Rozdział 24

2.8K 165 5
                                    

- Jezu, już siódma - mówię i podnoszę się z torsu Ashtona. 

Spędziliśmy całe dwie godziny na pomoście za jego domem rozmawiając lub po prostu milcząc i dla żadnego z nas nie była to krępująca cisza. Uwielbiamy spędzać ze sobą czas, tak po prostu. A żeby móc z jakąś osobą tak po prostu sobie pomilczeć trzeba naprawdę lubić jej towarzystwo, wtedy cisza wcale nie jest uporczywa.

- I co w związku z tym? - pyta z uśmiechem  mój chłopak. Wciąż nie mogę się przyzwyczaić do brzmienia tych słów, nawet w mojej głowie.

- Może to, że za godzinę zaczynamy lekcję, a jeszcze musimy się przebrać czy coś, więc chcę jechać jeszcze na chwilę do domu? - tłumaczę mu jak małemu dziecku.

- Ugh... Musimy iść do szkoły? Jest tak przyjemnie - jęczy. 

- Tak, musimy. Nie zachowuj się jak dziecko - wzdycham i wstaję.

- To ty nie zachowuj się jak moja matka - odcina się Ash.

- Oj, uwierz mi, że naprawdę daleko mi do jakiejkolwiek matki - śmieję się. - Chodź - mówię starając się podnieść go z ziemi, ale nie wychodzi mi to na żaden z możliwych sposobów.

Chłopak wypycha wargi w moją stronę domagając się całusa, którego po chwili składam na jego ustach, bo wiem, że inaczej nie wstanie. W końcu udsuwam się od niego, choć nie jest to takie łatwe zadanie i idziemy w stronę domu.

- Chcesz poznać moją rodzinkę? - pyta kiedy ja chcę już skierować się w stronę auta i tam na niego poczekać.

- Nie, lepiej nie będę wchodzić - mówię. 

Nie jestem na to gotowa. Ledwo co zgodziłam się na związek z nim ciągle nie wiedząc co czuję i już mam poznawać jego rodzinę? Nie, dziękuję. Poza tym wiem, że na pewno nie zbyt dobrze mnie zapamiętają gdyż po całej nocy szaleństw z Ashem zjawię się w ich domu w jego koszulce z rozczochranymi włosami i z cieniami pod oczami. Z drugiej jednak strony jestem cholernie ciekawa jak wyglądam dom Irwinów od środka. Nie żebym miała ich jakoś oceniać, ale chciałabym przynajmniej mniej więcej wiedzieć jak wygląda pokój Ashtona, choć w sumie nie wiem czemu tak bardzo mnie to interesuje.

- No przestań, chodź, będziesz miała to z głowy - mówi.

Czyli i tak miał zamiar mnie przedstawić? W sumie moj tata już go zna. Nie chcę tam iść, ale też nie wiem ile czasu zajmie mu przygotowanie się do szkoły, więc ostatecznie z niechęcią decyduję się na wejście do środka. Kierujemy się w stronę drzwi, ale w ostatnim momencie panikuję.

- Czekaj, nie, ja nie mogę. Na pewno mnie nie polubią czy coś, popatrz jak ja wyglądam. Kiedy indziej ich poznam.

Tylko dlaczego tak się tym przejmuję? Co się ze mną kurwa dzieje... Coraz mniej mi się to podoba.

- Uspokój się królewno. Wyglądasz pięknie, a oni na pewno cię polubią, bo ja cię uwielbiam - mówi składając delikatny pocałunek na moich ustach po czym uśmiecha się do mnie, co dodaje mi siły i jestem gotowa żeby wejść do środka.

Chłopak naciska na klamkę dużym drewnianych drzwi i wprowadza mnie do długiego korytarza. Ściany są czerwone, a wzdłuż korytarza na ścianach wiszą wesołe rodzinne zdjęcia, które na pewno przywołują domownikom na myśl same miłe wspomnienia. Zawsze marzyłam o takim czymś, ale moja rodzina nigdy taka nie była i nie będzie i nie żałuję tego.

Z jakiegoś pomieszczenia wychyla się dorosła kobieta. Ma może ze czterdzieści lat i wygląda na kobietę z klasą. Ma na sobie elegancki kostium, jej fryzura jest bardzo zadbana, a makijaż delikatny, ale dopracowany. Z pewnością jest matką Ashtona.

Tonight (5SOS/ROOM94 fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz