Rozdział 40 (ostatni)

1.5K 141 10
                                    

<Spencer>

Wtulam się mocniej w anioła o twarzy Ashtona i czuję, że unosimy się w górę, na powierzchnię. Otaczająca nas woda jest coraz bardziej przejrzysta, bo jesteśmy coraz bliżej słońca. Nie wiem co może się zaraz stać. Spodziewam się, że po wynurzeniu z wody zobaczę wreszcie słońce, jakąś tropikalną plażę, cokolwiek. Jednak po wypłynięciu nad taflę wody oceanu nie widzę zupełnie nic. Otacza mnie ciemność. Jestem całkiem sama i nic nie widzę, ale czuję, że ktoś trzyma  mnie za rękę. Biorę głębszy oddech, a moje oczy się otwierają.

Nie jestem na żadnej plaży, nie otacza mnie też woda. Nade mną nie świeci słońce, ale za to jest przy mnie mój anioł. Siedzi obok, trzyma mnie za rękę i płacze... ale dlaczego? Ściskam lekko jego dłoń i dopiero teraz czuję, że nawet nie mam na to siły. Ashton podnosi wzrok i spoglada na mnie, a kiedy widzi, że i ja patrzę na niego łzy zaczynają jeszcze częściej spływać po jego policzkach. Nie mam pojęcia co się dzieje.

- O mój Boże, Spencer! Myślałem... Myślałem, że to już koniec. Boże, dziękuję - mówi przez łzy mocniej ściskając moją rękę.

Patrzy na mnie tymi pięknymi, załzawionymi tęczówkami, a ja nie mogę pozbyć się wrażenia, że bardzo się za nim stęskniłam. Nie wiem tylko dlaczego. I co się właściwie dzieje? Chcę zapytać, ale moje gardło jest zaschnięte i jestem tak słaba, że nie wiem czy jestem w stanie wydobyć z siebie słowo.

Dopiero teraz rozglądam się po pomieszczeniu , w którym się znajduję i szybko orientuję się, że jestem w szpitalu. Spoglądam w dół na swoje ciało i gdy zauważam swoją zabandażowaną rękę i moje ciało przeszywa ból, który utrudnia mi oddychanie przypominam sobie co tu robię. Nie jestem jednak w stanie dłużej się nad tym zastanowić, bo nagle czuję, że nie potrafię nabrać oddechu.

Nigdy nie czułam się tak bezradna. Czuję jak powoli ucieka ze mnie życie. Nie chcę tego. Przestaję słyszeć co dzieje się wokół mnie. Widzę jak Ashton wybiega z sali chcąc sprowadzić jakąś pomoc. Nie chcę żeby mnie teraz zostawiał. Chcę mieć go ciągle przy sobie. Tracę czucie w kończynach i widzę, jak mój aniołek wraca biegiem do mnie i krzyczy na lekarzy, których przyprowadził ze sobą. Kilka sekund później do mojego nosa trafia rurka z tlenem, a w żyłę na zdrowej ręce zostaje wbita igła, przez co już po chwili zapadam w sen.

***

Otwieram oczy po niewiadomo jak długim czasie. Nie czuję zbytniej różnicy w swoim zdrowiu, ale przynajmniej mogę już normalnie oddychać. Przy moim łóżku cały czas siedzi Ashton trzymając moją rękę, ale oprócz niego znajdują się tu też Stella i Harry oraz oczywiście mój ojciec.

- Jak się czujesz? - pyta mój chłopak.

Przełykam  ślinę i wreszcie mogę coś powiedzieć.

- Chyba już lepiej - mówię, ale tak naprawdę mam ochotę płakać.

Nie wiem co się dzieje. Tak bardzo chcę się teraz do niego przytulić, ale nie jestem w stanie się podnieść. Dopiero teraz przypominam sobie co się stało i dlaczego tu jestem. Dopiero teraz to wszystko do mnie dociera i to ze zdwojoną siłą. Dopiero teraz przeżywam szok związany ze wszystkim co mi się ostatnio przytrafiło.

- Musieli przeprowadzić kolejną operację na twoich płucach Spencer, to jak będziesz się czuła w ciagu najbliższych dni jest bardzo ważne - mówi mój tata, ale uśmiecha się lekko kiedy na niego spogladam. To samo robią moi przyjaciele.

Przez chwilę zastanawiam się nad tym co właściwie się stało i nie rozumiem tego. Wiem za to, że cała ta sytuacja nie mogła skończyć się dobrze dla mojego dziecka. Na myśl o tym zaczyna boleć mnie brzuch, a w moich oczach zbierają się łzy.

- Czy mógłbym na chwilę zostać ze Spencer sam? - pyta Ashton moich bliskich, a oni wychodzą z sali wcześniej rzucając w moją stronę tylko uśmiechy.

Chłopak siada z powrotem koło mnie znowu chwytając moją dłoń jakby od tego zależało jego życie.

- Co się stało Ash? - pytam swojego anioła, który przecież uratował mi życie wzywając lekarzy.

- Pamiętasz co się działo do momentu aż straciłaś przytomność? - patrzy na mnie z troską.

- Tak, co się stało potem? Kto mnie uratował? - zadaję kolejne pytanie.

- Kieran - odpowiada mi mocniej ściskajac moją dłoń, a ja jestem w szoku.

- Dlaczego?

- Nie wiem.

- Jak to się stało? - zadaję kolejne pytanie ciągle nie potrafiąc w to uwierzyć.

- Nie wiem dokładnie - odpowiada, ale nie patrzy mi w oczy przez co obawiam się, że po prostu nie chce mi tego na razie mówić. Postanawiam nie drążyć tematu. Nie mam na to siły, chcę się dowiedzieć się tylko jeszcze jednej rzeczy.

- A co z dzieckiem? - pytam ściskając jego dłoń, która mnie trzyma.

Chłopak spogląda na mnie powoli jakby nie wiedział jak ma mi coś powiedzieć.

- Przykro mi Spencer - mówi tylko, a ja już doskonale wiem co to oznacza.

Czuję jak łzy z moich oczu wypływają się na policzki. Dlaczego to musiało się stać akurat teraz kiedy zdążyłam pogodzić się z tym, że będę to dziecko wychowywać i kochać? Dlaczego?! Chcę je mieć, chcę je z powrotem.

- Już wymyśliłam mu imię, wiesz? - mówię przez łzy. - Miałam nadzieję, że to będzie chłopiec.

- Dlaczego?

- Bo nosiłby twoje drugie imię. Nazywałby się Fletcher.

_______________

PROSZĘ, PRZECZYTAJ NOTKĘ W NASTĘPNYM POŚCIE! 

TO BARDZO WAŻNE!

Tonight (5SOS/ROOM94 fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz