Quatron 2

By harriaa

1.4K 187 48

Kontynuacja części pierwszej pt. "Quatron - Księga" Niejasny list, bilety na nieistniejący autobus, nieaktual... More

#1 Obóz rebeliantów
#2 Sen nocy letniej
#3 Udawanie
#4 Niskie ciśnienie atmosferyczne
#5 Powrót do (nie)normalności
#6 Świat krótkich, sztywnych i obcisłych spódnic
#7 Historia lubi się powtarzać
#8 Wodne wrota
#9 Rzeka Heraklita
#10 Trwa wojna
#11 Bruke Flitzwizard
#12 Z pamiętników Florence Dior
#13 Brzmi jak plan
#14 Nie ma to jak poszlaki
#16 Co dwie głowy to nie jedna
#17 Paradoksalnie jest nas czwórka
#18 Uporczywe deja vu
#19 Co zdoła mnie jeszcze zdziwić?
#20 W rytmie pędu
#21 Uwięzieni
#22 Mowa Mroku
#23 Ciężar decyzji
#24 Wersja z plecakiem
#25 W złudnych objęciach snu
#26 "Jesteś u celu"
#27 Gąszcz zasadzek
#28 Na marne
#29 Nasza krew za Waszą wolność
#30 Wybory i decyzje
Coś się kończy, coś zaczyna
WRÓCIŁAM?!

#15 Starzy przyjaciele

36 7 1
By harriaa

- Rosemary...

Ciotka mierzy mnie podejrzliwym wzrokiem. Zdaje się analizować to, co właśnie jej powiedziałam.

- Adrian może ze mną pojechać. Albo Dante. Thiccot wcale nie jest daleko, przecież... To chyba nie jest niebezpieczne.

- Wystawianie nosa z obozu jest śmiertelnie niebezpieczne, zwłaszcza dla ciebie. A co do Adriana... On, Dante i kilku innych łowców wybierają się na pewną misję.

- Jak to wyjechał? - pytam zaskoczona. - Nic mi nie mówił. Cholera, nawet nie pożegnał!

- Zabroniłam mu.

Spoglądam na ciotkę z bólem. Dzisiaj ma treningu... „Nie wiem, ole treningów jeszcze nam zostało. Może miesiące, może tygodnie, może tylko kilka albo wcale." Wiedział. On  w i e d z i a ł. Próbował mi przekazać.

- Nie wiem ile to potrwa, ale będę musiała znaleść ci kogoś niego do towarzystwa.

- Czyli zgadzasz się? - w moim głosie pomimo dopiero co usłyszanej wiadomości czuć ekscytację.

- Pomyślę nad tym - wzdycha kobieta i uśmiecha się blado. - Twój plan brzmi rozsądnie. Chyba muszę zacząć... Bardziej ci ufać.

***

Miasteczko wygląda tak samo, jak podczas mojej ostatniej wizyty. Niewielki zlepek domków zdaje się kulić niczym przerażony pies w cieniu potężnych, górujących nad nim Zaklętych Gór. Nagie skały wydają się jednocześnie tajemnicze i przerażajace, a śnieg na ich szczytach skrzy się w blasku słońca milionami kolorów. Wierzchołki gór rozpływają się w chmurach jak topniejące z wolna lody śmietankowe.

Podróż tutaj odbyła się bez większych problemów. Razem z Kitem - żołnierzem wybranym przez ciotkę na mojego towarzysza dotarliśmy tu za pomocą Jaskiń. Są to podziemne tunele, które dzięki temu, że przecinają płynące pod powierzchnią żyły magii znacznie skracają dystans między swoim jednym a drugim końcem.

Kit wybrał się do jednej z wielu karczm, a ja obiecałam mu, że nie zrobię nic głupiego. Nie mam zamiaru. Zamiast tego ruszam w kierunku mojego celu - domu, którego dach zdaje się wynurzać z morza innych, niższych dachów. Niczym okręt nad wzburzonym falami. Po chwili stoję pod dobrze znaną mi willą z drewnianych bali.

Ten sam spiczasty dach, kaskady kwiatów. Wyobrażam sobie, jak niesamowicie ten dom musi wyglądać zimą. Natychmiast jednak przypominam sobie jego mieszkańca - wizja ponownego spotkania Harawella Scotta osłabia mój zapał. Mimo to podchodzę do drzwi i pukam ostrożnie.

Zawiasy skrzypiąc cicho i w progu staje dobrze znana mi postać. Uśmiecham się na widok Agnes.

- Rosemary! - woła na mój widok. Jej twarz rozświetla promienny uśmiech. Nie ma śladów po worach pod oczami ani zmęczeniu, jest tylko radość i świeżość. Na twarzy dziewczyny nagle pojawia się niepokój. - Wszystko w porządku? Udało się wam...?

Kiwam głową.

- Pamiętasz nas? - pytam cicho.

Dziewczyna także potakuje.

- Nie odpowiedziałaś! Wy... Przeszliście Zaklęte Góry?!

- Tak, co prawda z trudem, ale... - Wzdycham. - Tak.

Spoglądam na Agnes. Nie przypomina tamtej smutnej, zamkniętej w sobie dziewczyny, którą poznałam tu poprzednio.

- Zmieniłaś się - kwituję tylko.

- Znalazłam kogoś. Ten ktoś pomógł mi zrozumieć pewne rzeczy i... Postawić wuja do pionu - uśmiecha się ponownie. - Nie wierzę! Zaklęte Góry! Pokonaliście je! Nikomu się to nie udało, a wy... Och wiedziałam, że wam się uda! Od początku było w was coś takiego...! - Agnes spogląda na mnie z ciekawością. - Co cię sprowadza?

Biorę wdech.

- Zastałam twojego wuja?

***

Podczas gdy Agnes zmieniła się diametralnie, Harawell Scott wręcz przeciwnie. Wgląda identycznie jak wtedy, wliczając w to ubrania i sposób bycia. Blondynka wprowadza mnie do tego samego salonu, co ostatnio, a wtedy z głębi domu rozlega się niski, gardłowy głos.

- Czego oni, kurwa, znowu chcą?

I wtedy wchodzi on. A raczej wtacza się. Te same obwisłe policzki, brzuch wylewający się znad paska spodni, niemiłosiernie grube uda i szyja... Której nie ma. Poznaję zapach alkoholu. Nagle doznaję tak silnego deja vu, że odwracam się za siebie, by zerknąć na Austina i Natashę.

Ale ich tam nie ma. Spogląda na mnie jedynie wypchana głowa niedźwiedzia zawieszona na ścianie wśród różnych fotografii i map.

- Panie Scott - witam się skinieniem głowy. Mężczyzna tylko przygląda mi się uważnie.

- Aaaagnes! Kto to?! - ryczy, ale dziewczyny już nie ma w pomszczeniu.

Wzdycham zniesmaczona.

- Może mnie pan pamiętać. Byłam u pana z przyjaciółmi... Jakiś czas temu - mówię, przyglądając się reakcji podróżnika.

- To wy od tych gór? - pyta, próbując sobie coś przypomnieć.

Kiwam głową. Harawell Scott wybucha śmiechem.

- To dobre! Doszliście chociaż do Ylvlynn?

- Przeszliśmy całe Zaklęte Góry.

Mężczyzna lustruje mnie wzrokiem i znowu zaczyna się śmiać, tłuszcz na jego ciele trzęsie się przeraźliwie.

- To dobre!!! A to dopiero, kurwa! Zaklęte góry, śmierdzące dzieciaki!

- Mówię prawdę - oświadczam spokojnie.

Odpowiada mi tylko śmiech.

- Słyszał pan o runięciu mostu w Ylvlynn? To nasza... Zasługa. Nie mieliśmy odwrotu, doszliśmy do północy i wróciliśmy statkiem do śródziemia.

- Nawet nie mieliście map!

- Mieliśmy magię i strzępki tego, co dał nam pan... Nie doszedł pan nawet do połowy gór. Mały stały się bezużyteczne po kilku dniach. Jedyną osobą, która łże jest  p a n!

Podróżnik przygląda mi się uważnie.

- Udało nam się z pomocą mieszkańców gór.

- Tam nikt nie mieszka - odpowiada mój rozmówca z rozbawieniem, ale na jego twarzy maluje się zdezorientowanie.

- Nie słyszał pan legend? Ludzie Pokoju, oni żyją naprawdę - mówię szeptem, a mężczyzna wstrzymuje oddech.

- Nie wierzę... Ty... Nie kłamiesz. Dokonaliście tego, udało wam się. Pierwsi podróżnicy... Nie, to nie może być...

I nagle cała wrogość i ignorancja Scotta znikają. Siedzi przede mną wzruszony do łez, zachwycony mężczyzna z nadwagą i problemem alkoholowym.

- Jak mogę ci pomóc?

Uśmiecham się triumfalnie i wyciągam z plecaka autobiografię Harawella.

- Edward Lashville - zaczynam, wskazując na drzewie genealogicznym nazwisko. Następnie pokazuje mężczyźnie notatki sporządzone przeze mnie na jego temat.

- Tak mało o nim wiem - kończę w końcu. - Szukał czegoś. Też tego szukam i mam niewiele czasu. Potrzebuję pana pomocy, jeśli wie pan cokolwiek... Domyślam się, że tak znamienity podróżnik wie wiele o swoich przodkach, którzy trudnili się tym samym.

Tym czasem Harawell Scott wpatruje się pustym wzrokiem w przestrzeń.

- Szukasz Różdżki.

Teraz to ja zamieram. Skąd on wie?

- Od tego zależy wiele żyć. I przyszłość Krainy - mówię cicho.

Podróżnik bez słowa wstaje i znika za drzwiami. Mijają minuty. Co się stało? Głowa niedźwiedzia przygląda mi się z zaciekawieniem. Gdy mam wrażenie, że mężczyzna już nie wróci, Harawell wtacza się do salonu. W rękach trzyma kartonowe, zakurzone pudło.

- Kiedyś się tym interesowałem. Znalazłem w rodzinnym archiwum zapiski Edwarda. Mapy. Wszystko, co po sobie zostawił. Sam wiele informacji zgromadziłem, ustaliłem nawet położenie grobowca... Wszystko było gotowe. Ale ktoś bardzo nie chciał, żebym wyruszył na poszukiwanie Różdżki. Szereg dziwnych wypadków uniemożliwił mi wyprawę. Śmieć rodziców, aresztowanie brata, konfiskata majątku... Dalej nie wiem, co o tym sadzić. W końcu jakoś przeszedł mi zapał. Dałem sobie spokój, ale zostawiłem notatki. W tym pudle jet wszystko, co znalazłem na ten temat. Weź je. Normalnie bym ich nikomu nie dał, ale Zaklęte Góry... Będą z ciebie ludzie, dziewczyno. Obiecaj mi, że tego nie zaprzepaścisz. Masz moje pełne wsparcie.

Patrzę się na siedzącego przede mną mężczyznę z otwartymi ustami.

- Dziękuję...

- Edward wcale nie zginął w tym roku - dodaje jeszcze Scott, wskazując moje notatki. - W tym roku wyruszył na wyprawę, z której nigdy nie powrócił. Ale nie zginął.




Mówiłam, że będą często  ;*

Continue Reading

You'll Also Like

59.5K 3.2K 63
Pierwszy tom. Lily myślała, że jej dotychczasowe życie na Ziemi jest trudne... Lecz gdy zostaje porwana do Krainy Gniewu rządzonej przez okrutnego Am...
830K 53.4K 191
Zostałam oskarżona o próbę zabicia mojej młodszej siostry. Nikt we mnie nie wierzył, nikt nie przyszedł mi pomóc. Nawet moja własna rodzina. Byłam...
13.8K 1.5K 9
Odebrano mu ją. Uwięziono. Ukryto. Gdy Souline trafiła w ręce wroga, potwór czyhający pod skórą króla Ognia, wypełznął na wierzch. Ames zrobi wszystk...
7.8M 258K 45
Gdy dwoje największych wrogów w szkole postanawia udawać parę. Tak, dramat murowany. ____________ © Pizgacz, 2016/2017; first version "Girls Love Ba...