Rozdział 17

3.2K 140 4
                                    

- Mam już dość tego tygodnia - odzywam się zmęczonym tonem kiedy siadamy przy naszym stoliku na stołówce.

- Co ty taka.. Czym jesteś taka zmęczona? - pyta mnie Niall siedzący koło mnie.

Mam ochotę odpowiedzieć mu ' być może twoją obecnością? ', ale wiem, że nie mogę tego zrobić. Cholernie męczy mnie to udawanie, że mu ufam, ale nie to jest najgorsze. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że Horan, poza tym, że z pewnością ma jakieś sekrety i nie można mu wierzyć jest naprawdę świetnym chłopakiem i często dobrze się z nim bawimy, a to boli jeszcze bardziej. Wolałabym już w ogóle z nim nie rozmawiać. Dobrze, że i tak nie jestem w stanie mu zaufać, a tak dokładniej to po prostu cholernie trudno jest mi go znieść. W końcu domyślam się, że wszystko co mu powiem i czego się ode mnie dowie wykorzysta przeciwko mnie, chociaż nie wiem w jaki sposób. To również bardzo mnie denerwuje. Jest piatek co równa się z tym, że od pięciu dni spędzam czas z blondynem udając, że wszystko między nami w porządku, od pięciu dni nie dowiedziałam się niczego nowego i od pięciu dni po lekcjach muszę chodzić do Cheasta, aby wymierzył mi jakieś kolejne ciężkie zadanie. Przez ten tydzień wysprzątałam chyba każdy zasrany kąt w tej szkole i stanowczo mam tego dosyć. Dobrze, że cały czas gdzieś w pobliżu jest Ashton i mnie wspiera, bo nie wiem czy dałabym z tym wszystkim radę.

- Wszystkim. Mój ojciec wyjeżdża dzisiaj na cały weekend... Nie gracie w tym tygodniu - zwracam się do chłopaków z 5SOS. - Więc pomyślałam, że może przydałaby się jakaś impreza w sobotę - mówię.

- Jestem za - odzywa się jako pierwszy Luke, a większość go popiera.

- Świetnie, więc już jutro dowiecie się jak się imprezuje u Spencer Shepard - uśmiecham się nie mogąc doczekać się jutrzejszej nocy.

Do końca zajęć cała szkoła mówi już tylko i wyłącznie o "wielkiej domówce u Shepard" i jestem przekonana, że będzie się działo. Wszyscy są zaproszeni i jak na razie chyba wszyscy potwierdzają swoją obecność jutro. Oczywiście wszyscy popierający w szkole "The A Team".

*

Wchodzę do wielkiej sali, która zwana jest aulą. Jeszcze nie miałam okazji tu być, ale dzisiaj się to zmienia, bo ma ona zostać w całości wysprzątana. Rozglądam się po pomieszczeniu i jestem zachwycona jej wyglądem. Jest tak bardzo odświętna i elegancka. Na drugim końcu pomieszczenia znajduje się ogromna scena z pięknym czarnym fortepianem, która ewidentnie jest centrum tej sali.

Kieruję się w tamtą stronę. Stawiam kroki na kilku kolejnych drewnianych schodkach i wchodzę na scenę. Patrzę na piękny instrument i w mojej głowie pojawiają się wszelkie wspomnienia związane z fortepianem. Lata nauki na tym instrumencie, wielokrotnie grane utwory na cztery ręce z moim bratem i duma rodziny z moich postępów. Oczywiście z momentem zniknięcia Zayna wszystko się zmieniło i zaprzestałam gry na fortepianie. Teraz jednak kiedy siadam na szerokim siedzeniu stojącym przy instrumencie i kładę palce na znajomej, biało - czarnej klawiaturze znowu mam ochotę sprawić aby z fortepianu wydobyły się piękne, spokojne dźwięki.

Zanim sama orientuję się co gram, moje palce zaczynają poruszać się i naciskać odpowiednie klawisze. Z fortepianu płyną pierwsze dźwięki pięknej piosenki, którą tak uwielbiałam kiedyś grać. Gram przygrywkę gdy nagle czuję, że ktoś się do mnie przysiada. Odwracam głowę i zauważam, że to Ashton. Ruchem głowy pokazuje mi żebym nie przerywała, więc kontynuuję w miejscu gdzie przerwałam. Chłopak również kładzie dłonie na klawiaturze i mi akompaniuje. Odczuwam między nami dziwną, ale przyjemną atmosferę podczas wspólnego grania. Wydaje mi się, że to nas jeszcze bardziej zbliża.

Turn down the lights

Turn down the bed

Turn down these voices

Tonight (5SOS/ROOM94 fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz