Tonight (5SOS/ROOM94 fanficti...

By wiezajfla

139K 6.8K 296

Jedna noc. Względnie normalna nie różniąca się szczególnie od innych, a tak naprawdę mająca wpływ na wszystko... More

Tonight (5SOS & ROOM94 fanfiction)
Zwiastun
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40 (ostatni)
INFORMACJA
DODATEK ŚWIĄTECZNY
TOMORROW

Rozdział 5

4.1K 175 6
By wiezajfla

Dzwoni budzik, a ja otwieram oczy i przeciągam się z głośnym ziewnięciem. Wiem, bardzo elgancko, ale jestem tu sama tak? Idę do łazienki, biorę prysznic, nakładam makijaż w postaci fluidu i tuszu do rzęs i lokuję moje brązowe włosy. Wracam do pokoju i włączam muzykę, dzisiaj jest to płyta The Rolling Stones. Idę do garderoby i mam ogromny dylemat, co założyć pierwszego dnia w nowej szkole.

W końcu decyduję się zbytnio nie stroić i ubieram obcisłe, szare, jeansowe rurki, do których luźno wkładam czarną koszulkę o której przypomniała mi puszczona płyta: na szerokich ramionach ze znakiem The Rolling Stones'ów z dużymi wycięciami na ręce, przez co widać mój czarny koronkowy stanik, ale dobrze czuję się w takim wydaniu. Na nogi zakładam wysokie czarne szpilki na platformie, zamszowe z czarnymi skórzanymi paskami. Spoglądam w lustro przed wyjściem i po stwierdzeniu, że wyglądam w miarę dobrze zabieram telefon i torebkę i schodzę na dół.

Wchodzę do ogromnej kuchni i zastaję tam sympatycznie wyglądającą kobietę po czterdziestce smażącą naleśniki.

- Dzień dobry panienko - mówi do mnie ze specyficznym akcentem, chyba włoskim i uśmiecha się.

- Mów mi po prostu Spencer. Nie jesteśmy w jakiejś nowobogackiej rezydencji... To znaczy jesteśmy, ale nie chcę się tak tu czuć - mówię, po chwili śmiejąc się z własnych słów. Raczej nie ma bardziej nowobogackiej rezydencji w Anglii.

- Rozumiem cię Spencer. Masz ochotę na naleśniki? - pyta, a ja odpowiadam jej skinięciem.

*

Wychodzę z czanego BMW i kieruję się w stronę szkoły. Przechodzę przez ulicę kiedy nagle słyszę głośny pisk opon przy hamowaniu jakiegoś samochodu. Odwracam głowę i orientuję się, że parę centymetrów ode mnie zatrzymał się pod ostrym kątem, aby mnie nie potrącić duży range rover. Ciągle stoję na środku drogi w szoku, po tym wydarzeniu. Świetnie, pierwszy dzień.

- Kurwa jak chodzisz?! - wydziera się chłopak, który wychylił głowę przez szybę pasażera.

Kierowca za to wychodzi z auta i kieruje się w moją stronę. Wydaje mi się, że skądś go kojarzę, ale to przecież raczej niemożliwe. Uśmiecham się zauważając, że ma on na sobie podobną koszulkę do mojej. Na jego ubraniu znajduje się logo ACDC i oczywiście nie jest włożona do spodni. Chłopak ma na swoich brązowych włosach czerwoną bandamkę, co sprawia, że wygląda jeszcze bardziej buntowniczo, podoba mi się jego styl.

- Ja pierdolę, nic ci nie zrobiłem? - pyta łapiąc mnie za ramię i obracając do okoła mojej własnej osi.

- Nie, nic mi nie jest - śmieję się i sama jestem zaskoczona swoim dobrym humorem.

- Jesteś pewna? - pyta jeszcze raz i spogląda mi w oczy swoimi zmartwionymi, brązowymi tęczówkami.

- Nie, dzięki za troskę - uśmiecham się i już chcę skierować się w stronę szkoły kiedy chłopak mnie zatrzymuje.

- Nie kojarzę cię, jesteś nowa prawda? - pyta spoglądając na mnie z zaciekawieniem przygryzając wargę, co jest mega seksowne w jego wykonaniu.

- Taaa - burczę, a on wystawia dłoń w moją stronę.

- Ashton Irwin - przedstawia się. - Poznałaś już kogoś, czy mam ten zaszczyt jako pierwszy? - pyta z uroczym uśmiechem na twarzy.

- Jesteś pierwszy. Spencer Shepard - również się przedstawiam. - Tak poza tym, to albo mi się wydaje, albo zakorkowałeś cały dojazd do szkoły,  twoi kumple już cię zostawili, a ty tracisz tu ze mną czas, rozmawiając mną na środku drogi - mówię, uświadamiając mu naszą sytuację, z której najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy.

- O kurde, masz rację. To do zobaczenia i przepraszam za to - mówi wskazując dłonią na samochód i na pożegnanie puszcza mi oczko otwierając drzwi swojego wozu.

Kieruję się w stronę szkoły, która okazuje się starym, ogromnym budynkiem zbudowanym z cegły. Nie wygląda to zbyt nowocześnie, ale lubię takie klimaty. Przechodzę przez żelazną bramę, a po drugiej stronie widzę ogromny, rozległy, zielony campus, po którym spacerują poszczególni uczniowie nie spieszący się zbytnio na lekcje. Czuję, że polubię to miejsce.

Wchodzę do szkoły i widzę wielkie lobby w jasnych kolorach. Po prawej stronie znajduje się szatnia ze starszym panem, odpowiedzialnym za schowanie i pilnowanie rzeczy uczniów, ale nie korzystam z niej, bo nie mam czego tu dzisiaj zostawić. Idę dalej, a moje szpilki delikatnie stukają o podłogę. Ludzie spoglądają na mnie z zaciekawieniem, ale nie przeszkadza mi to. Zawsze zwracałam na siebie uwagę innych. Po prostu kroczę dalej korytarzem z pewnym siebie uśmiechem i nie zwracam na nich uwagi. Najważniejsze jest pierwsze wrażenie.

Nagle drogę zastępują mi cztery naprawdę bardzo ładne dziewczyny.

- Cześć, jestem Perrie - odzywa się blondynka. - Witaj w nowej szkole, jestem pewna, że ci się tu spodoba. Sama o to zadbam - mówi puszczając mi oczko, a ja już ją lubię. - To jest Emily, Jesy i Alex - kontynuuje pokazując po kolei na swoje koleżanki.

- Ja jestem Spencer - mówię z uśmiechem. Wszystkie wydają się miłe.

- Kocham twoje buty - mówi Jesy i uśmiecha się szeroko, jakby była zauroczona moją osobą. Rozumiem, że robię wrażenie, ale to chyba jednak te buty. Odwzajemniam uśmiech.

- Co teraz masz? - pyta, o ile się nie mylę, Emily.

- Hmm... Historię - odpowiadam jej spoglądając w swój plan, którym tak naprawdę wcześniej się nie zainteresowałam.

- To ze mną i Perrie - odzywa się po raz pierwszy ostatnia dziewczyna, a więc Alex. Wygląda słodko z niebieską kokardką we włosach.

Idziemy w stronę odpowiedniej klasy na parterze, a dziewczyny w tym czasie opowiadają mi o niektórych nauczycielach.

- Nie chcę być wścibska, czy coś, ale zdaję mi się, że już zdążyłaś rozmawiać z Ashtonem Irwinem prawda? - pyta Alex zaskakując mnie.

- Tak, o mało mnie nie potrącił - odpowiadam swobodnie śmiejąc się cicho.

- O mój Boże, naprawdę?! - piszczy Perrie zatrzymując się w miejscu.

- Tak, ale to nic takiego, zdążył wyhamować - tłumaczę, a ona oddycha z ulgą.

- Ale rozmawialiście o czymś... - drąży temat Alex co dosyć mnie dziwi. Zaczynam podejrzewać, że coś do niego czuje i być może jest zazdrosna.

- Po prostu sprawdzał czy nic mi nie jest i się poznaliśmy - mówię.

- A więc rozpoczęłaś swoją przygodę z najlepszą szkołą w Anglii od poznania Ashtona. Nieźle, a myślałam, że zrobiłaś na wszystkich wystarczająco duże wrażenie samą swoją osobą. Teraz będziesz tutaj tak popularna, że oszalejesz - śmieje się blondynka.

- Już się do tego trochę przyzwyczaiłam - odpowiadam ponuro.

- Tak też właśnie myślałam - śmieje się znowu Perrie, jest bardzo pozytywną osobą i naprawdę lubię to w niej. - Usiądź tu koło mnie - proponuje, kiedy już znajdujemy się w klasie. Zgadzam się, a już po chwili starszy mężczyzna koło pięćdziesiątki rozpoczyna lekcję.

- Kogo my tu mamy... Spencer Shepard prawda? - pyta spoglądając na mnie surowo.

- Tak.

- Rozumiem, że jesteś tu nowa, ale szkoda, że muszę to mówić. Uważam, że taki strój nie jest zbyt stosowny do szkoły. To dekoncentruje i demoralizuje innych uczniów - mówi poważnie, spoglądając na moje buty i bluzkę.

- Myślę, że innym uczniom nie przeszkadza mój strój. Może pan zapytać - odpowiadam mu bezczelnie, a reszta klasy się śmieje. Perrie miała rację, już jestem tutaj popularna.

- Oj, coś mi się wydaje, że nasza współpraca nie zapowiada się zbyt dobrze... Przyjdź do mnie po lekcji, a teraz wymień mi pięć filarów wiary w Islamie.

- Wyznanie wiary, modlitwa, jałmużna, post, pielgrzymka do Mekki - odpowiadam bez zająknięcia, a on patrzy na mnie próbując ukryć zaskoczenie.

- Założę się, że po muzułmańsku tego nie umiesz - mówi pewnie, a ja tylko uśmiecham się pod nosem, po czym odpowiadam.

- Szahada, salat, zakat, saum, hadżdż, mam to panu jeszcze napisać po arabsku? - mówię, a on zaczyna się jąkać próbując jeszcze ukryć to jak bardzo go skompromitowałam, ale nie zbyt dobrze mu to wychodzi. Wszyscy uczniowie patrzą na mnie z wielkimi oczami.

W tym momencie do klasy wchodzi ktoś, kto na szczęście odwraca uwagę nauczyciela ode mnie. Jednak jest to szczęście w nieszczęściu, bo jest to osoba, której najmniej tu sobie życzę. Chłopak poprawia włosy i bez słowa zajmuje jedyne wolne miejsce - koło mnie. Spogląda na mnie i puszcza mi cwaniaczki uśmieszek, na co tylko przewracam oczami i odwracam się w stronę nauczyciela. Czuję jednak, że moje policzki płoną ze wstydu, a to się nie zdarza prawie nigdy.

- Kieran Lemon, ty też zostaniesz po lekcji - krzyczy nauczyciel, nie radząc już sobie z naszym zachowanim, a ja nagle przypominam sobie, że to faktycznie tak chłopak miał na imię. Najchętniej jednak bym o tym zapomniała, ale nie mogę, teraz będę sobie z nim chodzić do szkoły. Zajebiście.

*

Po lekcji, ja i Kieran podchodzimy do pana... chyba Cheast'a, a on wlepia nam po kozie. A więc zapowiada się o dwie godziny dłuższy dzień. Zabieram od niego kartkę i od razu kieruję się do drzwi chcąc uniknąć rozmowy z szatynem. Wychodzę i od razu czuję, że ktoś łapie mnie za łokieć odwracając w swoją stronę.

- Nie spodziewałem się ciebie tutaj, Spencer - mówi przy ostatnim słowie pochylając się i szepcząc mi je do ucha. 

- Ja ciebie też nie - wręcz na niego warczę.

- Spokojnie skarbie.

- Nie mów tak do mnie...

- W sobotnią noc ci to nie przeszkadzało - mruczy do mojego ucha, a mnie przechodzą dreszcze, chyba obrzydzenia, ale tak naprawdę nie jestem pewna.

- Byłam całkiem pijana, a ty to po prostu wykorzystałeś i dobrze o tym wiesz - mówię surowym tonem.

- Przyznaj się, że po prostu nie potrafiłaś mi odmówić - szepcze, a ja próbuję mu się wyrwać, jednak trzyma mnie mocno.

- Czego ode mnie chcesz?!

- Chcę tylko ustalić jak będą wyglądały teraz nasze relacje...

- Nie martw się, ja też nie chcę, żeby ktokolwiek wiedział o sobotniej nocy - mówię pewnie, a on patrzy na mnie zdziwiony.

- O nie Spencer, wcale nie powiedziałem, że tego nie chcę. Mogę to rozpowiedzieć w każdym momencie, to może zagrozić tylko i wyłącznie twojej reputacji, którą jak słyszałem już masz niezłą - mówi, a ja nie rozumiem o co mu chodzi. - Wiesz, poznać już na samym początku nauki tutaj Ashtona Irwina to niezły start.

- Kim on do cholery jest, że wszyscy tak zwracacie na to uwagę?!

- On... jest moim największym wrogiem. Za równo on jak i ja mamy w tej szkole swoich zwolenników i przeciwników i będziesz musiała podjąć decyzję, po której stoisz stronie. Pamiętaj jednak, że tutaj wieści szybko się rozchodzą... - odpowiada mi ostrym tonem i odchodzi zostawiając mnie z mętlikiem w głowie.

______________________

No i jest rozdział 5. Mam nadzieję, że spodobał się Wam pierwszy dzień w szkole Spencer :)

Nie ukrywam, że miło byłoby poznać Waszą opinię na temat tych moich głupot xd, ale do niczego nie zmuszam

CZYTASZ= KOMENTUJESZ/GWIAZDKUJESZ :D

Continue Reading

You'll Also Like

95.6K 5.6K 23
Hongbin to płatny zabójca, który ma jedną zasadę: nie zabija niewinnych. Nim zdecyduje się wykonać zlecenie, obserwuje ofiarę i dokładnie sprawdza je...
252 69 12
Laila Smith córka rozwiedzionych rodziców z "normalnym" życiem. A tak na pewno się jej wydaje. Poznaje straszną tajemnicę swojego najgorszego wroga...
18.7K 1K 41
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...
57.9K 3.1K 111
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...