Weź się ożeń ze mną Tom 1

By CamillaHarvey

715K 23.4K 2.7K

Melissa wraz ze swoim półrocznym synkiem ucieka od agresywnego męża. Kobieta żyje w strachu każdego dnia. Awa... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Epilog

Rozdział 16

25.2K 853 77
By CamillaHarvey


Melissa 

Czas w towarzystwie Gwen zleciał mi bardzo szybko. Na zegarze wybiła godzina dwudziesta, a mężczyzny dalej nie było. Gwen wciąż siedziała w salonie, a ja wypatrując samochodu, stałam przy oknie martwiąc się o niego. Próbowałam się do niego dodzwonić. Ma wyłączony telefon.

- Gdzie jesteś? – szepnęłam, a po policzku spłynęła pojedyncza łza.

- Wiem, że to nie pomoże, ale nie martw się. Na pewno zaraz wrócą. – Spojrzałam na przyjaciółkę.

- Ty się nie martwisz o Daniela? – zapytałam.

- Martwię. Owszem, ale wiem, że jeśli coś by się działo złego zostalibyśmy o tym poinformowani. Przeszłam przez to nie raz. Czasami nie wracał na całą noc, a ja nie miałam z nim kontaktu ale wiedziałam, że nic mu nie jest. Czułam to.

Westchnęłam, po czym odwróciłam się ponownie w stronę okna. W tym samym momencie zauważyłam z daleka światła samochodu. Po chwili na terenie posiadłości stały już dwa samochody. Z pierwszego z nich wyszedł Chris, a z drugiego Daniel. Był cały. Oboje byli cali i zdrowi.

Odwróciłam się, gdy usłyszałam trzask drzwi. Chwilę później w salonie zapanował chaos. Mężczyźni zjawili się w salonie, a Chris pierwsze co zrobił podszedł do mnie zwartym krokiem, po czym wziął moją twarz w swoje silne dłonie.

- Nic ci nie jest? Wszystko w porządku? Nic się nie działo pod moją nieobecność? – rzucił z rozmachu, a ja stałam osłupiała, nie wiedząc co mu chodzi po głowie/

- Nic mi nie jest, wszystko w porządku. Co miało niby być nie tak? – zapytałam, a ten pokręcił głową, a następnie otulił mnie swoimi ramionami. – Chris wszystko w porządku? – zapytałam tym razem ja. Mocny uścisk mężczyzny i jego spięte ciało dało mi jasno do rozumienia, że coś jest nie tak.

- Wszystko w porządku mała – odpowiedział wtulając się w zagłębienie mojej szyi.

Wyglądało to, jakbyśmy byli parą. Spojrzałam na Gwen, która uśmiechała się pod nosem kręcąc głową. Wiedziałam co chodzi jej po tej szurniętej główce. Już układała wizję naszego ślubu. Daniel spojrzał najpierw na swoją dziewczynę, a potem na mnie, po czym pokręcił głową śmiejąc się.

- My was zostawimy, pewnie chcecie pogadać – powiedział Daniel patrząc się na swojego przyjaciela, który nadal nie opuścił rąk z mojego ciała. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale ostatnimi dniami zachowanie Chrisa zmieniło się. Myślę, że nie tylko jego, ale również i moje. Coraz częściej łapie się na myśli o nim, pocałunkach i bliskości. Od dawna myślę o nim, jak o kimś ważniejszym, o kimś kto jest dla mnie czymś więcej niż przyjacielem. Myślę o nim, jak o mężczyźnie, którego chciałabym dla swojego dziecka. Karcę się za to, bo to nie ma prawa się wydarzyć, ale jednak wszystko idzie nie w tym kierunku co powinno.

Gwen z Daniel zdążyli już wyjść, a ja nadal stałam na środku salonu w objęciach mężczyzny, który chyba nie myślał o puszczeniu mnie. Zadarłam lekko głowę do góry, po czym zetknęłam się ze spojrzeniem przepięknych tęczówek, które były wlepione w moją osobę. Przerażało mnie to trochę, a z drugiej strony nie chciałam, aby było inaczej, żeby to się skończyło. Przywiązałam się do niego. I tu nie chodzi tylko o to. Bo myśl, ze mogłoby go teraz zabraknąć w moim życiu była nie do pomyślenia. Zdawałam sobie sprawę, że przepadłam już dawno. Że zrobiłam to w dniu, w którym go poznałam. I, że powinnam uciekać, ale tego nie chciałam. Nie chciałam dopuszczać do siebie tej myśli, że mogłam się w nim zakochać, a znowu nie chciałam dopuszczać do siebie myśli, ze miałabym w tej chwili wyjść z tego domu i nigdy więcej go nie spotkać. Czy jestem, aż tak popieprzona, że boję swoich uczuć co do tego mężczyzny? Chyba tak. Zważając na sytuację, w jakiej się znajdowaliśmy było to cholernie trudne. Byłam przecież mężatką.

I właśnie w tej chwili uświadomiłam coś sobie. Chris chyba zauważył moją zmianę, ponieważ zmarszczył brwi. Odepchnęłam go od siebie, a następnie kręciłam się w kółko powtarzając te same słowa.

- Jak mogłam być taka głupia – warknęłam na samą siebie.

- Mel co się dzieje? O co chodzi? Nagle zmieniłaś swoją postawę, jakbyś sobie coś uświadomiła – powiedział podchodząc do mnie, a ja automatycznie cofnęłam się krok do tyłu. – Boisz się mnie? – zapytał, a ja miałam ochotę strzelić sobie w twarz, za to, że tak myśli przeze mnie.

- Nie. Nie boje się ciebie. Boże, przepraszam to moja wina. Wariuje już. Jutro jest rozprawa, a ja boje się. I tak uświadomiłam sobie coś. Martin wie, że jestem u ciebie. Przecież on może to wykorzystać w sądzie. Wyjdzie na to, ze ja go zdradziłam, wyjdę na psychopatkę. Tak, jak reszta dziewczyn. Boże, jak ja mogłam być taka głupia.

- Mel...

- Nie. To nie powinno się wydarzyć. Boże. Przecież my się krótko znamy, a już byłam z tobą łóżku. Co ze mnie za...

- Nawet nie waż się tego mówić – wycedził przez zaciśnięte zęby.

- Ale...

- Spróbuj tylko wypowiedzieć to słowa, a obiecuje zerżnę cię tak, że nie będziesz w stanie przez tydzień chodzić. Wiem doskonale co masz na myśli i się mylisz. Jesteśmy dorosłymi ludźmi. Wiemy co robimy i kurwa pochłonie mnie piekło, za to kim jestem i co robię, ale nie żałuje tej nocy. Nie żałuje niczego co zrobiłem dotychczas, bo uwielbiam twój smak ust. Uzależniłem się od tego i obiecuję ci, ze nie przestanę. Rozumiesz? Może zadziało się to szybko, ale wiedz, że nigdy nie traktowałem cię, jak zabawki. Nie jesteś jedną z tych dziwek, które pieprzyłem. I za nim coś powiesz... - Skubany znał mnie, lepiej niż myślałam. – Odkąd cię poznałem nie pieprzyłem żadnej prócz ciebie. Nie całowałem żadnej prócz ciebie. Nie dotykałem żadnej prócz ciebie.

***

Następnego dnia obudziłam się już wczesnego ranka, pomimo, że pół nocy nie spałam przez natłok myśli. To co dziwne, to to, że nie znajduje się w swojej sypialni. Zerknęłam w bok, dostrzegając osobę, przez którą to właśnie nie mogłam spać. Leżał nagi zakryty do pasa, pogrążony w spokojnym śnie. Dotknęłam jego szorstkiego policzka, a cały wczorajszy wieczór wrócił do mnie. I już nie było odwrotu.

Spojrzałam na zegar, który wskazywał godzinę siódmą rano. Wiedząc, że już nie zasnę, wstałam z łóżka, a następnie poszłam do synka, który spał obok. Ubierając się w pokoju, po kilku minutach Nick obudził się wierzgając nóżkami i rączkami prosząc, aby go wziąć na ręce. Zeszłam z nim na dół, aby go nakarmić i przygotować się psychicznie do rozprawy. Rozmowa z Chrisem dodała mi otuchy i odwagi. Nie wiedziałam, czemu była taki pewne, ale momentami chciałabym być taka, jak on. Nie bać się, nie okazywać strachu. Jednak byliśmy przeciwieństwami, ale przecież mówią, ze przeciwieństwa się przyciągają, prawda?

Za pięć godzin będziemy znajdować się na sali sądowej. Siostra Christophera zaproponowała pomoc i to ona zostanie z Nickiem, kiedy my będziemy walczyć. Za równo Gwen, jak i Daniel są moimi świadkami, a Chris? Jego nic nie powstrzyma, z czego się cieszę, ponieważ mimo tego, że nie chciałam, aby jechał to jednak cieszę się, że będzie obok. Chciałam mieć to za sobą. Chciałam w końcu poczuć smak wolności i spokoju. Nie martwić się o jutro. Jednak czułam, że to nie wszystko. Czułam, że w najbliższym czasie stanie się coś złego. Tylko jeszcze nie wiem co.

Wzdrygnęłam się, gdy poczułam dłonie na moich spiętych ramionach.

- Jesteś spięta – powiedział. – Nie myśl o tym, wszystko będzie w porządku. Zaufaj mi. – Przekręciłam głowę w bok, po czym spojrzałam w jego oczy, przepełnione pożądaniem, troską i czymś jeszcze, czego nie potrafiłam odczytać. Patrzył na mnie jakoś tak inaczej niż zazwyczaj.

- Boję się – wyszeptałam. Mężczyzna obszedł kanapę, po czym usiadł obok mnie. Wolną rękę wziął w swoją dużą dłoń, ponieważ drugą trzymałam Nicka.

- Będę obok. Cały czas, nawet na sali. W każdej chwili, gdy poczujesz strach czy niepewność spójrz na mnie. Będę obok, nawet jeśli nie będę mógł cię zamknąć w swoich ramionach. Będzie Gwen z Danielem. Wszyscy będziemy obok.

- Dziękuje ci. – Uśmiechnęłam się lekko, przybliżając się do niego. Objął mnie jednym ramieniem całując w głowę.

- Pamiętaj, że zawsze będę obok. Nie pozbędziesz się mnie – powiedział, a ja zaskoczona jego słowami podniosłam wzrok. Ten jedynie puścił mi oczko, po czym wstał. – Zapewne nie jadłaś śniadania, więc co sobie życzysz? – zapytał z uśmieszkiem.

- Zdam się na ciebie szefie kuchni – powiedziałam.

W ten sposób minęło kilka godzin. Towarzystwo mężczyzny odprężało mnie. Dawało mi chwile wytchnienia i poczucia, że wszystko będzie dobrze. Chwilę przed jedenastą w domu zjawiła się Holly wraz z córeczką. Z każdą minutą zaczęłam coraz bardziej się denerwować. Układałam w głowie co powiem, a za chwilę ogarniała mnie panika.

Stałam przed lustrem ubrana w czarną, ołówkową spódnicę, białą koszulę i marynarkę, a do tego czarne szpilki z czerwoną podeszwą.

- Bądź silna Mel. Robisz to dla siebie, dla syna. – Dla niego dodałam w myślach.

Wzięłam głęboki oddech, sięgnęłam po torebkę i ostatni zerknęłam w lustro. Usłyszałam pukanie do drzwi, a chwilę później w pokoju stanął Christopher w nienagannym czarnym garniturze.

- Gotowa? – zapytał, na co kiwnęłam głową. Wyciągnął w moją stronę dłoń, którą ujęłam, a następnie wyszliśmy, aby stawić czołu mojej przeszłości.

Po kilku pożegnaniach z synem, wyszliśmy z domu, a chwilę później jechaliśmy już do sądu. Chris przez całą drogę trzymał mnie za dłoń, co dodawało mi otuchy, ponieważ w tej chwili miałam ochotę zawrócić do domu i zaszyć się w pokoju.

Nie myślałam o niczym innym, jak o synu. Bo to dla niego dziś walczę. Dla nas.

Spojrzałam ukradkiem na mężczyznę, który prowadził samochód. Był skupiony na jeździe, ale myślał o czymś intensywnie, ponieważ marszczył czoło, a jego oczy pociemniały. Miałam na końcu języka pytanie, ale zauważyłam budynek, do którego nie chciałam wchodzić, bo wiem, że on tam jest. Gdy Chris zaparkował pod sądem, złapałam głęboki wdech i zerknęłam na budynek. Poczułam, jak Chris ściska mocniej moją dłoń, więc spojrzałam na niego.

- Będzie dobrze, zaufaj mi skarbie – powiedział, a następnie nachylił się, aby pocałować mnie w czoło, co było dla mnie miłym gestem dodającym mi bezpieczeństwa i spokoju. Pokiwałam głową, a następnie wyszliśmy z samochodu. Ręce mi się pociły, co nie uszło uwadze Chrisowi. Przed budynkiem czekali na nas przyjaciele, ale ja nie byłam skora do rozmowy. Myślami byłam pomiędzy Nickiem, Martinem a Chrisem. A najbardziej tym pierwszym i ostatnim. Od rana zastanawiam się co będzie, jeśli wyjdę dzisiaj stąd wolna od Martina. Co będzie z nami?

