- Zgadzam się z tym. - zaśmiałam się lekko. - Alee... - zaczęłam, a chłopak od razu na mnie spojrzał. - miałeś mi powiedzieć, dlaczego kręciłeś się wokół Harrego.
- Klimat psujesz. - chłopak się zaśmiał. - Na prawdę musisz to wiedzieć? To sprawy prywatne. RODO!
- Ja ci dam RODO za chwilę! - spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek i podniosłam rękę.
- Dobra dobra. - podniósł ręce w geście obronnym. - Już ci mówię. - westchnął lekko. - Słuchaj. Ja znam Harry'ego od dzieciaka. Chodziliśmy razem nawet do przedszkola. Już jako bachor był zadziorny, mówię ci. - zaśmiał się na chwilę. - W podstawówce każdego zaczepiał, ciągnął dziewczyny za włosy. To jest normalne zachowanie jak na podstawówkę, dlatego wtedy nasze relacje były w miarę spoko. W gimnazjum tak na prawdę się zaczęło. Pod koniec podstawówki jego rodzice zaadoptowali Chada. Harry nie mógł tego znieść. Z rozpieszczonego jedynaka stał się drugorzędnym dzieckiem. W przerwę między podstawówką a gimnazjum pofarbował sobie sam włosy, zaczął zadawać się ze starszakami. Zaczął się alkohol, papierosy. Dzięki temu zyskał tylu kumpli i szacunek w szkole, że taki byle jaki chłopak jak ja nie mógł zamienić z nim słowa. I właśnie w gimnazjum nasza przyjaźń poszła się jebać. Słyszałem też, że jego brat przez niego nie miał łatwo w domu przez co, z tego co wiem, uciekł. - przestał na chwilę mówić i spojrzał mnie. - Wiem, że to co teraz mówię może wyglądać jak gadka żałosnego gościa, którego porzucił przyjaciel i teraz czuję do niego zazdrość, ale uwierz mi, że wszystko co ci teraz mówię jest prawdą.
- Ja ci wierzę Luke. Na prawdę. Możesz kontynuować. - uśmiechnęłam się do niego.
- Dobrze. - westchnął z ulgą. - Wiem, że od liceum już nas znasz, ale wydaje mi się, że tak na prawdę nie znasz prawdziwej twarzy Harry'ego. Wiedziałaś może o tym, że Etan jest jego dobrym kumplem?
- Że co? Jak to? Przecież pamiętam jak Harry mnie wtedy obronił i... Sama już nie wiem. - przetarłam twarz dłońmi.
- Słuchaj. Z Etanem zadaje się już od gimnazjum. Na każdej imprezie widziałem ich razem. Tylko... Od kiedy Etan zaczął z tobą chodzić zachowywali się jakoś dziwnie. Niby nie przebywali ze sobą, ale na korytarzu wymieniali jakieś uśmieszki i w dodatku zawsze się witali i żegnali. Nie miałem pojęcia o co chodzi, ale od kiedy zacząłem się kręcić blisko niego, wszystko praktycznie zrozumiałem. Na boisku nie spoglądał w twoją stronę tylko Etana, który zawsze siedział za tobą. Kiedy mnie sfaulował nie radziłem sobie z tym, że muszę przestać grać. Przychodziłem na boisko i zawsze obserwowałem grę naszej drużyny. Komentowałem grę sam dla siebie. Wiem, dziwne. - rozejrzał się chwilę po sali. - Ah. Po co ja ci to wszystko mówię. Miałem odpowiedzieć na krótkie pytanie, a rozgadałem się na inny temat.
- Co zrozumiałeś? - zapytałam.
- Co? - spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Powiedziałeś, że kiedy zacząłeś się przy nim kręcić to coś zrozumiałeś.
- Aa... To... Cóż. - Luke spojrzał na chwilę na mnie, po czym odwrócił wzrok.
- No mów.
- Mam wrażenie, że jako nowa uczennica stałaś się dla nich obiektem zakładów. - powiedział cicho.
- Co? Ale... - spojrzałam na Luke'a.
- Przep... - zaczął Luke i w tym momencie drzwi do mojej sali się otworzyły. Niebieskooki i ja od razu spojrzeliśmy w tamtą stronę. Zamarłam. W drzwiach stał Harry wraz z ochroniarzem. Spojrzałam na Luke'a a on na mnie. Szybkim ruchem wstał z krzesełka. - Dzisiaj to chyba na tyle. Miło było się wygadać. Do zobaczenia, Victorio. - uśmiechnął się delikatnie w moją stronę, podszedł do Harrego, wyminął go szturchając go w ramię i wyszedł. Od razu za nim poszedł ochroniarz.
- Co to miało być?! - wrzasnął na całą salę Harry, a ja aż się wzdrygnęłam.
- Nie krzycz. - spojrzałam na niego i modliłam się, żeby w tym momencie nie popłynęła mi żadna łza.
- Bo co? Dlatego nie miałem przychodzić? Zabawne. Co ty odpierdalasz Vicki? - podszedł do mnie i chwycił mnie za rękę. Za mocno.
- Zostaw mnie. - próbowałam wyrwać rękę, ale na nic. - Mam prawo widywać się z innymi ludźmi! - wrzasnęłam i w tym momencie poczułam pieczenie na moim policzku, a moje długo powstrzymywane łzy zaczęły płynąć na policzku.
