1: All over again//Teen Wolf...

By Rogi5556

73.5K 3.2K 352

Teen Wolf 3a sezon- 馃敿nie wszystkie akcje i zdarzenia mog膮 si臋 zgadza膰馃敿- 馃斀dialogi w wi臋kszo艣ci nie s膮 kopio... More

Prolog
Rozdzia艂 1: Znowu Beacon Hills
Rozdzia艂 2: Prawda nie zawsze jest przyjemna
Rozdzia艂 3: Nie ka偶dy plan oznacza sukces
Rozdzia艂 4: Pe艂nia ksi臋偶yca jest niebezpieczna
Rozdzia艂 5: Czas jest wa偶ny dla ka偶dego zab贸jcy
Rozdzia艂 6: Jak to los, jest on brutalny
Rozdzia艂 7: Wycieczka by pilnowa膰 wilko艂aki
Rozdzia艂 8: Noc w motelu California
Rozdzia艂 9: Czy warto zabija膰 za mi艂o艣膰?
Rozdzia艂 10: Spotkanie w deszczu na ulicy? Okey!
Rozdzia艂 11: Powr贸t do przesz艂o艣ci mo偶e wyt艂umaczy膰 wiele
Rozdzia艂 12: Ten moment, gdy wszystko jest jasne
Rozdzia艂 13: Powr贸t do wspomnie艅
Rozdzia艂 14: Przez mi艂o艣膰 robimy wiele rzeczy
Rozdzia艂 15: Sekrety strze偶emy bardziej ni偶 偶ycie
Rozdzia艂 17: Dalsze rozkimy 偶ycia
Epilog: I'm coming soon
2 cz臋艣膰! 馃槅

Rozdzia艂 16: Koniec problem贸w niesie ze sob膮 koniec nie wyja艣nie艅

2.6K 119 4
By Rogi5556

Minęło szesnaście godzin, a oni nadal są zanurzeni. Zaczynaliśmy się niepokoić. Do tego zastanawiałam się nad Strażnikiem Nemetonu. Nie rozumiałam, o co może chodzić. Chronić jakieś stare, ścięte drzewo? Brzmi to strasznie żałośnie.

Nagle coś usłyszałam. Spojrzałam na wanny, a z nich wyłoniła się cała trójka.

- Wiemy, gdzie jest pień. Byliśmy tam, kiedy szukaliśmy ciała - powiedział szybko Scott.

- Gdy Peter cię ugryzł - dodał Stiles.

- Ja z mamą o mało nie potrąciłyśmy wtedy człowieka - oznajmiła Allison, łapiąc duże ilości powietrza.

- To byłem ja - odparł wilkołak.

- Dobra, wiemy, jak się tam dostać - widziałam, jak Stilinskiego wypełniała nadzieja znalezienia rodziców.

Mój wzrok przeniosłam na Lydię i Isaaca, a następnie na Deatona. Pozostali patrzyli na nas z niepokojem.

- Co?

- Byliście długo nieprzytomni - oznajmił Lahey.

- Jak długo? - dopytywał McCall.

- Szesnaście godzin - odparł Alan. - Za cztery wzejdzie księżyc i stracicie moce.

Jak mogłam zapomnieć, że to dzisiaj. Zaćmienie, które odbiera wszystkim nadprzyrodzone zdolności. Zapowiada się niesamowita walka.

Scott nagle się podniósł i ruszył do przodu, nie zwracając na innych uwagi.

- A ty gdzie się wybierasz? - złapałam go za nadgarstek.

- Muszę wrócić do Deucaliona. Zawarłem z nim umowę.

- Nie ma mowy! - zaprzeczyła Argent. - Deaton, on cię słucha, wybij mu to z głowy.

- Nie jestem pewien, czy to akurat taki zły pomysł - na te słowa uniosłam jedną brew do góry ze zdziwenia. - Czasem trzeba sprzymierzyć się z wrogiem. Jego możemy wykorzystać jako przynętę.

Naszą rozmowę przerwał skrzyp otwierania drzwi wejściowych. Weterynarz wyjrzał, aby sprawdzić, kto to.

- Szukam Lydii i Clare - usłuszałam głos Aidena.

Razem z truskawkowo włosą wyszłysmy do niego. Jego serce biło szybciej niż zwykle.

- Czego chcesz? - warknęłam.

- Musicie mi pomóc powstrzymać mojego brata i Kali - nie oznaczało to nic dobrego. - Chcą zabić Dereka.

~~~~~~

Pojechałyśmy z bliźniakiem do loftu. Coś było nie tak. Derek jakiś inny i nie chodzi mi o wygląd. Nie emanowała od niego ta sama energia, co wcześniej.

- Kali nie będzie czekała na wyrównanie sił i pojawi się tu przed zaćmieniem - poinformował Hale'ów chłopak.

- Mam uciekać? - spytał spokojnie.

- Nie, - odparł Peter - daj się rozszarpać Alfie, która ma obsesję na punkcie stóp.

- Jeśli chcesz umrzeć, to niech przynajmniej twoja śmierć coś znaczy - dodała Cora.

- Skąd wiecie, że przegram?

- My nie, ale ona tak.

Stary wilkołak wskazał na Martin. Zaczął ją wypytywać o jej odczucia, co powodowało, iż czułam się dziwnie.

- Czuję się, jakbym stała na cmentarzu - powiedziała dziewczyna w odpowiedzi.

- Cholera... - szepnęłam. - Mam pewien pomysł, ale wymaga on udziału wszystkich...

~~~~~~

Po krótkim czasie pojawiła się Kali wraz z Ethanem. Chyba naprawdę była w podłym nastroju, bo rozwaliła alarm. Dobrze, że Cora i Derek uciekli.

- Gdzie on jest?

Lydia, do której było skierowane pytanie, zerknęła na Aidena.

- Wspominał, że musiał iść na zakupy, no... - odpowiedziała.

- Wiesz, z kim rozmawiasz?

- Ona nie, ale ja tak.

Stanęłam za kobietą i pokazałam jej moje czerwone oczy.

- Clare...dawno się nie widziałyśmy, prawda?

- Pff...całe szczęście, miałam dosyć twojego odoru z nóg - trochę, znaczy bardzo, ją tym komentarzem wkurzyłam.

Już miała zamiar udzielić mi odpowiedzi, gdy niespodziewanie, w pewnym sensie, przez szklany sufit wpadła Jennifer, przy tym rozbijając go. Aiden przytulił do siebie banshee i razem usiedli pod jedną z belek podtrzymujących cały budynek. Kali zaatakowała druida, który sprytnie odbierał każdy cios. W końcu darach ją pchnęła, przez co straciła równowagę i z impetem uderzyła o ścianę. Nastepnie do walki ruszył Ethan, lecz został powalony jednym ruchem. Aiden rozerwał koszulkę, co poczynił kolejno jego brat. Zaczęli się łączyć, ale Blake ich rozdzieliła. Kali wstała po odzyskaniu trochę sił i ponownie rozpoczęła się walka po między dawnymi przyjaciółkami. Darach uniosła ręce wyżej, a z tym drgnęły odłamki szkła. Każdy kawałek uniósł się na wysokość głowy Alfy. Z ogromną siłą pchnęła je na nią, one idealnie przecięły jej skórę aż do kości. Upadła na posadzkę, tworząc dookoła siebie ogromną kałużę krwi. Była nauczycielka skierowała się w stronę Lydii. Od razu zareagowałam. Zasłoniłam sobą przyjaciółkę, żeby odebrać atak.

- Tylko spróbuj, suko - syknęłam w stronę tego potwora.

- Clare, jakże jesteś nieświadoma swoich mocy - mówiła to z takim spokojem, że powoli się denerwowałam. - Stado z Las Vegas miało cię zabić, a wyszło na odwrót. Wzmocniło twoje moce. Braciszek uratował cię, mając jedynie trzy lata, niebywałe.

- Niby.. - miała ją spytać, ale mi przerwała.

- Mam dużą wiedzę o rodzinie mojego następcy, choć szkoda, że niedoszłego - zacmokała ustami. - Twoja babka mogłaby cię wiele nauczyć.

- Ona nie żyje!

- Jesteś pewna? Czy tak powiedzieli ci rodzice, gdyż po narodzinach Jackiego już nigdy się nie pokazała?

Jaka była moja radość, kiedy bliźniacy się połączyli i naparli na nią. Jednak nie trwało to długło. Jennifer wbiła im paznokcie w szyję. Ustami płynęła spora ilość czerwonej substancji. Kobieta uderzyła mnie w twarz, robiąc głęboką ranę na policzku. Kręciło mi się w głowie oraz miałam ochotę zasnąć. Usłyszałam krzyk banshee.

Przez otwarte wejście wbiegli Derek i Cora. Siostra pomogła mi wstać i zajęła się oszołomioną Lydią.

- Pomóż mi pokonać Deucaliona - przekonywała Hale'a jędza. - Bez ciebie sobie nie poradzę.

- Nie ufaj jej, Derek - ostrzegłam go, ale nie zwracali na mnie uwagi.

- Pomóż mi go zabić, a inni przeżyją.

I zniknęli oboje. Nabrałam wątpliwości, czy McCall da radę. Ruszyłam do wyjścia.

 Muszę pomóc Scottowi.

- Clarie, gdzie ty idziesz?!

