#10 Trwa wojna

39 7 2
                                    

Powoli zaczynam zdawać sobie sprawę z tego, co właśnie usłyszałam. Fala emocji spowodowanych widokiem Adriana opada i zamieram.

Wilk. Jestem wilkiem. Znowu.

Ogarnia mnie bezgraniczny strach wymieszany z zaskoczeniem, podekscytowaniem i niedowierzaniem. Znowu mi się udało. Znowu byłam wilkiem.

Nie jestem człowiekiem.

Czuję, jak jakaś dziwna energia opuszcza mnie zupełnie jak powietrze z flaczejącego balonika. Świat traci kolory i ostrość, a dźwięki znowu zlewają się w jeden szum. Spoglądam na Adriana; czuję się jak wyprana kartka. Znam to uczucie - zmieniłam się z powrotem w Rosemary.

Widzę, jak brunet uśmiecha się promiennie, z nutką wyższości, jakby chciał zakomunikować: "a nie mówiłem...?". Mi nie jest do śmiechu. W kącikach moich oczu zbierają się łzy. W milczeniu rzucam się w objęcia chłopaka.

- Rosemary... Rose. Udało ci się. Jak dobrze cię widzieć.

Milczę, łkając w jego ramię. To wszystko mnie przerasta.

- Musisz się nauczyć nad tym panować. Kontrola twoich umiejętności może uratować ci życie, jak nie dziś czy jutro, to kiedyś - mówi Adrian. - Nastały ciężkie czasy, jesteś w niebezpieczeństwie, Rosemary. Musisz znów skupić się na treningach.

Kiwam głową w milczeniu.

- I jeszcze jedno - dodaje chłopak. - Ciotka chce się z tobą widzieć.

***

- To nie jest ten sam Quatron. To wszystko przypomina mi jabłko, w którym kiedyś zagnieździł się mały, niewinny robaczek i zaczął pożerać je od środka... - Kobieta wzdycha. - Nigdzie nie jesteś bezpieczna.

- Dlaczego ja? Tak wiele osób z ziemi odwiedziło obóz w wakacje. Dlaczego to ja jestem w niebezpieczeństwie?

- Rosemary... Ja... To moja wina. Dowiedzieli się o Księdze. Ktoś doniósł o waszej wędrówce. Teraz wiedzą, że musisz być kimś ważnym, skoro powierzyłam ci to zadanie. A to oznacza, że nie tylko możesz doprowadzić ich do obozu, ale także jesteś ważnym ogniwem w łańcuchu. - Cisza z przerażającym hukiem dudni w moich uszach. - Ja... Zrujnowałam ci życie.

- Ale ja nie jestem nikim ważnym. To... To pomyłka.

- Nie wiesz o czym mówisz, Rose. Jesteś Rosemary Farah, praprawnuczka Dory Lashville. Jesteś moją następczynią, dowódczynią Rebelii. Od pokoleń to właśnie córki Dory i ich córki i córki ich córek prowadzą tych ludzi ku sprawiedliwości. Ale teraz nastały ciężkie czasy, cięższe niż kiedykolwiek od czasów króla Naryta. Rząd jest silny i mamy prawie stuprocentową pewność, że zaatakują. Nasi szpiedzy donieśli, że udało im się ustalić przypuszczalną lokalizację obozu. Teraz szukają tylko wejść, dlatego za pomocą Księgi nasi magowie cały czas je zmieniają. Ale niedługo mogą być na tyle silni, że... Och, to straszne. Mamy mało czasu. Trwa wojna, a my musimy być gotowi do walki. Poleje się krew, Rosemary.

- Nie da się nic zrobić?

- Obawiam się że zostaje nam tylko bitwa. W tym kraju nie ma już sprawiedliwości. Musimy więc wygrać siłą.

Spoglądam na zastygłe w bezruchu, milczące ściany. Muszą być magicznie usztywniane, bo na zewnątrz wieje porywisty wiatr. W namiocie panuje cisza, przerywana tylko odległymi światami i trzaskiem ognia na palenisku.

- Ciociu... A gdyby tak...

Kobieta spogląda na mnie wyczekująco. Przez moją głowę przebiegają tysiące myśli, próbuję przypomnieć sobie każdy szczegół z naszych poprzednich rozmów.

Quatron 2Where stories live. Discover now