- Właśnie, że nie masz żadnego pieprzonego prawa! Mieszkasz u mnie i jesteś moja! Rozumiesz? Moja do cholery jasnej! - szarpnął za mój nadgarstek, a ja cicho jeknęłam z bólu.
- Jak tylko wyjdę ze szpitala to się od ciebie wyprowadzam! Nie mam zamiaru z tobą mieszkać!
- Tak? Co ze sobą zrobisz? Nie masz gdzie się podziać skarbie.
- Nigdy więcej mnie tak nie nazywaj! Zrywam z tobą w tym momencie! Jesteś pierdolonym psycholem! - wykrzyknęłam mu prosto w twarz i w zamian znowu mnie uderzył. Zaczęłam płakać jeszcze bardziej.
- Żadna pierwsza lepsza laska nie będzie ze mną zrywać! Dopóki nie wykorzystam cię jak trzeba to nawet nie myśl o zrywaniu! - chwycił moją piekąca i zapłakaną twarz, i zaczął mnie zachłannie całować. Zaczęłam szukać ręką guziczka wzywającego pielęgniarki i akurat w momencie, kiedy go nacisnęłam Harry chwycił moją rękę i znowu mocno ścisnął. Jego druga ręka wylądowała pod moją koszulką i w tym momencie przygryzłam mu wargę. Odsunął się ode mnie i jego ręka znowu powędrowała wyżej. Byłam przygotowana na cios i przymknęłam oczy. Nic nie poczułam. Otworzyłam oczy i spojrzałam na Luke'a trzymającego rękę Harry'ego.
- Co ty tutaj jeszcze robisz do cholery?! - wrzasnął Harry.
- Tak się składa, że miałem pogawędkę z ochroniarzem, kiedy to wasze wrzaski było słychać na pół szpitala. Od razu tutaj przybiegłem i o ile się nie mylę to za chwilę wpadnie tu cała banda ochroniarzy i ciekawe po logo tym razem przyjdą, bo na pewno nie po mnie.
- Nie powinno cię to nawet obchodzić. Wypieprzaj stąd. - Harry mnie puścił i całą swoją uwagę skupił na niebieskookim.
- To ty powinieneś być tym, który powinien stąd wypieprzać. - Luke odepchnąłem Harrego od łóżka. W zamian Harry zamachnął się i walnął Luke'a prosto w nos, przez co chłopak zatoczył się do tyłu i upadł na podłogę. Spojrzałam w jego stronę i szybko usiadłam na łóżku. Wzięłam wdech po czym wstałam, odczepiłam kroplówkę i szybko podeszłam do Luke'a.
- Nic ci nie jest? - położyłam mu rękę na plecach. - Pochyl głowę do przodu, niech krew swobodnie spływa. - powiedziałam cicho.
- Odsuń się od niego! - Harry podszedł do mnie, chwycił i mocno odepchnął.
Już miał kolejny raz uderzyć Luke'a, ale drzwi od sali otworzyły się i do pomieszczenia weszło pięciu ochroniarzy z lekarzem. Od razu rzucili się w stronę Harry'ego i wyprowadzili go z sali. Dwoje z nich zostało i pomogło mi oraz Luke'owi. Ja wróciłam na łóżko, a ja Luke usiadł na kanapie, gdzie lekarz zajął się jego nosem. Do mnie przyszła pielęgniarka i kiedy zobaczyła mój stan, to aż złapała się za głowę. Musiałam wyglądać na prawdę cudownie z czerwonymi nadgarstkami, poobijaną twarzą, zaschniętymi łzami i potarganymi włosami. Teraz tylko zdjęcie i ma profilowe. Poszłam razem z nią do łazienki, gdzie obmyłam twarz i zajęłam się swoimi włosami.
- Kto to był? - zapytała pielęgniarka.
- Cóż. Mój były. - zaśmiałam się lekko.
- O co wam poszło? O tego chłopaka, któremu złamał nos?
- Jest złamany?
- No tak.
- To wszystko moja wina. - przymknęłam oczy. - Gdybym nie kazała mu tu przychodzić to nic by się nie stało.
- Spokojnie. Najważniejsze, że tamten chłopak nie skrzywdził cię bardziej. - uśmiechnęła się do mnie i poprowadziła mnie spowrotem do łóżka. W sali siedział tylko Luke. - Zostawię was. - powiedziała do mnie cicho i puściła oczko.
- Cóż... - zaczęłam. - Dziękuję. I bardzo przepraszam. Gdyby nie ja to twój nos...
- Vicki. Nie masz za co przepraszać. To nie jest twoja wina. - uśmiechnął się. - Dzięki tobie wyglądam zabójczo. - zaśmiał się. Spojrzałam na niego.
- Faktycznie. Wyglądasz zabójczo. - powiedziałam cicho spoglądając chwilę w jego niebieskie oczy.
- Vicki?
- Hm? - spojrzałam na niego.
- Bo...
---
Oto następny rozdział! Wiem, że długo nie było, ale upały nie sprzyjają mojemu mózgowi. Poza tym zanurzyłam się w świecie lenistwa i jakoś tak wyszło. Miłego czytania! Buziaczki 😘