Nie słuchając co moi towarzysze mówią, odwróciłam się, a wtedy zobaczyłam Jego. Stał kilkanaście metrów przede mną z tym typowym dla niego uśmieszkiem, co nie oznaczało nic dobrego. Stałam tam tak i byłam przerażona.

-Mel? – uścisk na moim ramieniu sprawił, że wróciłam na ziemie, ale i to nie pomogło. Cięgle go widziałam, stałam tam i bez skrupułów obserwował mnie. Jego wzrok spoczął na dłoni Chrisa, która oplotła mnie w pasie.

- Nie dotykaj mnie przez chwilę proszę – wyszeptałam.

- Co? Mel co się dzieje? – zapytał zmartwiony.

- On tam jest. Patrzy się na nas. Może to wykorzystać w sądzie Chris. Jako moją zdradę – powiedziałam spanikowana, a wtedy wzrok mężczyzny powędrował tam, gdzie ja patrzałam przez kilka minut. W stronę Martina.

- Dzisiaj się to skończy. Ufasz mi? – zapytał spokojnie patrząc głęboko w moje oczy.

- Tak – odpowiedziałam, ponieważ byłam tego w stu jeden procentach pewna. Ufałam mu, jak nikomu innemu, poza Gwen i Danielem. Ufałam mu choć nie powinnam. Ufałam mu, bo go kochałam.

Szlak. Skarciłam się myślach, za to co zrobiłam, ale nie miałam już odwrotu. Zakochałam się w mężczyźnie, który obdarzył mnie spokojem, bezpieczeństwem i troską. Który dał mi namiastkę pożądania. Przy, którym czułam się bezwzględnie bezpieczna, pomimo, że był gangsterem.

- Więc bądź tej myśli, że wygramy dzisiaj. Bo jestem w tym razem z tobą. Nie zostawię cię, ani dzisiaj, ani pojutrze. Zaufaj mi, wiem co robię. – Zastanawiałam się co ma na myśli, ale nie było mi dane długo nad tym się zastanowić, ponieważ przyjaciółka oznajmiła, że to już czas. Zerknęłam ostatni raz na Chrisa przed wejściem na salę sądową, na której nie wiemy co się stanie.

- Nie zostawiaj mnie – wyszeptałam, a następnie weszłam do sali, gdzie skierowałam się na miejsce obok Erica, który był moim adwokatem.

- Jak się czujesz? – zapytał, gdy stanęłam obok niego.

- Bywało lepiej – odpowiedziałam szukając wzrokiem jednego mężczyzny na tej sali. Siedział na samym końcu patrząc wprost na mnie.

- Miejmy to z głowy – powiedział Eric, a po chwili na sale wszedł sędzia.

- Otwieram rozprawę przed sądem rejonowym. Rozprawa pomiędzy panią Melissą Harper a Martinem Choodem. – Właśnie w tej chwili nie było już odwrotu. Czułam spojrzenie jego na sobie, jednak nie dawałam poznać po sobie, że się boję. A boję się panicznie.

Christopher

Siedziałem na tyłach sali i obserwowałem całe zdarzenie. Ten gnój miał jeszcze bezczelność uśmiechać do mojej Mel. Tak mojej. Od dawna już była moja, a gdy wyjdzie stąd wolna będę mógł działać. Obserwowałem Melisse i wiedziałem, jak bardzo się denerwuje. Gdy odpowiadała na pytanie zadane przez sędziego jej głos drżał oraz cały czas bawiła się palcami. Co jakiś czas zerkała w mojej stronę upewniając się, że nadal tu jestem. Jestem i nigdzie się nie wybieram maleńka. Miałem ochotę wstać, podejść do tego gnoja i wpakować u kulkę w łeb, za to jak mówił o Mel i o tym, że nie nadaje się na matkę. Gdy tylko zobaczyłem łzę spływającą po jej bladym policzku, wiedziałem już, że policzę się z nim osobiście.

Byłem jednak spokojny, ponieważ najlepsze zostawiłem na koniec. Tak, jak Eric mówił, gdy sędzia zapyta o świadków Eric wezwie na sale trzy kobiety, które zostały skrzywdzone przez Chooda. Nikt poza mną, Ericiem i Danielem nie wiedział, że za chwilę Chood będzie skończony.

- Wysoki sądzie. – Eric wstał, po czym zwrócił się do sędziego. To ten czas. – Chciałabym przywołać jeszcze trzech świadków w tej sprawie. – Uśmiechnąłem się szyderczo, a kiedy sędzia wyraził zgodę na salę weszła pierwsza z nich. Spojrzałem na Chooda, który siedział zaskoczony. Właśnie wygraliśmy.

