Quatron 2

By harriaa

1.4K 187 48

Kontynuacja części pierwszej pt. "Quatron - Księga" Niejasny list, bilety na nieistniejący autobus, nieaktual... More

#1 Obóz rebeliantów
#2 Sen nocy letniej
#3 Udawanie
#4 Niskie ciśnienie atmosferyczne
#5 Powrót do (nie)normalności
#6 Świat krótkich, sztywnych i obcisłych spódnic
#7 Historia lubi się powtarzać
#8 Wodne wrota
#9 Rzeka Heraklita
#10 Trwa wojna
#11 Bruke Flitzwizard
#12 Z pamiętników Florence Dior
#13 Brzmi jak plan
#14 Nie ma to jak poszlaki
#15 Starzy przyjaciele
#16 Co dwie głowy to nie jedna
#17 Paradoksalnie jest nas czwórka
#18 Uporczywe deja vu
#19 Co zdoła mnie jeszcze zdziwić?
#20 W rytmie pędu
#21 Uwięzieni
#22 Mowa Mroku
#23 Ciężar decyzji
#24 Wersja z plecakiem
#25 W złudnych objęciach snu
#26 "Jesteś u celu"
#27 Gąszcz zasadzek
#28 Na marne
#29 Nasza krew za Waszą wolność
Coś się kończy, coś zaczyna
WRÓCIŁAM?!

#30 Wybory i decyzje

54 5 0
By harriaa

Uwaga: sporadyczne przekleństwa w liczbie 2 ;)

Ludzie pewnie i tak zlekceważyliby mój apel. Tak to już czasami bywa. Dlatego nie warto się wysilać, co ma być to będzie.

Walka na polu bitwy jest o tyle trudna, że trzeba walczyć na wiele frontów. Odpierać i atakować jednocześnie, podołać kilku przeciwnikom naraz. Z każdej strony ktoś cię otacza. Ktoś, kto chce cię zabić. Po to tu przyszedł.

Wiele osób zostaje rannych. Niekoniecznie bardzo poważnie - czasami aby zabić wystarczy, żeby kontuzja utrudniała poruszanie się. Nawet lekka dezorientacja może być tragiczna w skutkach. Czasami ktoś w ferworze walki skręci kostkę. Może zostanie cięty w nogę. Wtedy wystarczy, żeby się przewrócił, a zostanie stratowany przez ludzi i konie. Będzie mieć szczęście, jeśli ktoś go szybko dobije.

Owszem, w obozie kręcą się sanitariusze. Nie da się jednak uratować wszystkich. Walczący może się cieszyć, jeśli ma przy boku przyjaciela, który widząc jego ranienie zaniecha samoobrony i zaryzykuje przeniesienie go do medyków. Czasami wystarczy jakiś dobroczyńca, którego niekoniecznie znamy. Ryzyko jest jednak ogromne, a szansa na przeżycie stosunkowo mała.

Gdybym miała walczyć mieczem, byłabym już trupem. Mam problemy z workami wypchanymi kamieniami i słomą, a co dopiero mówić o otaczających mnie wyszkolonych wojownikach. Przy życiu utrzymuje mnie jedynie ciało bestii, w którym się znalazłam i jej zwierzęce instynkty.

Tracę poczucie czasu - wszystko zlewa się jednolitą plamę. Nie wiem kiedy trafiam w sam centrum bitwy - największy kocioł. Najwięcej poległych i wciąż walczących. Już dawno przyzwyczaiłam się, że muszę deptać po morzu ciał.

Dociera do mnie, że ilość żołnierzy znacznie zmalała. Las walczących jakby się przerzedził, obie armie są zdziesiątkowane. Najbardziej jednak ucierpiała nasza. Przerażeni wojownicy Rebelii są chaotycznie rozproszeni, podczas gdy ci z Rządu wciąż formują nienaganny szyk. Nagle słyszę swoje imię.

Nie jest to krzyk czy zawodzenie, prośba czy pretensja. Bardziej stwierdzenie.

- Rosemary Campbell. - Głos jest opanowany, donośny. Mam wrażenie, że otaczający nas walczący oddalają się, teraz na pierwszym planie jestem tylko ja i mężczyzna, który wypowiedział te słowa. - A może raczej... Rosemary Farah. Minęło sporo czasu.

Mimo panującego zamieszania on wydaje się być zrelaksowany. W tonie jego głosu słyszę kpinę.

Lustruję lśniącą, czarną zbroję kipiącym niechęcią wzrokiem. Wysoki, umięśniony mężczyzna pa na plecach srebrny, haftowany płaszcz, który wyróżnia go z tłumu. Dowódca? Generał?

Wydaję z siebie gardłowy warkot. Mój przeciwnik reaguje ponurym śmiechem.

- Szkoda, że nie pokażesz mi się... Osobiście. Chętnie zobaczyłbym, jak wyrosłaś od naszego ostatniego spotkania. Szkoda, że skończyło się tak niefortunnie. - Kolejna salwa śmiechu. - Twój ojciec mógł uciekać, a nie tak żałośnie bronić was wszystkich... No cóż, to był  j e g o  wybór.

Wybucham. Rzucam się na mężczyznę, ten jednak wykonuje szybki ruch mieczem. Ześlizguję się po klindze.

- Uspokój się, bo jeszcze zrobisz sobie krzywdę. Skończę z tobą, jak mi się znudzi. Nie chcesz poznać zakończenia historii?

Nie chcę tego słuchać. Ten człowiek... Kim on w ogóle jest? Jak mógł... To wszystko jego wina. Jego. ON jest za to odpowiedzialny.

- Ach, wybacz. Zapomniałem, że doskonale je znasz. Wypadek samochodowy, czyż nie? Żałosne. Ja na miejscu Dorothy powiedziałbym ci prawdę i od razu rozpoczął trening. To przykre, że sama musiałaś się wszystkiego uczyć. Z drobną pomocą... Mojego syna. A właśnie, gdzie jest ta tchórzliwa suka Farah?

Zamieram. Czuję, jak napinają mi się wszystkie mięśnie, cała drżę. Obraził ciotkę. Ale to jest teraz mniej istotne. Adrian, syn... Niemożliwe. On nie może być jego ojcem! Nie, nie, nie...!

- Aleś się najeżyła. - Kolejna kpina. Już nie mogę, tego jest za wiele... Za wiele.

Rzucam się, tym razem wykorzystując element zaskoczenia. Mój przeciwnik odskakuje, ja chwytam zębami jego płaszcz. Wirujemy w tym przedziwnym tańcu: ja przy użyciu kłów i pazurów, on wymachując mieczem - niezwykle długim, lśniącym w promieniach słońca. Jest w nim coś majestatycznego, wręcz przerażającego. Nie mam jednak czasu o tym myśleć.

Jestem tak blisko jego krtani, zaraz uda mi się sięgnąć... Mężczyzna wykonuje szybkie pchnięcie, udaje mi się uciec. Wbijam kły w jego przedramię.

Za Rebelię, niewinnych ludzi i stracony honor. Za to, co zrobił mi Adrian. Za waszą całą pierdoloną politykę.

Powietrze przecina ryk mężczyzny. Zadałam mu ból. Wgryzłam się w mięsień, przy odrobinie szczęścia przebiłam tętnicę. Dostrzegam w ruchach przeciwnika moment zawahania i wyskakuję, żeby go wykorzystać. Nagle mężczyzna wykonuje zwinny pół obrót, do moich uszu dociera śpiew przecinającego powietrze ostrza.

Znam ten ruch - tak dobrze go znam. Adrian stosował go na każdym z naszych treningów, zawsze mu się udawało mnie nim pokonać. Czy zdradził ojcu moją słabość?

Spoglądam z przerażeniem na skierowaną w moją stronę klingę. Muskularne ramie mężczyzny zmierza w moim kierunku. Broń zdaje się śmiać. Skądś znam tę rękojeść... Nie mam gdzie uciec. Ostatnie chwile mojego życia spędzę patrząc, jak ostrze powoli zmierza w moim kierunku. To koniec.

Nagle do moich uszu dociera krzyk. Rozpaczliwy wrzask, w którym wyraźnie słychać prośbę. Błaganie.

- Nieeeeee!!! - Serce mi zamiera, chociaż ostrze jeszcze nie dotarło do skóry. Czy jest szansa, że...? Mój oprawca jednak ani myśli się dekoncentrować. Nic mi już nie pomoże.

I gdy od śmierci dzielą mnie już tylko centymetry, coś z impetem uderza mnie w bok. Wylatuję w powietrze, świat znowu przyspiesza. Ląduję kilka metrów dalej i przymykam powieki, zmuszając płuca, by na powrót zaczęły prawidłowo funkcjonować. Z trudem się podnoszę.

Znacie to uczucie, gdy cały wasz świat się wali? Wszystko nagle nabiera innego znaczenia.

Już po chwili klęczę przy Adrianie, oglądając ranę w okolicach mostka. Wydarzenia z ostatniej chwili dopiero zaczynają do mnie docierać.

Uratowana. Przez niego. Adrian. Ranny. Znów jestem w swoim ciele. Brudnymi, zakrwawionymi palcami uciskam ranę. Muszę biec po medyków, zrobić coś, cokolwiek... Ignoruję głos rozsądku, który z powagą komentuje ranę jednym słowem. Śmiertelna.

Jestem w stanie wszystko zapomnieć. Wybaczyć. Kocham cię, pamiętaj o tym. Może nie kłamał. Jakie to ma znaczenie w obliczu tej, która po niego przyszła? Śmierć jest okrutna i groteskowa na swój własny sposób. Bitewny zgiełk cichnie, wszystko się oddala. Już mnie tam nie ma. Jestem tylko ja i Adrian.

Chłopak ma na sobie czarną zbroję, włosy ma sklejone pyłem i krwią. Karmazynowy strumień wypływa spomiędzy metalowych segmentów. Tak ciężko było wbić w nie ostrze. Dlaczego on nie mógł chybić.

Nie kontroluję emocji, łez, tego co mówię, robię. Potrząsam bezwładnym ciałem, szlochając rozpaczliwie. Dlaczego? Dlaczego...

Adrian rozchyla usta, żeby coś powiedzieć. Spodziewam się pocieszenia, wyznania miłości. On jednak szepcze ciche:

- Za późny unik, kotku.

Jego powieki opadają, a on zasypia na wieki. Opadam bezwładnie na jego pierś, ściskając wciąż ciepłą dłoń. Chcę krzyczeć, protestować, ale nie jestem w stanie. Nie mam siły, motywacji. Nic nie ma już sensu.

Kolejne wydarzenia docierają do mnie jak przez mgłę. Ojciec Adriana upada. A więc tętnica. Stracił zbyt wiele krwi. Miecz wypada mu z ręki i wtedy udaje mi się rozpoznać rękojeść - te same rzeźbienia, które kurczowo ściskałam w walącej się sali. Ktoś krzyczy, ktoś biegnie.

Zapada cisza, wszyscy wpatrują się w moją ciotkę, która kroczy dumnie wśród poległych. Na jej twarzy widać cień dobrze ukrytego bólu. Podnosi z ziemi to, co było kiedyś mieczem, a teraz jest...

- Różdżka - mówi cicho kobieta i unosi ją do góry.

Skąd mogła się tam wziąć? Jeśli w Puszczy ukryty był oryginał, a ja dostarczyłam ciotce kopię... Adrian. No przecież.

Wszyscy obecni na polu bitwy zamierają, słyszę szepty... Ale nic się nie dzieje. Coś jest nie tak, wyczuwam niepokój ciotki i Rebeliantów.

- Co jest... Powinna ją zaakceptować - szepcze jeden z dowódców. Wpatruję martwym wzrokiem w dziwną scenę.

Potem znów jest krzyk, ktoś kogoś popycha. Kątem oka zauważam szybujące w powietrzu insygnium, które upada u moich stóp. Niepewnie wyciągam rękę jego stronę.

Gdy tylko zaciskam na Różdżce zakrwawione palce, wybucha jasnym, złotym światłem. Muszę przymknąć powieki i odwrócić wzrok. Czuję bijące od niej ciepło, spokój, który wlewa w moje serce. Przechodzą mnie ciarki. Czuję się, jakbym trzymała w ręku pochodnię. Ale to światło jest inne. Zwiastuje nadzieje. Dobrą nowinę. Wydaje się być tak nie na miejscu, jakby kpiło sobie z nas wszystkich.

Różdżka dokonała wyboru. Zwyciężyliśmy.

Ściskam mocniej zimne palce Adriana.

Continue Reading

You'll Also Like

363K 10.2K 35
Dwudziestoletnia Laura dostaje zaproszenie do posiadłości pewnego dziedzica fortuny. Czy odważy się i pójdzie? Czy zwykły bal charytatywny przerodzi...
179K 11.1K 107
Chłopak kulił się w swojej celi, nie miał imienia, przynajmniej już nie. Kiedyś jego ojciec wołał go nim, jednak minęły lata od kiedy ostatni raz je...
179K 4.1K 36
On - Christian Black. Ona - Lucy Hellman. On - tajemniczy, władczy, odpychający. Ona - zabawna, miła, wyrozumiała. On - unika jakichkolwiek kontaktó...
90.1K 8.3K 16
Po pięciu latach w Azkabanie i ośmiu na wygnaniu, owiana złą sławą Lux Hardbrooke powraca do świata czarodziejów. Dumbledore podejmuje kontrowersyjną...