Rozdział 37

1.5K 146 11
                                    

Otwieram oczy i mrużę je od razu porażona światłem. Robi mi się niedobrze, ale nawet nie potrafię się ruszyć. Nie mam pojęcia gdzie jestem. Po chwili orientuję się, że moje ręce i nogi są związane grubymi linami, a na ustach mam taśmę klejącą. Przypominam sobie, że zostałam uśpiona przez własna matkę.

A więc to porwanie?

Ciężko mi się oddycha, ledwo co widzę na oczy i nie wiem co się dzieje. Leżę spokojnie nie potrafiąc się poruszyć. Patrzę w szary sufit i jedną, zniszczoną żarówkę pod nim. Staram się brać jak najgłębsze oddechy żeby przypadkiem nie zemdleć. Po chwili orientuję się, że w powietrzu unosi się pełno kurzu.  Staram się uspokoić i lekko unoszę głowę chcąc rozejrzeć się wokół. Pomieszczenie jest całkiem puste, ściany, sufit i podłoga są niewyremontowane, pokrywa je sam cement. Uświadamiam sobie, że to najprawdobodobniej piwnica. W rogu pomieszczenia zauważam stare drewniane drzwi, przy których na zwykłym krześle siedzi tyłem do mnie jakiś mężczyzna. Skupiam wzrok na postaci i prawie od razu rozpoznaję te charakterystyczne czerwone włosy i znajomą posturę.

Michael.

Co on tu kurwa robi?! Czy on ma z tym wszystkim coś wspólnego? Nie mogę w to uwierzyć. Nie dość, ze ta suka zwana moją matką to wszystko zaplanowała w nieznanym mi celu, to jeszcze Clifford jest z tym jakoś powiązany? Nawet nie mam siły żeby się nad tym lepiej zastanowić.

- O czyżby nasza królewna się obudziła? - pyta prześmiewczo chłopak celowo nazywając mnie tak jak Ashton.

Nie potrafię na niego patrzeć. Jak można być tak fałszywym?! Nie wiem co mam zrobić. Mam ochotę zacząć krzyczeć i płakać, ale nawet nie mam jak tego zrobić. Próbuję wydobyć z siebie jakiś dźwięk. Powiedzieć cokolwiek, ale to nic nie daje.

- Czyżbyś chciała coś powiedzieć Spencer? Więc znaj moją łaskę - mówi ze złowieszczym uśmiechem podchodząc w moją stronę z wyciągniętym nożem. 

Nie wiem czego mogę się spodziewać po tym, tak naprawdę nieznajomym człowieku, więc odsuwam się jak najbardziej pod ścianę. Nie chcę żeby się do mnie zbliżał, w żadnym celu. 

- No co ty Spence? Boisz się mnie? Myślałem, że trzymamy się razem nie? - śmieje się kolorowowłosy chłopak.

Chcę mi się wymiotować kiedy słucham jego słów. Jak można być kimś takim? Cała się trzęsę ze zdenerwowania. Wiem, że gdybym nie była związana rzuciłabym się na tego chłopaka bez wahania. Wszyscy mu ufaliśmy, a on zrobił coś takiego. Ale właściwie co zrobił? Nadal tego nie wiem.

Michael pochodzi do mnie z nożem i nie bawiąc się w żadne głupoty zwane ostrożnością, ostrzem noża zahacza o taśmę przy okazji przecinając skórę na moim policzku. Biorę wreszcie głęboki oddech równocześnie sycząc z bólu.

- Spokojnie Shepard. Nic ci nie zrobię. Jeszcze nie.

- Ty pierdolony psycholu! Jak mogłeś zrobić coś takiego?! Co to w ogóle ma znaczyć?! - krzyczę od razu po zabraniu oddechu nie zwracając uwagi na to, że robię wokół siebie takie zamieszanie i, że hałas, który spowodowałam może sprowadzić tu jeszcze kogoś, a najpierw muszę dowiedzieć się co się w ogóle dzieje.

- Zamknij się - mówi głosem nie znoszącym sprzeciwu wyciagając zza paska od spodni pistolet w moją stronę. - Powiedziałem, że JESZCZE nic ci nie zrobię, co wcale nie znaczy, że nie zmienię zamiarów kiedy wystarczająco mnie zdenerwujesz Spencer - rzuca, ale ja mam gdzieś jego groźby. Chcę tylko wiedzieć co to wszystko ma znaczyć.

- Gdzie jesteśmy? - pytam zaczynając od podstawowych pytań.

- W piwnicy.

- Wielkie dzięki - mówię sarkastycznie. - Dlaczego tu jestem?

Tonight (5SOS/ROOM94 fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz