NIALL'S POV:
W organiźmie miałem trochę kokainy. Zmiotło to ze mnie moje problemy i sprawiło, że poczułem się dobrze.
Byłem jednak niezwykle zmartwiony, co będzie, jeśli Cara odkryje co zrobiłem. Bo przecież powiedziałem jej, że więcej nie zapalę, a wątpię, że byłaby zadowolona, z tego powodu, że zażywam kokainę.
Blake i ja wróciliśmy do pokoju w środku nocy.
Włożyłem koszulkę, którą oddała mi Cara do szafki.
-Pamiętaj, Jess myśli, że jesteś chory.
-Tak, tak. Pamiętam. Ciesz się, że jestem zbyt zmęczony, żeby Cię zabić.
Nie byliśmy bardzo zjarani, tyko trochę. Kilka godzin wcześniej zdecydowaliśmy, że przestaniemy palić, bo gdyby plotka o dziekanie, który sprawdza nasze pokoje okazała się prawdziwa, nie wyczułby zielska.
Zamiast tego wypiliśmy trochę piw.
-Cholera. Szósta. Mamy dwie godziny. - warknąłem, zirytowany.
Blake i ja wsunęliśmy się w nasze łóżka i pod chwili odpłynęliśmy.
CARA'S POV:
-Hej Nialler, jak tam Blake? - chłopak usiadł obok mnie w porze lunch'u. Wyglądał na wyczerpanego, jakby nie miał zbyt wiele snu.
-Huh? - to wyglądało, jakbym go właśnie obudziła.
-Blake? Jest chory. - powiedziałam podejrzliwie.
-A, tak. Czuje się dużo lepiej. - ziewnął. Miał przekrwione oczy.
-Nie paliłeś, prawda? - spytałam zmartwiona.
-Boże nie, powiedziałem, że nie zapalę i nie zapaliłem. - warknął.
-Okej, przepraszam. Ciężka noc?
-Zdecydowanie. Blake, uh, wymiotował cztery razy, a ja przez dwie godziny czyściłem dywan, bo pomylił go z kiblem.
Gdy się zawahał, zmartwiłam się. Jednak wątpiłam, że mógłby mnie okłamać.
NIALL'S POV:
Nienawidziłem jej kłamać. Naprawdę...
A prawda była taka, że umówiłem się z chłopakami za szkołą, żeby tam zapalić. Dzięki temu, nie będzie dymu w pokoju Luke'a.
~*~
Luke podał nam torbę pełną kokainy i zielska. Wziąłem dwie torebki białego proszku i jedną marihuany.
-Ah, ah, ah, tylko jed... - przerwał zdanie, gdy wcisnąłem mu w rękę pięćdziesiąt funtów. Schował banknot do kieszeni i dał mi trzeci woreczek.
-Uzależniłeś się? - żartował Mark.
-Spierdalaj. - splunąłem.
~*~
-Niall, musisz przestać, serio. - Blake usiadł na swoim łóżku.
-Zamknij się, też trochę brałeś.
-Wiem, ale przestałem, kiedy pomyślałem o Jess.
Spojrzałem na niego i usiadłem.
-...Masz rację. - pomyślałem o Carze i o naszej możliwej przyszłości. Wyobraziłem sobie nas jako małżeństwo, z dwójką dzieci, w naszym własnym domu... Nie będziemy mieć wspólnej przyszłości, jeśli wciaż będę palił i ćpał. Jestem takim idiotą. - Masz całkowitą rację. Kończę z tym. - wziąłem pół paczki kokainy i dałem ją Blake'owi, żeby ją wyrzucił.
-Jestem z Ciebie dumny. - uśmiechnął się. - Zamierzasz powiedzieć Carze?
-...Nie. Najlepiej będzie, jeśli nie powiemy. Nie mogę ryzykować, że ze mną zerwie. Nie mów Jess, bo to ona jej powie !
~*~
Wziąłem prysznic i założyłem świeże ubrania. Jakieś dwie godziny przez zgaszeniem świateł, udałem się do pokoju Cary.
-Hej kochanie. - przywitałem się i mocno ją przytuliłem.
-Hej, nareszcie mam laptopa. Byłam z Jess, żeby kupić.
-Przepraszam, powinienem z Tobą pójść. - usiadłem na jej łóżku.
-W porządku. - usiadła obok mnie. - Za dwa tygodnie są Twoje urodziny. - przypomniała mi.
-Skąd wiesz? - zapytałem. Nigdy jej nie mówiłem kiedy mam urodziny.
-Blake mi powiedział. W każdym razie co planujesz robić? - spytała.
-Nie wiem. Prawdopodobnie pojadę na kilka dni do Mullingar... Dlaczego nie pojedziesz ze mną? - pewnie się nie zgodzi. Powie, że to za szybko. Nie obchodzi mnie to, po prostu chcę być z nią przez cały czas.
-...Żeby poznać Twoją rodzinę?
-Tak, będzie fajnie. Pokażę Ci Mullingar i będziemy mogli zostać w domu mojej mamy. Dzięki Bogu, że będzie tam sama, bez tego dupka z którym się spotyka.
Myślała przez chwilę.
-Tak... Tak, pojadę, będzie fajnie.
-Naprawdę?! - zapytałem z podnieceniem. - To świetnie! - przytuliłem ją. - Ale jeśli myślisz, że to za szybko, to...
