Spowija mnie ciemność. Przed moimi oczami nagle pojawia się blada postać... Edward. Tak to on a raczej jego plecy. Odchodził, pozostawiając mnie samego w ciemnościach.
- Czekaj! Nie odchodź! - nie reaguje. Nie słyszy mnie czy co? - Słyszysz?! Ja nie chcę zostać sam w tej ciemności!!!
Zacząłem biec do niego, ale nie mogłem go dogonić. Nie obrócił się ani razu...
Obudziłem się w środku nocy cały zdyszany i zalany potem. Od tamtego momentu śnił mi się każdej nocy, gdzieś z boku, niedostępny. Pierwszy miesiąc po wypadku był dla mnie trudny, pełen napięcia. A pierwszy tydzień niezwykle krępujący. Ku mojemu nieszczęściu po powrocie do szkoły znalazłem się w centrum uwagi... znowu. Tyler Crowley cały ten czas nie dawał za wygraną i próbował odkupić swoje winy. Miałem tego dość, więc po prostu ignorowałem go dalej tak jak w szpitalu. O dziwo nikt nie interesował się Edwardem, mimo że też ''uczestniczył'' w wypadku. Zastanawia mnie jednak dlaczego nikt nie zauważył, że chłopak stojący kilka aut dalej, znalazł się tak szybko koło mojego samochodu, ratując moje życie a potem jeszcze sam jakimś cudem uniknął staranowania. Jak bardzo ślepym można być żeby tego nie zauważyć? Stwierdziłem, że powód może być bardzo prosty - nikt oprócz mnie nie obserwuje go... cały czas.
Piątka rodzeństwa siedziała tam gdzie zwykle nie jedząc nic i co jakiś czas rozmawiając. Żaden z nich a zwłaszcza mój wybawca ani razu nie zerknął na mnie. Na lekcji biologii usiadł najdalej jak się dało i całkowicie ignorował moją osobę. Od czasu do czasu nagle zaciskał bardzo mocno pięści. Ała... Może żałował, że mnie wtedy uratował...?
Przez cały tydzień traktował mnie jakbym nie istniał a jego oczy ze złocistych znowu zmieniały barwę w czarne. Ale przynajmniej Jessica była zadowolona z zaistniałej sytuacji. Widząc, że ani ja ani Edward już się na siebie nie gapimy stała się bardziej śmiała i nawet przed lekcjami biologii siedziała na brzegu mojej ławki rozmawiając ze mną ignorując Cullena oczywiscie tak jak on to robił.
***
Szedłem właśnie na stołówkę i nagle poczułem czyiś dotyk i nagłe szarpnięcie. Mało co nie wleciałem na szafki stojące nieopodal.
- Hejo - Jessica? Nie mogła normalnie podejść?
- No hej Jess, coś się stało?
- Um... słuchaj mam takie pytanko... - przerwała na chwilę i zaczęła się nerwowo rozglądać - No bo jest ten cały bal wiosenny za jakiś czas prawda?
- Nooo jest... i ?
- No bo... chciałam cię zapytać czy n...
Kątem oka zdawało mi się, że widzę Edwarda. Tak to on, stał pod ścianą z rodzeństwem i patrzył się w tą stronę? Słyszy naszą rozmowę mimo gwaru na korytarzu?
- B-Beal?
- ...Hm?
- To... to jak będzie?
- Będzie? Ale co będzie? - zapytałem zdezorientowany. On... ON SIĘ ŚMIEJE. Z czego rżysz pajacu?!
- ...ałam czy nie pójdziemy razem?
- Gdzie?
- Beal słuchasz ty mnie?! Produkuję się tutaj i wygłaszam elaboraty a ty bujasz w obłokach...!!! - zaczęła mnie delikatnie uderzać piąstkami w ramie.
- Heheeej przestań to łaskocze! - zacząłem się śmiać jak głupi z tego co wyczyniała. Rękę położyłem jej na czole i trzymałem ją z daleka bo normalnie nie wytrzymam hahah!
- Co ty mi robisz! Beal!
- No co? Staram się przeżyć atak niebezpiecznego tygrysa hahah
- BEAL! PRZESTAŃ! - nabrała powietrze w policzki i je wydęła. O czyli jednak nie atak tygrysa tylko chomika. Jeszcze lepiej hahah.
- Już już chomiku. To o co mnie pytałaś?
- . . . B e a l . . . nie mam do ciebie siły...
- Wiem wiem ale i tak mnie kochasz - wyszczerzyłem się do niej a ona nagle się zarumieniła i spuściła głowę.
- To... to ty wiesz?
- Wiem? Yyyy... ale że mnie kochasz? No raczej, że to wiem. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką! To normalne, że BFF się kochają jak rodzeństwo - uśmiechnąłem się do niej ciepło. Czemu ona znieruchomiała? Popatrzyłem jeszcze raz na Cullena i zobaczyłem złośliwy uśmieszek. O co mu chodzi? Zerknąłem z powrotem na Jessice i to co zobaczyłem zdziwiło mnie.
- Jess czemu ty płaczesz!? - delikatnie ująłem jej brodę i uniosłem w górę. Zrobiłem coś nie tak? O nie... BEAL TY KRETYNIE!!! POŁĄCZ FAKTY: DZIEWCZYNA MÓWI O CZYMŚ I NAGLE WYJEŻDŻA Z PYTANIEM SKĄD WIEM, ŻE JĄ KOCHAM A POTEM PŁACZE. BOŻE CZY JA WŁAŚNIE DAŁEM JEJ KOSZA?!
- Jezu Jess przepraszam nie wiedziałem nic naprawdę. Nie chciałem powiedzieć czegoś co cię zrani. Wiesz dobrze, że jestem nietaktowny... przepraszam!
- Nie... nic się nie stało...
- ... Wiem, że to w tej chwili jest nie na miejscu, ale proszę powiedz mi o co mnie wcześniej pytałaś... proszę
- Ja... pytałam o to czy pójdziemy na bal razem. Ale sądząc po tym jak nieświadomie mnie odtrąciłeś pewnie już kogoś masz. Czy... czy ja mogę przynajmniej wiedzieć kto to jest żeby się nie mieszać?
- Jess ja... - nagle poczułem jak coś muska mojej dłoni.
- Beal? - o proszę. Nagle zachciało ci się ze mną rozmawiać? Zdecyduj się wreszcie Edward... Jessica patrzyła to na mnie to na niego.
- Wiesz co Bel może porozmawiamy kiedyś indziej. Nie chcę wam przeszkadzać
- Jessi nie p... - Zatrzymała mnie silna ręka. Co ty wyprawiasz?! Popatrzyłem na niego z wyrzutem. Już chciałem się odezwać, ale zaczął mnie ciągnąć do wyjścia ze szkoły.
- Mam nadzieję, że masz jakieś ważne powody wyciągania mnie na zewnątrz w czasie ulewy... A tak zmieniając temat Edward myślę, że zapomniałeś o jednym istotnym fakcie... Ignorowanie polega na nie zwracaniu uwagi na daną osobę i nie ingerowanie w żadne sprawy z nią związane...
- Od kiedy stałeś się taki pyskaty? - oparł się o ścianę i skrzyżował ręce na piersi.
- Od kiedy obchodzi cię to co robię? - zrobiłem dokładnie taką samą pozycję co on.
Przez chwilę staliśmy tak i mierzyliśmy się wzrokiem.
- Wcale cię nie ignoruję
- Nieee wcaleee - powiedziałem naśladując jego głos - Dobra mniejsza o to, powiedz czemu mnie zatrzymałeś jak chciałem iść za Jessicą. Albo w ogóle po co podszedłeś do nas?
- Jak to jest dać dziewczynie kosza? Opowiedz mi o tym - powiedział uśmiechając się złośliwie. I jak zwykle ignoruje pytania dla niego niewygodne.
- TY pytasz MNIE o to? Jak to możliwe, że najseksowniejszy chłopak tej szkoły, który dał już niezliczonej ilości damskiej populacji tego miasteczka kosza i pewnie nie tylko pyta się o to właśnie MNIE? SERIO?
- Dałem? - przekrzywił głowę na bok z uśmiechem.
- ... - oderwał się od ściany i podszedł bliżej nachylając się nade mną.
- Więc mówisz, że jestem najseksowniejszy w tej szkole? - szepnął mi do ucha. Przeszedł mnie dreszcz... Czemu zawsze kiedy do mnie szepta dzieje mi się właśnie TO? W jednej chwili zdałem sobie sprawę z tego co powiedziałem wcześniej. O nie...
- J-ja... to znaczy... Ja nie... - muszę z tego jakoś wybrnąć, i to szybko! - Bo w-wiesz dziewczyny tak mówiły i... - poczułem jak policzki mnie pieką. Usilnie starałem się patrzeć wszędzie byle nie na jego twarz.
- Ten tydzień był nudny - szeptał dalej - I nawet czułem się trochę samotny wiesz?
Nie odpowiedziałem.
- Beal? - zsunąłem się na ziemie i zakryłem twarz rękami - Nic ci nie jest?
- Mam dość twoich wahań nastroju. Raz jestes miły a później patrzysz na mnie jakbyś chciał mnie zabić... Męczy mnie to... - kucnął koło mnie.
- Przepraszam. Postaram się tak nie robić
- Powiedz... Co ci tak nagle zależy?
W tym momencie zadzwonił dzwonek ogłaszający koniec zajęć.
- Pora wracać do domu - podał mi rękę, chwyciłem za nią podnosząc się.
- Masz bardzo zimną rękę wiesz? - zastygł w bezruchu - Jest ci zimno? - zapytałem z lekkim uśmiechem.
- Taak jest mi trochę zimno...
- Chodź po kurtki. Nie chcę tak stać i moknąć na tym deszczu - złapałem go znowu za rękę i z uśmiechem pociągnąłem do szkoły.