Rozdział 7

3.6K 155 1
                                    

Wychodzę z domu, aby wsiąść do samochodu z kierowcą, ale pod moimi drzwiami czeka Perrie ze swoim autem uśmiechając się do mnie szeroko. Zastanawiam się czemu właściwie ja nie jeżdżę sama... Po prostu ojciec zawsze upiera się żebym miała szofera. Wsiadam do środka i witam się z blondynką buziakiem w policzek.

- Pomyślałam, że możemy jeździć razem do szkoły, raz ja, raz ty. Tak będzie zabawniej - mówi po raz kolejny posyłając w moją stronę uśmiech. Odpala silnik i ruszamy do szkoły.

Mam nadzieję, że ten dzień będzie spokojniejszy. Pomimo tego, że wczoraj wieczorem dostałam od Pezz kilka odpowiedzi ciągle wiele rzeczy w tej szkole jest dla mnie dosyć niezrozumiałych. Poza tym mam nadzieję, że Kieran wreszcie się odczepi i na razie da mi spokój. Tak naprawdę nie mam ochoty w ogóle go oglądać po tym co wczoraj zrobił. Wystraszyłam się go, a to dla mnie dosyć dziwne. Po prostu chcę, żeby już się do mnie nie zbliżał i tyle, a jeśli ja czegoś chcę, to zawsze to dostaję. Prędzej czy później.

- Nie myśl o nim - rzuca od niechcenia Perrie, której wczoraj wszystko opowiedziałam.

Po prostu musiałam z kimś o tym porozmawiać, bo nawet mi było trudno sobie z  tym poradzić samej. Zastanawiam się czy aż tak po mnie widać o czym myślę, czy blondynka już zdążyła się na mnie poznać, czy może ma jakiś dar czytania w myślach czy coś.

- Staram się.

- Posłuchaj mnie, zrobimy tak - mówi dziewczyna kiedy pochyla się z poważną miną w moją stronę po zaparkowaniui samochodu zaraz pod szkołą. - Nie rozmawiaj z Kieranem, na żaden temat, ignoruj go, może w końcu się odwali. Ja nikomu nie powiem, już ci obiecałam. Jeśli zauważę, że ten debil czegoś od ciebie chce pomogę ci, a na razie się tym nie przejmuj, bo nie warto - tłumaczy mi, a ja się z nią zgadzam kiedy Perrie posyła mi lekki uśmiech.

*

Wchodzę do szatni od wf-u razem z innymi poznanymi dziewczynami. Przebieram się i wychodzę z zatłoczonego pomieszczenia.  W tym samym momencie z drzwi obok otwierają się i wychodzi Kieran uśmiechając się do mnie przebiegle co ignoruję.

- Wiesz, że to ci nie pójdzie tak łatwo jak myślisz Spencer? Ignorowanie mnie może jest jakimś sposobem, ale tak nie będzie cały czas, jeszcze zobaczysz. Podjęłaś złą decyzję, a teraz licz się z jej konsekwencjami - mówi podchodząc do mnie coraz bliżej.

- Odsuń się ode mnie. Podjęłam najlepszą decyzję z możliwych i ani trochę jej nie żałuję  - odpowiadam mu odważnie, ale cofam się pod ścianę próbując uniknąć jakiegokolwiek kontaktu z nim. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Jest żałosny.

- Coś nie tak skarbie? - mruczy do mojego ucha opierając dłonie po obu stronach mojej głowy.

- Nie mów tak do mnie. I odsuń się bo zacznę krzyczeć. Tym razem nie jesteśmy tu sami - mówię z zacięciem wskazując na drzwi od szatni, a on tylko się uśmiecha.

- Ale zdajesz sobie sprawę, co się stanie po tym jak zaczniesz krzyczeć? Już jutro nie będziesz miała życia w tej szkole...

- Nienawidzę cię - warczę i odpycham go najmocniej jak umiem. Odsuwa się ode mnie i patrzy na mnie z szerokim uśmiechem, ja za to odwracam głowę i nie patrzę na niego. On odchodzi, a ja dopiero po chwili orientuję się dlaczego. Za mną stoi wysoka, szczupła, mocno pomalowana blondynka i uśmiecha się szyderczo.

- O, widzę, że już zawiązałaś znajomości z oboma stronami... Wiesz, że tak się nie robi? To nie w porządku... Spencer tak? - pyta zakładając ręce na siebie i udając, że nie zna mojego imienia. - Jak myślisz, co powie Ashton kiedy się o tym dowie?

Tonight (5SOS/ROOM94 fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz