Take What You Need Sweetheart...

By ReadyToFlyx

67.7K 4K 731

Nigdy nie sądziłam, że przyjdzie mi ich ponownie spotkać. Szczególnie w tak.. niesprzyjających warunkach. Kie... More

I. 'Wyrzuciłem ją'
II. 'Wątpię w to, że ją znajdziemy.'
III. "Zamierzam ją znaleźć"
IV. 'Łapać ją!'
V. 'Chciałem ją chronić.'
VI. 'Chcesz ją mieć.'
VII. 'Sam ją sobie zaprowadź.'
VIII. 'Zostaw ją w spokoju!'
IX. 'Mam ją na oku.'
X. 'Przyprowadź ją.'
XI. 'Zabić ją.'
XII. 'Pogodzisz się z tym, że ją zabiłeś?!'
XIII. 'Zaakceptują ją?'
XIV. 'Mamy ją.'
XV. 'Jak ją do siebie przekonać?'
XVI. 'Zanieś ją na górę.'
XVII. 'Co jeśli któryś z nas będzie ją miał?'
XVIII. 'A jeśli któryś ją skrzywdzi?'
XIX. 'To on ją przytula.'
XX. 'Skrzywdził ją.'
XXI. 'Chciał ją zgwałcić.'
XXII. 'Lubisz ją? W ten sposób?'
XXIII. 'Postaraj się, ją uspokoić.'
XXIV. 'Będę ją pilnował.'
XXVI. 'Czemu on ją tam ciągnie?'
XXVII. 'Bawią ją żarty Zayn'a'
XXVIII. 'Chętnie ją zabawię swoją osobą.'
XXIX. 'Przecież ją to zabije..'
XXX. 'Muszę ją zobaczyć, w całej okazałości..'
XXXI. 'Zmusili ją do tego.'
XXXII. 'Pora zobaczyć na co ją stać.'
XXXIII. 'Wolałem ją spokojną i opanowaną.'
XXXIV. 'Kocham ją.'
XXXV. 'Trafiłby ją szlag, na Twoje nieodpowiedzialne zachowanie.'
XXXVI. 'Nie udawaj, że tak ją znasz.'
XXXVII. 'Zraniłbyś ją, tymi słowami.'
XXXVIII. 'Zauważył ją.'
XXXIX. 'Za to ją polubiłem.'
XL. 'Prawie ją zgwałciłem.'
XLI. 'Mam ją oszukiwać?'
XLII. 'Zażyczyła sobie, abym ją zniósł na dół.'
XLIII. 'Spróbuj ją tylko zranić!'
XLIV. 'Upiła ją!'
XLV. 'Widzę, że darzysz ją, głębszym uczuciem.'
XLVI. 'Weź ją na górę i tam się nią zajmij.'
XLVII. 'Zamierzam ją zniszczyć.'
XLVIII. 'Trzymajmy ją z daleka, od niektórych spraw.'
XLIX. 'Ochronię ją.'
L. 'Będę ją czcił.'
LI. 'Kręci ją życie na krawędzi.'
LII. 'Dlaczego wszyscy wolą ją?'
LIII. 'Miałem Ci ją tylko wystawić!'
LIV. 'Porwał ją!'
LV. 'Będziesz mógł ją sobie wziąć.'
LVI. 'Znaleźliśmy ją.'
LVII. 'Moim zadaniem było ją bronić.'
LVIII. 'Zostawisz ją?'
LIX. 'Zmienił ją.'
LX. 'Zrań ją, a oni zranią Ciebie.'
LXI. 'I ktoś ją w końcu zdradził.'
Hi.
LXII. 'Zszokowałem ją.'
LXIII. 'Skąd wiedziała, o co chcę ją zapytać?'
LXIV. 'Gdy chciałem ją zdenerwować tak na nią mówiłem.'
Niepotrzebna. ||h.s.
LXV. 'Zabawia ją, w wiadomy sposób.'
LXVI. 'Teraz wszyscy mu ulegną, bo ją pieprzy.'
LXVII. 'Gdyby Ashton ją teraz widział..'
LXVIII. 'Jak wpadnie na jakiś pomysł i ją do niego namówi...'
LXIX. 'Straciłem ją.'
LXX. 'Wolałbym ją w to nie mieszać.'
LXXI. 'Powinienem był ją wysłuchać.'
LXXII. 'Czy nadal mogę ją tak nazywać?'
LXXIII. 'Ale on ją odnalazł..'
LXXIV. 'Pomszczę ją.'
LXXV. 'Chyba możemy ją jakoś wykorzystać?'
LXXVI. 'Trzymałem ją martwą w moich ramionach.'
Podziękowania.
Take What You Need sweetheart vol 2?
Look What You Make Me Do.

XXV. 'Prawie ją uderzyłeś!'

1.2K 52 8
By ReadyToFlyx

Votes!
+ przeczytaj notatkę pod rozdziałem. WAŻNE!

PG-13. ;)

Harry POV

Obudził mnie huk, który powstaje po naciśnięciu spustu pistoletu. Ja pierdole! Ktoś nas odnalazł! Który z nas nie żyje?! Który potrzebuje pomocy?! Zaraz mnie rozniesie ta niewiedza. No kurwa.

Szybko trzeźwieję i chwytam za swoją spluwę. Słychać kolejny strzał. Wybiegam na korytarz, gdzie znajdują się pozostali.

Skoro oni wszyscy tu są, to kto do kogo strzela?!