- Proszę podać imię i nazwisko. Ile ma pani lat? Zawód? Czy była pani karana za składanie fałszywych zeznań lub oskarżeń? Czy jest pani spokrewniona albo spowinowacona z oskarżonym? – powiedział sędzia.

- Nazywam się Stella Tyler, mam dwadzieścia pięć lat, pracuje jako kelnerka. Nie byłam karana. Nie jestem spokrewniona z oskarżonym – odpowiedziała.

- Proszę powiedzieć czy wie pani o co chodzi w tej sprawie? Dlaczego się tu spotykamy?

- Wysoki Sądzie, zostałam kilka razy zgwałcona przez oskarżonego Martina Chooda. Gdy nie chciałam oddać mu się dobrowolnie on użył siły i mnie zgwałcić. Przez miesiące nie byłam w stanie z nikim o tym porozmawiać, dopiero po czasie pomógł mi mój brat i zgłosiliśmy sprawę do sądu. Byłam na nią przygotowana i pewna. Jednak pan Chood nie wiem jakim cudem zdobył fałszywe argumenty przeciwko mnie i zrobił ze mnie chorą psychicznie kobietę, która oskarża go o gwałt i nałożył na mnie wysoką karę grzywną za składanie fałszywych zeznań...

- Kłamiesz suko – krzyknął Chood.

- Zostaje pan ukarany grzywną w wysokości tysiąca dolarów – powiedział sędzia, na co się w duchu ucieszyłem. Bał się, że wszystko wyjdzie na jaw.

Wszystko szło po mojej myśli. Gdy na sale weszły kolejne dwie kobiety i po dostaniu kolejnych grzywnych Chood siedział cicho na swoim miejscu wiedząc, że to koniec. Melissa spojrzała na mnie, a jej zapłakane oczy wyrażały więcej niż mogły. Wiedziała doskonale, że to moja sprawka.

Po dwu minutowej przerwie sędzia ponownie wkroczył na sale. Gdy wyrok zapadł spojrzałem szczęśliwy na kobietę, która zapłakana przytuliła Erica. Była wolna, a Chood dostał piętnaście lat pozbawienia wolności za gwałty i fałszywe zeznania.

Wyszedłem z Sali na korytarz, gdzie czekałem na Mel. Kiedy zobaczyłem ją, jak wychodzi sali i przytula przyjaciół wiedziałam, że teraz wszystko się zmieni. Spojrzała na mnie, a chwilę później trzymałem zapłakaną kobietę w swoich ramionach.

- Shh, już po wszystkim skarbie – szeptałem głaszcząc jej plecy. Pocałowałem ją w głowę, po czym kobieta podniosła na mnie wzrok.

- To wszystko ty zrobiłeś prawda? Ty odnalazłeś te kobiety? – pokiwałem głową.

- Mówiłem, żebyś mi zaufała skarbie – powiedziałem.

- Dziękuje – wyszeptała, a następnie pocałowała mnie.

Przelaliśmy w tym pocałunku wszystkie emocje. Od tych złych po te dobre. Jedną sprawę mam z głowy, czas zająć się drugą. Mel była wolna, nic nie łączyło już ją z byłym mężem. Teraz mogłem śmiało ją całować i zrobić wszystko , aby była moja. Melissa już od dawna była moja, ale musi to wiedzieć i chcieć. Nic na siłę. 

❤❤❤


Rozdział miał się pojawić na początku tygodnia, ale myślę, że można to uznać za początek, prawda? Na umilenie wam wieczoru wrzucam kolejny oczekiwany rozdział, który udało mi się napisać w ten weekend. Jeden z najdłuższych. Miłego czytania i do zobaczenia miśki. Buziaczki😘😘😘

Continue Reading

You'll Also Like

177K 3.3K 39
Stella ucieka od faceta narkomana, wpada w ręce bezwzględnego zabójcy.
108K 5.8K 30
Nastoletnia Laura Marano dobrze się uczy, nigdy nie miała uwagi, ehh... zachowanie wzorowe, wygrywa większość konkursów w szkole, nie ma przyjaciół...
862K 27K 58
April jest utalentowaną kobietą, która musi porzucić swoje marzenia, by móc utrzymać swoją schorowaną babcię i młodszą siostrę. Podejmuje się ona ka...
312K 28.8K 16
Historia Molly McCann i Aresa Hogana - spin-off dwóch dylogii: "Reguł pożądania" i "Związanych układem". Ostrzeżenie: Książka zawiera treści skierowa...