-Nie, w porządku. Podoba mi się to. - zbliżyła się do pocałunku, ale ją zatrzymałem.
-W czym problem? - spytała.
-...Zanim pójdziemy dalej, muszę Ci coś powiedzieć... Nie bądź zła, bo ja nawet nie miałem Ci tego mówić... Mówię Ci to teraz, także możesz mi zaufać... I Cię kocham...
-Co jest?
-...Kiedy powiedziałem, że więcej nie zapalę, zrobiłem to, ale...
-Co kurwa?! - wstała. - Powiedziałam Ci, że jeśli zapalisz jeszcze raz, z nami koniec!
-Proszę, posłuchaj...
-Nie, TY posłuchaj, dlaczego mnie okłamałeś? Obiecałeś mi, że więcej tego nie zrobisz, ale zrobiłeś. - opuściła ramiona.
-Wiem, przepraszam. - spuściłem głowę. - Oddałem to gówno, dla Ciebie. Dałem to Blake'owi, żeby to wyrzucił. Naprawdę. - podniosłem głowę. - Chłopaki mnie drażnili, bo mam dziewczynę i kazali mi to palić...
-Kogo to obchodzi, co mówią Ci idioci?! Niszczą sobie życie robiąc takie rzeczy, a ja nie pozwolę, żeby coś takiego przytrafiło się Tobie. Opuszczasz ten college na koniec tego roku jako absolwent prawa. Twoi ''przyjaciele'' nie. Niall, jesteś mądrzejszy i dojrzalszy od nich. - usiadła z powrotem obok mnie. - Nie zniżaj się do ich poziomu, jesteś dużo lepszy. - położyła ramiona wokół mnie. - Mówię Ci to tylko dlatego, że martwię się o Ciebie i Cię kocham.
-...Też Cię kocham. - przytuliłem ją i pocałowałem. - I przysięgam, że już nigdy więcej nie zrobię czegoś takiego.
-Wiem, że nie zrobisz... Chcesz obejrzeć film zanim zgaszą światła? Na moim NOWYM Macbook'u? - zaśmiała się.
-Tak, wejdź na Netfix i coś wybierzemy. - powiedziałem, a ona otworzyła laptopa i zaczęliśmy szukać jakiegoś filmu. -...''Obecność'', może być dobre!
-Tak! - położyliśmy się obok siebie i włączyliśmy film.
~*~
Podskoczyłem kilka razy podczas oglądania, kiedy pewne rzeczy pojawiały się znikąd.
-Bękart. - powiedziałem, kiedy coś mnie wystarszyło. Cara zwijała się ze śmiechu.
-Z czego się śmiejesz? - objąłem ją ramionami i pocałowałem.
~*~
-To było świetne, podobało Ci się? - zapytała dziewczyna.
-Tak, nie był zbyt straszny, ale podobał mi się. - przyznałem i usiadłem.
-Kłamca, podskakiwałeś ze sto razy. - zaśmiała się.
-Zamknij się. - uśmiechnąłem się.
Zauważyłem, że Cara wciąż nosi naszyjnik, który jej kupiłem podczas naszej randki.
Usiadła i zobaczyła, że się w nią wpatruję.
-Co się gapisz na moje cycki? - zapytała.
-Nie gapię się. - zaśmiałem się. - Cieszę się, że wciąż nosisz naszyjnik.
-Oczywiście. Właśnie, przypomniałam sobie, że też mam coś dla Ciebie. - podeszła do swojej szafy i wyciągnęła z szuflady czarne pudełko. - Miałam dać Ci to na urodziny, ale chcę dać Ci to teraz. - uśmiechnęła się i podała mi małe pudełeczko.
Otworzyłem je i zobaczyłem zegarek ''Rolex''. One są strasznie drogie. Nie mogłem w to uwierzyć. Mój wyraz twarzy pokazał jej, jak bardzo zaskoczony byłem.
-O cholera. - założyłem go, pasował idealnie. - Rolex! Dziękuję kochanie! - przyciągnąłem ją do siebie i mocno przytuliłem. Położyłem ręce na jej biodrach.
-Widzę, że Ci się podoba. - zachichotała.
-Tak, jak go zdobyłaś? One są naprawdę drogie. Obrabowałaś bank?
-To nie ma znaczenia. Ty zawsze mi coś kupowałeś, a ja nigdy Ci niczego nie dałam...
-Nie musisz mi niczego dawać. Jesteś wszystkim czego potrzebuję... - powiedziałem to w tandetny sposób i byłem zaskoczony, że się nie zaśmiała.
-...Kocham Cię. - powiedziała.
-Też Cię kocham, teraz daj mi buzi. - zaśmiałem się.
________________________________________________________________
MERRY MERRY CHRISTMAS kochani! :D
Życzę Wam przede wszystkim szczęśliwych, spokojnych i wesołych świat Z MNÓSTWEM JEDZENIA! Zdrówka, kaski, miłości i wszystkiego czego tylko sobie zażyczycie. Obyście wszyscy spotkali swoich idoli, żeby każde Wasze choćby najmniejsze marzenie się spełniło (o ile nie jest to przetrzymywanie 1D czy kogoś innego w piwnicy, reszta fanów też chce mieć do nich jakiś dostęp :/ ). Tak więc jeszcze raz wesołych świąt! Kocham Was :) <3