Nie ma tylko jednej osoby...

Red.

Patrzę na Liam'a, który blednie. On wie. Widzę przerażenie w jego oczach. Kolejny strzał, ktoś jęczy. Jeszcze jeden wstrzał. Źródło hałasu pochodzi z góry.

Gary.

Jak ona do kurwy nędzy się tam znalazła? Co ona tam robi? Odjebało jej? On ją może skrzywdzić, jeśli jakimś cudem się uwolnił. Wydaje mi się, że stoimy tu przez wieczność, a minęły dopiero sekundy. Kolejne dwa wystrzały. Huk jest okropny. Co ten chuj jej zrobił?

Wybiegamy na górę. Drzwi do pomieszczenia są uchylone. Jęki są wyraźniejsze. Z oczu Liam'a, płyną łzy. Louis jest przerażony, trzęsie mu się ręka.

Przepychamy się w drzwiach z wystawionymi pistoletami, i już mamy zacząć strzelać do osoby trzymającej pistolet, gdy nagle zdajemy sobie sprawę, że to nie Gary strzelał, a mała czerwonowłosa dziewczyna.

Trzymała pistolet przy jego głowie, ręka nawet jej się nie zatrzęsła, szeptała coś do niego, a jemu leciały łzy. Przyjżałem mu się lepiej. Poza obrażeniami, które zadaliśmy my, miał jeszcze pięć innych po kuli. Po jednej w każdej z nóg, jedną w brzuchu, prawej piersi i jedną w lewym barku. Spojrzałem w dół, to co zobaczyłem, sprawiło, że miałem ochotę zarówno zwymiotować i płakać. Ona odcięła mu jaja.. nożem.. O. Mój. Boże.

Gdy pociągnęła za spust, aby go zabić, zamiast huku kolejnego wystrzału, słychać było charakterystyczne cyk, cyk. Zabrakło jej kul. Ale przecież wystrzeliła tylko pięć razy! Spróbowała kilka razy i nadal nic.

Liam szybko do niej podszedł i zabrał jej broń, rzucając ją gdzieś w kąt. Przyciągnął ją do siebie i wyprowadził z pokoju, a ona się wyrywała. Louis szybko udał się za nimi.

Spojrzałem na Rossen'a, mimo bólu, uśmiechał się głupio.

-I tak Cię przelecę! Będziesz moja!-krzyczał za nimi. Wkurwiłem się.

-Raczej już nie zdąży.-odpowiedziałem i wymierzyłem do niego z broni.- Żegnaj.

Pociągnąłem za spust, trafiając idealnie między oczy. Krew prysnęła brudząc przy okazji naszą siódemkę.

-Okej panowie, trzeba to coś posprzątać.-powiedziałem z udawanym entuzjazmem.- Jako, że ja się go pozbyłem i to ja zazwyczaj prowadzę auto, to zadanie należy do kogo? Do was! Życzę miłej pracy, a ja idę się przebrać. Za dwadzieścia minut przy samochodzie. See ya!

Zasalutowałem i poszedłem do siebie. Z pokoju Liam'a dochodziły jakieś krzyki i trzaski. Ktoś w coś uderzył i nastała chwila ciszy. Po dosłownie dziesięciu sekundach z pokoju wybiegła Red, która coś jeszcze krzyczała w ich stronę, po czym szybko umknęła do swojego pokoju, zamykając się od środka.

-Kurwa! Louis! Czy ty jesteś już pojebany doszczętnie, czy tak trochę?!-krzyczał Liam.-Kurwa! Ty zjebany, popierdolony idioto! Co ci tak kurwa nagle odjebało?!

-Zamknij mordę, chuju! Nie drzyj się na mnie! Po chuj ona tam właziła?! Nie mogła wrócić tam skąd przylazła?! Gdyby nie jej pierdolona, niezaspokojona ciekawość oraz chęć wtrącania nosa w nie swoje sprawy do niczego by nie doszło! Ja pierdole!

-Czy ty zjebie zdajesz sobie sprawę z tego coś ty kurwa najlepszego narobił? Prawie ją uderzyłeś!

Louis uderzyłby Red?! O co tu w ogóle chodzi?! Nasłuchuję dalej.

-No właśnie, prawie!

-Kurwa nie przerywaj mi! Przecież ona cię znienawidzi! Co ci odjebało?! Powiedz, bo ja nie rozumiem!

-Czego nie rozumiesz w słowach: 'po chuj tam wchodziła'? No ja, pierdole! Przecież ten psychol mógł jej coś zrobić..

-Louis, jedyną osobą, która jej coś zrobiła, jesteś aktualnie ty. A Gary nic by jej nie zrobił, bo był związany. I ty to sam sprawdziłeś przed naszym wyjściem.- jego głos był spokojny, ale słowa ociekały jadem.

Szybko wszedłem do swojego pokoju, chcąc pozostać niezauważonym. Drzwi od pokoju Liam'a trzasnęły, nastała chwila ciszy przerywna tylko czyimś głośnym oddechem.

-Red?- słychać pukanie do drzwi i szarpanie za klamkę. - Red! Otwórz te cholerne drzwi! Red, do kurwy nędzy!

Liam wali z całej siły w drzwi do pokoju dziewczyny, one jednak ani drgną. Kolejne trzaśnięcie drzwiami. Tym razem to Lou. On jednak kieruje się na dół.

-Red? Proszę, otwórz. To tylko ja...

Chłopak dalej się dobija i coś krzyczy, jednak nie wiem co, bo udaję się pod prysznic. To w sumie nie moja sprawa i nie powinienem się w ogóle wtrącać, ani tym bardziej podsłuchiwać, ale jednak, taka jest natura ludzka. Musimy wszystko słyszeć i wiedzieć.

Rozbieram się i wchodzę pod prysznic. Gorąca woda od razu mnie odpręża, dając ukojenie napiętym mięśniom. Ten dzień jest tak wyczerpujący.. Najpierw Gary, potem picie, a teraz jeszcze to. No i nie zapominajmy, kto będzie siedział za kółkiem, gdy będziemy się pozbywać ciała. Mam nadzieję, że jestem wystarczająco trzeźwy, bo pobalowałem i to nieźle.

Szkoda tylko, że Ash nie zszedł. No cóż. Wolał zostać z Red, to się nie odstresował chłopak. Będzie chodził dość spięty i napięty. Nie było go też podczas wyjaśnień Rossen'a. Ktoś będzie mu to musiał wszystko streścić i coś tak czuję, że to będę ja.

Wychodzę spod prysznica i ubieram jedną z czystych par bokserek, które trzymam u siebie w łazience.

Znów wchodzę do swojego królestwa i oddycham głęboko, starając się jakoś ogarnąć. Rozglądam się po pomieszczeniu, którego barwy szybko mnie uspokajają. Dominuje tu szary, ale gdzie nie gdzie, są elementy zieleni. Pomysł Mike'a oczywiście. Truł mi o to tyłek miesiącami. Po mojej lewej jest duże łóżko wodne z szarą pościelą i komodą z jednej strony, a z drugiej z półką na książki i inne takie różne. Przy niej jest wysoka, dwu poziomowa szafa z przesuwanymi drzwiami. Nad łóżkiem mam półkę z.. czymś. Pech chce, że nie mogę zmienić ustawienia mebli, bo są one razem i ten zakup, również był pomysłem Clifford'a. Naprzeciw mnie mam okno i fotel przy nim, bo lubię sobie posiedzieć w czasie burzy na nim i patrzeć jak leje. Po prawej, poza wyjściem na hol, mam kanapę z telewizorem. Tak jakoś wyszło. Na ścianach wisi mi pełno plakatów i zdjęć. Na jedno z nich, przedstawia moją siostrę. Miała zaledwie 10lat, gdy to zdjęcie zostało zrobione.. Ciekawe co się z nią dzieje.. czuję wszechogarniający mnie smutek. Muszę zapomnieć..

Ubieram jakieś dresy i wychodzę z pokoju. Widzę Liam'a, który opiera się o drzwi do pokoju Red. Coś tam mówi i wali czasem w drzwi. Schodzę szybko na dół do garażu. Biorę kluczyki do Chevrolet'a Saburbam'a z 2013 i idę go otworzyć. Czegoś mi tu jednak brakuje.

Rozglądam się i dostrzegam, że nie ma auta od Lou. Nie zastanawiam się nad tym jednak zbyt długo bo, po chwili dołącza do mnie Zayn, Luke, Mike, Ash i Calum. Ci dwaj pierwsi niosą czarny worek, a tamci łopaty. Po zapakowaniu wszystkiego do bagażnika ruszam z piskiem opon. Jestem strasznie zmęczony i otępiony, na pewno mam jeszcze promile we krwi.

-O co chodzi z rodzeństwem?- pyta się Luke.

-Awantura.- odpowiadam krótko chcąc uciąć temat. Co nam do tego w sumie?

-Wiemy, że była awantura-mówi Zayn i wywraca oczami.- Nawet z góry słyszeliśmy ich krzyki. Chodzi nam o to o co poszło? I wiemy doskonale, że TY coś wiesz, więc nie zaprzeczaj! Niall widział, że cały czas stałeś na korytarzu.

Westchnąłem głośno, ale powiedziałem im to co wiem. Wszyscy mieli zszokowane miny.

Dojechałem do małego lasku, znajdującego się przy Tamizie, za obrzeżami Londynu. No to pora pozbyć się 'świadków'

Liam POV

-Red, do kurwy nędzy! Otwórz te pierdolone drzwi, albo je wyważę!-po raz kolejny uderzam pięściami o drewnianą powłokę.

Stoję tutaj, jak ten idiota od dobrej godziny, a każdy, który przechodził patrzył na mnie jak na wariata, którym chyba w sumie jestem, skoro chce ją przeprosić za Lou.

Ugh, gdzie ten pacan w ogóle jest? Co robi? To on tu powinien stać nie ja..

-Liam?- słyszę za sobą. Odwracam się i patrzę w błękitne tęczówki mojego rozmówcy.- Odpuść, pozwól jej pobyć samej ze sobą. Gdyby chciała porozmawiać, to już dawno byłbyś w środku. Idź spać. Nic nie poradzisz na wybuchowy charakter Lou, to nie od Ciebie ona będzie chciała słyszeć przeprosiny i to nie ty jesteś tu winny. Co do Lou, to wiesz, że jeśli poczuje się gotowy to przyjdzie i przeprosi. Zwłaszcza ją.

Pokiwałem tylko głową i poszedłem do siebie. Gdy zamknąłem drzwi, moim oczom znów ukazała się ta cholerna dziura, która powstała na skutek wybuchu Louis'a.

Wbiegamy na górę, tam gdzie znajduje się ten zboczony chuj. Jeżeli zrobił coś mojej małej siostrzyczce, to przyrzekam na Boga, że go zapierdolę własnymi rękami.

Tak cholernie się o nią boję, że łzy zaczynają zbierać mi się pod powiekami. Louis'owi że strachu trzęsie się ręka.

Wchodzimy do środka, a obraz, który się przede mną maluje, sprawia, że staję jak wryty i nie potrafię wykonać nawet najmniejszego ruchu.

Moja siostra, moja mała Red, właśnie celuje z broni do człowieka z zamiarem zabicia go. To niemożliwe i nierealne. Nie ona. Ona nie jest taka jak my. Nie jest mordercą. To niemożliwe, aby po tylu latach ukazała swoją ciemniejszą stronę. Błagam, niech to będzie tylko głupi sen z którego zaraz się przebudzę..

'Ona jest taka jak Ty. I taka sama jak Louis. To w końcu wasza bliźniaczka więc to zrozumiałe, że po części będzie przypominać Ciebie, a po części jego. Będzie prezentować zarówno to co macie w sobie najlepsze, jak i najgorsze. Jest Harmonią, bo łączy zimny gniew Payne'ów z gorącą złością Tomlinson'ów, dając niesamowitą mieszankę. To dlatego Bradley bardziej dba o nią, jak o was.'

Słowa Ann nagle we mnie uderzają. Miała rację.. Taką cholerną rację, a ja jej wtedy nie słuchałem. Jaki byłem wtedy głupi..

Red pociąga za spust, jednak nic się nie dzieje, zamiast dźwięku wystrzału słychać tylko cyk, cyk. Skończyły jej się kule. Szybko ją chwytam i sprowadzam na dół, do mojego pokoju. Idzie za nami zdenerwowany Lou. Dziewczyna szarpie się, wyrywa. Jej oczy są czarne jak Louis'a i puste jak moje. Ostatni raz je takie widziałem przed laty. Zanim Gary starał się do niej dobrać. To oznacza, że ona wróciła.. jej ciemnjejsza część znów jest z nami. Tylko jeden raz w życiu, miałem okazję jej skosztować. Dokładnie osiem lat temu. Niby miała tylko te dwanaście lat, ale i tak była wtedy przerażająca..

-Co Ci ,kurwa, odjebało?- słyszę koło siebie krzyk Tomlinson'a.

-Lou spokojnie.-mówię do niego.

-Co spokojnie?! Jak spokojnie?! Przecież ten chuj mógł Ci coś zrobić Red! Jesteś pojebana czy co? Rozum Ci odjęło?!

-Nie krzycz po mnie!- warczy na niego. Jej tęczówki powoli wracają do swojego naturalnego koloru.- Mogliście mi o tym powiedzieć, a nie utrzymywać to w wielkiej tajemnicy! Czułam, że coś przede mną ukrywacie, ale postanowiłam odpuścić, uznałam, że przecież w życiu nie oszukalibyście mnie. I co?! Pomyliłam się i to bardzo!

-A po jaką cholerę, mieliśmy Ci mówić? Gdybyśmy Ci powiedzieli, zabroniłabyś nam działać! Choć raz w życiu mogłabyś nam zaufać i nie wtrącać nosa, w nie swoje sprawy!

-Red, Lou. Spokojnie! Nic się nie dzieje...- staram się ich jakoś uspokoić.

-Ja wam nie ufam?! Ja?! Wybacz, ale jedyną osobą, która nie potrafi nikogo obdarzyć zaufaniem jesteś Ty Louis!

-Tak, to teraz ja jestem tym złym?! Ja jak zwykle jestem najgorszym i to ja zawsze we wszystkim przeszkadzam?!- Louis chwyta lampkę i rzuca nią przez cały pokój. Red ani drgnęła.

-A to może ja mam problemy ze samą sobą?! Kto normalny trzyma w domu mordercę i gwałciciela?!

-Błagam was! Nie kłóćcie się!- ciągle staram się ich uspokoić.

-A kto normalny wchodzi do pokoju, w którym się on znajduje?!

-A kto normalny, zostawia go w pokoju nie informując o tym innych?! Myślałam, że to kolejny facet, który czymś głupim skazał się na wasz gniew! Skąd miałam wiedzieć, że to on!

-Gdybyś nie była taka głupia, to byś tam nie wchodziła!

-Teraz to tylko moja wina, tak? Wiesz co? Jesteś popierdolony i to równo..

Nie zdążyła dokończyć zdania, bo Louis uderzył pięścią w ścianę tuż obok jej głowy. Zamarłem. Jeszcze nigdy Lou nie pokazał przed nią swojej prawdziwej natury. Tego jak bardzo jest wybuchowy.

Jej twarz pobladła, a oczy znów przybrały spokojny kolor oceanu, z tym faktem jednak, że było w nich widać przerażenie. Red umknęła pod ramieniem Tomlinson'a i pobiegła do swojego pokoju.

Zanim jednak się w nim zamknęła, zdarzyła krzyknąć 'Nienawidzę Cię Louis.'

-Kurwa! Louis! Czy ty jesteś już pojebany doszczętnie, czy tak trochę?!-krzyczę.-Kurwa! Ty zjebany, popierdolony idioto! Co ci tak kurwa nagle odjebało?!

Mój brat jest pojebany, ale mam nadzieję, że szybko się pogodzą...

Louis POV

-Louis, jedyną osobą, która jej coś zrobiła, jesteś aktualnie ty. A Gary nic by jej nie zrobił, bo był związany. I ty to sam sprawdziłeś przed naszym wyjściem.- słowa Liam'a ociekały jadem.

Wyszedł trzaskając drzwiami. Gdy tylko to zrobił, zaczęły mnie atakować wyrzuty sumienia. Jak ja, kurwa, w ogóle mogłem tak wybuchnąć? I to jeszcze przy niej? Przy mojej małej siostrzyczce?! Pociągnąłem się za włosy, aby choć trochę odreagować. Kurwa! Jaki ja jestem pojebany! A ona mnie teraz nienawidzi.

Wyszedłem szybko z pokoju Liam'a i skierowałem się na dół do wyjścia. Zanim zszedłem, zauważyłem mojego brata, który dobijał się do pokoju Red. Zalała mnie kolejna fala poczucia winy. To ja powinienem tam stać i błagać ją o przebaczenie. Jednak, byłem na to zbyt dumny.

Ubrałem buty i kurtkę, miałem ponadto na sobie długie jeansy i jakąś koszulkę z nadrukiem.

Wyszedłem na dwór. Było grubo po 2 w nocy. Powietrze było rześkie, a temperatura sięgała około 18°C, mimo, że był już październik. Wziąłem dws oczyszczające wdechy na uspokojenie.

Co ja mam teraz ze sobą do cholery zrobić? Gdzie mam pójść? Wrócić nie wrócę, bo wyszedłbym na ciotę.

Udaję się do garażu i wsiadam do swojego Lamborghini Egoist. Odpalam silnik, który cicho mruczy. Z braku większego wyboru, jadę na obrzeża, gdzie jak codzień o tej porze odbywają się wyścigi.

Po 15 minutach, jestem na miejscu. Podjeżdżam na swoje stałe miejsce i parkuję samochód. Uderza we mnie zapach benzyny i spalonej gumy. Tak dawno mnie tu nie było..

Gdy z niego wysiadam, zauważam, że wszyscy mi się przyglądają. Faceci z zazdrością, wymalowaną na ich szpetnych mordach, a kobiety z pożądaniem. Wszystkie są ubrane w skąpe obcisłe stroje. Ich cycki wylewają się z za dużych dekoltów. Głupie kurwy na jedną noc. Czuję do nich tylko obrzydzenie.

Mimochodem, przyrównuję je do mojej małej, ślicznej siostrzyczki. Ona nie jest taka jak te dziwki, więc dlaczego zachowałem się wobec niej, jak ostatni skurwysyn? Odganiam od siebie te myśli. Muszę jakoś odreagować.

Podchodzę do znajomej postaci.

-Tom.- mówię na wstępie.

-Lou.- odpowiada i przybijamy sobie piątki.-Co tam szefie? Masz ochotę na mały wyścig? Gdzie Harry? Parę osób pragnie pościgać się z naszym wielokrotnym mistrzem.

-Dziś jestem sam i to ja będę się ścigał. Co jest do wygrania i jakie jest wpisowe?

Mimo, że to my trzęsiemy całym UK, nielegalne wyścigi pozostają niezależne. Co to znaczy? Że jeżeli chcemy się ścigać, musimy zapłacić i nie dostajemy żadnej doli z wyścigów innych. Jakoś nad tym nie ubolewamy, bo hajsu nam nie brakuje.

-Standard oczywiście ten który wygra, zabiera wóz od przegranego. Wchodzisz?

-Wchodzę.

Szczerze, to miałem nadzieję, na jakieś lepsze nagrody dla wygranego. Czasem można dostać tutaj coś ekstra i to jest kolejny powód, dla którego te wyścigi są niezależne.

-Trasa standardowa.- mówi zwyczajnie.

A jakżeby inaczej? Znów będę się ścigał z żółtodzobami, którzy dostali wypasione auto, od starych na urodziny. Typowe, prycham.

Idę do auta. Po drodze jestem zaczepiany przez te tanie dziewczyny. Nie rozumiem ich. Co jest fajnego w pójściu z kompletnie obcym ci facetem na szybki numerek? To mają być przyszłe matki i żony? Jaki one w ogóle przykład mają dawać?

Wsiadam do swojego samochodu i kieruję się na start. Tak jak myślałem. Nowiutkie autka, nieśmigane, prosto z salonu, za kółkami których siedzą odpicowani lalusie. Na pewno nie mają więcej jak 19 lat.

Przed naszymi maskami staje skąpo ubrana dziewczyna, w ręku trzyma kawałek czerwonego materiału. Unosi ręce wysoko do góry, aby po chwili wypuścić materiał z rąk.

Start.

Ruszam szybko z miejsca, reagując zdecydowanie lepiej od tych chłopczyków. W mgnieniu oka redukuję biegi, dociskając pedał gazu. Auto cicho mruczy, na co uśmiecham się pod nosem. Uwielbiam tę adrenalinę, płynącą w moich żyłach, kocham szybką jazdę samochodem i lubię się ścigać. To wszystko mnie odstresowuje.

Jadę dość szybko bo tak z 200km/h, w prawdzie mogę szybciej, ale po co skoro inni są jakieś 20 metrów za mną i nie potrafią mnie dogonić?

Wbijam szybko na pierwszy zakręt, manewrując sprawnie kierownicą. Po chwili wjeżdżam w drugi zakret, który również pokonuję bez najmniejszego problemu. Ostatnia prosta i meta.

Patrzę w lusterka i stwierdzam, że tamci ledwo dotrwali do drugiego zakrętu. Dzieci, prycham.

Znów redukuję biegi i przyspieszam. Nie mam ochoty patrzeć na tę paradę idiotów w drogich autach. Tuż przy mecie parkuje mocno, zostawiając za sobą ślad po hamowaniu.

Ludzie szaleją, krzyczą moje imię i skaczą. Kilka panienek podchodzi do mnie, oferując uczczenie mojej wygranej. Na co nie mam najmniejszej ochoty. Nadal jestem zdenerwowany, tym co się stało kilka godzin wcześniej, a wyścig pomógł mi zapomnieć tylko na chwilę.

Podchodzę do moich ludzi, którzy zawsze są na wyścigach. Mówię im, że mają zabrać auta tamtych lamerów i przewieźć do jednego z naszych garaży, tam mają je sprawdzić i coś z nimi zrobić. Sprzedać, lub rozebrać. Zależy od ich stanu technicznego. Oni kiwają głowami, ze zrozumieniem.

Gdy znów kieruję się do swojego auta, z myślą, by jeszcze gdzieś się przejechać, słyszę damski głos.

-No nie no! Zostaw mnie debilu!- idę w tamtą stronę i widzę, jak jakiś pijany gość dobiera się do jakiejś dziewczyny.

-Ej no, kotek! Chodź zabawimy się troszeczkę!- bełkocze.

-Zostaw!

Uderza go w twarz, na co ten jej oddaje. Dziewczyna cofa się, ale ten szybko do niej podchodzi i ciągnie ją za włosy w górę.

-Mogłem być delikatny, ale najwyraźniej taka suka, jak Ty, lubi gdy się ją ostro pieprzy. Szykuj się dziwko.

-Pani chyba wyraźnie powiedziała, że masz ją zostawić. Więc, którego słowa w tym zdaniu, nie zrozumiałeś?- wkraczam w końcu do akcji.

Gość odwraca się do mnie i mierzy mnie groźnym, chyba jak na jego gust, spojrzeniem. Od razu widać, że będę walczył z ciotą, która musi sobie obciągać po kiblach, typowe.

-Kim Ty, do kurwy jesteś?! I jak śmiesz, nam przeszkadzać?!

-Wątpię, abym Ci w czymkolwiek przeszkodził. I radzę Ci stąd zmykać cipko. Iskierko, chodź tu.

Zwracam się do dziewczyny, a ona szybko biegnie w moją stronę i chowa się za moimi plecami. Chwyta skrawek mojej koszulki i miętosi ją.

-Ej! Ona była moja!

Facet rzuca się na mnie, ale nie ma szans. Szybko wymierzam mu celny cios w twarz, a potem w brzuch. Zwija się i upada na ziemię. Sprzedaje mu jeszcze dwa porządne kopnięcia w brzuch.

Chwytam dziewczynę za nadgarstek i prowadzę do samochodu. Otwieram jej drzwi, a ona grzecznie wsiada. 'Potulna.' myślę sobie, 'Lubię takie.' Przyglądam się jej ubraniom. Czarna, dopasowana spódnica przed kolano i czarny T-shirt z nadrukiem, do tego buty na wysokim obcasie i skórzana kurtka. Wygląda gorąco.

Okrążam samochód i siadam na miejscu kierowcy. Słyszę jeszcze za sobą krzyki niektórych dziwek, że one zrobiłyby mi lepiej niż ona. Ruszam z piskiem opon, nie wiem dokąd jadę, ale ważne że jadę. Muszę się jakoś odstresować, bo ten facet zirytował mnie jeszcze bardziej. Po chwili przypominam sobie, że mam towarzystwo.

-Jak Ci na imię, Iskierko? - pytam się jej, w miarę grzecznie.

-Iskierko? A co to za durne określenie w ogóle?- prycha. Oho, ktoś tu pokazuje charakterek.

-Nie prosiłem Cię o komentarz. I dobrze Ci radzę, odpowiadaj na moje pytania.- warczę trochę zirytowany. Dziewczyna wzdryga się i postanawia mi odpowiedzieć.

-Caroline. Caroline Mc'Courtain. A Ty?

-Louis.

-Okej, Louis. A dalej?

-Po prostu Louis.- warczę.

-Spoko, Po Prostu Louis.- dziewczyna kpi sobie ze mnie.

I tak jestem już wystarczająco zdenerwowany. Nie potrzebuję, aby ktoś irytował mnie jeszcze bardziej. Na jaki chuj ja ją ze sobą brałem?!

-Słuchaj Iskierko. To nie jest mój najlepszy dzień, nie jestem przyjemnym gościem, jakimś rycerzem na białym koniu, który ratuje damę z opresji. Więc jeżeli nie chcesz, abym Cię źle potraktował, to odpowiadaj mi grzecznie.- mówię do niej cicho i mrocznie.

Widzę, jak zaczyna trząść się ze strachu, co mnie niezmiernie cieszy. Lubię, gdy dziewczyny się mnie boją. Są wtedy takie posłuszne.

-P..prze..praszam..- jąka się.

-Nic się nie stało Iskierko.-mruczę w jej stronę.

Ściągam jedną rękę z kierownicy i kładę na jej odkrytym udzie. Ona szybko ją strąca, na co śmieję się cicho i ponawiam gest. I tak kilka razy, dopóki nie wygrywam. Dziewczyna wzdycha cicho, a ja uśmiecham się pod nosem.