Słyszałam, jak mnie wołają, ale byłam jak w transie. Nawet z tąd potrafiłam wyczuć zapach Prawdziwej Alfy.

~~~~~~~

Przemieniłam się w pełną postać, co zrobiłam ostatnio bardzo dawno temu. Chciałam jak najszybciej się tam znaleźć. Niestety, spóźniłam się. Gdy pojawiłam się tam, nadeszło zaćmienie. Wszyscy byli oszołomieni tym zdarzeniem.

- Clare? - zauważył mnie czekoladowooki. - Uciekaj!

- Ile to jeszcze osób wymówi moje imię? Skup się na obronie!

Podeszłam do niego i stanęłam obok. Na zewnątrz nie trwała już zwykła burza, a piaskowa. W niej pojawiła się darach, ale w swej prawdziwej osobie. Ryknęła głośno, aż mnie i chłopaka pchnęło do tyłu na beczki przeznaczone do przewozu ropy naftowej. Blake złapała Deucaliona. Biła go z taką siłą, aż powstała wokół głowy krwawa plama.

- Jennifer! - zawołał do niej Derek. - On nie wie, co straciłaś! Wie jedynie, ile zapłaciła Kali za zabicie swojego stada!

- Masz rację.

Druid przyłożył dłoń do oczu ślepego Alfy, a ten zaczął krzyczeć. Scott przysunął mnie do siebie i objął ramieniem, jakby bał się o mnie. Patrzyliśmy na to, jak wilkołak odzyskuje wzrok. Kobieta natomiast wróciła do swojego lepszego wyglądu. Upadłaby, gdyby nie złapał ją mój brat.

- Co się stało? - spytała.

- Uzdrowienie go kosztowało cię sporo mocy - rzekłam, podchodząc bliżej. - Jesteś osłabiona na przynajmniej kilka minut.

- Zabijcie go...

- Nie.

Była zaskoczona odmową czarnowłosego. Rzuciła się na niego. Chwyciła go za ramiona i zaczęła uderzać o metalowy przedmiot. Tracił przytomność. Cudem było to, iż właśnie minął kwadrans. Koniec zaćmienia. Suka została odepchnięta i błyskawicznie stworzyła krąg blokujący dostęp do siebie. McCall znalazł się tuż przy mnie. Przyłożył dłonie do bariery i napierał na nią. Poczęłam robić to samo. Jennifer uśmiech zszedł z buzi, gdy zrozumiała, że się nam to uda. Zerwaliśmy ochronę. Zerknęłam kątem oka na bruneta. Jego oczy były czerwone. Przestraszona Blake odsunęła się od nas.

- Zatrzymaj burzę albo cię zabiję - Scott postawił jej ultimatum. - Nie ważne, że zmieni mi się kolor oczu.

- Mój się nie zmieni - powiedział Deucalion idąc prosto na nią - Clare, ostatni raz?

- Ostatni.

Razem na przeciwko niej zatrzymaliśmy się, a także jednocześnie pazurami rozerwaliśmy gardło. Zmarła jako szkaradne stworzenie.

Widziałam, że Derek i Scott, nie mogli zrozumieć, dlaczego to zrobiłam. Potrzebowałam ostatni raz tego, aby poczuć się pewniej. Mój przyrodni brat otulił mnie swoimi ramionami. Czułam się bezpieczna i znowu kochana.

Nowy Alfa odebrał telefon, zapewne od Stilesa, a potem we trójkę zostawiliśmy te miejsce.

Koniec rytuałów. Koniec zabójstw. Koniec darach. Koniec Deucaliona. Koniec. Po prostu.

1262 słów

Zbliżamy się do końca 1 części. Został jeszcze jeden rozdział i epilog. Jeszcze w tym tygodniu powinien się pojawić rozdział 😉

Continue Reading

You'll Also Like

261K 18.6K 38
Czy aby uzyska膰 akceptacj臋 surowej matki byliby艣cie zdolni zgodzi膰 si臋 na wszystko? Nawet na zaaran偶owane ma艂偶e艅stwo?
11.1K 421 35
czy to b臋dzie prawdziwa mi艂o艣膰 to si臋 oka偶e ju偶 w czasie...
124K 9.3K 55
Edgar to m艂ody ch艂opak z ton膮 problem贸w na g艂owie. Dla swojej siostry stara艂 si臋 walczy膰 z ch臋ci膮 sko艅czenia tego. Niestety pragnienia wzi臋艂y g贸r臋. ...
990 60 11
Nie wie sk膮d si臋 tu wzi臋艂a i kim jest. Wie jednak, jak ma na imi臋 i jaki otrzyma艂a cel i 偶e musi odnale藕膰 Go nim sko艅czy si臋 jej czas, a dzieci na ca...