I will not leave you~ Draco M...

Von PuzonekXD

325K 10.8K 6.4K

Rose i Draco byli przyjaciółmi od dzieciństwa. Razem dorastali, dostali list z Hogwartu, uczęszczają do tego... Mehr

Prolog
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
Ogłoszenie
29
30
31
32
33
34
35
36
38
UWAGA!
39
40
41
Epilog
Ciąg dalszy!!!
UWAGA!

37

4.4K 144 81
Von PuzonekXD

-Jak myślisz, która mnie kopnęła?- usłyszałam głos w głowie. A może to nie w mojej głowie tylko na prawdę ktoś nade mną rozmawia? Żeby to sprawdzić musiałabym otworzyć oczy, jednak byłam zbyt zmęczona.

-Coś mi się wydaje, że to Rose. Spójrz na jej czoło.- kolejny męski głos. To był Draco. Jego głos zawsze rozpoznam. Moje czoło? Co nie tak z moim czołem? Zmarszczyłam brwi.

-Może by tak się na niej odegrać?- myślał głośni jak mniemam Zabini. Niech tylko spróbuje...

-Ani mi się waż...- warknęłam nadal nie otwierając oczu. Usłyszałam tylko cichy śmiech Draco i niezadowolenie Diabła. Przewróciłam się na bok, tak że leżałam na brzuchu, jedną nogę miałam zakrytą a druga oplatała kołdrę. Powoli znowu zasypiałam, ale poczułam piekący ból na odkrytym pośladku. Natychmiast otworzyłam oczy. Spojrzałam na niego, na lewym pośladku widniał czerwony jak pomidor odcisk dłoni. Spojrzałam na osobę stojącą nade mną- Blaise... Spojrzałam również na Draco, który jako mój chłopak powinien jakkolwiek zareagować na tą sytuację. Ten jednak się śmiał, ale jak nasze spojrzenia się skrzyżowały natychmiast przestał. Posłałam mu groźne spojrzenie. Wróciłam wzrokiem na czarnoskórego, był odwrócony więc wyskoczyłam z łóżka. Kiedy stałam za nim dotknęłam lekko jego ramienia, ten się odwrócił, a ja sprzedałam mu soczystego plaskacza. Spojrzał na mnie przerażony. 

-Jeszcze raz- zaczęłam grozić mu palcem i patrząc niczym bazyliszek- mnie dotkniesz, albo uderzysz... Użyję czarów jakich nauczył mnie ojciec. Rozumiemy się?- ten tylko przerażony na mnie patrzył, po czym żwawo kiwał głową w geście zrozumienia. Uśmiechnęłam się słodko po czym wróciłam do łóżka. Przykryłam się cała w obawie, że znowu mogę oberwać po czym szybko zasnęłam.

*

Po paru godzinach znowu się obudziłam, lecz tym razem nie potrzebowałam zbędnych kłótni i rozmów. Spojrzałam w prawą stronę gdzie wcześniej spała As, już jej nie było. 

Pewnie poszła się umyć.

Rozejrzałam się po pokoju. Gdzieś w rogu leżała moja wczorajsza suknia, pod nią zaś leżała suknia As. Usiadłam na łóżku i wyjrzałam przez okno. Wszędzie było biało, mało tego, śnieg nadal padał i nie zapowiadało się aby przestał. Wstałam i podeszłam do lustra. Miałam na sobie tylko bieliznę. Moja wczorajsza idealnie zrobiona fryzura wyglądało jak gniazdo dla ptaków, a perfekcyjny makijaż był rozmazany. Już wiem o co chodziło z tym czołem chłopakom. Miałam rozcięcie. Mam zaschniętą strużkę krwi, która ciągnęła się gdzieś na wysokości oka.Rana nie jest duża ani jakoś bardzo głęboka. Mimo wszystko wyglądałam tragicznie, nie, przepraszam, wyglądałam gorzej. Podeszłam do szafy i wyjęłam jakieś ciuchy. Padło na szarą bluzę ubieraną przed głowę z kapturem i jakieś zwykłe jeansy. Chwyciłam jeszcze czystą bieliznę i udałam się do łazienki. Kiedy byłam w połowie drogi do celu słyszałam już rozmowy z dołu. Nie skupiłam się na tym kto i co mówi, po prostu szłam przed siebie myśląc o gorącej kąpieli.

Kiedy znalazłam się w dużym pomieszczeniu wyłożonym kafelkami, nalałam wody do wanny dodając mydła kakaowego. Strumień wody padający na masło kakaowe sprawiło, że jedna trzecia urządzenia, wypełniona została pianą. W czasie gdy reszta wanny się wypełniała oczyściłam twarz z reszty makijażu, tak jak myślałam to nie duża rana. Nie powinna zostać nawet blizna. Przyjrzałam się jej uważnie po czum umyłam zęby, miałam jeszcze trochę czasu więc nałożyłam sobie maseczkę oczyszczającą. Kiedy urządzenie było pełne zdjęłam bieliznę i weszłam do niego. Gorąca ciecz sprawiła, że poczułam się czysta i lżejsza we własnej skórze. 

O tak... Tego mi było trzeba...

Odprężałam się tak przez pół godziny. W między czasie umyłam włosy i związałam je w tak zwany turban. Później siedziałam tak kolejne piętnaście minut, a ponieważ woda zrobiła się chodna, porządnie się wymyłam i zdjęłam maseczkę po czym wyszłam z wanny. Wytarłam mokrą i nie do końca wypłukaną skórę, po czym ubrałam wcześniej przygotowane ubrania. Z lekka wysuszyłam włosy po czym wyszłam i skierowałam się do kuchni. 

Umierałam z głodu. Głosy z dołu były coraz głośniejsze i wyraźniejsze. Na tym etapie dowiedziałam się, że rozmawiając moi przyjaciele. 

-... to może u mnie? Mam duży dom. Wszyscy się pomieszczą.- mówił Zabini.

-No nie wiem.-zaczęła As

-Ale przecież zawsze można zrobić to u mnie. Co za problem?- dopowiedział oburzony Draco.

-U ciebie? Odpada!- zaprzeczyła przyjaciółka.

-Bo co? Nic się tam nie dzieje. Nie mamy żadnych kontroli, w czym problem?- zapadła cisza. Weszłam do pomieszczenia. Wszyscy skierowali wzrok na mnie. Wyminęłam ich i wyjęłam płatki kukurydziane, mleko i miskę z łyżką. Zrobiłam sobie śniadanie, usiadłam na blacie kuchennym i zaczęłam je jeść. Oni wszyscy nadal się na mnie patrzyli.

-No czo?- zapytałam z pełnymi ustami.

-Nic. Jesteś zła czy coś?- zapytała As. Podniosłam jedną brew do góry i patrzyłam na nią jak na wariatkę. Połknęłam zawartość buzi.

-Za co?- zapytałam biorąc kolejną łyżkę płatków z mlekiem.

-Nie wiem. Weszłaś nic nie mówiąc, to myślałam...

-To nie myśl- do kończył Draco. Parsknęłam cichym śmiechem- Gadamy o sylwestrze. Tylko każdy chce zrobić imprezę u siebie i nie możemy dojść do kompromisu.- wywróciłam oczami. Nie odpowiedziałam, tylko jadłam dalej. Kiedy skończyłam, włożyłam brudne naczynia do zlewu, zeskoczyłam z blatu i stanęłam przed przyjaciółmi. Wszyscy patrzyli wyczekująco.

-Nie wiem jak wy... Ale jak dostałam zaproszenia na imprezę sylwestrową do Milesa Bletchley'a.- powiedziałam wzruszając ramionami.

-Od kogo?- zdziwiła się As.

-No chłopak o rok starszy od nas. Był obrońcą w naszej drużynie. Został wygryziony, ale chłopak w porządku jest. 

-Kiedy cię zarosił?- zapytał zszokowany Draco. Zmarszczyłam brwi zastanawiając nad odpowiedzią.

-Na jednej z przerw przed wyjazdem.- wzruszyłam ramionami.- Zapomniałam o tym, teraz mi się przypomniało.

-Kiedy chciałaś mi o tym powiedzieć?- zapytał oburzony blondyn krzyżując ręce na piersi

-A kiedy ty chciałeś mi powiedzieć, że pieprzyłeś Pansy?- odpowiedziałam pytając i patrząc na niego złowrogo. On się jedynie speszył- Tak myślałam. Wracając mogę zabrać kogoś, chcecie iść na imprezę to chodźcie ze mną.- powiedziałam obojętnie. 

-Ja się tam chętnie udam.- powiedział pierwszy Zabini.

-Ja w sumie też mogę.-dopowiedziała Astoria. Wszyscy spojrzeli na Draco. Widać było, że intensywnie nad tym rozmyśla. 

-No w sumie mogę iść. Tylko wiecie, że on nie jest jednym z nas?

-No i? Nie trzeba być śmierciożercą, żeby się z nami bawić.

-Nie o to chodzi idioto.- powiedział zirytowany blondyn.- Będziemy pijani.

-On ma rację.- powiedziałam.- Kidy będziemy pijani będziemy robić wiele rzeczy. Nie wiemy kto tam będzie. 

-Czyli co?- zapytał spokojnie Diabeł spojrzałam na niego.

-Daj mi pomyśleć.

Teoretycznie nic się nie wyda, pewnie będą sami ślizgoni. On jest bardzo szanującym się czarodziejem. Byle kogo nie zaprosi, no nie? Ale z drugiej strony, są też ślizgoni, którzy nie popierają Czarnego Pana i chętnie by nas wydali aurorom. Kurde... 

-Rose..- zaczęła As. Spojrzałam na nią wyczekująco-... nie ryzykowałabym. Kocham imprezy, ale to jest ryzykowne.- spojrzała na mnie z żalem. Zerknęłam na chłopaków. Blaise był niezadowolony, natomiast na twarzy Draco widniała obojętność. 

-Nie. Pójdziemy tam. Będziemy się bawić.

-CO?!- krzyknęli wszyscy troje.

-Będziemy po prostu ostrożni. Nie możemy rezygnować z przyjemność tylko dla tego, bo nas naznaczono. 

-To jest bardzo ryzykowne.- upominał mnie chłopak

-Od kiedy jesteś taki porządny. Nie chcesz iść. Nie idź. Ja ciebie zmuszać nie będę.- powiedziałam. Nic nie odpowiedział. Spojrzałam na zegar na ścianie. Dochodziła druga po południu. Poszłam bez słowa do siebie do pokoju. Ujęłam w dłonie medalion Slytherina i położyłam się na plecach na łóżku. Zaczęłam go zwinnie obracać w szczupłych i długich palcach. Przecież ojciec go kiedyś ukrył. Po co miałby go zabrać z bezpiecznego miejsca i przekazać go mnie? Rozmyślając tak ktoś wszedł bez pukania do mnie do pokoju. 

-Widzę, że mu się przyglądasz. Piękny prawda?

-Ciebie też dobrze widzieć...- burknęłam nie zwracając uwagi na jego wypowiedź. Nie zerknęłam na ojca, który właśnie wszedł do mojego pokoju, ale czułam, że nie podobała mu się moja reakcja.  Usłyszałam zamykające się drzwi.- Czemu wyciągnąłeś go z kryjówki? Przecież był ukryty...- urwałam-... i bezpieczny.

-No właśnie. Był. Ktoś go wykradł, doskonale wiem kto, ale ta osoba już dawno nie żyje. Przyniósł mi go jeden z zaufanych śmierciożerców. Był w domu Black'ów. Nie był tam bezpieczny więc go tu przyniesiono. Uznałem, że może to być dobry prezent dla ciebie.

Jasne dobry prezent dla mnie... Chyba skrytka...

-Tylko pamiętaj, że on jest bardzo cenny. Pamiątka rodzinna...

-To jest horkruks... Dla tego mam uważać. Dlaczego nie możesz tego schować? Ukryć jak resztę?

-Właśnie to zrobiłem. Nikt by nie pomyślał, że zwykła uczennica Hogwartu może mieć coś tak cennego.- spojrzałam na niego kątem oka. Stał dumnie przy moim biurku, czemuś się przyglądał, wróciłam do biżuterii.- Obiecaj, że będziesz go strzec. 

-Obiecuję.- wymamrotałam. Nastała chwila ciszy.

-Wiem, że mu pomagasz. Wydaje ci się, że używając oklumencji zataisz to przede mną?- nie odpowiedziałam, zacisnęłam w pięść medalion.- Jesteś tylko pewna, że skoro jesteś moim horkruksem nic ci nie zrobię, ale pomyśl o bliskich... Annie... młodej Greengrass... i rzecz jasna sam Smok. Chcesz zranić ich wszystkich tylko na rzecz miłości? Mówiłem ci przecież, że miłość tylko osłabia ludzi. Nie ma czegoś takiego jak miłość.- po policzku spłynęła mi pierwsza łza.

-Mylisz się.- powiedziałam stanowczo siadając na krawędzi łóżka i patrząc wprost na niego- Miłość istnieje, tylko ty nie wiesz co to jest! Nie potrafisz po prostu tego poczuć, nie jesteś w stanie, ale to nie twoja wina. Zrozum, że nie możesz pozbawiać innych tego uczucia tylko dla tego, bo ty jesteś na całe życie zaklęty!- słone krople spływały po moich policzkach idna po drugiej. Voldemort patrzył na mnie ze złością.

-Zrozum Rose, miłość ludzi osłabia. Przez to jest się słabym. Przez to wszystko ty jesteś słaba! Zadanie miałabyś już wykonane, ale on ciebie blokuje! Zamydlił ci oczy. Nie ważne co zrobisz, ja osiągnę swój cel. Dumbledore zostanie zabity, od ciebie zależy czy ucierpi jedna czy więcej osób.- spojrzałam w podłogę.- Zrobisz co uważasz.- powiedział i wyszedł. Wyrzuciłam medalion gdzieś przed siebie. Położyłam się na łóżku i zaczęłam cicho płakać. 

On ma rację... Albo zginie jedna osoba albo zginą co najmniej trzy... Na Draco jest już wyrok wykonany... Jestem bezradna... Nie wiem co mam zrobić.

Nie pomogę mu...

Umrze.

Pomogę...

Umrze.

Jedyne co mi zostało to zdać się na los...

Leżałam tak i rozmyślałam co teraz mam zrobić. Stało się to jednak męczące i zasnęłam.

*

Sylwester. Ostatni dzień w roku. Co roku spędzałam go tak samo- z Draco. Odkąd sięgam pamięcią spotykaliśmy się punkt siódma wieczór, lecieliśmy do pokoju kogoś z nas i budowaliśmy bazę. Oczywiście dzięki pomocy naszych skrzatów, które chętnie udzielały nam magicznej pomocy, baza była idealnym miejscem na przeczekanie do północy. W między czasie skradaliśmy się do salonu, w którym zawsze było wielu ludzi i wykradaliśmy przekąski. Musieliśmy się z tym ukrywać, bo Narcyza zawsze narzekała, że wszystko zjadamy. Sprawiało nam to wielką radochę wykradanie jedzenia, świadom tego, że oni o tym nie wiedzą. Choć po upływie tylu lat stwierdzam, że Cyzia na pewno się skapnęła. Dziesięć minut przed północą uciekaliśmy z domu na naszą polanę w lesie. To było nasze miejsce, nikt o nim nie wiedział. Do tej pory chyba nie wiedzą. Przychodziliśmy tam jak byliśmy smutni albo po prostu chcieliśmy razem posiedzieć, w Nowy Rok było to miejsce do podziwiania fajerwerków. To miejsce było idealne do oglądania albo fajerwerków, albo gwiazd. Korony drzew w niczym nie przeszkadzały, gdyż była to duża wolna przestrzeń. 

Jak byliśmy już starsi- od kiedy poszliśmy do Hogwartu, tak to był ten krok w "dorosłość"- nie budowaliśmy już baz, zapraszaliśmy przyjaciół i razem spędzaliśmy ten czas, rzecz jasna nie zaprowadziliśmy ich do naszego miejsca, przez co musieliśmy zadowolić się widokami z ogrodu, które nie były jakoś złe, ale tam był lepszy klimat. Jak byliśmy trochę starsi, chłopcy bardzo chcieli próbować alkoholu. Właśnie w ten wieczór podkradali się- tak jak z Draco robiliśmy z przekąskami przed szkołą- i podbierali szampany, wódki i inne alkohole. Oczywiście pili tylko Draco, Teo i Blaise, bo z Astorią i Dafne brzydziłyśmy się tego. Chłopaki twierdzili, że to jest serio dobre, ale jak przypomnę sobie jakie miny robili po wypiciu trunku, śmiem wątpić. Jednak po mimo tego wykradania nigdy się nie upili. Obaj bali się reakcji matek. Narcyza wbrew pozorów jest prze miła, ale jak się zdenerwuje... Nie chciałabym być w jego skórze... Zabini z resztą tak samo. Teo bał się ojca, który nie raz był dla niego bardzo surowy.

Pamiętam jak w zeszłym roku chłopaki zorganizowali własny alkohol. Nie było to dla nich już w tedy problemem. W tedy sylwester spędzaliśmy u niego, alkohol wypełniał całą jedną dużą szufladę w komodzie. Tego wieczoru z dziewczynami pierwszy raz posmakowałyśmy alkoholu. Jak zaczęłyśmy nie mogłyśmy skończyć, chłopcy byli zaskoczeni, pozytywnie rzecz jasna, do puki nie postanowiłyśmy odpalić sztucznych ogni. Ostatecznie nie pamiętam czy w ostateczności je odpaliłyśmy, ale wiem, że ranka w Nowy Rok mieliśmy wszyscy przypał. Wydało się, że piliśmy, no ale cóż... 

-Kurwa.- warknęła As, stojąca przed szafą.- Nie mam nic na długi rękaw. Jak mam to przykryć?- oparłam się o łokieć gdyż wygodnie leżałam na jej łóżku. Mam przygotowane rzeczy więc nie muszę się spinać, włosy zostawię takie jakie są, a pomaluję się w przeciągu dziesięciu minut.

-Ubierz marynarkę do tej czarnej ołówkowej sukienki. Będzie pasować.- wzruszyłam ramionami.

-Nie, jaka będę już podpita, zdejmę ją na sto procent.

-Hmm..- Rozejrzałam się po jej pokoju, nie rzuciło mi się w oczy nic co mogłaby wykorzystać aby to zamaskować.- Idę siku.- powiedziałam wstając z łóżka.

-Wielkie dzięki za pomoc- mruknęła niezadowolona i wróciła do przerzucania ciuchów. Zaśmiałam się lekko i wyszłam z pokoju kierując się do łazienki. Musiałam zejść na parter, bo w tym domu nie ma na piętrze żadnej łazienki. Będąc na schodach usłyszałam rozmowę rodziców przyjaciółki.

-Nie rozumiem jak możesz być taka spokojna? Ta dziewczyna zabiła ci dziecko! Jest córką Czarnego Pana, zniesie nieszczęście na Astorię.- gwałtownie się zatrzymałam. Zabrakło mi tchu w piersi. 

-Przestań Ted. One się przyjaźnią od samego początku, Rose nie pozwoli...- zaczęła spokojnym tonem matka As

-Chce ci przypomnieć, że z Dafne też się przyjaźniła od początku- wyraźnie zaakcentował słowo "przyjaźniła".

-To nie jej wina.

-Czy ty próbujesz ją usprawiedliwić?- warknął pan Greengrass.

-Nie, ale ty też nie powinieneś jej oskarżać. To nie był jej wybór.- powiedziała stanowczo.

-A..- już miał coś odpowiedzieć, ale ich kot zaczął miauczeć i łasić się wokół moich nóg przez co nie mogłam się dalej ukrywać, zeszłam jak gdyby nigdy nic i skierowałam się o łazienki. Było mi bardzo przykro. Patrzyli się na mnie, ale nic nie mówili, nie wiedzieli czy słyszałam ich rozmowę, czy może od razu zeszłam?

Niestety słyszałam. Nigdy nie chciałam aby tak o mnie myśleli. Ale cóż... Córka Voldemorta ma już opinie, której nikt nie zmieni. 

Zamknęłam się w łazience. Chwilę stałam przy drzwiach myśląc, że może coś jeszcze usłyszę jakąś rozmowę, jednak nic nie usłyszałam. 

Był dwie możliwości: 

1. Przestali całkowicie rozmawiać.

2. Ściszyli tak ton abym nic na pewno nie usłyszała. 

Łazienka była wyłożona czarnymi i czerwonymi kafelkami. Na podłodze były czarne, zaś na ścianach czerwone. Dość agresywnie udekorowane. Po lewej stronie stała duża biała, prostokątna wanna, obok której znajdował się brodzik. Na wprost drzwi było duże okno z białą firanką, pod nim stała mała biała komoda na różne graty jak sądzę. Toaleta stała obok umywalki po prawej stronie. Nad i pod umywalką była biała szafka. Widać, że to komplet. Na drzwiczkach od szafki nad umywalką było lustro z żarówkami LED. Pomieszczenie było dosyć małe. Już chciała załatwić stoją potrzebę, ale zauważyłam, że nie ma papieru toaletowego. Zajrzałam do szafki pod oknem. Był tam przedmiot, którego potrzebowałam, ale w oczy rzuciła mi się apteczka. Wzięłam ją mając nadzieję, że może znajdzie się coś czym można zakryć znak. 

Bingo!

Bandaż! Tym może sobie zakryć udając, że ma ranę! 

Wzięłam dwa na wszelki wypadek, następnie apteczkę odłożyłam na swoje miejsce. Załatwiłam swoją potrzebę i umyłam ręce, po czym wyszłam z bandażami w ręku. 

Oby tylko o nic nie pytali Greengrass'owie.

Wychodząc z pomieszczenia zobaczyłam ich stojących w tym samym miejscy. 

Okej?

Ominęłam ich, widziałam, że spojrzeli się na zawartość mojej dłoni jednak nie pytali. Wbiegłam do góry przeskakując co drugi schodek i w przeciągu kilku sekund znalazłam się w pokoju przyjaciółki.

-Na reszcie! Ile można siku robić?!- zawołała odwracając się w moją stronę, jej wzrok przykuły bandaże.- Po co ci to?- zapytała marszcząc brwi. Uśmiechnęłam się szeroko i podskoczyłam do niej.

-Podaj rękę.- spojrzała na mnie jak na dziwaczkę. Wywróciłam oczami i złapałam jej lewą rękę. Zaczęłam owijać opatrunek wokół jej znaku. Oczywiście wszystko jest zrobione profesjonalnie. W końcu chcę być uzdrowicielem. Takie rzeczy powinnam mieć w małym palcu.- Gotowe.- powiedziałam dumna z siebie zapinając bandaż na jej przedramieniu.-Jak będą się pytać, oparzyłaś się robiąc naleśniki. Oki?

-Jesteś genialna!- krzyknęła rzucając mi się na szyję.- A ten dla ciebie?- zapytała wskazując drugi opatrunek, leżący na łóżku. Spojrzałam w jego stronę. 

-Nie, wydaje mi się, że któryś z chłopaków może go potrzebować.- uśmiechnęłam się szeroko.

-A ty? Przecież też go masz.

-Mam sukienkę na długi rękaw. Nikt nie zauważy. Spokojnie.

*

Po tym jak zakryłam znak As przygotowania minęły w mgnieniu oka. As ubrała czarną koronkową sukienkę do połowy uda,była na krótki rękaw i miała wycięcie na plecach. Do tego czarne wysoki szpilki i dobrana biżuteria. Na to założyła swój czarny płaszcz. Pomalowana była dość agresywnie. Długie czarne kreski, ciemne cienie do powiek, wykonturowana twarz, mocne brwi i krwistoczerwona szminka. Włosy wyprostowała i przednie kosmyki spięła z tyłu głowy. Wyglądała seksownie. 

Ja za to ubrałam czarną ołówkową sukienkę na długi rękaw. Bardzo przylegała do mojego ciała dzięki czemu świetnie podkreślała moje atuty. Do tego ubrałam buty na grubym obcasie. Zrobiłam mocniejszy make up w postaci złotego cienia do powiek i czarnej kreski. Usta pomalowałam brzoskwiniową pomadką i lekko podkreśliłam brwi. As uparła się abym chociaż trochę wykonturowała twarz więc i to zrobiłam. Jednak nie tak mocno jak ona. Włosy zostawiłam tak jak był. Jedynie jakieś bardziej wyprostowane kosmyki podkręciłam. Również ubrałam do tego czarny płaszcz. 

Dwadzieścia minut przed wyjściem przyszli chłopacy. Draco ubrany był w czarną koszulę na długi rękaw, która opinała się o jego wyrobione ciało, trzy górne guziki zostawił odpięte dzięki czemu było widać jego umięśniony tors do tego czarne jeansy. Włosy miał potargane. Na to ubrał swój płaszcz .Wyglądał... seksownie. 

Blaise też wyglądał niczego sobie. Ubrał czarną koszulę na krótki rękaw, która także opinała się o jego umięśnione ciało, a na to marynarkę, która leżała idealnie. Do tego założył zwykłe jeansy. Wiedziałam, że przyda mi się bandaż. Z jego ręką zrobiłam to samo co z przedramieniem As. On też miał kłamać, że się skaleczył. 

Kiedy wszyscy byliśmy gotowi weszliśmy do kominka i za pomocą sieci fiu przenieśliśmy się do domu Miles'a. Nie był zdziwiony naszym widokiem. Wręcz przeciwnie, przygotował się na to, że wyjdziemy z jego kominka. Jak tylko mnie ujrzał od razu podszedł i przytulił mnie na przywitanie wręczając drinka. Podziękowałam i chwilę po mnie pojawiła się As, ona także dostała drinka na powitanie, Draco i Blaise, którzy wyszli chwilę później również. 

Zdjęłam z siebie płaszcz i udałam się w kierunku przedpokoju, chcąc zostawić odzież. Jego dom nie należał do małych, ale też nie do tych pokroju mojego czy Draco. Kominek znajdował się w salonie, który był połączony z kuchnią, dzieliła te pomieszczenie półwyspa. Wszystko miało odcień brązu. Podłoga z dębu, ściany koloru cappuccino, czekoladowe, skórzane kanapy i brzozowe regały oraz stolik. Kuchnia także była w tych odcieniach. Na półwyspie  stało pełno przekąsek. Chipsy, paluszki, krakersy, ciastka i inne przysmaki. Za to na blatach od kuchni było pełno wódek. Co najmniej trzydzieści wódek po litrze. Hol znajdował się za ścianą obok kuchni. Stała w nim wielka szafa z lustrem. 

Otworzyłam ją chcąc wziąć jakiś wieszak jednak nie było żadnego wolnego gdyż wszystkie były zajęte przez gości. Spojrzałam na Astorię. Ona jedynie wzruszyła ramionami.

-Rose!- usłyszałam z plecami Zabiniego. To Miles.- Chodźcie, zostawicie płacze w pokoju. Szafa jest pełna.- powiedział kiedy stał już obok mnie. 

-Oki.- uśmiechnęłam się miło, co on odwzajemnił. Wychodząc z przedpokoju skręciliśmy w prawo wchodząc w jakiś korytarz nie był on za długi. Bletchley otworzył pierwsze drzwi z brzegu wpuszczając nasz do środka. Był to czyjś pokój. Na środku stało wielkie łóżko, po jego obu stornach stały szafki nocne z lampkami. Nad łóżkiem znajdowało się wielkie okno przysłonięte białą firaną. W pokoju panował mrok, więc nie widziałam jakiego koloru są ściany. Na łóżku leżał wielki stos różnych kurtek, płaszczy, marynarek czy nawet futer. Po odłożeniu odzieży wszyscy udaliśmy się o salonu. Po drodze mineliśmy parę liżących się par, stojących w grupkach chłopaków czy dziewczyny, którzy co chwilę popijali alkohol. 

-No!- zawołał Blaise unosząc kieliszek z czystą wódką, Unieśliśmy także- To za nas!- cała czwórka wypiła na raz całą zawartość naczynia. Razem z As skrzywiłyśmy się, ale biorąc dwa łyki soku porzeczkowego wszystko było w porządku. Po paru kieliszkach każdy poszedł w swoją stronę. Nie byłam jeszcze pijana, ale czułam, że alkohol powoli panuje nad moim umyłem. Dosiadłam się do jakiś chłopaków na kanapie. Tak jak myślałam wszyscy goście to ślizgoni. Nie zabrakło nikogo. Byli wszyscy od klasy piątej wzwyż. 

Przez najbliższe pięć kolejek siedziałam z tymi chłopakami, co chwilę polewali, oni chyba chcieli mnie upić... Kiedy jakiś blondyn zaczął się do mnie obierać, strzeliłam mu w twarz i wstałam jak gdyby nigdy nic. Udałam się w stronę kuchni, jednak moje buty nie ułatwiały mi zadania. Co jakiś czas wpadałam na kogoś, ale ten ktoś miał na to wylane, bo sam był nawalony. Oparłam się o półwyspę i wzięłam butelkę z wódką do ręki po czym napiłam się. Za każdym razem kiedy pije robi mi się gorąco. Że też ja ubrałam sukienkę, która ma długi rękaw. No i po co? Powinęłam trochę rękawy do góry. Mało to dało, ale dobra. Byłam nadal oparta i nagle podszedł do mnie jakiś chłopak. 

-Hej- powiedział, ja tylko skinęłam do niego głową, bo znowu brałam łyka czystej. 

A to ciekawe teraz to nawet się nie krzywię. Czyżby można było się do tego przyzwyczaić?

-Niezły znak.- powiedział. Spojrzałam na rękę. O faktycznie. Miałam odsłonięty mroczny znak.

-Dzięki. Ojciec mi go wypalił po ukończeniu piątej klasy.- powiedziałam dumnie.

Po co ja to mu mówię?

-Twój ojciec? Aleksander White?- zmarszczył brwi ze zdziwienia.

-Hahaha Nie... hahaha On... hahah Nie jest moim ojcem.- mówiłam śmiejąc się.- Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać- powiedziałam poważniej.- To on nim jest.- Spojrzał na mnie badawczo.

-Serio? Wiesz ty chyba jesteś zbyt pijana i bzdury opowiadasz.- odsunął się kawałek.

Ja opowiadam bzdury?! 

-Mówię prawdę- powiedziałam w mowie węży. Ten teraz zrobił wielkie oczy. 

-No nieźle- powiedział i odszedł. Patrzyłam chwilę jak odchodzi po czym znowu się napiłam. Z tym był kolejny raz, i kolejny...

*** 

Przepraszam za długą przerwę, ale dużo wyjeżdżałam i czasu nie było. Teraz postaram się na bieżąco pisać ;)

Weiterlesen

Das wird dir gefallen

27.7K 812 78
Ta książka będzie inspirowana grą . Będzie dużo faktów z gry ale będą też akcje które w grze nigdy się nie wydarzyły. Mam nadzieję że to opowiadanie...
41.4K 1.9K 79
Kiedyś w życiu wszystko się zmienia. Nawet miłość zmienia się w nienawiść.
85.1K 3K 47
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...
105K 5.6K 41
Operację "podryw" czas zacząć.