-Sama przyjechałaś na wyścigi?

-Nie. Z siostrą i jej chłopakiem. Ale gdzieś ich zagubiłam. A potem przyczepił się do mnie ten ohydny facet, który starał się do mnie dobrać.- wzdryga się na to wspomnienie, po czym szepcze- Dziękuję, za to, że mi pomogłeś.

Kiwam tylko głową. Dziewczyna pochyla się w stronę radia, powodując, że jej bluzka obsuwa się, ukazując jej piersi w koronkowym staniku. Jęczę cicho, na ten widok i zaciskam rękę na jej udzie. Czuję ciepło, które napływa do moich dolnych partii. Jestem taki słaby.

Dziewczyna podnosi się szybko, patrząc na mnie dziwnie, tymi swoimi niewinnymi, niebieskimi oczami.

Oczyma swojej wyobraźni, widzę jak patrzy na mnie nimi z dołu, mając mojego przyjaciela w swoich ustach i jak zaspokaja moje potrzeby. To jest tak kurewsko dobre.

Jesteśmy gdzieś w środku lasu, więc szybko skręcam na jakąś poboczną dróżkę i hamuję szybko samochód. Dyszę ciężko i opieram twarz o dłonie. Co jest ze mną kurwa nie tak?! Patrzę się na dziewczynę, która siedzi na siedzeniu pasażera i ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy obserwuje mnie.

-Iskierko. Masz dokładnie trzy sekundy na ucieczkę. Jak tego nie zrobisz, przelecę Cię w tym cholernym samochodzie.- dyszę ciężko i liczę do trzech, mając nadzieję, że ucieknie. Nie chce jej zrobić krzywdy.- 1... 2... 3...

Nie uciekła. Była zbyt zdziwiona. Blokuję szybko wszystkie drzwi i odsuwam swój fotel do końca. Chwytam szybko dziewczynę za biodra i sadzam sobie na kolanach. Chyba dopiero teraz zdała sobie sprawę, co się wokół niej dzieje, bo zaczyna się wyrywać i krzyczeć. Teraz jest jednak za późno.

Unieruchamiam jej ręce swoją dłonią, a drugą zsuwam z siebie spodnie, zostając tylko w bokserkach. Podwijam jej spódnicę, po czym sadzam na swoim czułym punkcie. Nie zamierzam pozwolić sobie na coś więcej jak suchy seks, bo nie mam ze sobą żadnego zabezpieczenia.

Dziewczyna krzyczy, dlatego zamykam jej usta pocałunkiem, wpychając swój język pomiędzy jej miękkie wargi. Wypycham swoje biodra mocno do góry, aby choć trochę sobie ulżyć. Podwijam koszulkę dziewczyny i zaczynam pieścić jej pierś, przez materiał stanika.

Podczas gdy dłonią pieszczę dość brutalnie jej pierś, zahaczając czasem o jej sutek, językiem badam wnętrze jej ust, drażniąc od czasu do czasu jej język. Jestem wobec niej brutalny i stanowczy, ale nie interesuje mnie to zbytnio. Ocieram się o jej kobiecość, starając się choć trochę pozbyć się swojej frustracji.

Schodzę dłonią w dół i wsuwam ją do jej majtek. Zaczynam delikatnie pieścić jej kobiecość, co kontrastuje z tym jaki jak brutalnie się do niej dobierałem. Przestaję ruszać biodrami, aby pobawić się trochę z moją Iskierką. Caroline zaczyna mi ulegać. Puszczam jej ręce, które od razu wędrują do moich włosów, jednak szybko je strzepuję. Podczas gdy jedną dłonią pieszczę jej pierś, drugą masuję jej łechtaczkę. Czuję jak robi się mokra, dla mnie. Wsuwam w nią palec, na co jęczy cichutko.. Całuję ją brutalnie, a ona mi odpowiada. Zaczynam poruszać ręką, wsuwając i wysuwając z jej gorącego wnętrza palec. Po chwili dokładam drugi, na co ona jęczy z bólu. Cholera, jest taka ciasna.. Tak kurewsko, cudownie ciasna...

-Ile.. masz.. lat... Iskierko?- pytam między pocałunkami.

-Skończone.. osiemnaście..- wydusza z siebie, po czym słyszę głośny jęk opuszczający jej usta.

Matko, przecież to jeszcze dziecko... Pieprzę w swoim samochodzie dziecko... Jest ode mnie młodsza o sześć lat... Ten fakt, zamiast mnie przerazić podnieca mnie jeszcze bardziej.

-A ty... ile masz..- nie dokończa, znów przerywa jej jęk. Podoba mi się to.

-24... mów mi tatusiu, Iskierko...- szepczę jej przy uchu i przygryzam jego płatek.

Zaczyna poruszać biodrami, dostosowując się do mojego brutalnego tempa. Wyciagam rękę z jej majtek i chwytam jej biodra i dociskam do siebie. Jestem taki spragniony...

Schodzę pocałunkami na jej szyję. Kąsam i ssę jej skórę, sprawiając, że jęczy jeszcze głośniej. Nasze biodra spotkają się, gdy ocieramy się o siebie w brutalnym rytmie. Każde takie szybkie zbliżenie, powoduje że dochodzimy się w błyskawicznym tempie do finału.

-Louis... jestem już...

-Tak.. Iskierko... dojdź dla tatusia.

