- Kuroko No Basket - Scenarios

By Haikyuuu1146

126K 5.1K 743

Jeżeli się nudzisz, a masz wolny czas to zapraszam! More

(1) Kagami Taiga - Imagify
(2) Aomine Daiki - Imagify
(3) Atsushi Murasakibara - Imagify
(4) Midorima Shintarō - Imagify
(5) Kuroko Tetsuya - Imagify
(6) Kise Ryōta - Imagify
(7) Akashi Seijūrō - Imagify
(8) Yukio Kasamatsu - Imagify
(9) Junpei Hyūga - Imagify
(10) Teppei Kiyoshi - Imagify
(11) Mitobe Rinnosuke- Imagify
[1] Pierwsze spotkanie!
[2] Kiedy dostajesz piłką!
[3] Wasz pierwszy pocałunek!
[4] Kiedy ktoś cię podrywa!
[5] Friendzone!
[6] Kiedy jest zazdrosny!
[7] Kiedy jesteś smutna!
[8] Gesty!
[9] Kiedy robi coś uroczego!
[10] Kiedy go pocieszasz!
[11] Kiedy cię pociesza!
[12] Kiedy jesteście razem w bibliotece!
[13] Pierwsze kocham cię!
[14] Zwykły szkolny dzień!
[15] Razem!
[16] Yandere!
[17] Włosy!
[18] Wspólna przejażdżka rowerem!
[19]. Parasol!
[20]. Jedzenie!
[21.1] Przemoc! +18
[21.2] Konfrontacja! +18
[22]. Książka!
[23] Psychopath! +18
[25.1] Inna!
[25.2] Wybór!
[25.3] Opcja!
[26] Wyeliminowany!
[27] Bliskość!
Aomine Daiki NSFW
Midorima Shintarō NSFW
Yukio Kasamatsu NSFW
Atsushi Murasakibara NSFW
Akashi Seijūrō NSFW
Kuroko Tetsuya NSFW
Kagami Taiga NSFW
Kise Ryōta NSFW

[24] Kiedy któreś z was jest chore!

2.1K 55 7
By Haikyuuu1146

| Aomine Daiki |

- Gadaj małpo ...- chłopak nawet nie starał się utrzymać jakiegoś miłego tonu. Siedział na krześle, obok łóżka u higienistki i próbował się czegoś od ciebie dowiedzieć. W sumie należą mu się jakieś wyjaśnienia, ponieważ znalazł cię nie przytomną na korytarzu! Gdyby jednak bardziej się przyjrzał dostrzegłby, że masz gorączkę!

- Jesteś taki taktowny ... - zadrwiłaś zakładając ręce na piersi. Wygodniej ułożyłaś się na posłaniu, ale nie znajdując upragnionej pozycji po prostu usiadłaś. Przeczesałaś swoje włosy, które niestety były tak potargane, że ledwo wyciągnęłaś dłoń. Skrzywiłaś się, gdy musiałaś wyplątać kilka kosmyków ze swoich palców. 

- Po co mi jakaś taktowność, skoro większość spraw załatwiam urodą? - zaśmiałaś się, gdy ręką udawał, że przerzuca swoje długie włosy w tył.

- Kto ci naopowiadał takich bzdur? - zachichotałaś - dobra skoro się już pośmialiśmy, możesz iść na dach i się wysuszać. Uważaj tylko, żebyś nie został węglem - zagroziłaś mu palcem.

- Starałem się czegoś dowiedzieć, ale widzę, że nie chcesz współpracować ... - przetarł ręką twarz i odwrócił wzrok zastanawiając się jak zmusić cię do mówienia. Zaczął nerwowo ruszać jedną nogą. Po lokum roznosił się irytujący odgłos jego uderzającego o ziemię buta.

- Masz zespół niespokojnych nóg czy co?! - zmarszczyłaś brwi, starając się utrzymać równowagę i spokój. Wkurzające dźwięki! Chociaż, gdy mlaska jest jeszcze gorzej. Co za nie wychowany facet!

- Tak, prawa gra na basie, a lewa ma zajebisty wokal. O trzeciej to już nie wspomnę, prawdziwy dzikus ... - powiedział nawet na ciebie nie patrząc. Westchnęłaś widząc, że nie ma ochoty na takie rozmowy.

- Dobrze ... - wyprostowałaś plecy i spojrzałaś na niego - od kilku dni nie czułam się zbyt dobrze. Nie chciałam nie iść do szkoły, bo wiązało by się to z brakiem stu procentowej frekwencji. Wiem, że ty nawet o takim czymś nie wiedziałeś, ale ja tak. Nie chciałam siedzieć w domu wiedząc, że będę musiała nadrobić. Lepiej jest mi się uczyć w szkole niż w domu. Nie potrafię usiedzieć na tyłku i nic nie robić. Tak swoją drogą ... - dotknęłaś swojego czoła, które było gorące - wydaje mi się, że mogę mieć gorączkę ...

- Czegoś się spodziewałaś? Latasz jak wsza na grzebieniu, nie ubierając się dostatecznie ciepło i dziwisz się, że kończysz z katarem? - zadrwił a chamski uśmieszek zagościł na jego twarzy. Prychnęłaś i spojrzałaś na drzwi, przez które nie dawno wyszła higienistka. Gdzie jesteś babo?!

- Odezwał się ten, który w zeszłym roku zimą, przebiegł się w samych bokserkach po podwórku, a potem przez tydzień leżał w szpitalu z ostrym zapaleniem oskrzeli i ucha! - zaśmiałaś się przypominając sobie jak cierpiał. Dobrze mu tak! - Wiesz co? Jak tak na ciebie patrzę to utwierdzam się w jednym przekonaniu ...

- Znając ciebie znowu stwierdzisz, że myślę kutasem. W ogóle po cholerą to ciągniemy?! - sięgnął po coś, co leżało na stoliku. Zdjął plastikowe pudełko i rzucił na łóżko - otwieraj paszczę debilko - zmrużył oczy i przysunął do twojej twarzy termometr.

- Ha?! Ty pieprzony zasrań...! - nie pozwolił ci dokończyć, ponieważ wepchnął ci do ust białe urządzenie. Zarumieniłaś się widząc jego zboczony uśmieszek.

- Oh, dzięki ci chłopcze! Wiedziałam, żeby kupić nowe termometry, jestem genialna! - do pomieszczenia weszła pielęgniarka. Zaklaskała w dłonie i podeszła do biurka, by zająć się jakimiś papierami. Spojrzałaś na nią wciąż trzymając w ustach ciepłomierz - mam nadzieję, że wiesz, kiedy wyciągnąć? - uśmiechnęła się poprawiając okulary.

- Ja zawsze wiem, kiedy w porę wyciągnąć - sugestywnie podniósł brwi i puścił w twoją stronę oko. Jego zboczenie osiągnęło zenitu, a ty czułaś, że nie tylko twoje czoło jest gorące. Palant!

| Midorima Shintarō |

Siedziałaś na kanapie w salonie, zastanawiając się czy jest to odpowiedni moment, by się zabić. Nie miałaś ochoty się dzisiaj przebierać, więc zostałaś w swojej pidżamie. Od rana czułaś, że wyglądasz jak gówno i w sumie też tak się czujesz. Okryta kocem starałaś się utrzymać pozycję siedzącą, by nie wylać zimnej herbaty, którą nie wiedziałaś po jaką cholerę trzymasz. Mętnym wzrokiem patrzyłaś na ciemną ciecz, która miała ci pomóc uporać się z bolącym gardłem. Co ci strzeliło do głowy, by pójść wieczorem w mokrych włosach i krótkich spodenkach do sklepu z klimatyzacją rozkręconą na maksa? Miałaś ochotę wydmuchać nos, ale wiedziałaś, że to i tak nie pomoże ci w swobodnym oddychaniu. Był zatkany mimo, wzięciu odpowiednich kropel. Zastanawiałaś się czy nie warto go sobie odciąć. 

Twoje poranne rozmyślanie przerwało pukanie w drzwi. Zmarszczyłaś brwi, ponieważ nie przypominałaś sobie, żebym komuś mówiła o swoim przeziębieniu. Odłożyłaś swój kubek na stolik, który stał przed tobą i wstałaś. Zrobiłaś to jednak za szybko, ponieważ przed oczami pojawiły się czarne plamki i się zachwiałaś. Złapałaś się dłonią za pulsującą głowę i ruszyłaś w stronę wejścia, skąd nie ubłaganie dobiegał stukot. Wyostrzając swój zmysł wzroku, spojrzałaś przez judasza, by dowiedzieć się, co za baran nie daje ci spokoju. Ku twojemu zdziwieniu był to twój chłopak. Zrobił kilka kroków w tył i zaczął przypatrywać się twoim oknom, jakby szukał czy w domu pali się światło. Przekręciłaś zamek i zaczęłaś otwierać dom. Koszykarz zmarszczył brwi i z niezadowoloną miną przypatrywał ci się.

- Ileż można na ciebie czekać, nanodayo?! Po pierwsze jest to niegrzeczne, a po drugie czemu tak wolno? Gdybym to ja był na twoim miejscu, dostałbym ochrzan. Co jest z tobą nie tak dziewczyno? - poprawił swoje okulary. Nie rozumiałaś, dlaczego ma do mnie wąty, ale postanowiłaś nie dawać mu satysfakcji.

- Nie wiem, po coś tu przylazł, skoro nawet cię o to nie prosiłam. W ogóle, czemu się na mnie drzesz?! Nic nie zrobiłam i dla twojej świadomości gadaj ciszej, bo osiedlowy monitoring już pracuje - wymownie pokazałaś brodą na dom obok. Staruszka, która zobaczyła, że jest obserwowana, zakryła się firanką. Nie wcale cię nie widać babo!

Zmieszany chłopak odchrząknął i ponownie na ciebie spojrzał. Na jego twarzy pojawił się grymas. Wyciągnął rękę w twoją stronę i dotknął czoła. Niezadowolenie to było wszystko, co można było wyczytać z jego buzi. Zamknęłaś oczy czując, że jego chłodna dłoń, daje ci ukojenie. Tę jakże romantyczną chwilę, przerwał twój suchy kaszel. Odskoczył od ciebie jak poparzony i wytarł swoją dłoń w koszulkę, gdy dostrzegł na niej kropelki twojego potu. Po ataku zaczęłaś ciężej oddychać.

- Jesteś chora! - krzyknął jakbyś nie wiedziała, co się dzieje z twoim ciałem. Posłałaś mu mordercze spojrzenie i gdy chciałaś mu poklaskać poczułaś, że robi ci się słabo. Oparłaś się ręką o framugę, ale to nic nie pomogło. Nogi ugięły się pod tobą i gdy myślałaś, że zaliczysz bliskie spotkanie z ziemią, uratowały cię silne dłonie. Zamknęłaś oczy, czując się bardzo zmęczona i nie reagowałaś już na nic.

Zestresowany chłopak wziął cię w pozycji na pannę młodą i szybkim krokiem wniósł do domu. Nogą zamknął drzwi i ruszył w kierunku twojego pokoju. Ułożył cię wygodnie na meblu i przykrył pod samą szyję. Westchnął i przetarł swoje skronie wiedząc, że czeka go opieka nad tobą.

| Yukio Kasamatsu |

- Czemu jesteś w szkole? Mówiłem ci wczoraj, że nie powinnaś tu być - westchnął chłopak, gdy stanęłaś na przeciw niego z kubkiem kawy/herbaty, która miała ci dzisiaj pomóc w walce z bolącym gardłem i początkującym katarem. Zawsze jesteś chora, kiedy nie masz ochoty na faktyczne leżenie w domu.

- Wiem, wiem ... - machnęłaś wolną ręką - po prostu poczułam się lepiej i stwierdziłam: "Hej już mi przeszło!" i oto jestem - posłałaś mu uśmiech, ale zaraz zastąpił go grymas, kiedy poczułaś nie przyjemne swędzenie w nosie. Który to będzie raz? Z jakiś pięćdziesiąty ...

- To, że ty uważasz, że nie czujesz się na chorą nie oznacza, że twoje ciało się z tobą zgadza - mruknął obserwując, jak na twojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Poprawiłaś swój beżowy sweter i upiłaś łyk napoju.

- Spokojnie, gdybym nagle poczuła chęć zemdlenia, będziesz pierwszym poinformowanym - zażartowałaś, ale twój humor szybko uleciał, gdy musiałaś wykaszleć małą serenadę.

- Ile zostało ci lekcji? - mówił zdejmując plecak i szukając w nim czegoś. Wysiliłaś swój umysł, bo nigdy nie potrafiłaś zapamiętać planu lekcji mimo że, chodziłaś do szkoły już trzy miesiące. Żeby nie wyjść na kretynkę wyciągnęłaś telefon i sprawdziłaś w galerii.

- Jeszcze ... trzy godziny, o ile mamy dwunastą dziesięć - podrapałaś się po głowie nie będąc pewną czy dobrze odczytałaś te przeklęte zajęcia.

- Sporo ... - podniósł się i wyciągnął w twoją stronę opakowanie tabletek. Uniosłaś brew do góry nie rozumiejąc, co masz z tym zrobić - weź jedną i popij, po tym powinnaś się lepiej poczuć. Dziwię się, że sama się w to nie zaopatrzyłaś, jak wiedziałaś, że przyjdziesz do szkoły - skarcił cię, na co uśmiechnęłaś się przepraszająco.

- Mój ty kochany chłoptasiu! - potarmosiłaś jego policzki i nie przestawałaś dopóki sam nie odtrącił twoich dłoni z przed twarzy. Będąc zaopatrzona na te pozostałe lekcje postanowiłaś udać się w stronę sali, by jeszcze spróbować coś zjeść, chociaż nie miałaś apetytu.

- Uważaj na siebie, dobra? - położył swoje ręce na twoich ramionach i delikatnie ścisnął. Uparcie patrzył się w twoje oczy. Właśnie swoim zachowaniem zagwarantował sobie żelki i ciastko.

- Dobrze mamo - ucałowałaś jego policzek i odwróciłaś się, żeby kontynuować swoją krótką wędrówkę.

- Ej, co to ma być?! - zatrzymałaś się słysząc jego krzyki - chcesz mnie zarazić okrutna? - mimo że, próbował udawać złego, widziałaś rozbawienie w jego tęczówkach. Wróciłaś się i przytulając się do niego mocno, oparłaś swoje czoło o jego ramię. Ten westchnął męczeńsko, ale objął cię dotykając swoimi ustami twoją szyję. Nagle poczułaś, że twoje nogi uginają się pod tobą i gdyby nie silne dłonie Yukio upadłabyś na ziemie.

- Chyba lekko mnie zamroczyło i obstawiam, że za jaką minutę zasłabnę - powiedziałaś nie wyraźnie w jego koszulę. Miałaś nadzieję, że cię usłyszał, a nie odejdzie sobie, a ty będę świecić tyłkiem.

- Jesteś nieodpowiedzialna! - mocniej cię do siebie przyciągnął. W odpowiedzi lekko kopnęłaś go nogą w piszczel, żeby po chwili opaść całym ciężarem na niego. Mimo że, miałaś zamknięte oczy, czułaś jego zatroskane spojrzenie na twarzy i jego ciepłą dłoń, która trzymała cię za rękę, podczas gdy ułożył cię w pozycji siedzącej na parapecie.

| Atsushi Murasakibara |

Siedząc na kanapie w salonie, wcale nie czułaś się jakbym miała wirusa. Obecność chłopaka i jego słodycze, skutecznie cię rozluźniły. Z początku miałaś wątpliwości czy wpuścić go do domu, ale skoro ładnie nalegał, aż żal było odprawić go z kwitkiem. Gdy naszedł cię atak kaszlu, koszykarz zaproponował, że zrobi ci herbaty, dlatego teraz siedziałaś owinięta w koc i przypatrywałaś się jego ruchom. Zachowywał się całkiem swobodnie w twojej kuchni, ale co się dziwić? Zna twój dom, jak własną kieszeń, tyle razy tu był. Usłyszawszy kroki uśmiechnęłaś się widząc jego skupienie, gdy trzymał dwie szklanki z parującym napojem. Ostrożnie położył je na stoliku i z westchnięciem opadł obok ciebie. Posłałaś w jego stronę uśmiech, co oczywiście odwzajemnił.

- Ne, zrobiłem ci zieloną herbatę, [T.I]chin. Moja mama robiła mi taką, gdy bolało mnie gardło. Mówiła, że ma właściwości przeciwzapalne i antybakteryjne, więc powinno ci pomóc - powiedział sięgając po paluszka, który stał w kubeczku.

- Dziękuję - odparłaś biorąc łyk. Ciecz rozlała się po twoim gardle łagodząc je. Od razu było ci lepiej, więc nie minęło kilka minut, a pusty kubek wylądował na ławie. Oparłaś się o klatkę piersiową chłopaka wzdychając. W jednej dłoni trzymał lizaka, który co jakiś czas lądował w jego buzi. Drugą rękę oparł o oparcie i zaczął bawić się twoimi końcówkami włosów. No i w takich warunkach można się kurować! Ale jak to zawsze bywa, miłą chwilę przerwał telefon, który oznajmił o przychodzącej wiadomości. Koszykarz zwrócił na to uwagę i nachylił się trochę, by widzieć treść tekstu. Odblokowałaś urządzenie i kliknęłaś w odpowiednią ikonę.

- Kto to jest Akio? - zmarszczył brwi patrząc na nadawcę.

- Ostrzegam, że nie musisz być zazdrosny. Jest to mój wujek. Nie długo jego żona ma urodziny, a z racji tego, że jestem z nią dość blisko, pomagam mu. Jeżeli pozwolisz odpiszę i możemy coś pooglądać - wystukałaś odpowiedź na zadanie pytanie i położyłaś telefon na poduszce. Nie minęło dziesięć minut, kiedy rozległo się kolejne powiadomienie. Popatrzyłaś na swój wyświetlacz, ale okazało się, że to nie do ciebie. Zaintrygowana spojrzałaś na chłopaka, który niewzruszony wyciągnął swoją komórkę. Mlasnął nie zadowolony i podał ci swoją własność.

- Jesteś dziewczyną, więc umiesz spławić nie chcianych kolesi. Napisz coś do niego, żeby już do mnie nic nie pisał - dla upewnienia spojrzałaś z kim masz do czynienia. Zaśmiałaś się widząc, że sms przyszedł od Himuro. 

- Poczekaj, niech się zastanowię ... To musi być coś oryginalnego, a zarazem kreatywnego - postukałaś się palcem po policzku, myśląc nad dobrym tekstem. Koszykarz patrzył w napięciu na twoją twarz, ale znudził się i polizał swojego lizaka. Kiedy chciałaś zacząć pisać przez przypadek wyszłaś z aplikacji. Westchnęłaś poirytowana i zmarszczyłaś brwi, widząc nieporządek na jego ekranie głównym. Nawet nie miał twojego zdjęcia na tapecie! W tym jego syfie dostrzegłaś jednak ciekawą aplikacje - czy ty grasz w "Romance Club"? - uśmiechnęłaś się przegryzając wargę. Nie wydawał się być jakoś przejęty.

- Tak, lubię te historie. Poza tym zrobiłem się na ładną dziewczynę - pokiwał głową. Spojrzał na ilość filiżanek i z radości, aż uderzył pięścią w nogę. Podskoczyłaś na siedzeniu, ale wiedząc, co to oznacza, nacisnęłaś kontynuacje jednego z rozdziałów. Musiałaś przyznać, że i ciebie to wciągnęło. Niektóre teksty musiałaś stwierdzić, że były fajnie opisane. Mimo że, koszykarz kazał ci naciskać odpowiednie opcje, bawiłaś się super. Aż ci się samej zachciało takie coś przeżyć! W sumie to czemu, by nie zainstalować tego na swojej komórce?

| Kuroko Tetsuya |

Zamroczona gorączką mogłaś wyczuć, że oprócz ciebie w pokoju znajduję się ktoś jeszcze. Będąc przekonaną, że jest to twoja mama oddałaś się cieplutkiej pościeli, które grzało twoje obolałe ciało. Gdy tak leżałaś nie mogąc zasnąć, przez głowę przechodziły ci kosmiczne myśli i niezbyt mądre pytanie dotyczące świata. Jednym minusem było to, że nie mogłaś ani poczytać ani nic obejrzeć, bo głowa bolała cię jakby ktoś z całej siły przywalił ci krzesłem.

- [T.I], muszę wyjść - ciche powiadomienie sprawiło, że podniosłaś powieki i spojrzałaś na rodzicielkę. Pokiwałaś delikatnie głową na znak, że zarejestrowałaś to, co do ciebie powiedziała. 

- Proszę się nie martwić, zajmę się nią należycie - męski głos koło ciebie sprawił, że prawie dostałaś zawału. Spojrzałaś w kierunku chłopaka, który jakby nigdy nic, siedział sobie wygodnie na twoim krześle. Kiedy chciałaś coś powiedzieć zatrzymał cię kaszel, który sprawił, że czułaś jakby twoja skóra się odrywała od gardła.

- Wiem, dziękuję ci kochanie. [T.I] nie zużyj wszystkich chusteczek! - i poszła zostawiając cię z koszykarzem. Przymknęłaś ponownie oczy i próbowałaś znaleźć dobrą pozycję do twojego gnicia.

- Czy chciałabyś, żebym przyniósł ci jakieś tabletki, syrop albo dodatkowy koc? - zbliżył się do ciebie i uważnie studiował twoją twarz.

- Jeżeli to nie problem to poprosiłabym jakąś zimną szmatkę na czoło. Jest tak gorące, że spokojnie można na nim smażyć naleśniki - wysiliłaś się na słaby uśmiech, który odwzajemnił.

- Nie ma problemu, zaraz przyjdę - kiedy zostawił otwarte drzwi, nieprzyjemne światło wpadło do twojego pokoju. Szczerze to wolałaś siedzieć w jakieś ciemnej dupie lub jaskini niż narażać się na takie promieniowanie. Nie musiałaś długo czekać i już po chwili czułaś kompres na swojej głowie. Westchnęłaś zadowolona. Mimo że, w głowie wiedziałaś, że wypadało, by zająć się gościem, w tej sytuacji miałaś to naprawdę gdzieś.

- Dzisiaj jest czwartek, masz trening? - ciekawość zżerała cię od środka.

- Teoretycznie tak, ale nie chcę zostawiać cię samej. Jesteś chora, więc należy ci się opieka. Wybacz, ale nawet jeżeli chciałabyś mnie wyrzucić, wejdę oknem. Będę czekać tak długo, dopóki jeden z twoich rodziców nie przyjdzie i nie zajmie się tobą. Powinnaś się przespać, szybciej się wykurujesz - pogłaskał cię po głowie i jakimś małym stopniu porządkując twoje sterczące włosy.

- Nie chcę, żeby Riko i reszta drużyny była na ciebie wkurzona ...

- Nawet mnie nie zauważą - prychnęłaś rozbawiona słysząc jego odpowiedź. Obracając twarz w drugą stronę, żeby przypadkiem na niego nie chuchać, starałaś się po raz kolejny pogrążyć w śnie. Tym razem ci się udało. Poczułaś na swojej dłoni uścisk, więc ostatkiem sił, ścisnęłaś ją. Zmęczony chłopak oparł głowę o pościel i w ciszy ci się przyglądał. Jednak im dłużej patrzył tym bardziej jego powieki stawały się cięższe. Widok śpiących nastolatków był pierwszą rzeczą, jaką można było dostrzec w mroku twojej sypialni.

| Kagami Taiga |

- Ciesz się kretynie, że odczytałam twoją wiadomość i przyszłam się tobą zająć. Nadal jestem na ciebie wkurzona, za to co powiedziałeś do mnie we wtorek, a przypominam, że mamy sobotę. Nawet mnie nie przeprosiłeś palancie! Sama nie wiem czemu robię to wszystko w brew swojemu rozsądkowi, ale moje serce boleśnie się ściska, gdy patrzę na twoją spoconą i pogrążoną w chorobie twarz. Tak swoją drogą, masz trzydzieści pięć stopni i jesteś w fazie umierania. Może powinnam zadzwonić po karetkę i już zamawiać miejsce na cmentarzu? W sumie to by się mogło udać, co sądzisz? - z uśmiechem sięgnęłaś po szklankę, która leżała obok łóżka i podałaś ją chłopakowi. Ten patrzył na ciebie z wyrazem mówiącym więcej niż tysiąc słów. Nawet jeżeli bolała go głowa i z chęcią odrąbałby ci głowę, nie miałaś ochoty przerywać swojego potoku słów. Z jednej strony chciało ci się śmiać, gdy widziałaś jego podkrążone oczy i spierzchnięte usta, bo przecież miał tylko lekki katar.

- [T.I], błagam, zamknij się do cholery! - wychrypiał popijając tabletki wodą, którą mu podałaś. Pokiwałaś rozbawiona głową i zabrałaś puste naczynie. 

- Nie wiem czy wiesz, ale śmiesznie jest cię obserwować, kiedy jesteś chory. Jakaś cząstka mnie cieszy się, że to nie ja muszę leżeć pod tonami chusteczek i pić gorzką herbatę. Ach ... jak dobrze być zdrowym - zachichotałaś widząc jakie mordercze spojrzenie posłał w twoją stronę.

- Coraz bardziej zaczynam żałować, że nie zadzwoniłem po Alex ...- szepnął do siebie, ale i tak byłaś w stanie usłyszeć, co powiedział. Twój humor w jednej sekundzie uległ zmianie. Znowu zaczynaliście sprzeczkę o tę dziewczynę. To już się robi wkurwiające.

- Oh, wiesz co? Może ty masz rację! Przecież ja się wcale nie nadaję do tej roli. Lepsza będzie starsza ode mnie laska z większymi cyckami - fuknęłaś przejeżdżając palcem po strukturze biurka. Im więcej razy wspomina o blondynce tym bardziej, zaczyna cię uderzać świadomość, że może serio jestem jakaś upośledzona.

- Przestań się obrażać, za każdym razem, gdy wspominam Alex, to jest dziecinne - siedząc w pozycji siedzącej bawił się palcami. Prychnęłaś. Nie będzie ci mówić, jak ma się zachowywać twoje ego i duma!

- Mam cię dość człowieku! - nachyliłaś się, by zabrać z jego nóg tacę, na której znajdowała się pusta miska po zupie. Gdy chciałaś się wyprostować, złapał twój nadgarstek. Uniosłaś brew do góry nie mogąc pojąć jego zmienności. Spojrzałaś w jego oczy, które były lekko zaszklone.

- Zostań ... - szepnął uciekając wzrokiem na bok, nie mogąc znieść twoich tęczówek.

- Na jaką cholerę?

- ... potrzebuję cię ... - mówił pewnie ściskając trochę bardziej twoją rękę. Przymknęłaś na moment oczy, ale zaraz je otworzyłaś, gdy poczułaś na swoich ustach jego wargi. Całował cię wolno bez pośpiechu. Gdy chciałaś się odsunąć, żeby przypadkiem nie zarazić się od niego wirusem, przytrzymał twoją głowę jedną dłonią. Dałaś się ponieść pocałunkowi, a gdy chłopak poczuł, że odwzajemniasz jego gest puścił cię. Uśmiechnął się i z powrotem ułożył się wygodnie na łóżku. 

| Akashi Seijūrō |

- Czy długo ma zamiar panienka czekać na panicza? - po raz kolejny w tym dniu, usłyszałaś te wkurzające pytanie. Tak kurwa, mam ochotę czekać tak długo dopóki nie przyjdzie!

- Tak, nie przeszkadzam chyba nikomu. Siedzę spokojnie na kanapie i sobie czekam. Ile razy będzie pan jeszcze przychodził? - odpyskowałaś zakładając ręce pod piersiami. Wkurzający typ. Straszy mężczyzna odchrząknął i poprawiając swój garnitur odszedł, obdarzając cię zniesmaczonym spojrzeniem. No co ja poradzę dziadu, że tu jestem? 

Spojrzałaś na zegarek i westchnęłaś, marszcząc brwi w niezadowoleniu. Czekałaś na wielkiego hrabię pół godziny. Przez taki krótki okres czasu, ludzie pracujący w willi Akashi'ego chcieli wyrzucić cię za drzwi z jakieś czterdzieści razy. Gdybym to ty miała taką służbę to chyba zamroziłabyś ich w piwnicy. Wyciągnęłaś z kieszeni spodni chusteczkę, by wytrzeć cieknącą wydzielinę ze swojego nosa. Nie dość, że jesteś przeziębiona to ci popieprzeni ludzie otworzyli okna, jakby było lato i trzydzieści dwa stopnie!

Nagle poczułaś, że twój telefon zaczął wibrować, więc zręcznie chwyciłaś go, by odebrać telefon. Na twoje szczęście dzwoniła babcia, więc odebrałaś będąc świadomą, że dzięki niej i jej rozmowie czas szybciej zleci. Rozmawiałyście o różnych pierdołach, co cię cieszyło. Zawsze potrafiłaś odnaleźć z nią falę i porozmawiać na tematy bardziej dojrzałe. Morderczym wzrokiem patrzyłaś na upartego lokaja, który co minutę wychylał się za ściany obserwując, co robisz. Może ta kanapa to jego łóżko albo boi się, że znajdziesz w niej jakieś ukryte listy? By jeszcze bardziej go zdenerwować, położyłaś się na meblu i perfidnie patrzyłaś na jego zdezorientowaną twarz.

Rozmawiając spojrzałaś na zegarek, który pokazywał siedemnastą szesnaście, co znaczy, że czekałaś na koszykarza półtorej godziny. Co go tak zatrzymało albo ... kto? Potrząsnęłaś głową, chcąc pozbyć się dręczących myśli. Pożegnałaś się ze staruszką i teraz patrzyłaś bezmyślnie w sufit, co jakiś czas pociągając nosem. Przymknęłaś na chwilę oczy tym samym ucinając sobie krótką drzemkę. Gdy tak śniłaś usłyszałaś ciche głosy. Miałaś to naprawdę teraz gdzieś, dlatego położyłaś się na brzuchu, wtulając się w miękki materiał kanapy.

Minęło kilka minut, kiedy poczułaś na swoich ramionach ciepły, puchaty koc. Ledwo się uśmiechnęłaś czując nakrycie. Czyjaś dłoń delikatnie gładziła twoje włosy, co uwielbiałaś. Pociągnęłaś nosem, kiedy poczułaś, że mam trochę zapchany nos.

- Jesteś natrętna i nieodpowiedzialna [T.I]. Przychodzisz do mojej rezydencji, straszysz moją służbę i posyłasz gniewne spojrzenia mojemu dalekiemu krewnemu. Jest mi za ciebie wstyd i mam nadzieję, że gdy tylko wyzdrowiejesz przeprosisz wszystkich należycie w tym mnie również. Teraz odpoczywaj i nawet nie licz na to, że zaniosę cię do łóżka. Powinnaś być mi wdzięczna, że okazałem ci troskę i przykryłem tym materiałem - wszystko mówił to ze spokojem nadal gładząc twoją głowę. Mimo że, na usta cisnęła ci się kąśliwa uwaga, postanowiłaś być cicho i czerpać przyjemność z gestu, który ci okazywał.

| Kise Ryōta |

- Umieram [T.I]cchi! - kolejne jęki doprowadzały cię do szału, ale postanowiłaś się nie wydzierać. Wzięłaś głęboki oddech, przymykając na chwilę oczy. Siedząc na tym krześle i patrząc na chłopaka myślałaś, że chociaż zdradzi ci powód, dlaczego jest przeziębiony, a nie jojczy i pipczy.

- Kise do jasnej cholery, przymknij paszczę i chociaż się przykryj kocem tępaku! - podeszłaś do niego i okryłaś go pościelą, bo ten inteligent nawet tego nie zrobił i nie przebrał się z mundurka. 

- Okaż trochę więcej empatii. Gdybyś chociaż raz w życiu była tak poważnie chora jak ja, zauważyłabyś, że pod kocem się spocę i będzie mi gorąco - popatrzył na ciebie krytycznym wzorkiem, a twoje policzki pokryły się różem nie z zawstydzenia, a rosnącej złości.

- Właśnie po to ludzie to robią! Wygrzewają się, żeby poczuć się lepiej, ale widzę, że ty wolisz zdychać jak ryba bez wody - naprawdę starałaś się zachowywać, jak oaza spokoju, ale tym razem poległaś.

- Nie krzycz - zakrył dłońmi uszy - jesteś taka piskliwa i za głośna. Mam tak wyczulone zmysły, że słyszę jak sąsiadka obok używa suszarki lub spuszcza wodę w kibelku ... Swoją drogą, ona zbyt często chodzi do ubikacji, może się zatruła albo coś?

- Tak właściwie, leż sobie tu sam! Siedzę tu z tobą, bo wiem, że jesteś przeziębiony, chcę ci okazać swoją troskę, a ty wszystkim gardzisz. Niech twoja mama albo siostra się tobą zajmie, bo ja się wypisuje! - wstałaś gwałtownie, ale przed wyjściem z pokoju zatrzymał cię uścisk na nadgarstku.

Chłopak leżał teraz na prawym boku i mając przymknięte jedno oko, roztrzepane włosy, trzymał twoją dłoń. Patrzyłaś na niego poirytowana oczekując jakieś wysublimowanej treści. Patrzył na ciebie w skupieniu z lekko otwartymi ustami przez które ciężko oddychał. Im dłużej to robił tym bardziej, złość z ciebie ulatywała, ale nie miałaś zamiaru mu tego pokazywać.

- Człowieku nie mam czasu! Muszę odrobić lekcje, bo siedziałam u ciebie zbyt długo, żeby zająć się tobą, więc może powiesz raz, a dobrze to co chcesz, a nie zno...! 

- Przepraszam ... - mruknął krzywiąc się na swój głos, który brzmiał śmiesznie. W duchu triumfująco się uśmiechałaś, ale teraz zdołałaś posłać w jego stronę mały uśmieszek, który nie poradnie odwzajemnił. 

Continue Reading

You'll Also Like

22.2K 3.1K 158
No co tu dużo mówić no
28.9K 2.2K 96
Będę tu pisał głównie o mojej dysforii, problemach, sytuacjach z życia i przemyśleniach. Uznajmy, że będzie to coś na kształt mojego dziennika. Z gór...
50.9K 2.3K 136
To nie jest moja manhwa będę ją i wyłącznie tłumaczyć. Xu ChengYan był razem z najstarszym młodym mistrzem rodziny He przez pięć lat, zawsze na zawo...
1.1K 156 23
jakieś dzieło pisane w 3 minuty na kolanie ❗ Wulgaryzmy❗