego budynku podglądając Care z jej ekipom*

-Idioci. Jeszcze żeby mnie z takim menelem i figurantem pomylić. Żal frajerzy, żal mi was. Wesołych Świąt tak czy siak.

Witam.
WESOŁYCH ŚWIĄT WOOO!!! DUŻO SZCZĘŚCIA, RADOŚCI, PIENIĘDZY, I CZEGO TAM SOBIE JESZCZE WYMARZYCIE. Pamiętajcie, że was kocham i dobrze wykorzystajcie czas świąt. Nie wiem kiedy pojawi się rozdział to tak na zapas Szczęśliwego Nowego Roku!!!


Buziaczki 💋

Continue Reading