-Tatusiu!- krzyczy gdy dochodzi i opada na moją klatkę piersiową.

Działa to na mnie tak kurewsko mocno, że wystarczyło mi jedno mocne pchnięcie i sam doszedłem, krzycząc jej imię.

Zamykam ją w szczelnym uścisku i całuję w czubek głowy. Staram się unormować swój oddech. Ciągle przyciskam Caroline do swojej piersi. Ona też oddycha zbyt szybko.

Podobało mi się. Czuję się zrelaksowany i spokojny. Chyba zacznę wpadać częściej do mojej Iskierki.

Gdy w końcu udaje nam się unormować nasze oddechy, dziewczyna odsuwa się trochę ode mnie. Szybko przyciskam swoje usta do jej całując ją delikatnie. Schodze pocałunkami w dół. Przez kącik ust, policzek i szczękę, aż do szyi, gdzie w widocznym miejscu robię jej malinkę. Dziewczyna stara mi się wyrwać, ale przytrzymuję ją. Gdy kończę, przejeżdżam po niej językiem, łagodząc ból.

Odsuwam Caroline z moich bioder na kolana i poprawiam swoje spodnie. Dziewczyna obciąga swoją bluzkę i spódnicę, a twarz chowa za kurtyną włosów.

Szybko chwytam jej podbródek i unoszę jej twarz tak, aby na mnie spojrzała. W jej oczach widzę wstyd.

-Co się stało Iskierko?- pytam się jej, delikatnie gładząc jej policzek. W życiu nie podejrzewałbym siebie o to, że potrafię być taki delikatny i opiekuńczy wobec kobiety.

-Ja...- nie kończy zdania. Unika mojego wzroku i czerwieni się lekko.

-Ty... co?- dopytuję się.

-Czuję się jak dziwka.- szepcze cicho i stara się zejść mi z kolan.

Szybko ją powstrzymuję, przyciskając ją do swojej piersi.

-Nie jesteś dziwką.- szepcze do niej i całuję ją w czoło.

-Nie?! A kim w takim razie, skoro pozwoliłam, aby jakiś obcy facet pieprzył mnie w swoim samochodzie?!- krzyczy i stara się mi wyrwać. Ja jednak zacieśniam uścisk.

-Jesteś moją Iskierką. Seksowną Iskierką.- mruczę i odsuwam ją lekko, aby móc pocałować jej nowe znamię.- Do twarzy Ci z nim. A najpiękniejsze jest to, że oznacza, że jesteś moja.

Znów całuje ją brutalnie, wpychając swój język do jej gorących ust. Dziewczyna odpowiada, na mój atak, co niezmiernie mnie cieszy.

-Zawiozę Cię do domu.- szepczę, gdy dziewczyna odsuwa się ode mnie.- Twojego czywiście.

______________________________

Więc to jednak, Louis się wściekł..

Po pierwsze:
Votes & Comments ;)

Po drugie:
Rozpieszczam was i to w cholerę bardzo.

Po trzecie:
Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że gdyby Ashton, przeleciałby od razu Red, to do awantury by nie doszło, bo byłaby zbyt wykończona, aby podnieść swoje leniwe dupsko z łóżka! Ale jemu zechciało się być dżentelmenem!

TO WSZYSTKO WINA ASH'A!

Louis od razu zabrał się do roboty. I proszę bardzo raz dwa i po sprawie.

Po czwarte:
No to także tego, taka sytuacja, że idę jutro na rozmowę w sprawie pracy.. Więc proszę was trzymajcie za mnie kciuki! :3

Po piąte:
Chce wam wytłumaczyć, dlaczego piszę, że u siebie jestem już na 34, a tu mam dopiero 25 dodany.
Otóż pisze na telefonie, dokładnie w notatkach. Każda notatka, jak wiadomo ma swój limit. U mnie to jest tak coś około 1600 słów.
Tak więc pisze tam, aż osiągnę limit i wtedy zaczynam pisać kolejny.
Gdy dodaję rozdział tu, dopisuje to, czego nie zmieściłam tam. Gdy byłam na 13 rozdziale, wyznaczyłam sobie cel, że każdy rozdział musi mieć minimum 2500 słów bez notatki i ani słowa mniej. Oczywiście gdy się rozkręcę dobijam do większej ilości, a czasem to po prostu, 2 i pół i nie mam pomysłu co dalej i to dlatego jest taki wielki kontrast między długością rozdziałów.

To chyba tyle..

Macie jakieś sugestie, co do mojego opowiadania? Co byście zmienili? Obiecuję, że wezmę wszystko pod uwagę!

Continue Reading

You'll Also Like

305K 8.5K 81
Victoria Stone po pewnej imprezie postanawia zadzwonić do swojego ex i wykrzyczeć mu przez telefon jak bardzo go nienawidzi, za to, że ją zdradził...
16.7K 435 39
Pewnie wiele osób czytał jakaś książkę o niewolnictwie więc wiadomo jak to ogólnie działa. Prawda? Więc tak to będzie trochę inna opowieść bo Alex i...
7.8M 257K 45
Gdy dwoje największych wrogów w szkole postanawia udawać parę. Tak, dramat murowany. ____________ © Pizgacz, 2016/2017; first version "Girls Love Ba...
363K 10.2K 35
Dwudziestoletnia Laura dostaje zaproszenie do posiadłości pewnego dziedzica fortuny. Czy odważy się i pójdzie? Czy zwykły bal charytatywny przerodzi...